Wspomina wdowa Dorota Świtoń
– Mojego męża Kazimierza Świtonia poznałam na Mazurach. Mieszkałam wówczas w Kolonii Rybackiej 3 km od Węgorzewa, gdzie odbywał on służbę wojskową.
Był Ślązakiem, mieszkał w Katowicach, a służbę wojskową odbywał na drugim końcu Polski. Nie przypuszczał, że los sprawi, iż założy tam rodzinę. Był grudzień 1952 roku kiedy mi się oświadczył, a już w kwietniu następnego roku poprowadził mnie do ołtarza. W wojsku musiał służyć jeszcze do listopada 1953 r.
W trakcie pięcioletniego pobytu na Mazurach urodziłam trzech synów. W tym okresie życie na tych terenach nie należało do najłatwiejszych. Kazik nie miał pracy, a musiał utrzymać rodzinę. Był jednak zaradnym, zdolnym i pracowitym człowiekiem. Potrafił naprawiać zegarki, znał się na wszelkiego rodzaju pojazdach mechanicznych i był kierowcą. Umiejętności te pozwalały nam skromnie żyć. Największą jego pasją było wędkarstwo, a jezior i ryb na tym terenie było pod dostatkiem.
W roku 1958 postanowiliśmy wrócić w jego rodzinne strony, do Katowic. Zamieszkaliśmy początkowo u rodziców męża. Gdy podjął pracę w Superfosfacie, przeprowadziliśmy się do hotelu robotniczego. Życie na Śląsku też nie było różami usłane. Mąż całymi dniami pracował, a wieczorami robił kurs radiomechanika.
W roku 1959 urodziłam z kolei czwartego syna, a w 1961 córkę. Po ukończeniu kursu mąż rozpoczął pracę w ZURIT, wtedy sytuacja finansowa trochę się poprawiła. W roku 1964 otrzymaliśmy mieszkanie w centrum Katowic , gdzie mieszkam do dnia dzisiejszego. Mąż założył wtedy prywatny warsztat naprawy telewizorów, a ja musiałam uczyć się przyjmować zgłoszenia od klientów. Na początku trochę gubiłam się w określeniu przedstawianych usterek, ale mąż wszystko mi tłumaczył, aż doszłam do perfekcji. W roku 1966 urodziłam córkę – szóste i ostatnie nasze dziecko. Życie biegło w spokoju, mąż stale w terenie, a ja zajmowałam się domem i wychowaniem dzieci. W naszym życiu bywało różnie. Kazimierz przyjmował wiele zleceń, aby wystarczyło na utrzymanie naszej ośmioosobowej rodziny i na wszelkie inne opłaty. Mimo wszystko kochaliśmy się i rozumieliśmy się bez słów.
Co roku w wakacje Kazik zawoził mnie z dziećmi na Mazury, do Węgorzewa, w moje rodzinne strony. Przebywałam tam z nimi całe dwa miesiące, a mąż wracał do pracy na Śląsk. Prowadziliśmy spokojne życie zgodnej rodziny aż do 1976 roku. Mąż, prowadząc prywatny zakład, spotykał się z wieloma klientami, którzy opowiadali mu o panującej niesprawiedliwości w Polsce. Strajki w Radomiu, aresztowania strajkujących i represje wobec nich były przyczyną powstania KOR-u. W tym czasie Kazimierz słuchał zakazanego Radia "Wolna Europa", z którego dowiedziałam się o głodówce w Warszawie. Postanowił wziąć w niej udział i od tamtej pory nastały dla nas koszmarne lata, które trwały do 1982 roku.
Wszystkie drastyczne przeżycia naszej rodziny, w tamtym okresie, zostały obszernie opisane w niezależnej prasie i udokumentowane przez IPN. Mój mąż, jako pierwszy w Polsce i bloku komunistycznym, założył Wolne Związki Zawodowe w lutym 1978 roku.
Następnym przełomem w życiu naszej rodziny była obrona KRZYŻA PAPIESKIEGO w KL AUSCHWITZ – ŻWIROWISKO od czerwca 1998 do końca maja 1999 roku. Blisko rok, mąż 24 godziny na dobę przebywał na Żwirowisku i nawoływał do obrony KRZYŻA PAPIESKIEGO Jana Pawła II. Krzyż ten stał na ołtarzu w czasie Mszy Świętej odprawianej w Brzezince 6 czerwca 1979 roku, było to w czasie pierwszej wizyty Ojca Świętego Jana Pawła II w Polsce.
W 1988 roku na terenie zakonu Karmelitanek z inicjatywy więźniów, którzy przeżyli KL AUSCHWITZ, stanął ww. Krzyż na tzw. Żwirowisku, a był to teren przyległy do obozu i klasztoru. W wyniku presji pewnych środowisk żydowskich, usunięto siostry karmelitanki. Siostry odmówiły zabrania Krzyża Papieskiego do nowego klasztoru, tłumacząc, że Krzyża nie stawiały, a tylko się przy nim modliły.
Na próbę usunięcia Krzyża Papieskiego z tej największej niemieckiej fabryki śmierci, jaką był KL AUSCHWITZ, zareagował mąż wyjątkowo stanowczo, i tu się zaczęła nowa gehenna.
Cel mąż osiągnął, Krzyż Papieski stoi do dziś, dzięki też życzliwości duchownych oraz organizacji społecznych i politycznych oraz osób prywatnych.
Mąż walczył o prawdziwą demokrację, kosztem całej rodziny, a po śmierci został zapomniany.
Bardzo mnie to boli.
Z moim mężem przeżyliśmy wspólnie 61 lat. Były różne okresy w naszym życiu. Czasami mieliśmy odmienne poglądy i zdania, ale zawsze dochodziliśmy do porozumienia.
Kazik często wyjeżdżał. Różne organizacje zapraszały go na wszelkiego rodzaju uroczystości, a ja zazwyczaj zostawałam w domu. Do ostatnich swoich dni interesował się polityką – ciągle chciał coś zmieniać i naprawiać, jednak zawsze wracał do domu i opowiadał mi o swoich przeżyciach.
Od dnia jego śmierci, czyli już rok, bardzo mi go brakuje. Jestem osobą niepełnosprawną, poruszającą się na wózku inwalidzkim. Odwiedzenie grobu mego męża jest dla mnie wręcz niemożliwe, więc wieczorami często patrzę na portret Kazika i rozmawiam z nim, jakby nadal był obok mnie. W ciężkich dla mnie chwilach proszę go o rady i pomoc. Mam żal, że tak nagle odszedł. Mimo tego, że mam liczną rodzinę, która często mnie odwiedza, czuję pustkę i samotność po śmierci męża.
Wdowa Dorota Świtoń
http://www.goniec24.com/teksty/item/5776-pierwsza-rocznica-%c5%9bmierci-kazimierza-%c5%9bwitonia-4-xii-2015#sigProId3b94b42f84
W Katowicach byłem z żoną Anną 3 XI 2015 r. Najpierw syn Ryszard zawiózł nas na cmentarz, następnie do Pani Doroty Świtoń. Pani była wzruszona okazaną jej pamięcią o mężu i przekazaną pomocą finansową.
Szanowni Państwo, w imieniu Pani Doroty Świtoń dziękuję wszystkim ofiarodawcom za pomoc finansową na leczenie.
Wizyta w Katowicach u Pani Doroty Świtoń była najsmutniejszym dniem naszej dwutygodniowej wizyty w Polsce. Jest wyjątkowo smutne i porażające, że człowiek o tak wielkiej charyzmie i poświęceniu dla dobra BOGA – KOŚCIOŁA i OJCZYZNY, został tak zlekceważony i wyszydzony przez tak zwane elity III RP.
Stowarzyszenie Józefa Piłsudskiego "Orzeł Strzelecki" w Kanadzie, w porozumieniu z innymi organizacjami katolickimi, patriotycznymi, społecznymi i związkami zawodowymi w Kanadzie, w Polsce i na całym świecie, występuje z prośbą do Pana Prezydenta Andrzeja Dudy o uhonorowanie najwyższym odznaczeniem, Orderem Orła Białego, śp. Kazimierza Świtonia.
Zobaczymy, jaka będzie reakcja obecnych władz III RP.
Stowarzyszenie Józefa Piłsudskiego
"Orzeł Strzelecki" w Kanadzie
Komendant Grzegorz Waśniewski
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!