Wczoraj wieczorem, a wieczory mamy już na całe szczęście dłuższe - jeszcze po 18-tej można spokojnie spacerować - udałam się do sklepu. Nic wielkiego. Nie żadne wielkie zakupy. Kilka rzeczy niezbędnych, i kilka, które by mi poprawiły humor z rana, na przykład takie, jak kawa, i coś słodkiego na ząb na drugie śniadanie i podwieczorek, i nie tylko. Tak przynajmniej myślałam. Sklep był po drodze do domu.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!