Czy warto być Polakiem za wschodnią granicą?
Jak się żyje Polakom poza granicą wschodnią? Odpowiedź niby prosta. Ale... jednak są różne czynniki i fakty. Co przeżywa Polak we Lwowie? Odczuwa, że w większości wypadków jest tu obcy, a i dla innych pozostaje jednak cudzym. A w Polsce wiadomo – tak samo. Tam Ruski, tu obcy. Niestety życie za wschodnią granicą wygląda nieciekawie.
Na przykład w ostatnią niedzielę. Organizując akcję zbiórki dla Agnieszki – redaktora Polskiego Radia Lwów (informacja o tym ukazała się w poprzednim numerze), także była prowadzona zbiórka przez naszych redaktorów we Lwowie w kościołach. Siedząc w przedsionku kościoła pod wezwaniem św. Marii Magdaleny, człowiek czuje się nieswojo. Przykre uczucia, a czasami gniew i rozpacz. I jedno pytanie powtarzane tysiąc razy – czy tak maiło być?
Siedzę przy dziadku niemieckim
Przede mną róże trzy, w wysokim wazonie i one też bardzo wysokie. Pomimo że poprzycinałam im te długie łodygi, to nadal są wysokie.
Dziadek czyta i czyta i krzyżówki nadal rozwiązuje, tylko nie chce iść do ogrodu. Nie wierzy mi chyba, że na zewnątrz jest cieplej niż w domu. Trawka ładnie utrzymana, skoszona. Pochodziłam po niej, nawet na boso. Nie bałam się, że na coś nadepnę, bo miesiąc temu sama ją grabiłam i wygrabiałam z niej patyki i inne rzeczy.
Pomoc dla dziennikarki Polskiego Radia Lwów
Agnieszka Baczyńska. Uczennica 9 klasy polskiej szkoły średniej im. św. Marii Magdaleny. Wesoła i zawsze aktywna, uśmiechnięta i pozytywnie nastawiona. Ma 15 lat.
Obecnie leży na oddziale reanimacji i nie może samodzielnie oddychać. Także czeka ją operacja kręgosłupa, ma dwa uszkodzone kręgi.
W niedzielę, 17 maja, dzieci, jak to zazwyczaj bywa, poszły trochę odpocząć. Wszyscy w dzieciństwie łaziliśmy po drzewach i chodziliśmy po starych opuszczonych budynkach, bo takich we Lwowie mnóstwo. W takich miejscach spędzało się wagary czy po prostu umawiało z przyjaciółmi. To były najprzyjemniejsze czasy w młodości.
Historia Polskiego Radia Lwów cz. 1
Droga Radia Lwów do...???
Polski program radiowy na terenie obecnego państwa ukraińskiego powstał w 1992 r. Grupa inicjatywna utworzyła społeczną redakcję pt. Radio Lwów.
Oczywiście, że przyszedł czas, aby oficjalnie się zarejestrować. Otóż w roku 1996 okazało się, że słowa Radia Lwów, a tym bardziej polskie jakiekolwiek radio bardzo tnie ucho miejscowej lwowskiej władzy ukraińskiej. Więc zjawiła się nazwa dozwolona, czyli Polskie Towarzystwo Radiowe.
Tak nazywamy się do dziś.
Czy jest szansa zatrzeć ślady polskości?
Zapomniana miejscowość pod Lwowem. Już o niej pisano. Mianowicie nie o samym Wielkim Kłodnie, lecz o polskim cmentarzu, który tam się znajduje. Stary i opuszczony, bo Polaków w wiosce brakuje. Płakać się chce, gdy widzi się podobny obraz nie tak daleko od Lwowa, bo jakieś 30 km.
Co to jest 30 km? Ludzie codziennie więcej przejeżdżają do pracy. A jednak. Las, który obecnie tam rośnie, mówi sam za siebie. Brakuje wszystkiego. Głównie – pamięci. Pamięci o tym, że niegdyś tam chowano Polaków, że są płyty nagrobkowe rozrzucone daleko, nie w miejscach grobów. Właściwie już grobów jako takich nie ma. Czas robi swoje. Osobliwie, jeśli nikt tym się nie interesuje.
Wróciłam, jak ten ptak
Jestem w autobusie, który zaraz odjeżdża do Polski. Cieszę się, że już wracam i że taką mam teraz właśnie pracę, że nie muszę jeździć na dwa miesiące, bo taki był tamten rok, do lipca.
Jestem już w pociągu jadącym do mojej miejscowości, czyli ostatni etap mojej podróży. Ostatni, to dobrze, bo już mam dość. Dzisiaj miałam niemiłą sytuację, niebezpieczną po prostu. Przed wysokimi schodami dworca, w drodze do peronów, stał jakiś pan w średnim wieku. Spytałam się go, czy pomógłby mi wnieść walizę. Powiedział, że zaniesie ją nawet na sam peron. Dałabym radę sobie potem, chodziło mi tylko o te schody, ale niósł ją do samego pociągu. Dałam mu ostrożnie, aby nikt nie widział, cztery złote. Byłam mu wdzięczna. Jechało od niego alkoholem, ale to nic. Na peronie stało trzech ochroniarzy kolejowych, kiedyś nie było ich. Ale kiedyś ludzie mieli pracę w Polsce i nie było tak dużo ludzi biednych, niemających co jeść.
Kochajcie Polskę! - rozmowa z Danutą Skalską, redaktor Wesołej Lwowskiej Fali Radia Katowice, rzecznikiem prasowym Światowego Kongresu Kresowian
Kochajcie Polskę. Bądźcie dumni, że jesteście Polakami – mówi Danuta Skalska, redaktor Wesołej Lwowskiej Fali Radia Katowice oraz rzecznik prasowy Światowego Kongresu Kresowian.
Kiedy wybierzesz się do Lwowa? Czy planujesz w ogóle przyjazd?
U... będzie dosyć trudno, bo jeżeli redaktor Marcin Hałaś (znany z książki "Oddajcie nam Lwów") ma szlaban na przekroczenie granicy polsko-ukraińskiej, obawiam się, że ja również mogę spotkać się z podobną sytuacją. Tak że, no, wybieram się, wybieram. Bardzo bym chciała jak zwykle z moimi przyjaciółmi przyjechać w maju, no a potem kolejny raz latem, zobaczymy, jak będzie wyglądała sytuacja.
W Polsce są biedne dzieci
W Niemczech trzeba uważać. Niemiec może nie oszuka Niemca, ale czasami skorzysta z okazji, aby oszukać obcokrajowca. Bo to łatwiej. Dzisiaj oddawałam spodnie, które wczoraj kupiłam, poprzymierzałam i doszłam do wniosku, że te akurat oddam. Miałam na to miesiąc. Sklep jest tani, więc sklepowe na pewno dużo nie zarabiają... to próba mojego usprawiedliwienia nieuczciwości pani kasjerki. A może zagapiła się.
Oddawałam spodnie, więc dawała mi do wypełnienia kartki różne, nawet imię, nazwisko, adres mój, potem jeszcze kupowałam gumeczki. I jeszcze dodatkowo chciałam zachować ten paragon, bo na nim były drugie spodnie, więc ona go przepisywała. Zapłaciłam za nie osobno. Odchodzę i orientuję się, że nie otrzymałam pieniędzy za spodnie. Wracam te kilka kroków, tłumaczę i wreszcie pani zaskakuje, że rzeczywiście. Śmieją się więc wszystkie trzy, ale mi nie do śmiechu, ja chcę moich pieniędzy.
Jeszcze o Katyniu
Nie zapominajmy o Katyniu, aby Smoleńsk go nie przyćmił, bo osoby, które zginęły, leciały tam, aby uczcić Katyń. Nie uczciły, poległy też tam razem. Kto uczci teraz ich los i los tych z czasów II wojny światowej?
Katyń, pamiętajmy o Katyniu. Smoleńsk, pamiętajmy o Smoleńsku i oby więcej takich miejsc na ziemi nie było. Takiej krzywdy narodowej, polskiej. Patrzę na zdjęcia osób, które zginęły w Smoleńsku, które leciały i w locie tym zginęły, bo coraz więcej o tej prawdzie się mówi, a nawet pisze na portalach internetowych polskich. Co się dzieje, czyżby prawda po pięciu latach zaczęła wychodzić na wierzch? Prawda to jest, czy nieprawda? Jeśli prawda, to czy to jest cała prawda?
Brzoza nie jest skupiskiem drzew
Wróciłam z powrotem, do dziadka niemieckiego, który mieszka w Monachium. Opiekuję się nim od kilku miesięcy. Razem z dziadkiem mieszka jego rodzina, córka z rodziną. Mam pokój na poddaszu. Smutno mi było tu jechać, bo za krótko byłam w domu, w Polsce.
Mignęło, a po świętach brak ferii. Jedne uczelnie mają, inne nie. Syn wyjechał też dzisiaj, ale ja pierwsza. Ja wcześnie rano. Dziadek czuje się dobrze, widzę, że córka jego nakupowała teraz książek. Gazety dziadkowi nie wystarczały, to było widać. Za szybko je czytał, godzinami całymi, to bardzo pilny dziadek. Ta pilność przydałaby się jego wnukom. Jedna z tych książek jest taka, że lewa strona jest po rosyjsku, a prawa po niemiecku. Ten sam tekst. Kiedyś przecież dobrze czytałam po rosyjsku. Jednak teraz lepiej po niemiecku – i czytam, i rozumiem. Może, gdybym się uparła, dłużej poczytała, tobym sobie przypomniała ten język.