Strategia rozwoju (1/3)
Podczas kampanii wyborczych w ciągu ostatniego ćwierćwiecza nigdy nie było poważnej dyskusji na temat programu gospodarczego dla Polski. Przez lata w mediach poza wszelką krytyką był promowany "plan Balcerowicza", a potem ten ważny temat całkowicie pomijano w debatach i mediach. Winę za ten stan ponoszą wszystkie dotychczasowe ugrupowania polityczne, które operowały w swoich kampaniach wyborczych hasłami bez konkretów. Żaden kandydat na prezydenta czy posła nigdy nie przedstawił całościowego programu rozwoju, a media zawsze unikały tego tematu jak diabeł święconej wody. Obecnie powołanie przez premier Ewę Kopacz 10 zespołów do opracowania programu gospodarczego jest tragicznym dowodem na to, że przez 8 lat partia dzierżąca władzę takiego planu nie miała. Tylko z tego powodu rząd PO powinien podać się do dymisji. Lider PiS Jarosław Kaczyński nie jest lepszy – właśnie wytypował 150 ekspertów z noblistą ds. ekonomii, a wszyscy wiemy, że gdzie kucharek sześć tam nie ma co jeść. Na początku lat 90. bracia Kaczyńscy pojawiali się w wielu aferach i nigdy nie krytykowali wrednego "planu Balcerowicza". PiS jak zwykle manipuluje przekazem do potencjalnych wyborców, aby tylko przejąć władzę dla siebie i obcym służyć.
Siedem dni ze Stanem Tymińskim. Codzienność z szokową transformacją w tle (41)
Program polskiego Disneya na święta
Rząd ten przygotował również szokową destrukcję Państwowych Gospodarstw Rolnych, które zostały zlikwidowane z dniem 1 stycznia 1992 roku, a ich majątek został przekazany Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa. Prawie z dnia na dzień pół miliona pracowników PGR-ów, a wraz z rodzinami dwa miliony ludzi żyjących z PGR-ów i w PGR-ach, zostało pozbawionych szans na cywilizowaną egzystencję. Dwa miliony Polaków zostało z dnia na dzień wyrzuconych poza nawias cywilizacyjny. Acz pełną współodpowiedzialność za ich cywilizacyjną i społeczną degradację, ponoszą kolejne rządy postsolidarnościowe i postkomunistyczne z lat 1992– 1994, kiedy to jeszcze można było zatrzymać i odwrócić ten proces. "Zasoby państwowej ziemi i nieruchomości – podsumował T. Kowalik – stały się łakomym kąskiem dla wszelkiego typu harcowników, rozsadnikiem korupcji i klientyzmu, terenem najbardziej skrajnych nierówności, jakie we współczesnej Europie trudno już spotkać. Na jednym biegunie wielkoobszarowe gospodarstwa, których właściciele lub dzierżawcy znani są ze słyszenia lub z dziennikarskich reportaży, na drugim byli pracownicy PGR, tworzący teraz getta bezrobotnych, ludzie na przemiał, których dzieci, często niedożywione, a nawet głodne, dziedziczą status rodziców".
Siedem dni ze Stanem Tymińskim. Codzienność z szokową transformacją w tle (40)
Lepper przejął program Tymińskiego i jego hasło – "Balcerowicz musi odejść!". I Lepper został, jego zdaniem, stworzony celowo, by przejąć jego elektorat. "Jego mechanizm finansowania polegał na zatwierdzaniu funduszy na szkolenie rolników, a były to pieniądze przyznane na ten cel przez rząd USA. Nieznany wówczas Andrzej Lepper mógł z tego powodu jeździć ze swoją świtą po całej Polsce mercedesem i budować nową partię polityczną z cudzych pieniędzy. W praktyce przyjeżdżał do wsi, gdzie zbierał rolników w świetlicy i po krótkiej pogadance politycznej, prosił o podpisanie listy obecności. Za swój podpis każdy rolnik dostawał kilkaset złotych. Jego zadaniem od samego początku było wypchnięcie Partii X, której byłem liderem na scenie politycznej".
"W 1992 r. spotkałem się z Andrzejem Lepperem. Ludzie z Partii X donosili mi, że »Samoobrona« ma program bardzo podobny do naszego. Zafrapowało mnie to, że nie wiedziałem, skąd wziął się Lepper i co to za człowiek. Partia X zawsze szukała koalicjanta. Więc pod presją wielu członków partii zgodziłem się na spotkanie z Lepperem. Umówiłem się z nim na lunch w warszawskim Domu Dziennikarza przy ul. Foksal. Przyszedł z obstawą. Od pierwszego momentu zrobił na mnie wrażenie gbura. Rozmowa nie kleiła się. Rozstaliśmy się z niczym po półgodzinie".
Jak byłem i nie byłem prezydentem RP
9 grudnia jest rocznicą drugiej tury pierwszych w Polsce powszechnych wyborów na prezydenta RP. Ten dzień ma dla mnie specjalne znaczenie, ponieważ z czasem dowiedziałem się, że miałem wtedy wystarczającą liczbę głosów, aby stać się prezydentem Polski. Niestety wybory były wtedy brutalnie sfałszowane. Mój kontrkandydat Lech Wałęsa z Popowa został zaprzysiężony jako prezydent RP 22 grudnia 1990 roku.
Kiedy przyjechałem do Polski z Kanady w październiku 1990 roku z małą walizką z jedynym garniturem, jaki wtedy miałem, to uważałem moich znajomych, którzy mnie namawiali do wzięcia udziału w wyborach prezydenckich, za żartobliwych szaleńców, którzy chcieli, abym się porwał z motyką na słońce.
Siedem dni ze Stanem Tymińskim. Codzienność z szokową transformacją w tle (39)
Stojąc na korytarzu budynku OKW w piątek, 13 września 1991 r., widziałem ich ludzi wynoszących po kilkaset podpisów bez kopert, powracających z rzekomego sprawdzenia listy w centrum komputerowym PESEL. Kiedy zgłosiliśmy to przestępstwo do prokuratury Warszawa-Śródmieście, prokurator Rafałko natychmiast ostrzegł Andrzeja Zolla o niebezpieczeństwie procesu karnego. Zoll natychmiast zaszantażował zerwaniem wyborów w przypadku kontynuacji dochodzenia prokuratury. Jednocześnie minister sprawiedliwości Wiesław Chrzanowski powołał Stanisława Iwanickiego na prokuratora generalnego i sprawa została umorzona. We wszystkich instytucjach, gdzie szukałem sprawiedliwości, spotkałem się z odmową. (...)
Jak mogłem kontynuować pracę w wyborach, kiedy »ucięto« nam 340 kandydatów w sposób wybitnie przestępczy. Musiałem więc wyjechać na znak protestu przeciw manipulacji wyborczej".
Swój program polityczny i gospodarczy Tymiński z początku 1992 roku nazwał Planem X, a jego motywem przewodnim było hasło – "Polska potrzebuje gospodarza!". Największą bowiem klęską Polski był, w jego przekonaniu, "brak dobrego kierownictwa i motywacji", a za rzecz najpilniejszą uważał odsunięcie od władzy ówczesnego establishmentu politycznego, który nazywał "udekomuną". "Kraj – pisał w swym Planie X Tymiński – dalej żyje w zakłamaniu, mając Prezydenta i Parlament ze sfałszowanych wyborów. Fałsz, zdrada interesów narodowych i bezczelna manipulacja opinią społeczną – narzędzia polityki dzisiejszych przywódców państwowych – są w sprzeczności z głoszonymi komunałami o demokracji, pluralizmie i wolności. Nie pozostaje więc nic innego, jak kontynuować walkę o wolność polityczną, bowiem wymaga tego kolejność rzeczy: nie ma wolności ekonomicznej bez wolności politycznej".
Dlaczego Polacy stale przegrywają wybory?
W związku z narastającą falą frustracji z powodu biedy i korupcji w Polsce dostaję coraz więcej listów od sympatyków z propozycją ponownego kandydowania na prezydenta RP w przyszłych wyborach. A to dlatego, że moi korespondenci nie widzą w kraju kandydata godnego tego stanowiska.
Mam spore doświadczenie w polskiej polityce i wiem, co należy zrobić, aby wygrać wybory dla Polaków. Tak, dla Polaków, a nie dla siebie. Ciężka praca zaczyna się dopiero po wygraniu wyborów, ponieważ wiele rzeczy w Polsce trzeba zmienić, aby powstały normalne warunki bogacenia się i rozwoju. Po wybitnie trudnej i poniżającej medialnej nagonce w wyborach prezydenckich w 2005 roku (dostałem tylko 0,16 proc. głosów, co uwolniło mnie od wszelkiej odpowiedzialności politycznej) mogę podzielić się doświadczeniem, które wtedy zdobyłem. Chętnie pomogę innym kandydatom na to stanowisko, jeśli zobaczę, że są ludzie, którzy potrafią myśleć strategicznie i mężnie walczyć na arenie politycznej dla dobra Polaków, zgodnie z naszą racją stanu. Miałem swoje pięć minut w historii Polski i mój wiek już nie pozwoli na przeprowadzenie reform w kraju, aby polskie państwo było życzliwe dla Polaków. To jest ciężka praca dla młodszych ludzi. Ja z kolei mogę służyć swoim doświadczeniem i wyczuciem, według którego należy spełnić przynajmniej trzy warunki, aby odnieść sukces.