farolwebad1

A+ A A-
piątek, 17 lipiec 2015 15:00

Listy z nr. 29/2015

Kumor, "mówić o ziemiach odciętych od macierzy ręką Stalina"...

Desperacja o czytelnika czy postępujące zlasowanie mózgu jest u podłoża tego tekstu? A może po prostu po już starcze ględzenie. Czyżbyś zapomniał, że ta sama ręka odcięła od "macierzy" Stettin, Oppeln, Breslau, Kolberg, Allenstein, und so weiter.

Sny o potędze można sobie snuć w foteliku na patio w Mississaudze, ale poważnej polityki utkać się z tego nie da. No ale trzeba cię zrozumieć, bo przecież twoja audiencja jest skoncentrowana w Domu Kopernika, a nie na polskich uniwersytetach.

Krotki Wzrok Na Stare Lata <Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.>;

Od redakcji: No kochany, jak Ty się boisz przedstawić, to nawet nie wiem, gdzie tej Twojej "audiencji" szukać. Z tego, co słyszałem, to na uniwersytetach podpisują się pod tym, co piszą.

•••

Mississauga, 13 lipca 2015

Witam
GDY NIE WIADOMO O CO CHODZI – TO CHODZI O PIENIĄDZE

Dam swój przykład: Od pięciu lat otrzymuję (dzięki umowie kanadyjsko-polskiej z 2009 r. – i załatwianej przez Canada Service) w Polsce emeryturę (na konto w Polsce) rocznie ok. 14.000 PLN – z czego potrącają mi podatek 2000 PLN (14 proc.). Muszę to zgłaszać w kanadyjskim zeznaniu podatkowym – więc tu doliczają mi do moich dochodów ok. CAD 4500 i z tego biorą ok. 25 proc., ale łaskawie dają "tax credit" za tax zapłacony w Polsce – rezultat ok. CAD 700.00 dla Kanady, za polską emeryturę.

Kolega, który ma ok. 3000 euro rocznie z Austrii – dzięki austriacko-kanadyjskiej umowie – nie płaci tu podatku od emerytury z Austrii. W naszym – polskim – wypadku jeden Zarząd Kongresu wywalczył możliwość uzyskania emerytur z Polski (wg "Gońca" – dla ok. 35.000 kanadyjskich Polaków) – następny ZARZĄD Kongresu dwa lata później kompletnie "olał" negocjacje polsko-kanadyjskie w sprawach podatkowych – i mamy rezultat "podwójnego opodatkowania".

Teraz – sprawa podania naszego SIN – ZUS-owi: Przecież ci emeryci (w tym i ja), co załatwiali sprawę przez Service Canada – musieli podać swój kanadyjski SIN – i ZUS z pewnością to posiada. Myślę, że jest tu kruczek prawny: gdy ja teraz podam swój SIN i podpiszę, to – będzie to traktowane jako zgoda na uzyskanie od kanadyjskiej IRA informacji o naszych podatkach tutaj.

W moim, konkretnym, przypadku skończy się tym, że w Polsce doliczą mi dochody kanadyjskie do polskich i opodatkują moje 14 tys. podatkiem powiedzmy 5-6 tys. PLN, ale wtedy Kanada dostanie mniej, bo "tax credit" będzie większy. Ja – pewnie stracę, ale może niewiele. Gorzej z tymi, co oficjalnie są w Polsce, ale nieoficjalnie biorą kanadyjskie emerytury (które rozliczają tak, jakby mieszkali w Kanadzie). Gdy polski ZUS zajrzy w te sprawy – ...???

Serdecznie pozdrawiam.
(Proszę nie podawać moich danych osobowych)
PS Co Pan sądzi o czymś takim: podaję ZUS-owi mój SIN, ale nie składam swego podpisu!!?? Może prawnicy mają jakieś zdanie o czymś takim?

Od redakcji: Szanowny Panie, nie wiem, czy to prawnicy są w stanie rozstrzygnąć, bardziej zależy to od tego, co zrobi "pani w okienku" w ZUS-ie.

•••

KOMITET POMOCY STUDIOM POLSKIM NA UNIWERSYTECIE OTTAWSKIM

lipiec 2015

Szanowni Państwo!

W imieniu Komitetu Pomocy Studiom Polskim na Uniwersytecie Ottawskim chciałbym serdecznie ponownie podziękować Polonii kanadyjskiej za moralne i finansowe poparcie naszego apelu o utrzymanie Studiów Języka Polskiego na Uniwersytecie Ottawskim. Dzięki Waszym szczodrym dotacjom do Komitetu w roku 2014–2015 wpłynęła suma 23.750 dol.

Zebrane fundusze pozwoliły na kontynuowanie Polskich Studiów w roku akademickim 2015–2016 oraz opłacenie stypendium dla profesora (15.000 dol.) i zakwaterowanie (8000 dol.) podczas roku akademickiego (8 miesięcy).

Pragnę serdecznie podziękować KPK – Okręg Ottawa za pokrycie kosztów administracyjnych; SPK – Koło nr 8 za dostęp do pokoju na spotkania w Domu Polskim SPK; oraz Ambasadzie RP za gościnne zakwaterowanie Pana Profesora w dniach 18-31 sierpnia.

Prof. dr hab. Wojciech Kruszewski (Instytut Filologii Polskiej, Katolicki Uniwersytet Lubelski im. Jana Pawła II) formalnie zaakceptował zaproszenie Uniwersytetu Ottawskiego, aby przyjechać jako profesor wizytujący (Visiting Professor) w terminie sierpień 2015 r. – maj 2016 r.

Obowiązkiem jego będzie prowadzenie pod kierownictwem prof. R. Sokoloskiego trzy kursy semestralne: Intermediate Polish I, Elementary Polish II i Conversational Polish. Ponadto, prof. Sokoloski sam będzie oferował trzy dodatkowe kursy semestralne: Elementary Polish I, Polish Post-war Cinema i jeden kurs magistralny "La poésie baroque et la traduction".

Nasza akcja pomocy Studiom Polskim na Uniwersytecie Ottawskim będzie kontynuowana jeszcze przez dwa lata.

Zwracamy się do wszystkich przyszłych darczyńców z apelem o poparcie naszej działalności i prosimy pamiętać, że ten dar przyczyni się do zachowania i utrwalenia na terenie Kanady wielu najcenniejszych symboli polskiej kultury i dziedzictwa narodowego.

W imieniu Komitetu jeszcze raz serdecznie dziękuję i pozostaję z poważaniem,

Józef Semrau
Przewodniczący Komitetu

Od redakcji: Wszyscy bardzo się cieszymy i apelujemy o wspieranie kultury polskiej. Wbrew pozorom, jest to inwestycja, która przynosi duży zysk.

Opublikowano w Poczta Gońca
sobota, 11 lipiec 2015 09:09

Listy z numeru 28/2015

Pochwała Putina
Wiem, taki tytuł w polskim tygodniku, zawsze podkreślającym patriotyzm, to rzecz niedopuszczalna. Ja jednak zaryzykuję i postaram się to obrazoburcze oświadczenie uzasadnić. Przekornie oczywiście. Meandry wielkiej polityki.
Kto pamięta z lat szkolnych wierszowo przedstawioną postać Konrada Wallenroda? Wróg zakonu krzyżackiego wstępuje do niego, aby go od środka rozsadzić. To jest niezła metoda.
Nie sądzę, żeby samozwańczy "carewicz" Wszechrusi (tak, tak, Ukrainy wkrótce też) wiedział, kto to był Mickiewicz – not to mention ww. Konrada. Ale pewne analogie nasuwają się tu nieodparcie.
Wielkiego, bogatego kraju, jakim jest Rosja, nikt nie pokona. Próbowaliśmy my, Polacy (czas wielkiej smuty), próbował Napoleon, próbował Hitler. Nie sądzę, żeby nawet potężna Ameryka w dobie broni nuklearnej, niezależnie od okoliczności – zechciała tego próbować. Ryzyko. Kiedy pod koniec ubiegłego wieku Związek Zdradziecki się wreszcie rozpadł, wydawało się, że zaczyna się w naszym rejonie epoka pokoju, dobrobytu i ogólnej szczęśliwości. Gorbaczow stare struktury rozpieprzył, Jelcyn zamieszał w kotle i "Sziroka Strana" miała niepowtarzalną okazję (?) do demokratyzowania się, do wykorzystywania w wolnorynkowej gospodarce swego ogromnego potencjału. Patrzyliśmy na to zza miedzy z pewną sympatią, wiedząc, że jesteśmy w tej drodze do normalności o parę kroków do przodu. Nawet ruskie parobki na tzw. ścianie wschodniej były tolerowane. Płaciło się im mniej niż rodakom, a dla nich i tak był to złoty interes. Wydawało się, że to sytuacja przejściowa, że już porządkują swoją pokraczno-socjalistyczną gospodarkę i zaczną swój kraj stawiać na nogi. A tu wyleźli oligarchowie. Ale co tam. Zimna wojna skończona! Energia atomowa tylko do celów pokojowych (Czarnobyl?). USA odsapnęły, bo zbrojenia – toż to fantastyczne koszty i takież marnotrawstwo. Szczególnie niejaki Barak, Husein Obama zastrzygł uszami (dała nam Bozia uszka, dała) i ogłosił tzw. reset. Po drugiej stronie Odry nasi sąsiedzi (w politgeografii sąsiadów nie można sobie bardzo, bardzo niestety jak wszyscy wiemy – wybierać) też zaczęli piać zachwyty nad "porządkującym" krajobraz, młodym, energicznym, szprechającym po niemiecku – Putinem. Gut, gut. Das ist etwas.
Gazociągi, rurociągi i inne ciągi zaczęły łączyć wschód z zachodem i vice versa. A że przy okazji rurki kładziono płytko, bo taniej, i zablokowano częściowo port w Świnoujściu, to trudno. Coś tam próbowaliśmy protestować, ale polska polityka Mazowieckich, Gieremków, Bartoszewskich miękka, "europejska" wszak była. Na krótko doszedł do władzy PiS, który próbował postawić się dwóm europejskim hegemonom. A przy okazji oczyścić trochę pookrągłostołową stajnię Augiasza. To dotknęło najboleśniej nasze intelektualne elyty zaplątane licznymi powiązaniami z postkomunistami i esbecją. Kaczory to oszołomy, niebezpieczni awanturnicy! Oni chcą wojny z Rosją! Oni skłócą nas z Niemcami! Ruszyła propaganda socliberałów, popłuczyn po niesławnej Unii Wolności z dodatkiem SLD i obrotowych ludowców. I udało się oszołomów utrącić. Nobody's perfect. PiS przedobrzył i przegrał na własne życzenie (wygłupy Ziobry, jakieś kombinacje, żeby pozbyć się Leppera itp.), Smoleńsk też. Debata TV – Jarosław kontra Donek-obiecanek. Któryś z doradców podsunął (głupi, ale chwytliwy) pomysł Tuskowi, żeby wykuł ceny podstawowych artykułów spożywczych. Ani jeden, ani drugi VIP przecież sam zakupów nie robi. Jarek po prostu, pytany o cenę chleba i mleka, nie znał jej, mówiąc, że jeść trzeba, a płaci się – bo też trzeba – tyle ile jest na paragonie. Czyż nie wszyscy tak robimy? Ale elyty i usłużne media sprawę rozdmuchały. Kaczor to oderwany od rzeczywistości bufon, a Donek tak bliski jest ludowi pracującemu miast i wsi. On nawet wie, ile na targu kosztuje pęczek pietruszki! A że obietnica goniła obietnicę (których nawet nie próbował realizować), to i naród mu władzę przekazał.
No i zaczęła się sielanka. Z Angelą cmok, cmok najlepsi przyjaciele niemieckojęzyczni. To samo z Putinem (w tymże języku). Kiedyś wódz postępowej ludzkości Józef Wissarionowicz ksywa Stalin powiedział mądrą rzecz: "W polityce niet sentimentow". Były sentymenty czy nie były, wkrótce zaczęliśmy się budzić z ręką w – filiżance z uszkiem, co stoi pod łóżkiem. Niemcy to potęga gospodarcza. Oni – dla swoich potrzeb rządzą ekonomią w Europie. Biznesmeni z Berlina i Hamburga chcą zarabiać, a rząd ich słuchać musi. Rosja to worek bez dna dla inwestycji i źródło tanich surowców. A Polska? Ot, często zawalidroga. Wbrew ogólnemu mniemaniu ogłupianych przez PO obywateli, sytuacja dla nas (znaczenie gospodarcze i polityczne Polski) nie była dobra. Marginalizowała nas Europa i świat. Taki nasz los średniaków.
Ale pomoc przyszła niespodziewanie z najmniej oczekiwanej strony. I to łączy się z tytułem mojego felietonu. Putin zwariował. Może zresztą zawsze miał odchylenia. Z prostej, logicznej drogi rozwoju, dobrobytu, pokojowych intencji – skręcił na wyboistą ścieżkę zimnowojennego straszenia i agresji. Wszystko się zmieniło. Dziękujemy ci Władimirze Władimirowiczu! USA i Germańcy dostrzegli Polskę. Sankcje. Więc dziś trzeba robić interesy z Polską. Nie wiadomo, jak daleko posuną się odchylenia psychiczne małego (ale śmiałego!) cara. Chciał, nie chciał, zaniechane przez kryptosocjalistę Obamę bazy rakietowe w Polsce – wracają do łask. Hurra! Skończyło się włażenie w cztery litery Rosji przez USA, Niemcy, Francję – i tak dalej. Zmontowano też ukraińską "wiosnę arabską". Powiodła się (olaboga!) jak ta afrykańska. Trudno uwierzyć, ale i my w to próbujemy się wepchnąć. Nie ma wolnej Polski bez wolnej Ukrainy! A kiedy Ukraina była wolna – bo ja tego nie pamiętam. Teraz jest? Wolna w rozwoju chyba. Niech się kacapy z chachłakami tłuką jak najefektywniej. Obie strony siebie warte. Nowoczesny Konradzie Wallenrodzie – nawet nie wiesz, że ten literacki twór naśladujesz. Przewalcuj rezunów i pokazuj prawdziwe oblicze Rosji imperialnej, to woda na polski młyn. Zaplącz się na Ukrainie, a Europa i USA się uzbroją i przygotują, gdyby ci całkiem odbiło. Jakoś mam takie przeświadczenie, że w dobie panowania ogólnoświatowych mediów – już niedługo twego carowania. Chociaż podobno popiera cię 80 procent współobywateli. To tylko świadczy, z kim mamy do czynienia za wschodnią granicą. Ot, sąsiedzi niestety. Durnie.
Myliłeś się Baraku, myliłaś się droga Angelo i ty złotousty obiecanki-cacanki Donku. Nie mylił się śp. Prezydent Lech Kaczyński. Może dlatego zaginął we mgle? Tego możemy się nigdy nie dowiedzieć, choć Antoś się stara, oj, stara. Obśmiewany przez opiniotwórcze elyty ze stajni Gazety Koszernej (Augiasza?).
Jan Ostoja
Canada Day, Jul. 1/2015

PS Wśród niezliczonych obietnic złotoustego (niedoszłego polskiego) prezydenta Europy i jego zapewnień – wg zasady, co się odwlecze to uciecze, była obietnica zrobienia z Polski drugiej Irlandii. Ale kiedy zapachniało raczej Grecją po genialnych posunięciach PO-ekonomów, to Donek prysnął na "saxy" śladem ponad 2 milionów obywateli. Ale jeśli nowemu rządowi uda się uporządkować gospodarkę, co nie będzie łatwe – to wróci – może do Pałacu Prezydenckiego? Na szczęście to jeszcze 8 lat co najmniej.

•••
Chciałbym powiadomić Czytelników "Gońca", którzy pobierają polską emeryturę i otrzymali ostatnio pismo z ZUS-u z prośbą o "ujawnienie" swojego nr SIN w terminie do dwóch miesięcy, że całą tą sprawą, która jest niezgodna z tutejszym prawem, zajął się p. Lizoń, oby skutecznie.
Z poważaniem
Zbigniew Szczęsnowicz

Od redakcji: Wywiad z p. Lizoniem przedstawiamy na następnej stronie, a oto odpowiedź rzecznika Ministerstwa Finansów na nasze pytanie:
Panie Redaktorze,
w formularzu PIT-40A/11A organ rentowy obowiązany jest do przedstawienia informacji na temat zagranicznego numeru identyfikacyjnego podatnika. Jest to numer służący do identyfikacji dla celów podatkowych lub ubezpieczeń społecznych uzyskany w państwie, w którym podatnik ma miejsce zamieszkania. W przypadku braku takiego numeru, w formularzu należy podać numer dokumentu stwierdzającego tożsamość podatnika uzyskanego w tym państwie.
Konieczność przedstawienia przez organ rentowy polskim organom podatkowym informacji na temat zagranicznego numeru identyfikacyjnego podatnika wynika z implementacji przepisów dyrektywy Rady 2011/16/UE z dnia 15 lutego 2011 r. w sprawie współpracy administracji w dziedzinie opodatkowania i uchylającej dyrektywę 77/799/EWG.
Ponadto pozyskiwanie danych o zagranicznych numerach identyfikacji podatkowej i/lub innych numerach identyfikacji podatników przez polskie organy podatkowe stanowi wypełnienie przepisów i zobowiązań międzynarodowych (UE oraz OECD). Na ich mocy organy podatkowe zobowiązane są dołożyć wszelkich starań, aby informacje o nierezydentach, przekazywane cyklicznie zagranicznym administracjom podatkowym, nie budziły wątpliwości w zakresie identyfikacji osoby, której dotyczą. Zagraniczny identyfikator podatkowy jest elementem jednoznacznej identyfikacji danej osoby. Jego uzyskanie jest kluczowe dla prawidłowego przeprowadzenia procesu identyfikacji. Z poważaniem, Wydział Obsługi Medialnej Biuro Ministra
•••
Droga Redakcjo!
W ostatnim czasie w "Gońcu" były informacje: jak się ustosunkować do pytań w sprawie nr SIN, jakie otrzymują czytelnicy z ZUS.
Pomyślałam, że może Pan Lizoń mógłby wydać coś w rodzaju informatora dla Polaków (może i w "Gońcu"?), którzy zamierzają wrócić na stałe do Polski. Chodzi o to, żeby byli w porządku wobec kanadyjskiego prawa i wiedzieli, w jakiej kolejności i do kogo się zwrócić, by otrzymywać wypracowane w Kanadzie emerytury, i czy jeszcze jakieś inne świadczenia mogą być przyznane tym powracającym, a mającym obywatelstwo kanadyjskie.
Ludzie z nieznajomości przepisów mogą wejść w kolizję z obowiązującym prawem i narazić się na wiele kłopotów i wydatków, a polonijne głosy mogą się jeszcze przydać Panu Lizoniowi w nadchodzących wyborach. Dlatego, że brał udział w podpisywaniu umów między Kanadą i Polską, myślę, że jest najodpowiedniejszą osobą do zebrania i opublikowania tego typu informacji.
Zapytana niedawno przez seniorkę, nie byłam w stanie udzielić jej odpowiedzi, zwłaszcza że mówiła o jakiejś swojej znajomej, której Kanada NIC nie wypłaci, jeśli ta nie przyjedzie, by osobiście uregulować, tu na miejscu, sprawy transferu itp.
Z pewnością łatwiej jest zgłosić zawczasu taki wyjazd niż przyjeżdżać, tracąc nerwy i czas na chodzenie po urzędach i płacić za hotel etc.
Równocześnie proponuję, aby polonijne biura, które mogą załatwiać tego typu formalności i doradztwo, związane z takimi "przenosinami", dały o sobie znać, ogłaszając się w polskojęzycznej prasie.
Przypuszczam, że w wielu przypadkach potrzebne byłoby udzielenie pełnomocnictwa, choćby i w związku z tym, że osoba wyjeżdżająca ma również obowiązek rozliczenia się z INCOME TAX.
Z poważaniem
Małgorzata Kossowska

Od redakcji: Szanowna Pani, bardzo dobre propozycje, gwoli ścisłości p. Lizoń nie podpisywał porozumienia i nie brał udziału w jego negocjacjach. Informator dla powracających to byłaby bardzo interesująca pozycja. Kto ją opracuje?

•••
Polska hojność nie ma granic
Pani Wandzie Ratajewskiej i nie tylko
Szanowna Pani,
W Kalendarium ostatniego "Gońca (nr 26) jest mapa Polski pierwszych Piastów. Proszę sobie ją porównać z obecnym obszarem Polski – niemal kalka, z wyjątkiem Ziem Pruskich, które w swojej hojności oddał Krzyżakom jeden z książąt mazowieckich. A żeby się zarazy pozbyć, potrzeba było aż bitwy pod Grunwaldem.
Zechce też Pani spojrzeć poza zachodnią granicę Ziemi Piastów: Wieleci, Łużyczanie, plemiona słowiańskie wchłonięte przez Niemców, którzy w swoim marszu na wschód zajęli i nasze zachodnie tereny, które odzyskaliśmy po II wojnie światowej, stąd: Ziemie Odzyskane. Jest Pani na swoim!
Z poważaniem
Ewa Pietras
3 lipca 2015

Opublikowano w Poczta Gońca
poniedziałek, 06 lipiec 2015 10:51

Listy z nr. 27/2015


Do czytelników-emerytów pobierających polską emeryturę
Zapewne wkrótce państwo otrzymają "Kwestionariusz dla nierezydenta", w którym to ZUS prosi o podanie swojego numeru SIN. Tłumacząc, że są zobowiązani do jego pozyskania rozporządzeniem Ministra Finansów z dnia 23 stycznia 2015 r. w sprawie określenia wzoru rocznego obliczenia podatku wraz z informacją o wysokości dochodu.
Wiemy, czym jest nasz SIN i komu zgodnie z tutejszym prawem mamy obowiązek go ujawniać. Szkoda, że najprawdopodobniej minister, być może ten od słynnych słów dotyczących Polski, że to ch... i kupa kamieni, nie ma tej wiedzy. Wysłałem zapytanie do ZUS w Łodzi, jakie poniesiemy konsekwencje, nie ujawniając naszych numerów, i w jakim celu potrzebna jest im ta informacja. Jedynie możemy domyślać się najgorszego, skoro zarówno Polska ograbia nas, zabierając podatek od wypracowanej emerytury, jak i Kanada w rozliczeniu rocznym!
Z poważaniem
Zbigniew Szczęsnowicz

Odpowiedź redakcji: Szanowny Panie, wysłaliśmy pytanie do Ministerstwa Service Canada, proszę przeczytać odpowiedź.


•••


Wszyscy bankierzy na świecie namawiają do wpłat pieniędzy do swoich banków i zapewniają o bezpieczeństwie ich lokat. Ale jeśli jakiś kraj jest w kryzysie, jak dziś Grecja, to jest to kłamstwo i oszustwo.
Ludzie nie mogą wybrać swoich pieniędzy nawet na chleb czy leki. Bankierzy zamykają swoje banki na dziesięć spustów i stawiają straż z karabinami, broniąc już nie pieniędzy ludzi, ale to są już ich pieniądze. To jest złodziejstwo i bandyctwo. Jeśli państwo nie jest w stanie spłacać długów, to dlaczego zabierają pieniądze biednym ciułaczom.
W Polsce też rząd zapewnia bezpieczeństwo lokat, ale to też fałsz. Ile Polacy potracili milionów w różnych spółkach bankowych. Np. w Amber Gold, i nigdy nie odzyskają tych pieniędzy! Rząd mówi, że to nie jego sprawa, to ludzie są głupi, że tam wpłacali. To jest taka odpowiedzialność rządu. Bankructwo w Polsce jest tak samo realne jak w Grecji. Jeśliby banki zażądały zwrotu pożyczek przez Polskę, miliardy, to scenariusz byłby katastrofalny.
Polska do końca świata nie jest w stanie spłacić tych długów, w większości rozkradzionych i roztrwonionych przez PO-PSL. W końcu Naród nie jest właścicielem swoich pieniędzy. Minister Sienkiewicz powinien dostać Nagrodę Nobla za powiedzenie prawdy "POLSKA TO CH... D... i KAMIENI KUPA", ale to Polacy tak chcą, i tak mają.
S. Wójtowicz
Mississauga

Od redakcji: Zgadza się, jak chcą, tak mają


•••


Dzień dobry pani Anno i panie Andrzeju. Attached to this email are 2 scans of a document my mother received from Poland. Something about ZUS. To jest jakieś polskie ubezpieczenie. Moja mama Irena dostaje rentę, a tego pisma kompletnie nie rozumie. Co to jest? O co im chodzi w tym piśmie?
Dziękuję bardzo za informacje.
Andrew
PS Moja mama podejrzewa, że to jakieś machinacje, aby dostać jej prywatne informacje z Kanady i aby można ją było jakoś dodatkowo opodatkować.

 

infozus

Od redakcji: W związku z powyższymi pytaniami poprosiliśmy o opinię rzecznika Service Canada:


Hello (...) We are being alarmed by our readers who get pension from Poland that they are receiving demands from Polish pension Agency ZUS requesting their Social Insurance Number. Is it legal? We would appreciate any help to clarify that issue...

W odpowiedzi otrzymaliśmy następujące wyjaśnienie:


Please see response to your question below. Julia Sullivan

Designated Polish liaison agencies under the Social Security Agreement between Canada and the Republic of Poland agencies may request a client’s social insurance number (SIN) for the purposes of processing benefits under the social security agreement between Canada and Poland.
In cases where a SIN is not available or the individual does not provide this information, processing delays or the inability to render a benefit decision may occur. Privacy notice statements can also be found on all Canada Pension Plan (CPP) and Old Age Security (OAS) applications. The protection and security of personal information is a priority for Service Canada. Strict safeguards are in place to protect the confidentiality and security of personal information.
Clients concerned with the collection, use and disclosure of personal information requested by the Polish liaison agencies are encouraged to call Service Canada by telephone at 1-800-454-8731 (from Canada and the United States) or 613-957-1954 (from all other countries, collect calls accepted).
More information on Canada’'s social security agreements is available online on the Service Canada website at: servicecanada.gc.ca/international.

Background:
The Zaklad Ubezpieczen Spolecznych (ZUS) (or Social Insurance Institution) and the Kasa Rolniczego Ubezpieczenia Spolecznego (KRUS) (or Regional Office of the Agricultural Social Insurance Fund) are the designated Polish liaison agencies under the Social Security Agreement between Canada and the Republic of Poland.
The Polish liaison agencies responsibilities include facilitating the Canadian benefit application process for persons living in Poland, as well as, determining Polish benefit eligibility or on-going entitlement under the social security agreement between Canada and Poland.

Co w wolnym tłumaczeniu brzmi mniej więcej tak:
Na mocy Umowy o zabezpieczeniu społecznym pomiędzy Kanadą a Rzecząpospolitą Polską wyznaczone polskie agencje łącznikowe mogą zwrócić się o podanie numeru ubezpieczenia socjalnego SIN w celu przetwarzania świadczeń. W przypadkach, gdzie SIN nie jest dostępny lub dana osoba nie udzieli takiej informacji, może dojść do opóźnienia lub niemożności podjęcia decyzji o świadczeniu.
Uwagi na temat ochrony danych osobowych można znaleźć umieszczone na wszystkich stronach formularzy podań o Canada Pension Plan (CPP) oraz Old Age Security (OAS). Ochrona i bezpieczeństwo danych osobowych są w Service Canada traktowane priorytetowo. Istnieją ścisłe środki bezpieczeństwa dla ochrony poufności i zabezpieczenia informacji personalnych.
Klienci zaniepokojeni zbieraniem, użyciem i ujawnianiem informacji personalnych żądanych przez polskie agencje łącznikowe zachęcani są do telefonowania do Service Canada pod numer 1-800-454-8731 (z Kanady i Stanów Zjednoczonych) lub 613-957-1954 (z wszystkich pozostałych krajów. Można na ten numer dzwonić collect).
Więcej informacji na temat podpisanych przez Kanadę porozumień o zabezpieczeniu socjalnym dostępnych jest w Internecie na portalu Service Canada pod adresem servicecanada.gc.ca/international.

Informacja dodatkowa
Zakład Ubezpieczeń Społecznych (ZUS) oraz Kasa Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego (KRUS) są polskimi agencjami łącznikowymi wyznaczonymi w ramach Umowy o zabezpieczeniu społecznym między Rzecząpospolitą Polską a Kanadą.
Polskie agencje łącznikowe są odpowiedzialne m.in. za wspomaganie kanadyjskiego procesu ubiegania się o świadczenia przez osoby mieszkające w Polsce, jak również określania prawa do polskich świadczeń i uprawnień w ramach porozumienia o wymianie zabezpieczeń socjalnych między Kanadą a Polską.


Postanowiliśmy również zwrócić się o wyjaśnienie sprawy do rzecznika prasowego ZUS i oto odpowiedź, jaką otrzymaliśmy.

Witam
Oddziały Zakładu Ubezpieczeń Społecznych jako organy rentowe pełnią funkcję płatnika zaliczki na podatek dochodowy od osób fizycznych od wypłacanych świadczeń emerytalno-rentowych.


ZUS jako płatnik zaliczki na podatek dochodowy zobowiązany został do pozyskania i przekazania polskim organom podatkowym informacji o zagranicznym numerze służącym do identyfikacji dla celów podatkowych w państwie zamieszkania emeryta/rencisty.


Obowiązek ten wynika z rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 23 stycznia 2015 r. w sprawie określenia wzoru rocznego obliczenia podatku wraz z informacją o wysokości dochodu, do sporządzenia których obowiązane są organy rentowe (Dz. U. poz. 160).
W celu realizacji ww. obowiązku ZUS wysłał do wszystkich emerytów/rencistów zamieszkałych za granicą (m.in. w Kanadzie) formularz "Kwestionariusz dla nierezydenta" z prośbą o jego wypełnienie i odesłanie do ZUS.


Po otrzymaniu informacji dotyczących zagranicznego numeru identyfikacji podatkowej emeryta/rencisty, ZUS przekazywać będzie te informacje co roku polskim organom podatkowym na formularzu PIT-40A/11A Roczne obliczenie podatku przez organ rentowy/Informacje o dochodach uzyskanych od organu rentowego.
Natomiast szerszych informacji dotyczących celu pozyskiwania danych o zagranicznych numerach identyfikacji podatkowej przez polskie organy podatkowe mogą udzielić wyłącznie organy podatkowe.


Z poważaniem
Wojciech Andrusiewicz
Rzecznik Prasowy
Zakładu Ubezpieczeń Społecznych

Opublikowano w Poczta Gońca
piątek, 26 czerwiec 2015 22:59

Listy z nr. 26/2015

Szanowny Pan Redaktor
ANDRZEJ KUMOR

Z całego serca dziękuję za bardzo ciepłe wspomnienie mojego WUJKA MIECZYSŁAWA LUTCZYKA, które ukazało się w "Gońcu". Pragnę dodać, że był nie tylko wielkim patriotą, ale także dobrym, serdecznym człowiekiem i wspaniałym WUJKIEM pamiętającym o całej rodzinie. Przez lata żyliśmy Jego historią, był dla nas CZŁOWIEKIEM-LEGENDĄ. Dzięki Państwa czasopismu śledziłam przez lata życie POLONII i reportaże z wszystkich uroczystości, w których WUJEK brał udział.
Mieszkam w Polsce i w całej Rodzinie tu mieszkającej po śmierci WUJKA pozostał ból i ogromna pustka.

Pozdrawiam Pana, redakcję "Gońca" i CAŁĄ POLONIĘ.
Alicja Lutczyk-Chrzęszczyk

Odpowiedź redakcji: Szanowna Pani, proszę przyjąć kondolencje oraz życzenia zdrowia i wszelkiej pomyślności.

•••

Pragnę serdecznie podziękować członkom komisji wyborczej numer 83 i 84 pracującym przy wyborach na prezydenta Polski w Konsulacie RP w Toronto.

Niski poziom głosów nieważnych w pierwszej i drugiej turze wyborów świadczy dobrze o pracy członków obu komisji.

Pragnę podziękować także osobom z Ruchu Kontroli Wyborów i mężom zaufania nadzorującym przebieg wyborów w Toronto. Pani adwokat Lidii Sokołowskiej-Cybart życzę powrotu do komisji wyborczej w zbliżających się jesiennych wyborach do Sejmu i Senatu Polski! Decyzję komisji nr 84 o niekorzystaniu z przesyłania wyników wyborów drogą elektroniczną, w świetle niesprawności systemu informatycznego podczas ostatnich (listopad 2014) wyborów do samorządów w Polsce uważam za słuszną.

Szczęść Boże!
Janusz Niemczyk

Odpowiedź redakcji: xxx

•••

Dzień dobry

Kiedyś pisał pan o wydobyciu gazu łupkowego w Polsce, myślę, że warto obejrzeć ten film: "Fractured earth, fractured lives'' – 30 min.
ForbiddenKnowledgeTv.com/page/27309.html

Pozdrawiam
Sławek Mazurkiewicz

Odpowiedź redakcji: Szanowny Panie, eksploatacja surowców niesie ze sobą koszty środowiskowe. Taki mamy przemysł.

•••

Echo jak z "eks-Radio Tirana"

Przyznaję, że doznałam szoku, czytając w nr 25/2015 "Gońca" (str. 17), zajmujący ok. 3/4 strony (!) "List do Pana Prezydenta elekta", autorstwa p. Michała Pluty.

Dziwię się, że pełen nienawiści i niedorzeczności tekst, o zabarwieniu paszkwilu, ukazał się w "Gońcu".

W głoszonych przez p. Plutę tezach mamy nową definicję... uczciwej pracy. Jest ona mianowicie zdefiniowana... jakby przez stachanówkę i czekistę (razem wziętych), tropiącego "zbrodniczego karła imperializmu" w osobach nauczycieli i pracowników naukowych – tj. skrótowo z rodzaju tzw. biełoruczek i różnych "okularników"... w myśl zasady:

Jeśli w ręku chwata,
nie śmiga łopata,
a grzbiet jak trzcina,
pod ciężarem się nie ugina,
to takiemu niech zrzednie mina,
gdyż pisana jest mu... gilotyna,
– czyli: na pohybel wszystkim Einsteinom.

Prezydent elekt jeszcze nie objął stanowiska, a już atak, z rodzaju uderzenia "poniżej pasa", na niego i jego rodziców za wykształcenie etc., bo nauczyciel czy nauczyciel akademicki, tj. pracownik naukowy, to dla p. Pluty... osoba "nieuczciwa i nie wie, co to praca" ...

Widocznie kiedyś ferajna była do rzeczy i fajna: i zabierając się do rządzenia, nikomu nie potrzeba etyki i wykształcenia – dlatego huzia, panie dziejaszku, na odbiegającego od tej reguły... – czyż nie tak, p. Michale?

Swoją drogą, sugerując komuś nieuczciwość (!), trzeba się liczyć z literą prawa zajmującego się również potwarzami.

Nie wiem, czy Redakcja podziela stanowisko p. Pluty, któremu radzę sięgnąć po Pismo Święte... by w nim poczytać o miłości bliźniego czy belce w oku etc., oraz odłożenie do lamusa lub spalenie na BBQ marksistowskiego "Kapitału"...

Jeśli p. Pluta w ten sposób tylko prowokuje czytelników do dyskusji, to nie uważam, że taka taktyka i zjadliwa forma jest właściwa, bo ktoś mogłby i jemu "zarzucić nieproduktywność", "mowę nienawiści" i tzw. wysiadywanie hemoroidów (kiedy pisze czy para się dziennikarstwem... co wg jego teorii: nie jest pracą).

Z poważaniem
Małgorzata Kossowska

Odpowiedź redakcji: Szanowna Pani, pan Pluta ma prawo do swoich poglądów, ich "antyinteligencki" wydźwięk wiąże się z tym, że wiele tzw. autorytetów to ludzie wiszący u państwowej klamki, pozorujący sensowne zajęcia i nigdy nienauczeni organizowania własnego warsztatu. Z tego co mi wiadomo, p. Pluta nie utrzymuje się z pisania. A tak na marginesie, to osoby publiczne można krytykować, zwłaszcza gdy czyni się to w dobrej wierze, i nie jest to potwarz. Pozdrawiam Panią jak najserdeczniej. Andrzej Kumor

•••

cassino

W WALCE O WOLNOŚĆ...

Zwiedzanie Monte Cassino to ogromnie interesujące i bardzo emocjonalne przeżycie.

Chciałbym podzielić się kilkoma uwagami, jak można zorganizować zwiedzanie znajdujących się tam historycznych obiektów, tak aby optymalnie wykorzystać czas w możliwie ekonomiczny sposób.

a) Można dojechać pociągiem z Rzymu ze stacji Roma-Termini Train Station do Monte Cassino, wykupując bilet dzień lub dwa dni wcześniej, aby uniknąć porannego tłoku na stacji kolejowej.
Bilet w jedną stronę zakupiony w automatycznej maszynie przy użyciu karty kredytowej kosztuje 8 euro. Polecany jest pociąg o godzinie 6.40 rano, który przyjeżdża do Cassino o godz. 8.40 rano.
Bilet powrotny warto zakupić dopiero w Cassino, aby mieć większą swobodę w określeniu czasu zwiedzania oraz terminu powrotu.

b) W Cassino naprzeciwko stacji kolejowej znajduje się przystanek autobusu, który wyjeżdża o godzinie 10.00 rano i którym za opłatą 1 euro można dojechać do klasztoru. Można oczywiście wynająć taksówkę, która kosztuje 25 euro (w jedną stronę!). Czekając na autobus, warto zwiedzić lokalne kawiarnie słynne z dobrych ciastek i wypić mocne "cappuccino".
Jeżeli chcemy zakupić kwiaty, to bukiet biało-czerwonych goździków kosztuje około 10 euro. Mieszkańcy Cassino są bardzo sympatyczni i bardzo chętnie udzielają wskazówek i pomocy, szczególnie kiedy dowiedzą się, że jesteś Polakiem.
Należy upewnić się u kierowcy autobusu, kiedy powraca z klasztoru do miasta. Jest jeden o godzinie 12.45, ale następny dopiero o godzinie 17.00.

c) Po przyjeździe do klasztoru, aby dostać się do Polskiego Cmentarza, trzeba przejść piechotą kawałek dobrze oznakowanej drogi. Zajmuje to 15-20 minut, natomiast powrót trwa trochę dłużej (około 25-30 minut), bo idzie się "pod górę".

d) Należy tak zaplanować zwiedzanie cmentarza, żeby zdążyć na autobus do miasta Cassino o godzinie 12.45 albo przeznaczyć popołudnie także na zwiedzanie klasztoru i wracać tym o godz. 17.00. Bilet na pociąg z Cassino do Rzymu kupuje się na stacji kolejowej w automacie, używając karty kredytowej. Jeśli będzie potrzebna pomoc, to zawsze można liczyć na życzliwych przechodniów lub pracowników stacji.

Wyprawa do Monte Cassino, a szczególnie dla Polaków, jest ogromnie emocjonalnym i silnym przeżyciem, którego doświadczyło już bardzo wielu zwiedzających.

 

W WALCE O WOLNOŚĆ...

A visit to Monte Cassino is truly an emotional and gratifying experience.
Allow me to share with you a few travel tips that will help you make this experience less costly and more efficient.

1. Take the train from Roma-Termini Train Station to Cassino.
It is recommended to purchase tickets one or two days in advance because in the mornings, the train station is quite busy.
You can access your tickets using the ticket machines and paying with your credit card.
The cost per person is 8 euros one way. Do not buy a return ticket as you can do that in Cassino and it will allow you more flexibility.
Book the 6:40 a.m. train to get to Cassino at 8:40 a.m.

2. Arriving in Cassino, across from the train station is the bus stop that goes to the Monastery. It leaves at 10:00 a.m.
If you are not sure, ask a local person.
The bus costs 1 euro per person one way. (Taxis cost 25 euros one way).
While you wait for the bus, there are many cafes. Enjoy a pastry and a cappucino.
Should you wish to buy flowers, there is a flower shop on the main street. Ask a local person. Everyone in Cassino is very friendly and if you tell them you are Polish, they are more than happy to help.
A small bouquet of red and white carnations will cost about 10 euros.
Confirm with the bus driver when he returns down to the city. There is a bus that returns at 12:45 p.m. and the next one after that is at 17:00. Unless you plan to spend the afternoon visiting the monastery, do not miss the 12:45 p.m. bus.

3. Once you arrive at the Monastery, there is a 15-20 minute walk down the hill to the Polish Cemetery. Follow the signs, the way is well marked. It will probably take you 25-30 minutes for the walk back because it is uphill. Again, enjoy your time, but make sure you return for the bus back.

4. Upon returning to Cassino, you can then purchase your train ticket back to Rome. Use the ticket machine and pay with your credit card. If you need assistance, there is someone to help at the train station.
You will truly appreciate this experience, as so many have.

Opublikowano w Poczta Gońca
piątek, 19 czerwiec 2015 23:47

Listy z nr. 25/2015

Witam!

Natrafiłem na artykuł napisany przez Zbigniewa Wawszczaka z piątku, 25 maja 2012 r. (http://www.goniec.net/goniec/inne-dzialy/lektura-gonca/tam-był-nasz-dom-wspomnienia-kresowian-62.html), w którym autor wspomina o rodzinie Daleckich. Moja Babcia Skrabowska Marianna z domu Kisiel, pochodzi z okolic opisywanych w artykule. Jej matka Katarzyna Dalecka, ojciec Piotr Kisiel była zamężna ze Skrabowskim Stanisławem – jego ojciec Michał, matka Benedykta.
Proszę o kontakt z osobą, która pisała artykuł, bądź bezpośrednio z autorami wspomnień.
Poszukuję krewnych.

Pozdrawiam serdecznie,
Wojciech Skrabowski
ul. Kasztanowa 19
11-500 Giżycko
Polska, tel. 0048506053612

Odpowiedź redakcji: Przekazujemy informację.

•••

Mężczyźni, nie dajcie se nakopać!

Kilka tygodni temu rozegrał się mecz piłki nożnej (chłopięcy) pomiędzy katolickim a muzułmańskim high school.

Wiele było na ten temat ochów i achów, jak muzułmański zespół mógł odmówić gry katolickiemu zespołowi.

I tu może tak po chłopsku wytłumaczę, o co chodzi, to może lepiej zrozumiecie.

Trener drużyny muzułmańskiej zorientował się, że w drużynie przeciwnika grało kilka dziewcząt, więc odmówił dalszego kontynuowania gry. Tłumaczył, że religia muzułmańska nie zezwala na wspólną grę płciom przeciwnym, że ma swoje zasady.

I dlaczego nie, co w tym złego, że ktoś stawia swoje wartości religijne na pierwszym miejscu. Jak również od kiedy kobiety grają razem z mężczyznami w piłkę nożną lub w jakiekolwiek inne dyscypliny sportowe.

Chyba po to, żeby być mocniej skopane, a już strach pomyśleć połamane. A feministki dopiero by miały pole do popisu. Iluż mężczyzn można by było posądzić o seksualne molestowanie (bo wiadomo, przy wspólnej grze zawsze dojdzie do wzajemnego dotykania się). Po to chcą z tobą grać, żeby cię jeszcze bardziej, mężczyzno, rozdeptać.

Więc pytam, za co trener muzułmański ma przepraszać, że katolickiemu high school brakuje chłopaków do gry? To nie jego wstyd. Mówi się, że czas się zmienia i trzeba iść z postępem, a może gdybyśmy wzięli przykład i postawili swoje wartości na pierwszym miejscu (religijne oczywiście), to może nie mielibyśmy wsadzonego na chama Sex-Ed Curriculum.

Każde takie zgadzanie się z jakimikolwiek zmianami w imię miłości czy chociażby dlatego, że świat się zmienia (JAK CZĘSTO TO SŁYSZYMY), otwiera drzwi na dalsze zmiany. Aż strach pomyśleć, co nowego mogą zalegalizować. Powiedzmy razem STOP i wyjdźmy z dziesiątkami tysięcy muzułmanów, Chińczyków, Hindusów, przepraszam, również trzydziestoma katolikami – i powiedzmy razem NIE wprowadzonemu seksnauczaniu w szkołach podstawowych już od najmłodszych lat. Zamiast tak wiecznie krytykować, dajmy każdy coś od siebie w tej walce.

Tak na marginesie, pierwszy sport, jaki bym chciała zobaczyć między kobietami i mężczyznami, to BOX. Niech dziarskie, odważne panie staną do walki np. z panem Gołotą czy Kliczką.

Z poważaniem
Dorota Czepil

Odpowiedź redakcji: Szanowna Pani, ma Pani rację, Pan Bóg stworzył nas mężczyzną i kobietą, a nie obojnakami, i dzięki Bogu rozmnażamy się przez seks, a nie przez pączkowanie, i daj Bóg, aby tak było jak najdłużej. Kochajmy się!

•••

Parę lat temu w liściku do " Gońca "wspomniałem o rasie semickiej. Teraz pan Jan Ostoja pisze artykuł "Semici". Przedstawia historię Semitów dość szczegółowo, czytałem to z zaciekawieniem, bo trudno zrozumieć te narody semickie, prawie całego Bliskiego Wschodu, szczególnie Żydów. Przecież Semici z tych krajów są braćmi jednej rasy i powinni się kochać i szanować, a jest odwrotnie, nienawidzą się. Szczególnie Żydzi nienawidzą Palestyny i okupują, niszczą, zabijają niewinnych, dlatego że Palestyna chce się wyzwolić.

Rasa słowiańska też walczy ze sobą, ale nie prowadzi aż takiej wojny antysłowiańskiej jak Żydzi antysemicką, na śmierć i życie – kto się im sprzeciwi i nie jest z nimi?

Stanisław Wójtowicz
Mississauga

Odpowiedź redakcji: Szanowny Panie, wszyscy ludzie powinni się kochać i szanować.

Opublikowano w Poczta Gońca
piątek, 12 czerwiec 2015 23:39

Listy z nr. 24/2015

Oświadczenie posła Jana Dziedziczaka w związku z tekstem Stanisława Michalkiewicza "Jurgielt ponad podziałami"

Szanowna redakcjo,

Biuro Poselskie przesyła oświadczenie posła Jana Dziedziczaka w związku z Państwa publikacją, spowodowaną kłamliwym artykułem jednego z izraelskich portali. W związku z zaistniałą sytuacją prosimy o upublicznienie niniejszego oświadczenia na Państwa portalu.

Ze zdziwieniem przeczytałem artykuł jednego z izraelskich portali, gdzie jakiś dziennikarz, z którym nigdy nie rozmawiałem, napisał o tym, że w Sejmie ma powstać grupa lobbystów na rzecz Izraela i ja miałbym w tej grupie być. JEST TO CAŁKOWITA NIEPRAWDA. Do spotkania z delegacją z Izraela faktycznie doszło.

Rozmawialiśmy tam o wsparciu dyplomatycznym dla Izraela w konflikcie bliskowschodnim, znaczna część naszego spotkania była poświęcona polityce historycznej. Zgodziliśmy się, że wypowiedzi o "polskich obozach koncentracyjnych" są niedopuszczalne. Podkreśliliśmy, że za II wojnę światową odpowiedzialni są Niemcy, a nie jacyś "naziści". Nie rozmawialiśmy o "lobbingu" na rzecz Izraela. Warto zapoznać się z oficjalną notatką Sejmu RP po tym spotkaniu. Od dawna interesuję się polityką bliskowschodnią, uczestniczę w spotkaniach dla chrześcijańskich parlamentarzystów poświęconych tej tematyce. W swoich wypowiedziach nigdy nie ukrywałem, że w konflikcie izraelsko-palestyńskim jestem po stronie Izraela. Przyczyn jest wiele: poczynając od przyczyn związanych ze "zderzeniem cywilizacji" – Izrael jest bramą dla radykalnego islamu dla naszej cywilizacji, przez bycie na arenie międzynarodowej w jednym obozie ze Stanami Zjednoczonymi, a nie z W. Putinem, po zrozumienie, zwłaszcza jako poseł z kraju, który tyle lat był pod zaborami, że naród żydowski ma prawo do swojego państwa – aby nie musiał tułać się po całym świecie – my, Polacy, wiemy to dobrze, bo wielu Żydów było kiedyś na naszych ziemiach. Dziś mają swój Izrael, nie muszą nigdzie uciekać, nie muszą uciekać np. do Polski. Wspierajmy go zatem dyplomatycznie w procesie bliskowschodnim. To się nam jako Polsce opłaca. Bo punktem wyjścia moich wszelkich działań jest interes Polski. Obserwując relacje polsko-żydowskie, zauważyłem, że często są one ze strony polskiej prowadzone "na kolanach" – lub – co propagują pewne marginalne środowiska polityczne – nie prowadzi się ich wcale. Obie postawy są złe. Dialog trzeba prowadzić, ale punktem wyjścia dla polskiego polityka powinny być interesy polskie (tak jak dla izraelskiego izraelskie, francuskiego – francuskie etc.). To niby oczywistość, ale przez ostatnie 25 lat nie zawsze to było u nas widoczne. I dlatego w relacji z Izraelem powinniśmy postulować mocno i zdecydowanie nasze sprawy: np. prawdę historyczną – Polacy byli jedną z największych ofiar II wojny światowej, a za Holokaust są odpowiedzialni Niemcy (a nie tajemniczy naziści). Brakuje mi tej postawy także w polityce kulturalnej i edukacyjnej naszego rządu (polecam moje wypowiedzi o filmach "Pokłosie" i "Ida" – gdzie za pieniądze polskiego podatnika przedstawia się nas jako naród sprawców i eksportuje tę narrację za granice – vide "Ida" jako reprezentant Polski w walce o Oscara). Jest to niebezpieczne ze względów moralnych, pozycji Polski i Polonii za granicą, a także ze względu na pojawiające się (całkowicie nieuzasadnione) pomysły "odszkodowań", jakie Polska miałaby płacić organizacjom żydowskim. Moje stanowisko jest jednoznaczne: nie ma ŻADNEGO uzasadnienia dla takich wypłat.

Wracając do artykułu na jednym z portali – ciekawostką jest to, że zapowiedź o powstaniu "grupy lobbystów" miała miejsce dzień PRZED spotkaniem. Artykuły izraelskie po spotkaniu już o "lobby" nie mówią. Może redaktor zapowiadający spotkanie inaczej wyobrażał sobie jego przebieg?

Jan Dziedziczak
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

•••

List otwarty do Premiera Kanady Stephena Harpera

Panie Premierze!

Przyjeżdża Pan do Polski po raz drugi. W czasie swojej poprzedniej wizyty w 2008 roku odwiedził Pan były nazistowski obóz zagłady w Oświęcimiu-Brzezince. W księdze pamiątkowej napisał Pan wówczas: W miejscu tym jesteśmy świadkami śladów niewyobrażalnego okrucieństwa, grozy i śmierci. Nie wolno nam o tym nigdy zapomnieć i musimy uczynić wszystko, by się to nie powtórzyło. Panie, pobłogosław dusze wszystkich, który tu cierpieli i zginęli, oraz wybaw nas ode złego.

Pragniemy zwrócić Pańską uwagę na to, iż obecnie Kanada jest miejscem, gdzie na wielką skalę odbywa się podobne okrucieństwo. W klinikach aborcyjnych co roku mordowane jest 100 tysięcy nienarodzonych dzieci. Ośrodki te pełnią funkcję podobną do tej, jaką pełniły na ziemiach polskich w czasie II wojny światowej niemieckie obozy koncentracyjne. Kanadyjskie prawo pozwala abortować dzieci aż do ostatniego dnia ciąży.

W Kanadzie znaleźli się jednak odważni ludzie którzy dopominają się o prawo do życia dla najmniejszych. Niestety państwo obchodzi się z nimi jak ze zbrodniarzami. Mary Wagner, która podchodzi pod kliniki aborcyjne i próbuje przekonywać zebrane tam kobiety, aby nie pozbawiały swoich dzieci życia, wielokrotnie była wtrącana do więzienia i sądzona jak pospolity przestępca. W czasie II wojny światowej osobom, które ratowały z Holokaustu Żydów, groziła kara śmierci. Wielu Polaków oddało życie za ukrywanie przed niemieckimi nazistami prześladowanych sąsiadów i przyjaciół. Choć Mary Wagner nie grozi kara śmierci, to jednak nękanie tej dzielnej kobiety przez kanadyjski wymiar sprawiedliwości przywodzi na myśl ofiary, które składali nasi rodacy chcący ocalić ludzkie istnienia 70 lat temu.

Panie Premierze!

Wzywamy Pana do podjęcia działań mających na celu uwolnienie pani Wagner. Wzywamy Pana do wykazania inicjatywy, aby przyznać prawo do życia każdemu Kanadyjczykowi, niezależnie od etapu jego rozwoju. Może Pan zostać zapamiętany jako mąż stanu, który stawił czoło nieludzkiemu prawu i uratował od okrutnej śmierci wielu ludzi. Niech bestialstwo mordu na poczętych dzieciach jak najszybciej się zakończy, a jego wspomnienie pozostanie żywe, tak jak żywe pozostało wspomnienie ofiar Auschwitz. Niech będzie przestrogą na przyszłość, aby rządzący Kanadą już nigdy nie pozwolili na bezkarne zabijanie tych, którzy są słabsi i nie mają możliwości bronić się sami.

Mariusz Dzierżawski
Członek Rady Fundacji Pro-prawo do życia

•••

Zwracam się z apelem do Czytelników "Gońca", aby ktoś kompetentny odpowiedział na moje zapytanie. Jak brzmi pełna nazwa jednego wyrazu na transparencie z obrazu I. Brodskiego, na którym Lenin "błogosławi" bolszewickie hordy wyruszające na polski front?

Jest 5 maja 1920 r. Transparent nawołuje: "Dołoj polskich zachwatczikow nasilnikow i... – dalej – ...smert polskim ...am".

Może to być

pan-am?
wojn-am?
sołdat-am?

W załączniku print z albumu "Lenin" wydanego w 1939 r. w Rosji, przez wydział propagandy, w jęz. angielskim.

Z góry dziękuję za uwagę i pomoc w rozwiązaniu zagadki.

B. Zawistowski

PS Myśmy się zrewanżowali Leninowi, nazywając hut, stocznię imieniem Lenina. Nawet jego muzeum umieściliśmy w pałacu Radziwiłła w Warszawie. Ot, takie szczodre były "polskie pany", których zastąpiła czerwona hołota na najbliższe 45 lat!

Opublikowano w Poczta Gońca
piątek, 05 czerwiec 2015 22:44

Listy z nr. 23/2015

Miły Panie Redaktorze Kumorze – czy inaczej być nie może? O Boże! Bo utopię się w jeziorze!

W piątki, kiedy nabywam za walutę wymienialną "Gońca", ażeby go w szabas czytać od początku do końca (co nie jest ścisłe, podchodzę od tyłu do Pańskich felietonów), jeszcze w moim sklepie (...), polskich delikatesach – przy kawce i sandwiczu, rzucam okiem na mój tekst ogólnie zadowolony. Ale nie ma róży bez kolców. Bo tak się cała rzecz macała, że chochliki robią psikusy. Widocznie takie ich prawo, a ja też biję się w piersi, bo imże robienie psikusów ułatwiam. Mea culpa jak mawiali starożytni Rzymianie, pisząc ręcznie i niezręcznie.

W czym rzecz? W liście do Pani R. w tytule napisałem "na piątkę" z uwagi na datę 5.5.2015 (dużo piątek). A "Goniec" datę przekręcił na marcową (?), co odebrało sens żartowi, że list jest na 5-tkę. Może na trójkę? Ale nic to – bo wszak pogodę w maju mamy marcową. Czymże są dwa miesiące wobec wieczności?

Gorzej, że w poprzednim numerze całe fragmenty wypadły z tekstu, tego przymilnego dla Rusi Czerwonej (ze wstydu?). To wzbudziło wątpliwość, czy piszę stylistycznie. Ja napisałem z sensem: A o reszcie na Kresach? Zabitych (zamęczonych) cztery, a może pięć razy tylu Polaków cisza? Bo tylko ten Katyń to straszna zbrodnia?... ...trzymali z Rosją (Roosevelt, Churchill). Tylko 10 słów, ale bez nich – tych, które zaznaczyłem na niebiesko (od red. – podkreślone), tekst jest "niepoprawnie-nieudolny".

I pod koniec o odwecie AK. Napisałem właśnie AK, a wyszło "Ale" (efektywna była – kto?). Oraz przyganiając Ukraińcom, napisałem: "a wy wytrawni politycznie" (ironia) przekręcono na "my wytrawni politycznie". A przecież to oni gloryfikują UPA, a nie my! Chociaż... Bredzisław i inni mądrale? Errare humanum est (jak mawiali...), ale to nie moje "errary", choć "culpa" w dużej części moja. To by było na tyle o tym.

Pozwoliłem sobie też na żarcik wobec old druha (choć tylko z harcerstwa, ale nie innych organizacji!) Grafa Aleksandra Pruszyńskiego – w tej kolejności dużych liter: "GAP-a", którego teksty lubię i za to otrzymał dotację. Podziękował telefonicznie. "Więcej takich jak ty!" Bardzo to ładnie, ale po 70 (słownie siedemdziesięciu) latach znajomości mógłby pamiętać, jak się nazywam. Co Olo?

Słuchajcie no Pryszcz-yński! Zapamiętajcie "Ostoja" to wystarczy. Drugi człon nazwiska może być trudny w pewnym wieku do zapamiętania, jak widać. Bo paraliż postępowy najzacniejsze trafia głowy! To nie ja, to Boy.

A swoją drogą, ilu jest nas czytających (i piszących do) "Gońca", którzy pamiętają tamtą noc głośną od huku wystrzałów i rozświetloną pociskami przeciwlotniczymi i takimiż reflektorami. Były też tzw. flary bojowe frontowe. Ktoś z mojej rodziny – staliśmy na balkonie – powiedział: jeden okupant odszedł, drugi przyszedł. Oby nie był gorszy. Trzeba przyznać, że gorszy nie był, tylko znacznie, znacznie dłuższy! Ciągnął się jak smród za wojskiem radzieckim. Teraz są sztuczne ognie specjalnie produkowane na fajerwerki. Wtedy, 8 maja wieczorem (a może 9), ich nie było. Ale doskonale sprawdzały się te bojowe oświetlenia używane przeciw samolotom i oświetlające pozycje frontowe, żeby się żaden brzydki faszysta ciemną nocą nie podczołgał i nie zrobił kuku przysypiającym czerwonym mołojcom. Rzeczywiście te wojenne robiły dzień z nocy. Kudy dzisiejszym fajerwerkom do tamtych! Chociaż teraz za to jest kolorowo i efektownie. Bo w wojsku raczej kolorów nie było, tylko huk i świetlista jasność. Tamte dawne nie działały dla efektu. One miały ważną rolę do spełnienia.

A ja jeszcze się pochwalę (?), że pamiętam przeciwlotnicze reflektory przecinające niebo nad Krakowem w pierwszych dniach września 1939 roku! Dużo wody w Wiśle od tego czasu upłynęło. Panta rhei (jak mawiali...)!

Jan Ostoja
Toronto, 23 maja 2015

Odpowiedź redakcji: Skłamałbym, gdybym powiedział, że Panu pamięci tych reflektorów zazdroszczę. Dla wytłumaczenia powiem, że nadsyła Pan teksty pisane odręcznie i czasem trudno rozczytać...

•••

List do Polaków,

Módlmy się o Polskę. Modlitwa do Miłosierdzia Bożego ma niesamowitą siłę. Módlmy się, aby Polski Naród doczekał się przywódcy, godnego przywódcy, który potrafiłby przywrócić siłę i jedność Narodu. Pamiętajmy o naszej pięknej, trudnej i ciężkiej historii.

Polsce jest potrzebny mądry, uczciwy gospodarz.

Wybory pokazały wyraźnie, jaki był cel rządu Pana Tuska (PO). Zobaczcie mapę II tury głosowania. Na p. Prezydenta Komorowskiego głosowały tereny, na które Niemcy mają apetyt: Zachód, Północ, Południe. To byłaby przyszła mapa Polski. Rząd Tuska pracował dla Niemców w celu rozbicia Polski na dzielnice.

Po wyludnieniu Polski za pracą, Niemcy wykupiliby ziemię, i wszystko. Ukraina współpracuje z Niemcami, jest zagrożenie, że zajęłaby tereny wschodnio-południowe. Znowu mogłaby Polska być wzięta w zabójczą współpracę Niemiec i Ukrainy.

Należy o tym myśleć. Nie wolno sprzedawać terenów Polski obcym. Można wydzierżawiać. Ukraina musi uznać swoje winy za morderstwa na Polakach.
Trzeba szukać przyjaźni z Rosją, która też musi uznać morderstwa Stalina na Polakach. Zamknąć przeszłość i zaproponować przyjaźń.

Tylko Rosja jest w stanie pobić islam. Znieść sankcje. Ukraina może być partnerem, ale nie wolno im dawać broni. Niechaj uporządkują to, co mają. Zawiesić porozumienia z Mińska.

Więcej? Jestem do dyspozycji.

Waldemar Wojtasik
1 czerwca 2015

Odpowiedź redakcji: Szanowny Panie, módlmy się!

•••

"Zaniepokojenie sytuacją, w jakiej znalazła się Polska, co zagraża jej niepodległości"

Stowarzyszenie Weteranów Armii Polskiej w Ameryce. Rezolucja XXXII Walnego Zjazdu i Korpusu Pomocniczego Pań

Uczestnicy XXXII Walnego Zjazdu Stowarzyszenia Weteranów Armii Polskiej w Ameryce i Korpusu Pomocniczego Pań zebrani w dniach 22-24 maja 2015 r. w East Rutherford, NJ, uchwalają, co następuje:

– jako członkowie i członkinie najstarszego na świecie, działającego nieprzerwanie od 94 lat stowarzyszenia b. polskich żołnierzy, deklarujemy pielęgnować piękne tradycje patriotyczne ponad 20 tysięcy ochotników ze Stanów Zjednoczonych i Kanady, którzy w latach 1917–1919 zgłosili się do Armii Polskiej we Francji, tzw. Armii Błękitnej, a po wywalczeniu niepodległej Polski powrócili do Ameryki, gdzie w maju 1921 r. na zjeździe w Cleveland, OH, powołali do życia Stowarzyszenie Weteranów Armii Polskiej w Ameryce – uniwersalną organizację dla wszystkich polskich żołnierzy, pochodzących z różnych formacji zbrojnych walczących o wolność Polski;

– składamy hołd poległym polskim żołnierzom, którzy walczyli o niepodległość Polski na wszystkich frontach II wojny światowej i po jej zakończeniu. Jako żyjący weterani tych zmagań, a obecnie sędziwi już członkowie SWAP – zwracamy się do naszych młodszych, organizacyjnych kolegów o dalsze pielęgnowanie polskich tradycji niepodległościowych i przekazanie ich następnym pokoleniom. To samo dotyczy majątku organizacyjnego wypracowanego przez weteranów z I i II wojny światowej;

– młodsi członkowie SWAP, którym na szczęście nie było dane uczestniczyć w prawdziwych działaniach wojennych, wyrażają uznanie i szacunek dla prawdziwych weteranów z okresu II wojny światowej, którzy z bronią w ręku walczyli o niepodległość Polski;

Jako członkowie najstarszej polskiej organizacji weterańskiej w świecie, która nie opowiada się za żadną konkretną partią polityczną w Polsce, wyrażamy nasze zaniepokojenie wewnętrzną i zewnętrzną sytuacją, w jakiej obecnie znalazła się Polska, co zagraża jej niepodległości.

Na zagrożenie to składają się:

1. Bankructwo polskiej polityki zagranicznej wobec Rosji, co spowodowało obniżenie roli Polski w regionie państw Europy Środkowowschodniej oraz w Unii Europejskiej.

2. Katastrofa smoleńska z 10 kwietnia 2010 r. i zachowanie się wobec tej narodowej tragedii polskich władz, które odmówiły międzynarodowego śledztwa, oddając je całkowicie w ręce Rosji, co poważnie naruszyło prestiż państwa polskiego na arenie międzynarodowej i wśród własnego społeczeństwa.

3. Zawieranie długoterminowych umów gospodarczych ze szkodą dla interesów Polski, np. umowa z Rosją na dostawy ropy i gazu, za które musimy płacić najwyższe ceny ze wszystkich krajów Unii Europejskiej.

4. Nieodpowiedzialne zadłużanie Polski do gigantycznych rozmiarów. W ciągu ostatnich 8 lat dług publiczny wzrósł z 520 mld zł do ponad biliona zł (!), co powoduje, że każde nowo narodzone dziecko w Polsce jest już zadłużone na ponad 27 tys. zł!

5. Wyprzedaż majątku narodowego na niespotykaną skalę, ostatnio doszło do prób likwidacji kopalń i sprzedaży lasów państwowych.

6. Zmuszenie do emigracji zarobkowej ponad 2 milionów młodych, wykształconych Polaków, co spowoduje, że Polska stanie się wkrótce krajem ludzi w podeszłym wieku, na których emerytury nie będzie miał kto pracować.

7. Tolerowanie korupcji na najwyższych szczeblach władzy i brak skuteczności instytucji państwa w zwalczaniu tego zjawiska. Nie ściga się przestępców, ale tych, którzy przestępstwa ujawniają.

8. Jawne fałszowanie wyborów, co miało miejsce podczas ostatnich wyborów samorządowych, kiedy to stwierdzono około 5 milionów nieważnych głosów (!). Jest to uderzenie w podstawy demokratycznego państwa.

9. Kreowanie skrzywionego obrazu polskiej rzeczywistości w mediach głównego nurtu, które zamiast przekazywania rzetelnych i obiektywnych informacji, przekształciły się w tuby propagandowe dla tylko jednej ze stron sceny politycznej w Polsce.

10. Walka z polskim patriotyzmem przez zmniejszanie lekcji historii w szkołach, ograniczanie państwowego wsparcia finansowego dla inicjatyw propagujących tradycyjne pojmowanie umiłowania Ojczyzny. Zamiast propagowania polskiego patriotyzmu, lansuje się Polakom "pedagogikę wstydu"za rzekomy ich współudział w holokauście narodu żydowskiego dokonanego przez III Rzeszę Niemiecką.

11. Promowanie za pieniądze polskiego podatnika obcych, antypolskich filmów, np. zakupienie i wyemitowanie w polskiej telewizji publicznej niemieckiego serialu pt. "Nasze matki, nasi ojcowie, który szkaluje żołnierzy Armii Krajowej.

12. Próby wyrugowania z panteonu polskich bohaterów narodowych rotmistrza Witolda Pileckiego, o czym można było się przekonać w czasie obchodów 70. rocznicy wyzwolenia niemieckiego obozu zagłady Auschwitz-Birkenau, kiedy to podczas wielkiej uroczystości nawet nie wspomniano jego nazwiska.

13. Utrudnianie prowadzenia badań i prac ekshumacyjnych pomordowanych w czasach stalinowskich Żołnierzy Wyklętych, np. na tzw. Łączce na cmentarzu Powązkowskim w Warszawie. Na ekshumację na terenie całej Polski czeka jeszcze około 4 tys. ofiar zbrodni komunistycznych, spoczywających w bezimiennych dołach śmierci.

14. Skandaliczne zachowanie się Sejmu RP w 2013 roku, który odrzucił uchwałę, aby w 150. rocznicę wybuchu Powstania Styczniowego, 2013 został uznany za Rok Powstania Styczniowego.

15. Używanie policji państwowej do rozbijania legalnych manifestacji patriotycznych podczas obchodów świąt państwowych, np. Święta Niepodległości w dniu 11 listopada.

16. Promowanie przez prorządowe media i instytucje państwowe zachowań uderzających w podstawy ładu moralnego polskiego społeczeństwa, np. przez podważanie istoty małżeństw heteroseksualnych, które są podstawową komórką zdrowego społeczeństwa.

17. Nachalne lansowanie homoseksualizmu i genderyzmu w placówkach szkolnych wbrew woli rodziców i kadry pedagogicznej.

18. Propagandowe uderzenia w Kościół katolicki i próby wyrugowania katolickich mediów z nowoczesnej przestrzeni komunikacji publicznej, np. sprawa Telewizji Trwam.

19. Usuwanie z nowych podręczników szkolnych odniesień do tradycyjnych świąt katolickich, np. Bożego Narodzenia. Nazwę tego święta próbuje się zastępować określeniem "Gwiazdka", tak jak to było za czasów komunistycznych.

20. Jako byli żołnierze, wyrażamy nasz niepokój stanem polskiej armii, która po tzw. reformach może zmieścić się na jednym stadionie, a jej nowy system dowodzenia wyklucza skuteczność działania na wypadek wojny.

W imieniu delegatów na XXXII Walny Zjazd –
Redaktor Naczelny "Weterana"
Teofil Lachowicz
East Rutherford, NJ, 23 maja 2015 r.
jakoś wykorzystane?
Aleksander Łoś

Opublikowano w Poczta Gońca
piątek, 29 maj 2015 16:28

Listy z nr. 22/2015

Poniższa wypowiedź dotyczy tekstu A. Kumora "Na nosa" z poprzedniego numeru "Gońca".

Andrzej, łyknij coś na depresję, plizz. Chyba muszę wdać się w polemikę – postaram się jak najkrócej.

Masz sporo racji, ale nie do końca. Chyba będę Cię musiał wypunktować. Nie zamierzam bronić spraw związanych z aktualnymi wyborami, zresztą nie przeceniałbym ich znaczenia. Albo będzie hop, siup, zmiana dup i teraz k... MY!... i to wszystko. Jeśli zmieni się gość pod żyrandolem, oznacza to tylko, że jedni pójdą na zieloną trawkę, inni ustawią się w kolejce do żłobu, wpływ na życie ludzi tego wydarzenia będzie ŻADEN.

Oczywiście masz rację co do całego arsenału środków do manipulowania społeczeństwem, ale tak się dzieje na całym świecie, w Kanadzie też. I tak w Kanadzie, jak i w Polsce są jednostki bardziej na to odporne. A inne mniej. Ale po kolei: nie demonizowałbym takich spraw jak podatek katastralny. Nie wiem, jak w Kanadzie, w US jest drakoński, ale nie ma mowy o wprowadzeniu go w takim kształcie jak u was za oceanem. Mało tego, nie ma nikogo odważnego, żeby to w ogóle w Polsce ruszyć z miejsca, i nie sądzę, żeby w przewidywalnej przyszłości, przy stanie naszego budownictwa i jakości substancji mieszkalnej, ktoś w ogóle ruszył ten temat w przewidywalnej przyszłości. Nie ma co straszyć tym ludzi.

Emeryci już dawno opuścili 200-metrowe mieszkania, koszty ich utrzymania i ogrzania są ogromne i jest to niestety zjawisko normalne i raczej już mamy to za sobą, wynika to z reguł rynkowych. Z drugiej strony – kto i z jakich pieniędzy i po co miałby dopłacać emerytom do utrzymania takich luksusów?

Po drugie – centra miast absolutnie powinny ograniczyć wjazd samochodów trucicieli. Musisz wiedzieć, że zakup używanego, ale dobrej klasy samochodu w Polsce dawno już przestał być luksusem. Przyzwoity kilkuletni spełniający wszystkie normy czystości spalin to zaledwie 3-4 średnie pensje. Pewnie w Kanadzie jest ciut taniej, ale naprawdę pod tym względem u nas nie jest źle. Jeździ trochę wraków, ale dlatego, że ich właściciele uporczywie o nie nie dbają, jeżdżą nimi wbrew rachunkowi ekonomicznemu, albo nie chce im się takiego złoma wywalić i kupić coś nowszego.

A ograniczenie wjazdu do centrum np. Krakowa to jeden z rozsądniejszych pomysłów, Kraków ma wydać teraz prawie miliard (po waszemu bilion) dolarów na walkę ze smogiem i poprzez budowę sieci satelickich parkingów na obrzeżach miasta wprzęgnięciu ich w system komunikacji zbiorowej – która w Krakowie działa naprawdę dobrze – ograniczyć w ogóle ruch samochodowy w centrum. Dodatkowo mamy system rowerów miejskich, darmowych, dobrze rozlokowanych. Trzeci – moim zdaniem humorystyczny problem to rzekomy zalew Murzynami i innymi uchodźcami z Afryki Północnej. Nie wiem, czy tam za oceanem wiecie, Europa jest teraz w zasadzie jednym państwem BEZ GRANIC. Czy Ty sobie wyobrażasz, że – powiedzmy 2 tysiące Murzynów z najczarniejszej Afryki wytrzyma w naszym parszywym klimacie na polskim zasiłku, z którego dobrze kombinujący i kumaty Polak nie wyżyje? Przecież jako państwo nie możemy dać wyższych zasiłków obcym niż obowiązujące dla polskich obywateli... Stawiam dolary przeciw orzechom, że po dwóch tygodniach wszyscy "polscy" imigranci będą we Francji, Hiszpanii albo słonecznej Italii. Normalnie wsiądą w pociągi i autobusy i tyle ich widzieli...

Tak że reasumując – może w analizie sytuacji politycznej się nie mylisz, ale my tu jakoś dajemy radę i jakoś to wytrzymujemy, nie jest tak źle... Możesz to opublikować.

Paweł Pachota
Kraków

Od redakcji: Paweł, Murzyni zostaną w Polsce, jeśli będą dostawać lepsze pieniądze (np. z UE) niż Polacy na socjalu – znam to stąd, gdzie uchodźcy mają lepiej niż ludzie na welfare. Poza tym kiedyś spotkałem w Toronto Somalijkę mówiącą z własnym dzieckiem po polsku – mieszkała siedem lat w ośrodku w Białostockiem.

DWA, kretynizm pozostaje kretynizmem, niezależnie od tego na jakie samochody stać Polaków. Ja jeżdżę 15-letnim – całkiem dobrym i sprawnym, uzależnienie wjazdu od wieku samochodu to idiotyzm, no bo jeśli już, to np. od kontroli spalin. Poza tym samochody wymieniają się "naturalnie", więc smog się sam przewieje.

TRZY, oczywiście że Polacy sobie radzą, bo przez lata nauczyliśmy się pływać w szambie. Siemanko – AK.

•••

Szanowny Panie:

W numerze 15-21 maja 2015 w interesującym artykule: "Demokracja – udawana czy zwykła" zmartwiła mnie (znowu!) – nazwę to – ułomność Pana logiki. Nie dostrzega Pan (może zapomina?) o starej zasadzie, że zwykle "prawda", w tym wypadku OPTIMUM, jest gdzieś pośrodku. Dlaczego dyskutujemy wyłącznie o skrajnych rozwiązaniach: wybory JOW albo obecny system "proporcjonalny"?
Przecież można pomyśleć o np. 75-80 proc. miejsc JOW, a reszta proporcjonalna?

Serdecznie pozdrawiam
Edward Gil
Mississauga

Odpowiedź redakcji: Szanowny Panie, po co półśrodki, skoro lepsza jest całość?!

•••

List otwarty do pana Ostojana, jako odpowiedź na jego list szeroko otwarty.

W moim polskim miasteczku są nie tylko te łabędzie. Łabędzie to to najlepiej widoczne piękno. Bo już samo jezioro wzrok przyciąga, a na nim jeszcze takie duże i dostojne ptaki. Myślę, że są dlatego, że mieszkańcy dbają o nie. Karmią, gdy jest sroga zima, a jakiś pan nawet na lód wchodził, aby oderwać, uwolnić złapanego przez lód młodego łabędzia. Skrzydła ten łabędź miał przymarznięte.

Tutaj są też poniemieckie bunkry. Tam też jest małe jezioro, położone bardzo nisko. Pamiętam, jak napadało śniegu i poszliśmy z moją mamą pierwszy raz w tym roku. Jezioro zawsze szybko zamarzało. Zjeżdżało się tam z wysokiej góry na cegielni, w stronę jeziora. Góra była stroma, a po drodze porobione przez chłopaków górki, takie wyskocznie. Więc jadę szybko na naszych solidnych metalowych sankach, gdzie deski były pomalowane olejną farbą na kolor rudy... i wiem, że jadę za szybko, ale zwolnić nie mogę. Jezioro miało też brzeg wysokości półtora metra. Wiedziałam, że będę musiała tam się mocno trzymać. Jak spadłam na lód, to nie mogłam oddechu złapać, a w żołądku moim coś było nie tak. Pozbierałam się jakoś i mi przeszło, ale była to nauczka na następny raz.

Wcześniej też tak się zjeżdżało, ale inaczej się spadało na jezioro z grubą warstwą śniegu, a inaczej, gdy był sam przezroczysty lód. Ja właśnie spadłam na lód.

Miałam może już 12 lat. Potem zorganizowano i ogłoszono zawody saneczkarskie, kto szybciej zjedzie, trochę z bardziej płaskiej góry obok. Oczywiście, że ja.

Czułam, że na moich sankach będę miała najlepszy czas. Moje dwie koleżanki wpadły na krzak kolczasty i trzeba było je stamtąd wydobywać.

Dostałam nawet dyplom, gdzieś tam jest... Ten rejon nazywamy cegielnią, bo ona tam chyba jeszcze jest. Była na pewno. Jeziorko nazywa się Gajus.

– Hej, idziesz na Gajusa? – się mówiło.

Był maj i czerwiec, bardzo upalny, gdy chodziliśmy tam na wagary. Tylko wtedy, i co dziwne, był to przekrój szkoły. Mnie nigdy nikt o wagarowanie nie podejrzewał... ale dwa tygodnie szkoły wtedy wypadło. Czas ten należy do moich miłych wspomnień.

Tylko opalenizna nas niepokoiła, że może nas zdradzić w szkole. Byłyśmy spieczone na raka, bo po zimie od razu przyszły takie upały. Kąpałam się wtedy 5 kwietnia i przepłynęłam razem z kolegą to jeziorko. Nad powrotem się zastanawiałam, bo woda była zimna. Ale wróciliśmy. Brzegi jeziorka tworzą spłaszczony okrąg. Takie coś nazywa się elipsa. Nie ma więc jednej średnicy, ma oś dużą i oś małą, że tak pomatematykuję. My płynęliśmy wzdłuż osi dużej. Dziwi mnie to teraz, jak mogłam być taka nierozważna. Ale nic...

Góra, z której zjeżdżało się na sankach, zawierała bunkry. Jeden łączy się z drugim. Teraz jest to wszystko odrestaurowane... tak słyszałam. Miasto urządziło muzeum. Muszę kiedyś tam pojechać, to jest po drugiej stronie miasta, od miejsca, gdzie mieszkam.

Kiedyś zimą, z kolegami mojego brata, a brat był starszy, wyprawiliśmy się na zwiedzanie bunkrów. Ktoś odkrył wcześniej taką jakby lisią jamę i kolejno się na czworakach tam posuwaliśmy. Jeden za drugim. Na czatach zostawiliśmy... oj, nie napiszę kogo, bo to znany już człowiek. Miał on zawiadomić milicję, gdybyśmy nie wrócili. To mnie dziwi? Dlaczego milicję, a nie rodziców? Po dwóch godzinach miał zawiadomić. Przeczołgaliśmy się tą lisią norą i dotarliśmy do korytarzy. Jakie to wszystko było ciekawe i straszne. Jednak takich emocji widocznie potrzebowaliśmy. Ciemno zupełnie, poruszaliśmy się ostrożne. I dobrze, bo dalej był nieczynny szyb windy. Wyszliśmy stamtąd trochę zdziwieni tym wyjściem, bo jakby drugą stroną. Aha, brat w trakcie czołgania natrafił na bransoletkę z rubinkami. Była w dwóch częściach. Pozłacana. Kto ją tam zgubił? To musiało być więc przejście specjalnie przez Niemców wykopane... jakiś Niemiec. Dlaczego miał taką damską, a może to nie była damska.

Odnośnie do łabędzi, które pięknieją, dojrzewając... Ta bajka jest wyjątkowa ładna i mądra.

Panie Ostojanie, był Pan zawsze ładny. To widocznie mama się panem zachwycała. Ze mną było tak, że byłam podobna do ojca, a to mama była uważana za piękność... przez wszystkie ciotki, przez moją babcię. Ja miałam uśmiech ojca, więc tylko mówiono – ta to podobna do ojca. I tyle. Myślę, że byłam ładna, ale tego nie wiedziałam. Jak już nie mogłam być taka ładna jak mama, to chociaż miałam figurę po ojcu i tu zyskiwałam. Starałam się być zawsze szczupła i dziewczyny mi zazdrościły.

Nie będzie mnie na wyborach, tych drugich. Niestety...

Z procentami to jest tak: jeśli X% Polaków poszło do wyborów, a Y% zostało w domach, to X% + Y% musi dać 100 %. Najważniejsze, żeby wszystko dokładnie i sumiennie policzyć, bo tylko wtedy takie głosowanie ma sens.

Jeśli z tego X, w drugiej turze zagłosuje na danego prezydenta Z%, to mnożymy X razy Z, mnożymy jako ułamki i podajemy w procentach. Albo po prostu mnożymy i wynik dajemy realny, intuicyjnie. Na przykład 3% z 5%, to jest 3 razy 5 = 15. Dajemy wynik 1, 5.

W Pana zadaniu, Panie Janie, mamy tak, że 49% była frekwencja wyborcza i 49 % głosowało na danego prezydenta. Na danego nam prezydenta...

To ile procent narodu, biorąc pod uwagę także tych, którzy do głosowania nie poszli, głosowało na danego nam prezydenta? Muszę wziąć 49 procent z 49 procent. Pomnożę, wychodzi 24 procent.

Procenty zamieniłam na ułamki i zamiast 49 procent piszę 49/100, więc 49/100 razy 49/100 = 24/100, czyli 24 procent.

1% toż to 1/100.

Chyba dobrze zrobiłam? Wynik mam – 24%!

Panie Janie Ostojo, a jaki Pan ma wynik?

Tak, nazywam się Wanda Ratajewska. I początkowo moje teksty były tak opisane (niech będzie to d, zamiast t). Potem jednak przeszłam na pseudo. I było najpierw Wanda Rat, a potem wandarat, co mi się bardziej już podobało, bo to nieładne słówko rat zostało jakby trochę zneutralizowane. Szczurku, nie gniewasz się?

Ze względu na to, że moje pseudo wandarat zostało "spalone", więc nic mi nie pozostaje, jak przyznać się do Wandy Radajewskiej i pisać ostrożniej. Na cmentarzu mojego miasteczka, przed 1 listopada br., dwie miłe panie wiedziały, że wandarat to ja. Oznajmiły mi, że mają ciocię w Kanadzie i ona przysłała im egzemplarz "Gońca" ze zdjęciem grobu sprzed roku. Gdybym dała cały grób, z napisami, toby mnie podały do sądu... te miłe panie – tak powiedziały. Jaki ten świat mały...

Czuję się całkiem prześwietlona. Znów zaczną mnie inwigilować, rodzinę mi prześladować? No bo np. w jakim celu ktoś nawbijał równiutko, na wewnętrznym obwodzie koła zapasowego, 30 bardzo długich metalowych, żółtych pinesek? Pracownicy zakładu wulkanizacyjnego radzili zawiadomić prokuraturę. W moim miasteczku nikogo się już nie zawiadamia, bo przez to można mieć jeszcze gorzej. Trzeba patrzeć tylko na swój czubek nosa i niczym się nie interesować.

Piszę więc infantylnie, co mi czytelniczka zarzuciła. I tak będę pisać. Piszę o głupotkach często, o tym co dziadek niemiecki jadł... podczas gdy w Polsce wybory prezydenta, gdy tyle się dzieje.

Małomiasteczkowa Polska jest trudniejsza od wielkomiejskiej Polski.

Jak wracałam z miasta, to żaby się darły. To nie było kumkanie. Podeszłam aż do płotu, żeby zobaczyć, czy tam ktoś nie żartuje. Ale nikogo nie było, żadnego człowieka. Było oczko wodne – Niemcy lubią wodę. W trzech miejscach coś się darło, po żabiemu. Może kumkają – one, a to byli – oni?

No i co to mogło być, panie Ostojanie?

wandarat
Niemcy

•••

Gdańsk, 27.05.2015 r.

To nie przypadek, że wieś i młodzi wyborcy dali B. Komorowskiemu czerwoną kartkę.

Bronisław Komorowski objął urząd Prezydenta RP po katastrofie smoleńskiej w 2010 roku i wydawało się wielu Polakom, że sprawuje tę funkcję dobrze.
Opinię tę potwierdzały liczne sondaże.

Z upływem czasu coraz wyraźniej widoczna była pozorna działalność Prezydenta RP, podobnie jak praca prokuratorów związanych z katastrofą smoleńską. Dało się zauważyć, że realizowany jest przez czynniki rządowe i Prezydenta scenariusz kremlowski, dążący do skłócenia Polaków i przedłużenia w nieskończoność dochodzeń prokuratorskich.

Ta pozorna działalność przyjęta została przez Prezydenta RP i rząd PO w innych sprawach, co mógł łatwo uświadomić Polakom Andrzej Duda.

Młodzież zawsze wyczuwała kłamstwa i pozorną pracę. Nic dziwnego, że dała temu wyraz podczas głosowania 24 maja bieżącego roku. Do tego trzeba dodać niechlubną obronę skorumpowanej i w znacznym stopniu związanej z rosyjskim KGB Wojskowej Informacji, tzw. WSI.

Nie da się ukryć, że Bronisław Komorowski był jedynym posłem PO, który nie chciał likwidacji WSI.

Jeżeli chodzi o wieś, to mimo dużego wysiłku ministra rolnictwa widoczne było ostatnio lekceważące podejście do postulatów organizacji rolniczych. Wieś się zmobilizowała i licznie zagłosowała na nowego prezydenta.

Efekt jest wielce zaskakujący dla speców od sondaży i polityki i teraz nie wiedzą, co mówić.

W świetle ostatnich wyborów, październikowe wybory parlamentarne mogą być ciekawe i równie zaskakujące. Straszenie młodych wyborców PiS-em i czwartą RP jest śmieszne.

Z poważaniem i pozdrowieniami,
W. Łęcki

PS Tym, którzy obecnie martwią się kosztami obietnic Andrzeja Dudy, mogę powiedzieć, że powiedzenie "Skąpi dwa razy tracą" ma swoje historyczne i racjonalne uzasadnienie.

Opublikowano w Poczta Gońca
piątek, 22 maj 2015 16:33

Listy z nr. 21/2015

List szeroko otwarty do Pani Wandy Ratajewskiej – 15.03.2015 (na piątkę)

W pierwszych słowach mego listu zapytowywuję, czy zawsze Pani nazwisko było dłuższe, a podpisywała się krótszym (szczurkiem?) dla wygody, czy też oryginalnie mając krótkie, "uszlachciła" je Pani? Pytam, bo na przykład ja naprawdę mam dłuższe nazwisko, ale używam tylko pierwszego członu – tak jest prościej w Kanadzie. Spelling!

Mam do Pani taką prośbę/propozycję – tj. "offer not to be refused": jeśli w swoich listach z Niemiec policzy Pani dla nas, czytelników – jakie poparcie uzyskał wybrany demokratycznie w powszechnym głosowaniu nasz nowy-stary (niepotrzebne skreślić) Prezydent? Co mam na myśli? Jeżeli na ten przykład Głowa Państwa, Prezydent wszystkich Polaków, strażnik żyrandola – uzyskał 49 proc. głosów, a głosowało 49 proc. Polaków, to ilu rodaków go w rzeczywistości poparło? Ot, zagwozdka.

Jeśli więc w pełni usatysfakcjonowany swoim zwycięstwem ruszy dziarskim krokiem na oficjalną inaugurację – to ilu z np. dziesięciu mijanych przechodniów na niego głosowało? Powiedzmy, że trzech? To by znaczyło, że siedmiu go nie poparło (nie głosując na niego albo nie głosując wcale – "bo co to zmieni?"). Czyli mówiąc po naszemu, jak to jest z tą prezydenturą wszystkich Polaków? Wszystkich?

Patrząc zaś "matematycznie" na Pani ciekawe listy z Niemiec, oceniam, że tytuł odpowiada tylko 30 proc. treści. Dalsze 30 proc. to podróże z komplikacjami często, a reszta to – jestem w domu! Podziwiam łabędzie na naszym stawie. A wie Pani, że wbrew sielskiemu wyglądowi, to bardzo silne i czasem niebezpieczne ptaki? Zwłaszcza kiedy wodzą swoje pisklęta, żółte kulki. Jeśli pies wskoczy blisko do wody, to go (nawet dużego) tata z mamą utopią. Uderzeniem skrzydła mogą złamać człowiekowi rękę. A czy wie Pani też, jak rozróżnić płeć łabędziej pary, przykładnych małżonków? Trzeba wziąć z domu kawałek chleba. Rzucić go łabędziom i obserwować. Jeśli będzie jadł, to będzie oczywiście on. Jeśli będzie jadła – to ona.

Ale, ale – być może się mylę co do wyglądu piskląt. To kaczuszki są żółte puszki, a łabędzie małe, chyba szaro-białe? Tyle zapamiętałem z Andersena o brzydkim kaczątku. Ja tam zawsze byłem ładny, a Pani? Na pewno też.

Tu, w Kanadzie, mamy przede wszystkim łabędzie krzykliwe bardzo podobne do polskich, pałacowych, tzw. niemych. Słychać je, kiedy przelatują głośno nad Toronto w drodze na północne bagna i jeziora, gdzie gniazdują.

Pozdrawiam i o wyliczenie popularności naszego przywódcy w imieniu swoim i innych czytelników proszę. Przy wódce czy bez wodki i Pani pomocy – nie rozbierjosz.

Jan Ostoja
Toronto, maj 2015

PS Nic tak nie ożywia akcji powieści kryminalnej jak nieżywi, a gazety tak jak listy czytelników. Zwłaszcza kontrowersyjne. Ten nie jest. Może następny będzie?

Od redakcji: Jest nam miło, że teksty pani Ratajewskiej są szeroko czytane.

•••

Po przegranej prezydenta Polski (?) na prezydenta, w pierwszej turze, którą miał wygrać, nastąpił szok. Proletariusze lewicy, szczególnie PO – PSL, z którego się wywodzi Komorowski, dostali szoku.

On przecież reprezentuje PO, bo PO nie ma innego kandydata. To jest jasne jak słońce. Choć mówi, że on nie reprezentuje żadnej partii. To jest kłamstwo i mydlenie ludziom oczu. Teraz panuje ohydna nagonka na Dudę, PiS, Kaczyńskiego, nawet śp. L. Kaczyńskiego, nie przebierają w wulgarnych słowach, kłamstwie. Np. Lewandowski, doradca Kopacz, powiedział, że jeśli wygra Duda, to się powtórzy Smoleńsk, w programie Lisa.

Ciekawe, co miał na myśli. Komorowski wygra wybory, bo chyba w Polsce jest więcej ludzi, którym się dobrze powodzi, a mniej jest gojów, a do tego są biedni. Niestety, trzeba się pogodzić, być poddanym Starszym i Mądrzejszym. Taki już ten świat.

Stanisław Wójtowicz

Odpowiedź redakcji: Zgadza się, taki jest.

Opublikowano w Poczta Gońca
sobota, 16 maj 2015 23:03

Listy z nr. 20/2015

Wielce Szanowny Panie Redaktorze,
w niedzielę mieliśmy tu doroczny odpust związany z patronem św. Wojciecha. Pogoda dopisała, stąd i kramarze skorzystali z tego, ale z dniem 26 kwietnia wiąże się nam inne, tragiczne wydarzenie, jakie miało miejsce w 1986 r., a mianowicie była to tzw. awaria elektrowni atomowej w Czarnobylu, a de facto była to wielka zbrodnia sowiecka, której następstwa odczuwamy tu i my w Polsce, w tym i na naszych tu terenach.

Słuchając zagranicznych rozgłośni radiowych, w tym i Radia Wolna Europa, miałem na bieżąco fundamentalne wiadomości, co się stało w tej sowieckiej elektrowni i jakie będą następstwa promieniotwórczego skażenia terenu. Oficjalnie u nas środki masowego przekazu niewiele na ten temat podawały konkretnych wiadomości. Stąd i Święto 1 Maja z należną mu ceremonią było obchodzone na terenie całego kraju, w tym i tu, w Cieszanowie. Zgodnie z planem, dzieci i młodzież szkolna licznie zgromadziła się na boisku szkolnym. Przybyli też starsi mieszkańcy Cieszanowa i okolicznych wsi związani z różnymi zakładami pracy. Ściągnięto też różnorakie pojazdy mechaniczne wraz ze sprzętem rolniczym, które miały zawsze symbolizować wielki postęp, jaki dzięki "Polsce ludowej" dokonał się w czas okupacji sowieckiej. Dzień był pogodny. Słońce niemiłosiernie prażyło. Na trybunę wyszła cała "wierchuszka" administracyjno-partyjna miasta i gminy i czekano na transmisję radiową przemówienia I sekretarza Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej Edwarda Gierka. Trwało dość długo! Po nim uformował się pochód, który przeszedł na Rynek, na którym ustawiona była trybuna, na której stanęli m.in. naczelnik Urzędu Miasta i Gminy Cieszanów, I sekretarz Komitetu Gminnego PZPR. Przed trybuną ustawiła się orkiestra, która przygrywała uczestnikom pochodu do marsza, a kiedy przetoczyły się ostatnie pojazdy i pochód się zakończył, zapowiedziano komunikat przeznaczony dla dzieci i młodzieży szkolnej, aby wszyscy udali się do ośrodka zdrowia, gdzie podany im zostanie płyn lugola, ale w jakim to celu ani słowa nie podano i nikt nie wiedział o tym, że dwa dni wcześniej już płyn taki podany został najmłodszemu potomstwu aparatu partyjno-administracyjnego, milicji i innym w Lubaczowie, to dopiero później rozeszły się te poufne wiadomości na ten temat, ale to są problemy, które domagają się szerszego omówienia, a uznałem za celowe, by o tym wspomnieć Panu, bo podane zostały wiadomości, iż płoną obecnie lasy położone w pobliżu Czarnobyla, a jakie będą tego następstwa, to może i "Goniec" poinformuje swych czytelników.

Omówiwszy już wcześniej pewne istotne zachody związane z przygotowywaniem się tu naszym do pierwszych wyborów samorządowych po 1989 r., zamierzałem tym razem opisać przygotowania i przebieg uroczystości 3 Maja w Cieszanowie w 1990 r., bo było to również wydarzenie istotne, które miało również istotny wpływ na przebieg i wyniki wyborów, ale z uwagi na to, iż zatrzymałem się nieco dłużej nad problemem elektrowni w Czarnobylu, bo nie należy wykluczać, iż obecne wydarzenia na terenie wschodniej Ukrainy mogą mieć jakiś związek z pożarem okolicznych lasów, stąd to muszę znacznie ograniczyć swe wypowiedzi w podniesionej tu kwestii.

Wspomnę, iż po 1944 r. okupacyjne władze sowieckie systematycznie wyciszały i ostatecznie zlikwidowały uroczystości 3 Maja, a w jego miejsce starano się wprowadzić 1 Maja, co, w miarę lat, w jakimś stopniu przynosiło pewne efekty. W większych ośrodkach miejskich Kościół katolicki dbał o to, by dzień ten traktowany był jako święto kościelne, ale na tzw. prowincji różnie to w tym zakresie było. U nas tu, w Cieszanowie, ks. Józef Kłos, o którym już wcześniej Panu wspominałem, przez cały okres okupacji sowieckiej dbał o to, by Święto 3 Maja z należną czcią było obchodzone i tak też społeczność parafialna dzień ten traktowała, a w szczególności przestrzegała tego ludność wiejska, która związana była z prowadzeniem indywidualnych gospodarstw rolnych, bo już tam, gdzie były państwowe gospodarstwa rolne czy tzw. spółdzielnie produkcyjne, to nie było to łatwe.

Dbał więc ks. Józef Kłos, by uroczysty charakter miała suma, by przy ołtarzu byli ministranci, a co za tym idzie, niejednokrotnie bywało, iż podczas przerwy śródlekcyjnej podchodził do mnie chłopak, który miał być u mnie na lekcji następnej, i prosił, abym go zwolnił, bo miał służyć do Mszy św. W 1990 r. był u as proboszczem ks. Jan Chmiel, o którym też już wcześniej wspominałem Panu. Zaproponowałem, aby Świętu 3 Maja nadać charakter kościelno-narodowy, by po sumie wyjść z kościoła na Rynek, a chcąc podnieść rangę tych uroczystości zaproponowałem, aby do Cieszanowa zaprosić Antoniego Kurowskiego z Biszczy k. Biłgoraja i "jego ułanów".

Podczas uroczystości pod Osuchami, o jakich też Szanownemu Panu Redaktorowi wspominałem wcześniej, zaczęli od pewnego czasu pojawiać się jak prawdziwi przedwojenni ułani, którymi dowodził Antoni Kurowski, i ich tam to obecność w istotnym stopniu podnosiła zawsze rangę tych uroczystości, bo w wymowny sposób przypominali niepodległą Polskę, II Rzeczpospolitą z uwagi na to, iż nawiązywali do tradycji 3. Pułku Ułanów Śląskich, który w 1939 r., podczas walk z Niemcami, stoczył ostatnie swe walki pod Tarnogrodem i w czas I bitwy pod Tomaszowem Lubelskim, gdzie podczas desperackiego ataku 19 września jednostka ta straciła ok. 70 proc. swego stanu osobowego. Antoni Kurowski, w młodym jeszcze wieku, związał się z Armią Krajową i pod ps. Zajączek, w czas zagrożenia ludności polskiej przez Ukraińską Powstańczą Armię, skierowany został wraz z innymi do Rudy Różanieckiej i stąd to 2 V 1944 r. brał udział w zabezpieczeniu ewakuacji ludności polskiej z Cieszanowa na terenie przysiółka Doliny. Tradycjami Armii Krajowej i walk partyzanckich żył! Zgromadził u siebie w Biszczy sporo różnorakiego ekwipunku wojskowego armii polskiej i tam to zgromadził też wokół siebie młodych mężczyzn, z którymi występował w czas uroczystości pod Osuchami. Tam go poznałem. Bywał u mnie w Cieszanowie. Uznałem, iż jego obecność wraz z jego podkomendnymi w planowanej uroczystości w 1990 r. podniesie jej rangę. Stąd to, wraz z księdzem proboszczem, wybraliśmy się do Biszczy. Nie zawiodłem się!

Ustaliliśmy czas i miejsce powitania ich na granicy woj. zamojskiego i przemyskiego, oraz przebieg uroczystości w Cieszanowie. 3 maja wyjechaliśmy do Starego Lublińca, by na granicy tej wsi i wsi Zamch powitać gości chlebem i solą. Goście jednak wcześniej "przekroczyli" granicę województw i zatrzymali się w centrum wsi w Starym Lublińcu. Była tam dawna greckokatolicka cerkiew, którą, po pewnych przeróbkach wewnętrznych przystosowano do potrzeb Kościoła rzymskokatolickiego. Proboszczem był tam ks. Michał Opaliński, sybirak, o którym wspominałem już Panu wcześniej. Zaprosił ich do środka świątyni i przy tej okazji weszło tam też sporo miejscowej ludności. Weszliśmy i my, i stąd to już razem przyjechaliśmy do Cieszanowa. Przed kościołem zebrało się już, choć przed czasem, sporo ludności. Goście zajechali pod plebanię. O godzinie 11 rozpoczęła się suma. Kościół był wypełniony mieszkańcami nie tylko Cieszanowa. Księża stanęli przy ołtarzu. Przez środek kościoła zostawiono wolne przejście. Była cisza! Przerwał ją stukot wojskowych butów. Do kościoła weszli ułani. Nie było ich dużo – tylu ilu mogło ich wsiąść do wojskowego gazika. Szli równym krokiem i odniosłem wrażenie, jak było to pokazane na tym pamiętnym filmie pt. "Hubal". Rozpierało to w piersiach ogromną radość, że i do naszej świątyni "weszła Polska"! Dalszych szczegółów podawać nie będę, bo czas mnie przygania. Wspomnę jeno o tym, iż po sumie ludność zgromadziła się na Rynku. Ułani zaciągnęli wartę honorową przy pomniku upamiętniającym rozstrzelanych tu dziesięciu zakładników w 1943 r., oraz przy Krzyżu Katyńskim. Miałem tam wówczas przemówienie. Pogoda dopisała. Uroczystość w pełni udała się. Ogromnie zadowolone były starsze kobiety, które wprost fruwały, by być możliwie jak najbliżej ułanów, ale zawiedzione były tylko tym, że nie przyjechali na koniach, a samochodem.

Po uroczystościach ks. Jan Chmiel zaprosił gości na plebanię na obiad, a ludzie powoli zaczęli się rozchodzić do swych domów. Wrażenie owocowało!

Pewnego dnia spotkała mnie na chodniku Konstancja Lisiewicz, dawna moja sąsiadka, na oczach której po prostu wyrastałem, i powiedziała do mnie: "Panie Stasiu, modlę się, abyście te wybory wygrali"! Tych słów nie zapomnę. To budziło w pełni nadzieję, że ludzie po tych długich latach przygnębieni, obudzili się. Podobnymi słowami powiedziała do mnie pewna sybiraczka z Dąbrówki. Wysiłki nasze już zaczęły owocować, a czas wyborów zbliżał się. Stąd było sporo różnych spraw do załatwienia i jeśli czas mi pozwoli i sił mi starczy, to może napiszę tu Panu na ten temat, a dziś pisząc tu o tym wszystkim, stale myślę o tym, mając m.in. na uwadze zbliżające się wybory prezydenckie, iż dzisiejsi działacze społeczni nie wykorzystują w należytym stopniu różnych okazji patriotyczno-religijnych, by budzić wśród szerokich kręgów społeczeństwa poczucie godności narodowej, acz dostrzegam, iż pewne kroki w tym zakresie zrobiono i stąd to wrogie nam siły robią wszystko, by przeszkodzić temu. Mam jednak nadzieję, że 10 maja naród polski zmobilizuje się i jednoznacznie wykaże swą wolę i wybierze godnego tej roli Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej.

Czas mi kończyć ten list, ale mając na uwadze ten miesiąc, trudno mi tu jeszcze nie wspomnieć Panu o tym, iż 21 maja minie 70. rocznica podpisania nieopodal Cieszanowa, na przysiółku Lublińca Nowego zwanym Dubinie tzw. miru przez przedstawicieli polskiego i ukraińskiego podziemia.

Było to wydarzenie niezwykle istotne, gdyż kładło definitywnie wszelkie zachody "strony trzeciej", by lała się nadal krew obu tych nacji. Podziemie polskie, Armia Krajowa, daleko wcześniej zrozumiała, w czym tkwi problem, i usiłowało nakłonić stronę ukraińską do zaprzestania walki i wzajemnego wyniszczania ludności i dóbr materialnych, ale nie dawało to rezultatów, a kiedy zrozumieli, gdy zaproponowali wszczęcie rozmów, mimo przelanej krwi i okropnych nieprawości, usiedli do stołów i zaczęli rozmawiać.

Nie były to rozmowy proste i łatwe i prowadzone były wpierw w różnych miejscach. Stronę polską reprezentowali przedstawiciele tomaszowskiego obwodu Armii Krajowej. Podkreślam: Armii Krajowej! Oficjalnie Armia Krajowa została wcześniej rozwiązana, ale lubelski okręg nie podporządkował się tej decyzji i stąd to na oficjalnym dokumencie widnieje jednoznacznie, iż porozumienie to zawarte zostało przez Armię Krajową i Ukraińską Powstańczą Armię.

Mocą tegoż porozumienia przerwano wzajemne walki na terenie całego okręgu lubelskiego. Zaprzestano grabienia ludności cywilnej i ułatwiono ludności polskiej i ukraińskiej poruszanie się w terenie, a wszelkie przejawy naruszania warunków "miru" były przez obie strony bezwzględnie tępione.

Byłem świadkiem, gdy latem 1945 r. na Rynku dowódca miejscowej placówki AK, wówczas już ppor. rez. Wilhelm Kołodziejczyk ps. Kosa, wymierzył owe "25" na goły tyłek jednemu z mieszkających na terenie Woli Nowosielskiej uciekinierów z pobliskich wsi za to, że z drugim jeszcze ukradli krowę w Lublińcu Nowym.

Wszelkie sprawy związane z przestrzeganiem warunków porozumienia były systematycznie omawiane na spotkaniach, które były organizowane raz po jednej, raz po drugiej stronie. Czas ten mam za sobą i żywiłem nadzieję, iż w tym roku ową pamiętną rocznicę uda się jakoś jednoznacznie upamiętnić, ale rozwijająca się sytuacja polityczna na terenie Ukrainy korzystnych warunków ku temu nie stwarza. Trudno! Trzeba się z tym pogodzić, ale wielka to szkoda, że wysiłki tych, którzy 70 lat temu zasiedli do wspólnych rozmów, nie zostały nawet do dziś w należnym stopniu jednoznacznie przez historyków omówione i opracowane, a czy młode kadry, w oparciu jeno o zachowane materiały archiwalne, będą zdolne wydarzenia te zgłębić, mam duże wątpliwości w oparciu o przykłady tyczące innych kwestii.

Na koniec uważam za celowe przypomnieć o tym, iż w tym roku mija 30. rocznica otwarcia we Wrocławiu Panoramy Racławickiej, by zachęcić innych do przypomnienia o wielorakich zachodach różnych osób zmierzających ku temu, aby to dzieło krzepiło ducha Narodu, a jak mi udało się dzieło to wówczas obejrzeć, to może będę miał jakąś sposobność, to opiszę Panu, bo to też jest istotne.

(...)

Stanisław Fr. Gajerski
Cieszanów, 28 kwietnia 2015

PS W następstwie okropnego przemęczenia zapomniałem choćby jeno zasygnalizować dwie kwestie, które ostatnio wychodzą jak przysłowiowe szydło z worka, a więc:

1. Kwestia zakończenia II wojny światowej i

2. Skąd to różnica w czasie: 8 czy 9 maja. Podam krótko, iż II wojna światowa zakończyła się 2 IX 1945 r., gdy Japonia podpisała bezwarunkowy akt kapitulacji, a 8 maja zakończona została wojna na terenie Europy. Akt kapitulacji bezwzględnej z III Rzeszą, a przy współudziale przedstawiciela ZSRS, odbył się też 8 maja, ale o północy, ale w Moskwie był to już dzień 9 maja, bo tam obowiązywał już czas moskiewski. Ot i cały problem!
Ściskam mocno dłoń Pańską, Panie Redaktorze, i życzę wszelakiej pomyślności w dalszym życiu i pracy.

Stanisław Franciszek Gajerski

Odpowiedź redakcji: Serdecznie dziękujemy za korespondencję

•••

UWAGA: HURRA! WYBORÓW DRUGA TURA – 23 MAJA 2015 r.

REJESTRACJA: telefoniczna/osobista/elektroniczna, możliwa DLA TYCH, KTÓRZY NIE WZIĘLI UDZIAŁU W PIERWSZEJ TURZE, DO 21 MAJA br. (listowna tylko do 14 maja).

Nie wszyscy mają dostęp do Internetu. Wobec tego, że widziałam osoby, którym nie pozwolono głosować w pierwszej turze, 9 maja 2015 r., gdyż się nie zarejestrowały, chcę przypomnieć, co następuje (informacje z website konsulatu w Toronto):

Druga tura wyborów na Prezydenta RP będzie miała miejsce w Konsulacie w Toronto, w sobotę, 23 maja br. Rejestrować się MUSZĄ TYLKO osoby, które NIE uczyniły tego na pierwszą turę.

Najpewniejsza rejestracja: telefoniczna, osobista, elektroniczna.

Potrzebny jest w ręku ważny paszport RP, aby dokonać takiej rejestracji, gdyż jest wymagany jego numer, ważność (w tym data i miesiąc wydania), numer PESEL. Trzeba podać adres zagraniczny i polski, jeśli ktoś jest z wizytą.

Pamiętajmy, że obywatel ma: nie tylko obowiązki, ale i przywileje. Zostało dwóch kandydatów i tylko jeden z nich może liczyć na nasz głos... mogący być tą kropelką przelewającą czarę zwycięstwa.

Dla ułatwienia podaję telefon konsulatu w Toronto 416-252-5471 wew.: 575, 562, 580 lub 515.

REJESTRACJA jest TYLKO do 21 MAJA br. (z tym że LISTOWNA TYLKO do 14 MAJA, a więc to już jak musztarda po obiedzie), elektronicznie: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. lub Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript..">Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript..

Konstytucja RP zapewnia anonimowość głosowania, a takie, moim zdaniem, chyba możliwe tylko przez osobisty udział, więc do takiego zachęcam. Dobrze jest przynieść własny długopis do postawienia tego ważnego krzyżyka.

Małgorzata Kossowska

Odpowiedź redakcji: Bardzo dziękujemy za informacje! W drugiej turze nie ma już wątpliwości.

Opublikowano w Poczta Gońca
Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.