Wędkarski sezon Polsko-Kanadyjskiego Związku Wędkarskiego w 2001 r. zakończył się zawodami na Rice Lake. W sobotę, 3 listopada, na ostatnie zawody przybyło 27 wędkarzy.
Tym razem w klasyfikacji nikomu ze startujących zawodników nie udało się już wcześniej odskoczyć od pozostałych, jak to zdarzało się w poprzednich latach, i przy odrobinie szczęścia prawie każdy z pierwszej dziesiątki mógł jeszcze zdobyć tytuł wędkarza roku. Było to bardzo prawdopodobne, ponieważ na Rice Lake do klasyfikacji zaliczano oddzielnie dwa gatunki ryb, czyli bassa i sandacza. Stąd też komu udałoby się wygrać rzutem na taśmę w obu klasyfikacjach dnia, mógłby mieć szansę na pierwsze miejsce w klasyfikacji rocznej.
Chyba nigdy dotąd nie dało się odczuć takiej atmosfery koncentracji i napięcia jak przed tymi ostatnimi zawodami sezonu. Niektórzy noc przed zawodami spędzili nawet nad brzegami jeziora.
Przed zawodami na Rice Lake liderem w klasyfikacji generalnej z 87 punktami był Ireneuusz Lazowski. Zaledwie 4 punkty przewagi nad drugim zawodnikiem, Waldemarem Weselakiem, nie mogły mu dać gwarancji, że utrzyma pierwsze miejsce do końca.
Irek zdecydował się łowić bassy. Jak stwierdził, na sandacze w taką pogodę nie miał koncepcji. Uganianie się za sandaczami oznaczało raczej stratę czasu, a złowienie ich mogło być tylko przypadkowe. Potwierdzały to informacje uzyskane od napotkanych na wodzie wędkarzy, którzy zaledwie tydzień wcześniej łowili sandacze bez problemów.
Miejsca i przynęty zazwyczaj pewne na sandacze, w sobotę okazały się pudłami. Poza tym silny wiatr i fala zniechęcały do uganiania się i eksperymentowania z tymi drapieżnikami. Na pewno łatwiej było schować się od wiatru w jakiejś zatoczce, zarzucić spławikówkę z żywcem i czekać na branie bassów. I było to chyba najrozsądniejsze rozwiązanie, szczególnie kiedy ryby słabo żerowały i nie rzucały się za byle czym, co się obok nich pojawiło.
To rozwiązanie było tym bardziej dobre, że nie było ograniczeń i można było używać przynęt sztucznych i naturalnych. I jak we wszystkim, trzeba było również mieć trochę szczęścia.
Zakończenie zawodów zostało wyznaczone punktualnie o drugiej po południu. Po kilku godzinach łowienia wszyscy zawodnicy zameldowali się w BJ Marina w Bewdley w południowej części Rice Lake, w miejscu porannej zbiórki, gdzie czekał na nich bigos i grochówka przygotowana przez prezesa Janka Kowalczuka.
Co najważniejsze, wędkarze powrócili z rybami. Jednak przed zważeniem i uzupełnieniem klasyfikacji trudno było wyłonić zwycięzcę. Dlatego też z zainteresowaniem przystąpiono do oficjalnego ważenia złowionych ryb. Emocje rosły. Jak można się było spodziewać, sandaczy było niewiele – złowiono ich jedynie sześć.
Spośród ważonych ryb wyraźnie wyróżniał się sandacz Rosjanina Miszy Amduza. Jego zdobycz ważyła 5 funtów i 3 uncje. Drugim sandaczem zawodów o wadze 3,9 funta okazała się ryba Władysława Wrzoska, złowiona rzeczywiście na Rapalę. Zaledwie o jedną uncję lżejszego sandacza złowił Henryk Wywiał, który zajął trzecie miejsce.
Znacznie lepiej wyglądała sytuacja z bassami. Do ważenia ryb zgłosiło się 11 zawodników. Znów górą okazał się "czarodziej lakerów z Simcoe", czyli Jerzy Haluszka, który złowił limit sześciu sztuk o łącznej wadze 9,3 funta.
Drugie miejsce zajął Jacek Pawlikowski, również z limitem o wadze 8,5 funta. Trzecim zawodnikiem "bassa" był Waldemar Weselak. Jego cztery bassy ważyły 5,3 funta.
Największego bassa zawodów złowił Janusz Gnatek. Ryba ta ważyła 4,14 funta. Łowcy największych bassów i sandaczy otrzymali nagrody od "Tomek Video", nagrody pieniężne oraz 2 dodatkowe punkty w klasyfikacji.
Następnie przystąpiono do podliczania punktacji rocznej. Po chwili było już wiadomo, że niespodzianek nie będzie. Ireneusz Lazowski dzięki 9 punktom, które zdobył w konkurencji bassa, zdołał utrzymać pierwsze miejsce w klasyfikacji końcowej PKZW i 99 punktami zdobył Puchar PKZW oraz tytuł najlepszego wędkarza roku.
W roku 2000 tytuł ten przypadł Gustawowi Chmurze, który zdobył 94 pkt, czyli 5 pkt mniej od Ireneusza Lazowskiego.
Jednak w ubiegłym odbyło się mniej wędkarskich turniejów PKZW. Poza tym za udział w zawodach doliczano 1 pkt. W edycji 2001 uczestnictwo w zawodach nagradzane było 3 punktami.
Zaledwie ze stratą 2 pkt na drugim miejscu uplasował się weteran klubu, Waldemar Weselak. Jak widać, dużo nie brakowało do powtórzenia sukcesu z 1996, kiedy zdobył Puchar "Gazety".
Trzecim najlepszym wędkarzem został Roman Mikucewicz – "Mały" – z Hamilton, który zdobył 90 pkt (drugi zawodnik w edycji 2000, od lat zajmuje wysokie lokaty w klasyfikacji końcowej). Szkoda, że tuż przed startem awaria silnika uniemożliwiła Romanowi łowienie na własnej łodzi.
W edycji turniejów wędkarskich 2001, organizowanych przez PKZW, sklasyfikowano 100 wędkarzy. W 2000 r. udział w zawodach brało 95 osób.
W sumie w 2001 r. PKZW zorganizowało aż 17 wędkarskich turniejów, w tym dwa podwójne (troć i sieja, bass i sandacz) i zimowy "Ice Polonica", który nie był jednak zaliczany do klasyfikacji.
http://www.goniec24.com/magazyn-wedkarski/item/5805-emocje-na-rice-lake-archiwum-zawod%c3%b3w-pkzw#sigProId0d55ece686
Amerykański patent
Po co moczyć i odmrażać dłonie w lodowatej wodzie lub łapać rybki siateczką. Wiaderko z dozownikiem żywców zapewnia suche dłonie i wygodę – dry hands minnow bucket.
Takie rozwiązanie na pewno znajdzie wielu zwolenników.
Wiaderko można kupić w Internecie na stronie: www.skipperstacklebox.com.