– Gdy Władca skończy niemą rozmowę ze zmarłym, zwołuje wielką "radę Boga" i poddaje jej sądowi czyny i zamiary ludzi, wspomaga je lub niszczy, a Mahytma i Mahynga znajdują dla nich miejsce w łańcuchu przyczyn i celów, kierujących światem. Po skończonej Radzie "Władca Świata" wstępuje do świątyni i pogrąża się w modlitwie samotnej. Na ołtarzu zapala się wielki ogień, stopniowo ogarniający cały ołtarz, a z płomieni tworzy się oblicze Boga.
"Władca Świata" przedstawia mu wyroki "rady Boga" i otrzymuje wskazówki od Wszechmocnego. Gdy Brahytma powraca ze świątyni, podobny jest do promiennego widma, przed którem gaśnie słońce.
– Czy ktoś z żyjących widział Władcę? – zapytałem.
– Tak! – odparł lama. – W dniach wielkich nabożeństw buddystów w Sjamie w Indjach pięć razy widziano "Władcę". Jechał na białym słoniu, cudownie przybranym, na głowie miał tiarę, a na twarzy zasłonę, kapiącą diamentami. Błogosławił lud jabłkiem złotem ze stojącem na niem jagnięciem. Ślepi, niemowy, kalecy odzyskiwali zdrowie i moc, gdy padał na nich wzrok "Władcy". Brahytma był w Narabanczi Kure, w starym klasztorze Sakkya, a przed 540 laty był w naszym Erdeni-Dzu. Jeden z "Żywych Buddhów", oraz jeden z Taszy-Lamów otrzymali pismo władcy na tablicach mosiężnych. Tylko jeden z Taszy-Lamów mógł odczytać pismo, skreślone nieznanemi znakami. Taszy-Lama zamknął się w świątyni, długo pościł i modlił się, a później położył pismo na czole, i wnet myśli "Władcy Świata" stały się jego myślami.
– Czy wielu ludzi było w Aharty? – pytałem dalej.
– Wielu! Lecz wszyscy zachowali tajemnicę. Po zburzeniu Lhasy przez Kałmuków jeden z ich oddziałów wypadkowo dostał się do przedmieść Aharty i stamtąd wyniósł niektóre nauki magiczne.
Dlatego to Kałmucy są najlepszymi wróżbiarzami i czarownikami. Z Aharty wypędzono jakieś plemię, które zakradło się tam bez woli "Władcy". Plemię to wykradło stamtąd tajemniczą sztukę wróżenia z kart, z linij rąk, oraz wiedzę trujących i leczących traw. Byli to cyganie. Gdzieś na północy istnieje jeszcze szczep wymierający, który przed wiekami opuścił Aharty. Kapłani tego szczepu posiadają władzę nad duchami, unoszącemi się w powietrzu.
Lama umilkł, a po chwili, odpowiadając na moje myśli, ciągnął dalej:
– W Aharty panditowie zapisują na tabliczkach z agatu i nefrytu całą naukę, istniejącą pod ziemią, na ziemi i na dalekich gwiazdach. Chińscy uczeni – buddyści wiedzą o tem. Ich nauka jest najdonioślejsza z nauk ludów, żyjących na powierzchni ziemi. Dlatego też co lat 100 na odosobnionym brzegu morza zbiera się stu mędrców chińskich, do których przypływają stare żółwie po 8000 lat żyjące. Na ich tarczach mędrcy notują wszystkie wyniki nauki w ciągu ubiegłego stulecia, poczem żółwie powracają do Aharty.
Przepowiednia "Władcy Świata" w 1890 r.
Hutuhtu w Narabanczi-Kure opowiedział mi treść przepowiedni "Władcy Świata" podczas jego przypuszczalnej bytności w 1890 roku pośród lamów i mnichów.
– Gdy "Władca Świata" zjawił się pośród nas, wówczas uczynił przepowiednie na przeciąg 50 lat.
"Wielki Nieznany" rzekł: "Ludzie coraz bardziej będą zapominali o swojej duszy, troszczyć się zaś będą tylko o ciało. Wielki grzech i rozpusta zapanują na ziemi. Ludzie zaczną pożądać krwi i śmierci braci. Przygaśnie półksiężyc, a czczący go będą żyli w poniewierce, męczarniach, nędzy i nieustającej wojnie. Wrogowie ich poniosą klęskę od ludzi słońca, lecz nie staną się lepsi, i spotka ich powtórna klęska na wojnie, która się skończy hańbą w oczach innych ludów.
Spadną korony z głów wielkich i małych mocarzy... Widzę 8 koron, które rozpadły się w proch. Widzę bitwy wszystkich ludów. Nawet morze i powietrze będą szkarłatne od krwi. Runą państwa, zginą ludy. Przyjdą głód, mór, zbrodnie, jakich nie znał dotychczas świat. Nastąpią czasy wrogów boskiego ducha w człowieku. Podniesie się czterdzieści setek miljonów ludzi dla głodu i śmierci. Ludy zaczną koczować, ścigane przez śmierć... Zginąć muszą trzy największe, najpiękniejsze miasta. Rozpadną się rodziny, zaginie prawda i miłość. Z 10.000 ludzi pozostanie tylko jeden, nagi i szalony, i nie będzie miał siły i wiedzy, aby odbudować dom i odnaleźć pożywienie. Będzie wył, jak wilk, i gryzł swoje własne ciało. Będzie zjadał trupy umarłych i czyhał na życie takich, jak sam. Nareszcie w porywie szału zwróci się do Boga, chcąc stoczyć z nim walkę śmiertelną. Wtedy ja, Władca Świata, poślę na Zachód i Wschód szczepy zapomniane, aby z wyroku Boga przyniosły karę i zbawienie. Głos mój posłyszą wierni od krańca aż po kraniec ziemi. Zjawią się trzy wielkie państwa, a będą istniały 71 lat od dnia zjawienia się.
Później nastąpi 18 lat krwawych wojen, zguby i zdziczenia. Wtedy przyjdę na ziemię ja, przyjdę z siłami Aharty!"
Takie są opowiadania i legendy o "Wielkim Nieznanym", o "władcy świata".
Dla mnie, znającego Azję od kresu do kresu tego kontynentu, nie ulega wątpliwości, że zbliża się czas, gdy 800 miljonów głodnych, zrozpaczonych, pałających nienawiścią Azjatów różnych szczepów ruszy na Zachód, gdzie ludy wykonywają ostatni swój tan nad własnym grobem, oszukując się różnemi teorjami i zapominając o wielkim duchu, który uśpiony życiem – milczy.
Tymczasem dzień zguby już świta...
Gdy piszę te słowa, wzrok mój mimowoli zwraca się w stronę olbrzymiego serca Azji, na którego powierzchni ciągnie się cienką, zygzakowatą linją mój ślad.
Przez śnieżne zamiecie, przez kurzawy piasku Gobi widzę stepy Mongolji; widzę około ruin Karakorumu i dalej na Ubsa – Nor wielkie barwne obozy wojenne, tabuny koni, wielbłądów i stada bydła.
Widzę niebieskie jurty wodzów, a nad niemi powiewające stare sztandary Dżengiz-Chana i królów Tybetu, znaki arcykapłanów trzech stolic lamaickich, proporce książąt kałmuckich, flagi Sjamu, Afganistanu i radżów indyjskich, oraz buńczuki północnych Mongołów. Dalej na Zachodzie, jak okiem sięgnąć, widzę zarzewia pożarów, słyszę huk i świst strzałów, łuny ognia, krzyki mordowanych, wycie zdobywców, odgłosy bitew.... Kto wiedzie te hordy ku krwawemu dziełu zbrodni, zemsty lub kary? Kto rozpoczął okres nowych krzyżowych wypraw.... Mongołów?
Karma odkrywa nową kartę dziejów ludzkości....
A on, ten mistyczny "Władca Świata", czy też jest z temi hordami z Gobi, Himalajów, Gangesu i Yan-Tze?
O tem milczy ta Tajemnica Tajemnic...
KONIEC