W Boliwii szokowa terapia ekonomiczna Sachsa rozpoczęta w 1985 roku, rzeczywiście zdusiła tam hiperinflację rzędu 14 000 proc. rocznie, a wywołaną wszakże głównie obsługą gigantycznego zadłużenia i zmniejszeniem o połowę przychodów kraju z eksportu koki. Szokowa terapia Sachsa polegała tam na prawie całkowitym uwolnieniu cen, 300-procentowej podwyżce cen ropy, wycofaniu dopłat do żywności, zamrożeniu płac w sektorze publicznym na rok, ostrych cięciach wydatków budżetowych rządu, redukcji zatrudnienia w państwowych firmach oraz otwarcia granic na nierejestrowany import.
Sachs zdusił inflację, dusząc równocześnie gospodarkę, zwiększając stopę bezrobocia do 25 – 30 proc. oraz wpędzając w biedę i nędzę miliony ludzi.
W obliczu ostrych protestów społecznych i strajku generalnego, szokową terapię Sachsa zrealizowano tylko dzięki dwukrotnemu wprowadzeniu stanu wyjątkowego i użyciu wojska oraz policji do pacyfikacji protestów i internowaniu działaczy ruchu związkowego.
Ostatecznie przy patronacie Sorosa i za pieniądze jego fundacji, Sachs rozpoczął opracowywanie ostatecznej wersji planu. "W maju 1989 roku ponownie pojechałem z Sorosem do Polski. Spotkaliśmy się z przedstawicielami rządu i ponownie z ekonomistami z »Solidarności«. W czerwcu, już po wyborach kontraktowych, wraz z przedstawicielem Międzynarodowego Funduszu Walutowego Davidem Liptonem, w redakcji informacyjnej "Gazety Wyborczej", Sachs opracował ostatecznie plan szokowej transformacji. "Pracowaliśmy całą noc do świtu – pisze J. Sachs – a w końcu wydrukowaliśmy piętnastostronicowy tekst, w którym przedstawiliśmy zasadnicze koncepcje i planowany chronologiczny porządek reform". Tekst ten przedstawił następnego dnia Jackowi Kuroniowi. "Dobre, to jest dobre – powiedział Kuroń – chodźmy do Michnika". Oprócz kluczowej akceptacji przez "triumwirat »Solidarności«", jak Sachs nazywa Michnika, Kuronia i Geremka, koncepcję przedstawiono Wałęsie. Wałęsa w odpowiedzi mówił coś od rzeczy o konieczności ściągnięcia do Polski zagranicznych banków, gdyż mamy dużo budynków bankowych. Sytuacja była więc iście surrealistyczna. Kluczowy dla przyszłości Polski projekt szokowej transformacji gospodarki zastał zaakceptowany przez samozwańczą trójkę doradców "Solidarności", będących ignorantami ekonomicznymi, zarówno z wykształcenia, jak i doświadczenia zawodowego, a następnie uzgodniony z nic z tego nierozumiejącym elektrykiem z zawodu i przywódcą związkowym z wyboru.
Sachs i Lipton ponownie przyjechali do Polski w sierpniu 1989 roku już po desygnowaniu na funkcję premiera T. Mazowieckiego. Przedstawili projekt szokowej transformacji wybranym do Sejmu i Senatu członkom Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego. Równocześnie "Gazeta Wyborcza", której redaktorem naczelnym z mianowania przez Wałęsę był Michnik, rozpoczęła kampanię propagandową na rzecz planu Sachsa, jako sposobu wyjścia z kryzysu zadłużeniowego Polski. Kluczową rozmowę z nowym już premierem rządu Mazowieckim, Sachs odbył jeszcze w sierpniu. "Musiał znaleźć kogoś – pisze J. Sachs – kto naprawdę byłby w stanie podjąć się tak ogromnego wysiłku. Wspomniał o Leszku Balcerowiczu, którego nie znałem. W końcu to właśnie Balcerowicz pokierował wykonaniem trudnych zadań gospodarczych".
Tak więc nazwisko Balcerowicza pojawiło się dopiero w kontekście realizacji planu Sachsa, a w istocie Sorosa i Sachsa. Leszek Balcerowicz, jako doktor ekonomii ówczesnej Wyższej Szkoły Planowania i Statystyki w Warszawie (dzisiaj Szkoły Głównej Handlowej), nie miał nic wspólnego z powstaniem planu szokowej transformacji komunistycznej gospodarki w Polsce. Natomiast użyto jego nazwiska jako autora tego planu dla ukrycia jego niesuwerennego pochodzenia i treści. Użyto go dla dezinformacji opinii publicznej, co do rzeczywistych autorów tego planu. Określenie plan Balcerowicza było już od 1990 roku w stałym użyciu przez wszystkie media i zostało celowo wręcz wdrukowane do świadomości polskiej opinii publicznej. Sam Balcerowicz nigdy temu nie zaprzeczał, co stawia go w sytuacji hochsztaplera naukowego, podpisującego się własnym nazwiskiem pod nie swoim programem.
I pewnie takiej samej formuły dezorientacji użyłby również komunistyczny rząd Rakowskiego, gdyby komuniści i ich satelici polityczni nie ponieśli druzgocącej porażki w wyborach kontraktowych w czerwcu 1989 roku. Analogiczny w swej treści plan Sorosa i Sachsa nazywałby się pewnie planem Rakowskiego czy planem Wilczka. Rakowski zaczął już wprowadzać elementy szokowej reformy, podejmując decyzję o uwolnieniu cen żywności w sierpniu 1989 roku, a wcześniejszym wprowadzeniu tzw. indeksacji płac. Ta indeksacja polegała na podwyższaniu płac w zależności od wysokości inflacji.
Uwolnienia cen artykułów żywności było kolejnym szokiem społecznym, gdyż w komunizmie nade wszystko ceny żywności były pod centralną kontrolą.
Wyzwoliło to wysoką inflację o korekcyjnym charakterze. Korekcyjnym w tym sensie, że centralnie ustalane, a zaniżane w stosunku do kosztów produkcji ceny produktów żywnościowych dotowanych przez państwo, zostały uwolnione spod rządowej kontroli. Nastąpiła ich korekcja w odniesieniu do rzeczywistych kosztów. Od sierpnia 1989 roku to producenci żywności decydowali o ich wysokości. W sierpniu inflacja wyniosła 39,4 proc., we wrześniu 34,4 proc., a w październiku 54,8 proc.
Plan Sorosa-Sachsa został wdrożony przez nowy rząd T. Mazowieckiego, powołany z końcem sierpnia 1989 roku. W tym rządzie ministrem finansów i wicepremierem odpowiedzialnym za gospodarkę został nieznany szerzej adiunkt z SGPiS Balcerowicz. W ostatecznej formie zasad Konsensusu Waszyngtońskiego, zakładających priorytet walki z inflacją, deregulacji gospodarki i prywatyzacji własności publicznej, został zaakceptowany na jesieni 1989 roku przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy, z którym w grudniu podpisano ostateczny list intencyjny. Jego ogólnikowe założenia, bez wszakże żadnych konkretów, Balcerowicz ogłosił publicznie w październiku.
Balcerowicz miał i ma charakterystyczny sposób przedstawiania swoich poglądów tak, iż nie są one ani do zweryfikowania, ani do skonkretyzowania.
To były i są z reguły neoliberalne banały, do bzdur włącznie. Ma zwyczaj mówić, że szersze jest większe od dłuższego albo, że dłuższe jest szersze od większego. Oczywiście konkretne szersze może być konkretnie większe od konkretnego dłuższego. Ale nie sposób tego weryfikować na poziomie ogólnym. Balcerowicza, najpierw jako doktora ekonomii, a później profesora ekonomii, media przedstawiały zawsze, i to po dziś dzień, jako wybitnego i bezstronnego naukowca. Choć nigdy nie napisał żadnej poważnej pracy naukowej na tematy ekonomiczne. A cała jego kariera państwowa nie wynika z bezstronności, tylko z partyjności. Jego zaś ortodoksyjnie neoliberalne poglądy ekonomiczne przedstawiano jako czysto techniczne rozwiązania naukowe. Nigdy nimi nie były.
W rozdmuchiwanej już od czasów komunistycznego rządu Rakowskiego medialnej indoktrynacji ekonomicznej, ekonomia była wyłącznie tożsama z neoliberalizmem w wersji Konsensusu Waszyngtońskiego, a szerzej neoliberalizmu Miltona Friedmana. Każda krytyka neoliberalizmu była piętnowana jako socjalizm. Albo byłeś ekonomistą, czyli neoliberałem, albo nie miałeś pojęcia o ekonomii i byłeś socjalistą. Nazwiska Johna Maynarda Keynesa czy Michała Kaleckiego zniknęły nawet z debat naukowych. Samego Balcerowicza szczelnie chroniono przed jakąkolwiek konfrontacją publiczną jego poglądów. Występował w mediach zawsze tylko sam, w towarzystwie wręcz lokajsko zachowujących się wobec niego dziennikarzy. Moim zdaniem on nie miał i nie ma pojęcia o gospodarce i ekonomii. Był i jest typowym doktrynerem ideologicznym.
Koncepcję i nazwę "terapia szokowa" ("shock treatment") wymyślił amerykański ekonomista Milton Friedman. Jej zasady i zastosowania omówiła kanadyjska analityk społeczna i ekonomiczna Naomi Klein, w wydanej również w Polsce w 2008 roku "Doktrynie szoku". Friedman jest współtwórcą współczesnej formy ekonomicznej ideologii neoliberalizmu, zwanej też szkołą chicagowską lub monetaryzmem, która stała się podstawą zasad Konsensusu Waszyngtońskiego, z jego programem neoliberalnej globalizacji. Friedman wszystkie wady kapitalizmu upatrywał we wpływie państwa na gospodarkę. Jego zdaniem tylko wolna gra sił rynkowych, przy wyeliminowaniu państwa z gospodarki, tworzy możliwość rozwoju. Państwo może wpływać na gospodarkę tylko poprzez politykę pieniężną w postaci wielkości emisji pieniądza czy wysokości stóp procentowych. Dlatego należy zlikwidować funkcje socjalne i opiekuńcze państwa, znieść wszelkie regulacje rynku, sprywatyzować własność publiczną w ogóle, a państwową w szczególności i wspierać wszystko, co prywatne.
I aby ten program wprowadzać w życie, trzeba wykorzystywać kryzysy, które wprowadzają społeczeństwo w stan szokowego wstrząsu. "Tylko kryzys – pisał Friedman – rzeczywisty lub postrzegany – prowadzi do realnych zmian. Kiedy taki kryzys nastąpi, rodzaj podejmowanych działań będzie zależał od tego, jakie pomysły dominują na rynku idei. I tutaj właśnie dostrzegam nasze najważniejsze zadanie. Musimy stworzyć alternatywy dla istniejących rozwiązań, mówić o nich i utrzymywać przy życiu, aż pewnego dnia to, co niemożliwe, stanie się politycznie nieuniknione." Takim kryzysem może być zamach stanu, wojna, klęska żywiołowa, hiperinflacja czy załamanie gospodarcze. Gdy społeczeństwo jest w stanie wstrząsu, nie jest w stanie racjonalnie oceniać sytuacji i ulega dezorientacji co do swoich interesów i swoich racji. I wtedy można mu narzucić rozwiązania neoliberalizmu. Po raz pierwszy tę terapię szokową Friedman i jego uczniowie, nazywani chłopcami z Chicago, zastosowali w Chile po zamachu stanu generała Augusto Pinocheta w 1973 roku.
Terapia szokowa jest oparta, jak dowodzi Klein, na wynikach tajnych eksperymentów psychiatrycznych amerykańskiej Centralnej Agencji Wywiadowczej, w postaci tzw. prania mózgu z zastosowaniem terapii elektrowstrząsowej. Następowało wówczas zjawisko cofnięcia umysłowego i emocjonalnego, czyli tzw. regresja sensoryczna, nawet do poziomu dziecka. CIA wykorzystała to zjawisko przy przesłuchiwaniu więźniów z zastosowaniem tortur. Celem złamania i załamania więźnia należało go doprowadzić do utraty zdolności postrzegania i rozumienia otaczającego świata.
Aby to osiągnąć, pierwszym krokiem było odcięcie więźnia od jakichkolwiek bodźców zewnętrznych w postaci całkowitej izolacji, za pomocą np. zatyczek do uszu, kajdanek i kapturów. Drugim krokiem była agresja psychofizyczna na więźnia w postaci zmasowanych bodźców zewnętrznych, jak stroboskopowe światło, rycząca muzyka, bicie i elektrowstrząsy. W efekcie następował proces cofania umysłowego i emocjonalnego wraz z poczuciem strachu, co prowadziło do tego, że więzień nie był w stanie myśleć racjonalnie i postępować zgodnie ze swoimi interesami. "Stan regresji – pisze Klein – pozwala odebrać ludziom poczucie tego, kim są oraz gdzie i kiedy się znajdują, a dorosłe osoby mogą zostać cofnięte do poziomu całkowicie uzależnionych od opiekunów dzieci, których umysły można traktować jak czyste kartki papieru czekające na zapełnienie treścią."
I taką katastrofą, tworzącą sytuację szoku w Polsce od roku 1988, był rozpad radzieckiego imperium i polskiego komunizmu, wzmocniony krytyczną sytuacją gospodarczą, a następnie hiperinflacją korekcyjną. "Polska – pisze Klein – stała się podręcznikowym przykładem Friedmanowskiej teorii kryzysu: dezorientacja na skutek szybkiej zmiany politycznej, w połączeniu ze społecznym strachem, spowodowanym tąpnięciem gospodarczym sprawiły, że obietnica szybkiej i magicznej zmiany – jakkolwiek iluzoryczna – okazała się zbyt silna, by ją odrzucić."
To dlatego zgodnie z zasadami terapii szokowej Friedmana przybył do Polski Soros, ze swoim szokowym planem ekonomicznym i przejęciem polskiego przemysłu za zagraniczne długi. To dlatego Sachs na jego zlecenie przygotował plan szoku ekonomicznego nazwany planem Balcerowicza. To Stany Zjednoczone stały za projektem przejęcia wpływów w pokomunistycznej Europie Środkowowschodniej poprzez jej gospodarcze uzależnienie, a Soros był tu głównym ich aktorem. Prawdopodobnie również Sachs był w bezpośrednim kontakcie z administracją rządową prezydenta Busha seniora i MFW.
Amerykańska antropolog kulturowa Janine Wedel, badająca m.in. rolę doradców z Harvardu w katastrofalnej w skutkach gospodarczych szokowej transformacji Rosji w latach 90., potwierdziła bowiem utrzymywanie takich kontaktów przez Sachsa i Liptona w 1992 roku, w czasie gdy doradzali oni ówczesnemu premierowi Rosji Jegorowi Gajdarowi. "Sachs wydaje się zaprzeczać, że on był w kontakcie z MFW, w czasie gdy doradzał Gajdarowi – pisze J. Wedel. – W moim posiadaniu jest przynajmniej jedno memorandum, które było pisane przez Sachsa i Davida Liptona, datowane na 11 maja 1992 roku (które dostał podsekretarz skarbu USA) i skierowane do kluczowych decydentów MFW w temacie Rosji. To pokazuje, że Sachs i Lipton ukrywali wewnętrzną dyskusję z Funduszem i proponowali rady bez jakiejkolwiek o tym wzmianki stronie rosyjskiej, której doradzali."
Planowany szok ekonomiczny był ukrywany skrzętnie przed polską opinią publiczną. Na temat tego planu nie odbyła się jakakolwiek publiczna debata.
Wszystkie media wmawiały opinii publicznej, że nie ma alternatywy dla planu Balcerowicza. To była tylko kopia sloganu dla polityki neoliberalnej globalizacji, ukutej przez brytyjską premier Margaret Thatcher. Sloganu TINA, czyli There Is No Alternative – Nie ma alternatywy.
Nie dopuszczano do jakiejkolwiek publicznej dyskusji na ten temat. Nie dopuszczano do jakiejkolwiek publicznej jego krytyki. Nieformalna cenzura zarówno w mediach komunistycznych, jak i postsolidarnościowych nie dopuszczała żadnych poważnych głosów krytycznych.
W środowisku nauk ekonomicznych, a szerzej społecznych, jedynie pojedynczy naukowcy, tacy jak prof. Stefan Kurowski czy prof. Tadeusz Kowalik, formułowali krytyczne opinie oraz zastrzeżenia, o różnej wszakże ostrości i głębokości krytyki.
Środowiska akademickie w swej masie całkowicie zamilkły, a potem w większości przeszły z ekonomii politycznej marksizmu-leninizmu na ekonomię neoliberalną. Ot, tak. Jak gdyby nigdy nic.
Komunizm zniszczył w Polsce nauki społeczne w ogóle, a nauki ekonomiczne w szczególności. Było to konsekwencją ideologicznego uprawomocnienia władzy komunistycznej. Ideologia marksizmu-leninizmu stała się sposobem legitymizowania komunistycznego panowania. W konsekwencji podważanie i krytyka ideologii marksizmu-leninizmu była podważaniem i krytyką prawomocności panowania komunistów.
W efekcie to ideologia marksizmu-leninizmu stała się kryterium prawdy, a fakty i ich interpretacje do niej dostosowywano. Kłamstwo zaś wypełniało lukę poznawczą pomiędzy stwierdzanymi faktami a rozstrzygnięciami doktryny marksizmu-leninizmu. W tej sytuacji wyniki badań naukowych rzeczywistości społecznej i ekonomicznej musiały być dostosowywane do rozstrzygnięć ideologicznych.
A więc uprawianie nauk społecznych, a ekonomicznych w szczególności, w sposób akademicki było niemożliwe. Nauki społeczne stały się narzędziem indoktrynacji ideologicznej. W jeszcze szerszym ujęciu ta sytuacja legitymizacji ideologicznej komunizmu doprowadziła do zaniku klasycznej roli i funkcji inteligencji jako warstwy społecznej. Przestała ona pełnić społeczną rolę krytycznego obserwatora i etycznego interpretatora rzeczywistości.
Stała się zindoktrynowaną i indoktrynującą inteligencją pracującą, pozbawioną jej historycznego etosu narodowego.
A elity inteligenckie stały się, w większym czy mniejszym stopniu, wykształceńcami czy wykształciuchami, by przywołać określenie Aleksandra Sołżenicyna.