farolwebad1

A+ A A-

        Andrzej Dąbrowski to przedstawiciel młodego pokolenia Polonii z fali „solidarnościowej” imigracji, ludzi ci wchodzą dzisiaj w różne drogi kariery. Andrzej Dąbrowski, jest nauczycielem, agentem real estate, a obecnie zamierza  zdobyć nominację na kandydata federalnej Partii Konserwatywnej w okręgu Mississauga Center.

Andrzej Dąbrowski: Chciałbym skorygować, tak jestem tą drugą generacją, ale przyjechałem w latach osiemdziesiątych, jako sześciolatek jeszcze z rodzicami przez Grecję.

        Ostatnio nawet pytałem się w jaki sposób oni tutaj dotarli, kto im pomógł i  czy to było na refugee czy też jakaś inna forma emigracji? Nie byli refugee, musieli od razu pracować na wszystko, oddać pieniądze rządowi za bilet, zaczynali od tych prostych prac, nie było to łatwe. 

Opublikowano w Wywiady
czwartek, 06 grudzień 2018 10:45

Dugin

sykulskileszekJest postacią niewątpliwie tajemniczą, niewątpliwie intrygującą, niewątpliwie bardzo kontrowersyjną, a jednocześnie pociągającą tłumy ludzi i w Rosji i za granicą. 

        Profesor Aleksander Dugin urodził się w 1962 roku w Moskwie. Jest to postać, wokół której krążą już legendy i najprzeróżniejsze opinie. 

        Z jednej strony, przedstawia się go jako nieformalnego doradcę Władimira Putina, doradcę w najważniejszych kręgów decyzyjnych w Rosji, tych cywilnych i wojskowych; osobę powiązaną z wojskowymi i cywilnymi tajnymi służbami rosyjskimi, postać tak wpływową, że wpływa wprost na politykę zagraniczną Federacji Rosyjskiej. 

Z drugiej strony, mamy wizerunek szarlatana, hochsztaplera, ideologa, ocierającego się wręcz o szaleństwo, człowieka, który jest niebezpieczny, człowieka którego celem jest podważanie porządku społecznego i politycznego na Zachod       Życiorys Dugina nie jest do końca klarowny, nie jest do końca przejrzysty, faktem jest, że jest filozofem, socjologiem, a w 2014 r. utracił katedrę socjologii stosunków międzynarodowych na moskiewskim państwowym uniwersytecie, był to wynik jego wypowiedzi na temat Ukrainy. 

        Czym zasłynął tak naprawdę Dugin? Jaka jest jego wizja Rosji? Jaka jest jego wizja świata, dlaczego poznanie prac Dugina, jego poglądów, jest tak istotne w Polsce? Dlaczego jest tak istotne pod względem naszego bezpieczeństwa? Dlatego że w Rosji po dezintegracji Związku Sowieckiego w 1991 r. nie nastała próżnia ideologiczna. Wielu polityków, wielu intelektualistów, wielu nawet  Rosjoznawców zaczęło w Polsce głosić tezę o próżni ideologicznej w Rosji po 91. roku. Moim zdaniem, jest to skrajnie nieprawdziwa, skrajnie fałszywa i skrajnie szkodliwa teza. 

        W Rosji natychmiast po powstaniu Federacji Rosyjskiej próżnię po komunizmie zastąpiła nowa, może nie ideologia, ale na pewno nowa doktryna, a właściwie mieszanka doktryn. Osią tych doktryn z jednej strony stała się geopolityka, a z drugiej tzw. oświecony konserwatyzm. I w jednym i w drugim swój bardzo wielki udział ma twórczość Aleksandra Dugina. 

        Książka Aleksandra Dugina z 1997. roku pt. „Podstawy geopolityki” z podtytułem „Geopolityczna przyszłość Rosji” była tak naprawdę podręcznikiem w rosyjskich akademiach wojskowych, dyplomatycznych, stała się swego rodzaju matrycą myślenia strategicznego elity rosyjskiej. 

        W latach dziewięćdziesiątych o geopolityce pod wpływem pism Dugina, pod wpływem jego myśli geopolitycznej zaczęli pisać tak odlegli od siedzibie politycy, jak Giennadij Zuganow, przewodniczący Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej czy Władimir Żyrinowski, szef Liberalno Demokratycznej Partii Rosji. Zaczęto pisać o geopolityce w kręgach wojskowych, w kręgach służb specjalnych nawet służba wywiadu zagranicznego Federacji Rosyjskiej zaczęła wydawać dokumenty, na przykład, „Pribaltika i gieopolitika” itd. Język geopolityki wszedł do języka elit decyzyjnych Federacji Rosyjskiej. A wszystko to pod wpływem twórczości Aleksandra Dugina, który jest pisarzem niezwykle płodnym. Do dziś napisał ponad 60 książek między innymi o geopolityce, filozofii, socjologii stosunków międzynarodowych, filozofii polityki i o wojnie informacyjnej. 

        Aleksander Dugin jest twórcą odrodzenia się pewnej ideologii, ideologii, która narodziła się w latach dwudziestych XX wieku, ta ideologia to Eurazjanizm.  Jest to ideologia, która mówi że Rosja jest osobną częścią świata, jest osobnym „kontynentem”, który tak naprawdę siłę zawdzięcza dwóm wielkim tradycjom;  bizantyjskiej i  mongolskiej. Używając słów profesora Feliksa Konecznego moglibyśmy powiedzieć, że dwa pierwiastki turański i bizantyjski to jest coś, co Eurazjaniści wynoszą na piedestał.

         Dugin przede wszystkim bazuje na opozycji na dualizmie podziału na ludy morza i ludy lądu, na państwa morskie i państwa lądowe.  Eurazjaniści współcześnie to oczywiście ideologia, także doktryna geopolityczna, która zakłada połączenie Niemiec i Rosji w strategicznym sojuszu. To jest jeden z bardzo ważnych postulatów Aleksandra Dugina w sensie geopolitycznym. 

        Dugin jest bardzo antyatlantycki, ponieważ w tym dualizmie ludzi morza i ludzi lądu cywilizacja lądu i cywilizacja morza, Dugin także dzieli świat idei, świat doktryn geopolitycznych. Dugin  jest niezwykle aktywny także w nowych mediach, nie tylko pisze książki, nie tylko pisze artykuły, ale także udziela się w audycjach w telewizji, był współzałożycielem Telewizji internetowej CarGradTV i odbywa szereg wizyt, także oficjalnych z delegacjami rosyjskimi. 

        Co ważne, Aleksander Dugin wyrasta z rodziny mundurowej, jego ojciec był prawdopodobnie wysokim funkcjonariuszem tajnych służb, lub osobą związaną z tajnymi służbami tutaj ścisłości nie ma, ale niewątpliwie to pozwoliło Duginowi mieć dostęp do tajnych archiwów KGB, w których kilka lat pracował i zaczął się wtedy bardzo mocno interesować ezoteryką, okultyzmem, tradycjonalizmem integralnym, dziedzictwem takich postaci jak Julius Evola, René Guénon. Zafascynowała go na początku lat dziewięćdziesiątych środowisko skupione wokół nowej Prawicy we Francji między innymi Alaina de Benoist. Zachłyśnięty tym zaczął można powiedzieć faszyzować związał się z ruchami odwołującymi się do tradycji nazistowskiej, należał do takich organizacji jak czarny zakon SS nawet w swojej twórczości artystycznej bo jest i poetą i nawet wykonawcą utworów muzycznych chwalił między innymi Heinricha Himmlera.

        Był to ten czas kiedy nawiązywał do tradycji nazistowskiej ale myślę, że tutaj to co przede wszystkim wpłynęło na zainteresowania nazizmem to był okultyzm, ponieważ wielu badaczy większość badaczy w Polsce w ogóle nie zwracał uwagi na ten wątek w pismach Dugina, a on jest bardzo kluczowy bo większość badaczy w Polsce, większość osób które doznały ukąszenia duginowskiego, zwraca uwagę przede wszystkim na te wątki geopolityczne, a ja tutaj jako osoba, która geopolityką zajmuję się zawodowo chciałbym podkreślić że ten wątek geopolityczny u Dugina jest najsłabszy w sensie intelektualnym, bo jeśli weźmiemy tę książkę Podstawy geopolityki” z 1997 roku to tak naprawdę to jest oparte na pismach Mackindera, Haushofera i Spykman może jeszcze Mahana. Tam naprawdę odwołań do tradycyjnej rosyjskiej myśli geopolitycznej jest bardzo niewiele. Natomiast światopogląd Aleksandra Dugina jego ideologia, którą ja nazywam duginizmem to jest coś znacznie większego niż geopolityka, ponieważ struktura myśli Dugina, struktura jego przekazu ma charakter wewnętrznie uwarstwiony; ma charakter cebuli i to jest chyba dobre porównanie. 

        Tymi łupinami z wierzchu, które państwo widzą, to są właśnie postulaty walki z imperium amerykańskim przeciwstawiania amerykańskiemu liberalizmowi tradycjonalizmu rosyjskiego, walki z okupacją amerykańską, jak to pisze Dugin walki z kordonem sanitarnym jak nazywa Dugin Europę Środkową, chęć reintegracji przestrzeni postsowieckiej czyli reintegracji Azji Środkowej z Federacją rosyjską, wcielenia Ukrainy do Rosji i tak dalej i tak dalej. Ale te głębsze warstwy są już bardziej hermetyczne, bardziej ezoteryczne. Okultyzm nie jest czymś nowym w rosyjskiej myśli politycznej; w ogóle tradycja ezoteryczna w Rosji, tradycja związana ze prawosławiem w którym mamy różne nurty Ezoteryczne, jak na przykład Hezychastów,  nie jest absolutnie niczym nowym.. Pamiętamy Helenę Bławatską pamiętamy Mikołaja Roericha, postaci które wpłynęły bardzo istotnie na odrodzenie zainteresowania okultyzmem na świecie. I to fascynowało Dugina go od lat osiemdziesiątych to widać wyraźnie w jego pierwszych pismach.

        Jeżeli patrzą państwo na symbol, symbol między narodowego ruchu eurazjatyckiego czy w ogóle Eurazjanizmu współcześnie, to widzimy okrąg, z którego rozprzestrzeniają się strzałki. Mało kto wie, że tak naprawdę jest to stylizowana Gwiazda Chaosu, która jest symbolem Odrodzenia magicznego na Zachodzie jest symbolem zachodnich okultystów, takich postaci, jak Levy, takich postaci jak Crowley. Do Aleistera Crowleja Dugin bardzo często nawiązuje. Fascynował się samym zakonem okultystycznym Ordo Templi Oriente czyli zakonu templariuszy wschodu oczywiście, fascynował się tymi środowiskami okultystycznymi fascynował się magią, fascynował się wszystkim co było związane z tradycją ezoteryczną nie tylko wschodu, ale także zachodu i tak jak już powiedziałem o tej wewnętrznie uwarstwowionej strukturze przekazu Dugina, to ta zewnętrzna część jest przeznaczona dla mas, jest przeznaczona dla osób niewtajemniczonych. To jest także część spojrzenia Dugina na eksport. Żeby skupić uwagę zachodnich analityków, zachodnich badaczy właśnie na tych obszarach. Dugin w swojej filozofii ma także stara się tworzyć nową teorię polityczną, która ma być tą teorią właśnie na eksport, dla społeczeństw zachodnich, ponieważ bazuje na tym dualizmie, na tym przeciwieństwie Wschodu i Zachodu, uważa, zresztą podobnie jak wielu rosyjskich myślicieli, jak na przykład Mikołaj Bierdiajew, że Zachód jest obecnie zgniły moralnie, jest przesiąknięty liberalizmem, dewiacjami, a to Rosja jest tym depozytariuszem prawdziwej tradycji, wartości konserwatywnych, wartości rodzinnych i tak dalej. 

        I cóż Aleksander Dugin proponuje? Proponuję czwartą teorią polityczną. To książka, która ukazała się w 2009 r. pod tym właśnie tytułem. 5 lat później została ta teoria rozwinięta i to dwukrotnie.

        Dugin stara się nakreślić taki obraz świata, w którym były już trzy wielkie teorie polityczne, - obecnie dominujący liberalizm, -  szeroko rozumiany faszyzm (włącza w to także narodowy socjalizm, salazaryzm frankizm) i -  komunizm włączając w to socjaldemokrację, anarchosyndykalizm i socjalizm. Uważa że druga i trzecia teoria to są zamknięte rozdziały historii natomiast obecnie triumfuje liberalizm, który utożsamia ze wszystkim co najgorsze. 

        Oczywiście afiliuje go ze Stanami Zjednoczonymi, z krajami zachodniej Europy i przeciwstawia mu czwartą teorię polityczną, która jest oparta na koncepcji - radykalnego podmiotu.

        Tutaj dochodzimy do takich, można powiedzieć filozoficznych podstaw twórczości Aleksandra Dugina, który przed kilkoma laty bardzo mocno zaczął rozwijać swoją myśl w oparciu o filozofię Martina Heiddegera. Radykalny podmiot to jest nic innego jak wykorzystanie figury filozoficznej Dasein, którą możemy w bardzo niedoskonały sposób przetłumaczyć na język polski jako bycie w świecie. 

        Aleksander Dugin uważa, że jest to pewnego rodzaju podmiot, który funkcjonuje niezależnie od porządku jaki panuje na świecie, czy będzie to okres premodernistyczny czy to będzie okres modernistyczny czy ponowoczesny, to zawsze w tym świecie dominuje pewien podmiot dominuje to bycie w świecie, które zajmuje różne miejsce w systemie onkologicznym, w systemie bytowym na świecie. 

        Z jednej strony Dugin krytykuje postmodernizm, krytykuje nihilizm świata zachodniego, krytykuje posthumanizm, a z drugiej strony sam proponuje, co zresztą w rozdziale ostatnim „Czwartej teorii politycznej” jest wyraźnie napisane, metafizykę chaosu; powrót do świata pierwotnego chaosu. 

        Krytycy, także filozofowie wybitni filozofowie uważają, że tak naprawdę to co proponuje Dugin to jest subhumanizm to jest gnostycyzm to jest proponowanie pójścia ścieżką lewej ręki. 

        Zresztą Dugin o tym pisze właśnie w metafizyce chaosu, że to, co on proponuje to jest przeciwstawienie ścieżki filozoficznej, ścieżki prawej ręki i ścieżki takiej, w której patrzymy na świat, patrzymy na byt w sposób pozytywny, nazywa to mleczną drogą, czyli takim afirmatywnym stosunkiem do rzeczywistości. Dugin proponuje tak naprawdę gnostycką drogę uważa, że człowiek jest wrzucony w świat mu nieprzyjazny, w świat do wrogi i tak naprawdę to co proponuje Dugin w moim głębokim przekonaniu to jest subhumanizm.

        Aleksander Dugin od lat dziewięćdziesiątych propaguje coś co nazywamy sojuszem ekstremów. Czyli sojuszem bardzo skrajnych ideologii. Pamiętamy że w latach dziewięćdziesiątych związał się z Edwardem Limonowem postacią niezwykle barwną i kontrowersyjną, liderem partii nacjonal-bolszewickiej. Była to wówczas próba synkretyzmu bolszewizmu i nazizmu.

        To zainteresowanie okultyzmem u Aleksandra Dugina, to wewnętrzne uwarstwienie dla poszczególnych kręgów wtajemniczenia. Cały ruch Eurazjański tak naprawdę w Rosji ma charakter hierarchiczny, ma charakter inicjacyjny.

         Dugin przez spory czas zajmował się walką informacyjną i myślę że to jest bardzo ważny trop analizie działalności Dugina - ten element walki informacyjnej. Pozwolę sobie na być może daleko idącą hipotezę ale uważam że Aleksander Dugin jest narzędziem jest narzędziem wykorzystywanym przez państwo rosyjskie a konkretnie przez rosyjskie służby specjalne, do siania pewnego rodzaju rozkładu w społeczeństwach zachodnich. 

        Było to doskonale widoczne  pod koniec lat dziewięćdziesiątych, kiedy na łamach czasopisma Fronda ukazał się wywiad Dugina, którego udzielił redaktorowi Grzegorzowi Górnemu. To był rok 1998., rok po ukazaniu się „Podstaw geopolityki”. I tam Dugin był bardzo szczery, to był ten czas kiedy on był w takim trendzie zwyżkującym, rzeczywiście wtedy zaczynał osiągać szczyty popularności w kręgach decyzyjnych. 

        W rozmowie z Grzegorzem Górnym Dugin wtedy wprost mówił, że to, o co nam chodzi, to wspieranie wszelkiego rodzaju ruchów rozkładowych na Zachodzie, wspieranie czynników rozkładających przede wszystkim rzymski katolicyzm. Tu od razu się nasuwają te twierdzenia Trockiego i Lenina, którzy mówili, że „jeżeli zniszczymy rzymski katolicyzm, to wszystkie inne wyznania chrześcijańskie rozpadną się od jedynego naszego kopnięcia”. 

        I rzeczywiście to, co lansował wówczas Dugin to wspieranie wszelkiego rodzaju ruchów gnostyckich, ezoterycznych, okultystycznych, wolnomularskich na Zachodzie; wspieranie wszelkiego rodzaju ruchów odśrodkowych, separatystycznych, wszelkiego rodzaju czynników destrukcyjnych, które podkopują cywilizację łacińską – że odwołam się po raz kolejny do Feliksa Konecznego, aby w sposób prosty móc narzucić ten porządek turański, porządek eurazjatycki. Dlatego uważam że to jest pułapka,  duginizm to jest koń trojański  wpuszczony w środowiska intelektualne Zachodu, ponieważ Dugin jawi się jako przedstawiciel wschodniego chrześcijaństwa, a moim zdaniem, nie ma nic bardziej błędnego, nic bardziej mylnego. Dugin sam przyznaje się do tego, że jest staroobrzędowcem, przy czym sam o sobie mówi że w ramach samoobrzędoweców najbliżej mu do Bezpopowców. Czyli tak naprawdę nie czuje zwierzchności ani Cerkwi Rosyjskiej ani metropolity Cyryla; jest osobą, która tak naprawdę promuje gnostycyzm i to niebezpieczny gnostycyzm, oparty na okultyzmie. To warto podkreślić, aby osoby, zwłaszcza osoby młode, które zachłysnęły się tą wizją roztaczaną przez Dugina, tą wizją zwłaszcza geopolityczną, rozumiały, że pod tą wierzchnią warstwą jest jeszcze kilka innych. 

        Niestety w Polsce nie ma obecnie dobrych opracowań na ten temat, ale mam nadzieję że w niedługiej przyszłości się pojawią. Warto wspomnieć o tym że środowisko Aleksandra Dugina powołało taki ruch,  taką strukturę która się nazywa Globalny Sojusz Rewolucyjny. Nie zachęcam do czytania, ale jeżeli kogoś to interesuje, to może znaleźć w sieci globalny sojusz rewolucyjny, oparty na tak zwanej strategii „oporu niekierowanego”.

        Czas, kiedy mieliśmy do czynienia z formacjami politycznymi, czy nawet terrorystycznymi opartymi o strukturę piramidalną, hierarchiczną zorganizowaną na wzór quasi-państwowy, takimi jak IRA, ETA, Czerwone Brygady, grupa Baader-Meinhof czyli Frakcja Czerwonej Armii, minął. 

        Dzisiaj dominuje struktura sieciowa, w której jest ideolog i ideolodzy, ale nie ma centralnego kierownictwa, nie ma zarządów, nie ma poszczególnych komórek kierowanych centralnie, lecz jest sieć osób rozproszonych na całym świecie, która  jest wyznawcą pewnej ideologii i  programu dlatego mamy do czynienia z tyloma „samotnymi wilkami”, takimi jak Breivik.

        Strategią oporu niekierowanego kieruje się Al-Kaida i podobne organizacje. Na tej zasadzie strategii oporu niekierowanego, gdzie kluczem tak naprawdę jest sieć informacji, (dzisiaj internet daje ogromne możliwości do propagowania idei), zwłaszcza w dobie Web 2.0, czyli tej sieci, w której treści są współtworzone przez użytkowników, jak w Facebooku, jak Twitterze i YouTubie gdzie użytkownicy mogą wymieniać się informacjami, mogą wpływać na siebie ideowo i narzucać sobie matryce ideowo-informacyjne.

        Mamy do czynienia z czymś takim jak globalny sojusz rewolucyjny. Jak popatrzymy na manifest tego ruchu to zobaczymy, że tak naprawdę jest to ruch wywrotowy, jest to ruch, którego celem jest podkopanie istniejącego porządku. Oczywiście chodzi o zniszczenie liberalnego świata, zniszczenie świata, który jest, tylko co ma być alternatywą? Bo tą alternatywą jest metafizyka chaosu i tutaj polecam szczególnie zapoznanie się z tym co proponuje Aleksander Dugin, bo jest to powrót – moim zdaniem – zgadzam się tutaj z wieloma badaczami, jest to cofnięcie się do subhumanizmu; to jest ten charakter gnostycki, który na Zachodzie nazywamy satanizmem. 

Dr Leszek Sykulski 
na pdst. wRealu24

Opublikowano w Teksty

  jekielek      Najpotężniejsze państwo świata funkcjonuje kierowane konstytucją, kwestionowaną od ponad 200 lat.

        Po wybuchu „koszulkowania” konstytucją pomników w Polsce i śmiesznych kłótniach medialnych o to co jest, a co nie jest „konstytucyjne” w Polsce, Kanadzie i Ameryce, zdecydowałem przyjrzeć się troszkę bliżej tej sprawie. Jak jest to możliwe, że kierowane konstytucją, kwestionowaną od ponad 200 lat, funkcjonuje najpotężniejsze państwo świata?

Opublikowano w Teksty
czwartek, 06 grudzień 2018 10:09

Dziewczynki z warkoczykami

ligeza        Ludzie zbudowani są przeważnie z wody i rozmaitych białek. Tyle mówi nam nauka, bezradnie rozkładająca ręce w tzw. “dużych miastach”. Cóż ma począć, nieszczęsna, skoro tam właśnie, podobno aż w 95. procentach, ludzi budują telewizory? 

        Telewizory, oraz – dodajmy – inne takie tam, na ten przykład internety. To ci ludzie właśnie, zbudowani z mediów, a zwani powszechnie tuskoludźmi, za pośrednictwem tuskopodobnych szczekaczek medialnych, wciąż sporej grupie Polaków, narzucają określone myśli i pożądane zachowania – tym samym zmuszając do zadziwiających czynów – a przy okazji niejako rzeźbiąc w umysłach obrazy odpowiadające z góry poczynionym założeniom.

Opublikowano w Teksty
czwartek, 06 grudzień 2018 10:04

Niby znaczek jest, ale go nie ma

farmusKilka tygodni temu zwracałam uwagę na fakt, że nic nie było wiadomo o emisji znaczka Poczty Polskiej z okazji 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości. Za to wszem i wobec był pokazywany projekt niebiesko (barwy Izraela) różowego (nie wiadomo jakiego państwa, bo barwy czerwieni na fladze polskiej są ściśle zdefiniowane, i na pewno nie różowe). 

Opublikowano w Teksty
czwartek, 06 grudzień 2018 10:01

16 mandatów poselskich dla Polonii

michalkiewicz        Wypowiedź Stanisława Michalkiewicza podczas konferencji „Polonia a Państwo Polskie. Przyszłość i nadzieje”, która odbyła się w Warszawie 12 listopada 2018 roku 

        Dobry Wieczór Państwu nazywam się Stanisław Michalkiewicz. Będę miał zaszczyt przedstawić Państwu wypowiedź pt. Reprezentacja polityczna Polonii w Polsce.

        Zacznę od takiej anegdotki zresztą prawdziwej. W 1940 roku przyjechał do Berlina minister Mołotow na rozmowy z ministrem Ribbentropem no i minister Ribbentrop przekonywał Mołotowa, że właściwie Anglia już jest rzucona na kolana i jest to tylko kwestia czasu, kiedy skapituluje. Mołotow tam się z nim specjalnie nie spierał, ale w trakcie tych rozmów zawyły syreny obrony przeciwlotniczej i musieli zejść do schronu.

Kiedy schodzili do tego schronu Ribbentrop nadal przekonywał ministra Mołotowa, że Anglia jest już rzucona na kolana, a ten mu wtedy odpowiedział, to dlaczego siedzimy w schronie? 

        Nawiązuję do tego wydarzenia, dlatego że dlaczego my tutaj siedzimy, a nie w Sejmie, tak jak było to pierwotnie zaplanowane? Odpowiedź jest taka, że władze decydujące o tym gdzie ta konferencja ma się odbyć nie pozwoliły na to, żeby odbyła się na terenie Sejmu, tylko musimy korzystać z uprzejmości Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. 

        A dlaczego tak jest? 

        Dlatego, że Polonia nie potrafi wykorzystać politycznie potencjału, jakim dysponuje. Dysponuje dużym potencjałem, ale nie potrafi wykorzystać tego politycznie i ja tu chciałbym przedstawić sposób, w jaki ten potencjał można by politycznie wykorzystać. 

        Oroszę państwa zanim przejdę do szczegółów, to najpierw taka uwaga natury ogólnej, otóż, jeżeli się chce politykować z kimkolwiek to trzeba mieć z góry przygotowane odpowiedzi na dwa pytania, pierwszą odpowiedź na pytanie, co mi dasz, jak ci to zrobię, a drugą odpowiedź, co mi zrobisz, jak ci tego nie dam. Między tymi dwiema odpowiedziami jest ogromna przestrzeń na uprawianie polityki. Ale te odpowiedzi na te dwa pytania trzeba mieć z góry przygotowaną. Czy Polonia ma przygotowane odpowiedzi na te pytania? Obawiam się, że nie ma. Dlatego, że nie potrafi wykorzystać swojego potencjału, którym dysponuje. Dlatego nic nie może zrobić, jak czegoś nie dostanie. To nic, nikomu nie może zrobić i dlatego też nikt jej niczego nie daje, za to że coś tam nawet i robi.

        Proszę Państwa, w tej chwili mamy taką zapowiedź wielkoduszną, że jak dobrze pójdzie, to Polonia będzie miała dwóch senatorów. Proszę Państwa, Senat jest wprawdzie drugą izbą parlamentu, ale cała władza skupiona jest w Sejmie, dlatego że mamy system polityczny parlamentarno-gabinetowy, który między innymi polega na tym, że poza stanowiskiem prezydenta, które pochodzi z powszechnego głosowania wszystkie inne organy państwowe, albo bezpośrednio, albo pośrednio pochodzą od Sejmu. 

        Jaki z tego wniosek? Ano taki, że kto kontroluje Sejm, ten kontroluje całe państwo. Nie Senat! A tym bardziej, że 2 senatorów nawet gdyby chciało kontrolować Senat to po prostu jest to niemożliwość pierwotna i obiektywna. 

        I teraz przechodzę do szczegółów. 

        Państwo nie dość energicznie, albo nawet wcale nie dopominacie się, żeby władze państwa polskiego, władze Rzeczpospolitej Polskiej zaprzestały dyskryminacji prawnej obywateli polskich mieszkających zagranicą.

        Ponieważ Konstytucja nie uzależnia zakresu praw obywatelskich i politycznych od miejsca zamieszkania, obywatel Polski może mieszkać gdzie tylko mu się podoba, nawet na Marsie, ale to nie wpływa zupełnie na zakres jego praw politycznych i obywatelskich. Tymczasem mamy taką sytuację, że obywatele polscy mieszkający za granicą muszą głosować na kandydatów do Sejmu zgłoszonych przez kogoś innego w okręgu wyborczym Warszawa-Śródmieście. Natomiast sami nie mogą żadnych kandydatów wysuwać. To jest dyskryminacja prawna i w dodatku nieuzasadniona prawnie; to się odbywa prawym kaduka.        

        W przyszłym roku odbywają się w Polsce wybory parlamentarne. Jest jeszcze trochę czasu, żeby dokonać stosownej zmiany ordynacji wyborczej do Sejmu, która by właśnie tę dyskryminację prawną likwidowała. 

        W jaki sposób? 

        Ano w taki, żeby obywatele polscy mieszkający zagranicą mogli wysuwać własnych kandydatów w wyborach do Sejmu. Od razu rodzi się pytanie, no dobrze, ale w którym okręgu wyborczym? Musicie na to pytanie mieć przygotowaną odpowiedź, gdybyście państwo rozmawiali  z przedstawicielami władz państwowych. Otóż, propozycja moja zmierza do tego, żeby okręgiem wyborczym był kontynent, na którym obywatele polscy mieszkają. Ameryka Północna - jeden okręg wyborczy, Ameryka Południowa - drugi okręg wyborczy, Europa trzeci i Australia z Azją no to Europa z Afryką. W Afryce takiej Polonii dużej nie ma, poza RPA. 

        Proszę państwa, mówię cały czas o obywatelach polskich mieszkających zagranicą. Bo ci Polacy, którzy nie mają obywatelstwa polskiego nie uczestniczą w suwerenności państwowej. Bo artykuł 4. konstytucji stanowi, że suwerenem, zwierzchnia władza należy do narodu, a naród tworzą obywatele Rzeczpospolitej. Każdy obywatel Rzeczpospolitej ma zatem udział w suwerenności i nie może być przez żadną władzę tego udziału pozbawiony, chyba że zostanie skazany za przestępstwo i dodatkową sankcją będzie utrata praw publicznych. No to wtedy tak, ale poza takim wypadkiem nie ma żadnego powodu i żadnej podstawy prawnej, żeby obywatelowi polskiemu, bez względu na to gdzie mieszka te uprawnienia polityczne ograniczać albo w ogóle zlikwidować. 

        W każdym okręgu wyborczym obywatele polscy mieszkający za granicą mogliby wybierać 4 posłów. W sumie byłoby to o 16 posłów. Dlaczego 16 posłów? Wynika to z regulaminu sejmowego, według którego, żeby stworzyć klub poselski trzeba co najmniej 15 posłów. Dlaczego przedstawicielom, posłom polonijnym, potrzebny by był klub poselski? 

        Dlatego, że przewodniczący, albo wiceprzewodniczący klubu poselskiego uczestniczy w Konwencie Seniorów, który przygotowuje plan prac legislacyjnych Sejmu. To jest bardzo ważne gremium, w którym trzeba by uczestniczyć. 

        16 posłów nie byłoby w stanie przeprowadzić w Polsce żadnej rewolucji. No i dobrze. Nie byłoby w stanie przeforsować jakichś ustaw i to dobrze by tak było, dlatego że gdyby tych posłów było na przykład nie 16, tylko 160 to by mogli przegłosować jakąś ustawę, która by rodziła na przykład konsekwencje finansowe dla obywateli Polski mieszkających w kraju i to prowadziłoby do antagonizmów między obywatelami polskimi mieszkającymi w kraju i tymi mieszkającymi zagranicą; bo obywatele polscy w kraju powiedzieliby, no tak, to wy takie ustawy uchwalacie, ale podatki płacimy my tutaj, prawda? Więc to jest właśnie tak, żeby ci posłowie nie byli w stanie przeprowadzić jakiejś rewolucji legislacyjnej, natomiast 2 rzeczy mogliby załatwić, jeśliby oczywiście byli odpowiednimi ludźmi, no ale to państwo musielibyście o to zadbać. 

        Po pierwsze, załatwić to, żeby władze polskie przestały Polonię zagraniczną traktować instrumentalnie, co niestety ma miejsce. 

        Po drugie, że dlaczego w tej chwili na przykład tu siedzimy? Dlatego że państwo nie macie żadnego środka nacisku, bo nawet, jeśli z przedstawicielami Polonii przedstawiciele władz rozmawiają uprzejmie, to nic im państwo nie możecie zrobić, jak wam czegoś nie chcą dać. A to trzeba móc coś im zrobić, żeby dawali, nawet jak państwo im nie możecie zagrozić, to tym bardziej nie możecie wziąć. To nawet nie ma co o tym myśleć. I nie to jest nawet najważniejsze, no bo to jest ważne żebyście mieli wpływ polityczny ale nie to jest najważniejsze bo takim największym niedostatkiem Polonii - ja trochę jeździłem po różnych środowiskach polskich w różnych krajach więc wiem co mówię - jest dezintegracja polityczna środowisk polonijnych. Dezintegracja polityczna i taka zmiana ordynacji wyborczej stworzyłaby czy doprowadziłaby do stworzenia mechanizmu sprzyjającego politycznej integracji środowisk polonijnych. 

        Dlaczego? 

        Dlatego że takiego posła; takich posłów najpierw trzeba by było ich wybrać, to, że ordynacja wyborcza dawałaby taką możliwość, to tylko byłaby taka możliwość, ale państwo byście musieli tę możliwość zrealizować. Takich posłów trzeba by najpierw wysunąć ich kandydatury, a potem ich wybrać. To wymaga pewnego minimum organizacyjnego; bez tego się nie da takiego przedsięwzięcia przyprowadzić. 

        Więc sama ta konieczność wysunięcia kandydatury i wyboru posłów wymusiłaby na środowiskach polskich pewne minimum integracji politycznej, wokół jakiegoś jednego celu. Jednego, dlatego że więcej celów nie ma co sobie stawiać, bo to by było zbyt ambitne; to by prowadziło do podziałów i potępieńczych swarów. Jeden skromny cel, możliwy do osiągnięcia, w postaci wyboru 4 posłów. 

        Tutaj można się porozumieć, zwłaszcza w dobie Internetu, to nie ma żadnego problemu by w  ten sposób stworzyć mechanizm sprzyjający, nie gwarantujący, ale sprzyjający integracji politycznej środowisk polonijnych, bo ci posłowie którzy by zostali wybrani w ten sposób we własnym interesie by już dbali o to, żeby ta organizacja, której zawdzięczają wybór nie rozleciała im się następnego dnia po wyborze, bo chcieliby być wybrani jeszcze drugi raz. To są środki łagodne, które nikogo do niczego nie zmuszają, ale stwarzają pewną przestrzeń do skutecznego działania. Jak państwo wykorzystacie tę przestrzeń, no to już od państwa zależy zatem co trzeba, by było zrobić? 

        Trzeba by było przekonać - to będzie bardzo trudne zadanie - żeby 460 posłów ustąpiło z 16 mandatów dla środowisk polonijnych. To jest bardzo trudne. Ale trudne sprawy trzeba też próbować załatwiać; jeżeli uznamy, że takie przedsięwzięcia, które są potrzebne, i które leżą w granicach możliwości, że to nie ma sensu się za to brać, to po co się państwo tutaj zebrali? W jakim celu?! Żeby bić pianę? To nie ma sensu! 

        Gdybyście państwo weszli do Sejmu to pozycja organizacji polonijnych reprezentowanych przez takich parlamentarzystów byłaby znacznie silniejsza, dlatego że nie można by było nikogo zbyć obietnicami. Bo taki poseł jeden z drugim wielkiej władzy nie ma, ale na przykład, składa interpelacje i nawet najbardziej butny minister musi na nią odpowiedzieć. 

        Powiadam, pozycja społeczności polonijnej dzięki temu, by została wzmocniona, nie do tego stopnia żeby Polonia dyktowała rządowi co ma zrobić, tylko żeby rząd traktował ją poważniej niż do tej pory; żeby władze państwowe w Polsce traktowały środowiska polonijne poważniej niż do tej pory i tylko tyle. 

        To by była ta reprezentacja Polonii w Polsce, która by uruchomiła mechanizm tworzenia polskiego lobby politycznego w krajach, w których państwo zamieszkujecie i właśnie w ten sposób w ten sposób Polonia mogłaby Polsce oddać wielką przysługę. Gdyby była zdolna do utworzenia polskiego lobby politycznego w krajach swojego osiedlenie. 

        Podam przykład takiej skuteczności. Jest w Wielkiej Brytanii taka młodzieżowa organizacja polska, która się nazywa Patriae Fidelis, to są ludzie młodzi z różnych środowisk i wykształceni i zajmujący jakieś tam stanowiska ale są też tacy, którzy pracują w fabrykach czy są kierowcami, a nawet tacy, którzy pracują na zmywakach. Jedynym kryterium jest wiek i pewne poglądy - nazwijmy je - zachowawcze. Otóż, ta organizacja nie jest specjalnie liczna, ale ma swoje oddziały we wszystkich większych miejscowościach Zjednoczonego Królestwa i kiedy premier Cameron chcąc się podlizać tamtejszym nacjonalistom zaczął się nieprzychylnie wyrażać o Polakach, to ta organizacja zorganizowała demonstrację na Downing Street. A wykorzystując swoje kontakty z mediami brytyjskimi, nie polonijnymi tylko brytyjskimi, doprowadziła do tego, że ta demonstracja została nagłośniona w brytyjskich mediach, a żeby pójść za ciosem to proklamowali strajk polskich pracowników. Ale nie taki strajk że polscy pracownicy po prostu przestali pracować, lecz brali zwolnienia po to, żeby oddać krew dla brytyjskich szpitali. 

        Więc entuzjazm był nieopisany zabrakło tylko jednego słowa w komentarzach brytyjskiej prasy, że Polacy „znowu” oddają krew za Anglików, ale oczywiście, rezonans był bardzo pozytywny. Premier Cameron musiał zmienić ton. Więc 800 ludzi spowodowały niewielką, ale istotną z polskiego punktu widzenia zmianę polityki jednego ze mocarstw światowych. 800 ludzi. I to pokazuje jaki potencjał państwo macie, jeżeli oczywiście potraficie go wykorzystać. 

        A ja pozwoliłem sobie tutaj zaproponować - chociaż część państwa mi nie wierzy - że to jest możliwe, ale to już nic na to nie poradzę - zaproponować państwu sposób, w jaki to osiągnąć. Dziękuję bardzo.

Stanisław Michalkiewicz

Opublikowano w Stanisław Michalkiewicz
czwartek, 29 listopad 2018 16:27

Socjalizm po kanadyjsku

        General Motors zamyka fabrykę w Oshawie (pogłoski o tym krążyły od jakiegoś czasu) no i chyba jest nam - podatnikom - trochę głupio w trąbie, bo jeszcze kilka lat temu dokładaliśmy się do ratowania koncernu przed upadkiem. A trzeba było pozwolić mu rąbnąć o deski. 

        Corporate welfare, czyli te wszystkie „zapomogi” wypłacane dużym korporacjom to w Kanadzie, jak na kraj socjalistyczny przystało, jedna z poważniejszych pozycji budżetowych. Ciekawe czy ktoś kiedyś, policzył ile przynosi to netto korzyści.

Opublikowano w Andrzej Kumor
czwartek, 29 listopad 2018 14:34

TRZEBA STRATEGII POLITYCZNEJ

krupa12Załóżmy na chwilę, nieco makiawelicznie, że przeciętny polski wyborca otrzymuje propozycję programową stojącą w opozycji do poglądu, że wskaźnik wzrostu PKB rozstrzyga w całości o kondycji gospodarki i, na przykład, że lepiej przeznaczyć 2 mld dolarów na rozwój własnych sił zbrojnych niż do kieszeni Pentagonu. Dwa rozsądne punkty programowe, które w sposób bezproblemowy mogłyby się znaleźć obok zakazu dzieciobójstwa prenatalnego czy faszerowania dziecięcych umysłów propagandą gender.

Ilu Polaków, mając taki wybór, wybrałoby dalsze opieranie gospodarki na taniej sile roboczej z innych krajów i zachodniej eksploatacji naszego kraju, za cenę możliwości dokonania aborcji i sprowadzenia do Polski amerykańskiej dywizji? – pyta Michał Krupa.

        Trudno oprzeć się wrażeniu, że pomimo posiadania licznych publicystów, autorów, zwolenników, wszyscy ci, których zbiorowo można określić jako będących „na prawo od PiS” nie wykazują tendencji do podjęcia wysiłku myślenia w kategoriach strategii politycznej.

        Pat Buchanan, były doradca prezydentów Richarda Nixona i Ronalda Reagana, relacjonuje na pierwszy stronach swojej pracy „Conservative votes, liberal victories” (Konserwatywne głosy, liberalne zwycięstwa) z 1975 roku, że w trakcie prezydentury Nixona, gdy Biały Dom i osobiście wiceprezydent Spiro Agnew „ostrzeliwali” lewicę ostrą retoryką zmuszając ją do defensywy, senator Hugh Scott miał uspokajać swoich liberalnych kolegów tymi słowami: „The conservatives get the rhetoric and we get the action”. Słowa te można przetłumaczyć jako „konserwatyści mają retorykę, my mamy oddziaływanie”.

Gdy spojrzymy na środowiska w Polsce, które oficjalnie kontestują władzę PiS i które znajdują się „na prawo” od partii rządzącej (mam tu na myśli przede wszystkim narodowców, wolnościowców i katolickich konserwatystów/katolików integralnych), słowa senatora Scotta o posiadaniu retoryki, lecz bez oddziaływania, są bardzo na czasie. Albowiem trudno nie zauważyć, że niezależnie od ilości wystąpień Grzegorza Brauna, wykładów Krzysztofa Karonia, wywiadów Marcina Roli i felietonów (często bardzo celnych) Stanisława Michalkiewicza, politycznie rzecz ujmując, z prawej strony PiS-owi nic nie zagraża. A chyba wszyscy jesteśmy zgodni co do tego, że najwyższy czas, aby obóz rządzący realnie poczuł oddech prawicowych rebeliantów na swoich plecach.

        Oczywiście, nie można za ten stan rzeczy obwiniać tylko i wyłącznie braku talentu politycznego „prawdziwej prawicy” jako całości. Znaczącymi czynnikami takiego stanu rzeczy są m.in. dwuznaczna postawa wielu wysokich hierarchów Kościoła i kierownictwa Radia Maryja wobec coraz bardziej zuchwałej marginalizacji kwestii moralnie fundamentalnych. Wydaje się, że dla niektórych katolickich podmiotów jednoznacznie wspierających przez lata obóz rządzący, kwestia stanowczego oporu przeciwko proaborcyjnej postawie partii Jarosława Kaczyńskiego to o „jeden most za daleko”.

        Niezależnie jednak od tego aspektu, wydaje się, że jeszcze nikt w Polsce „na prawo od PiS” nie podjął się wysiłku myślenia w kategoriach strategii politycznej. Proszę zauważyć, że nie napisałem „strategii propagandowej” czy „publicystycznej”. To akurat „prawdziwa prawica” ma opanowane jak mało kto. Nie są to jednak przejawy strategii politycznej, (choć niektórym może się wydawać, że jest odwrotnie) chociażby z tego względu, że większość tego typu inicjatyw, wystąpień, ma charakter wewnętrzny, a więc mówienia do siebie samych, go grona zwolenników i utwierdzania się w słuszności własnych poglądów. Samo w sobie nie jest to zjawisko złe, albowiem cywilizowany człowiek powinien stale pogłębiać swoją wiedzę i wzmacniać argumentację stojącą za własnym światopoglądem, nawet jeśli czasami przekazujący tę wiedzę lub wzmacniający fundamenty światopoglądu często bywa monotonny lub monotematyczny…

        Endecki pisarz Wojciech Wasiutyński tak zdefiniował sprawnie działający podmiot polityczny: „Stronnictwo tym różni się od koterii czy kliki, że nie jest grupą doraźnie zebranych osób do przeprowadzenia jednego celu, ale szeroką organizacją o dość trwałym składzie, złączoną wspólnymi poglądami na najważniejsze sprawy publiczne (…) Stronnictwo może nie mieć doktryny, może nie mieć stałego programu, ale nie może istnieć bez podłoża wspólnych przekonań swoich zwolenników”. Niby oczywista oczywistość. Proszę jednak zwrócić uwagę na przymiotnik „szeroką”. Tu należy postawić zasadnicze pytanie: co oznacza w naszym kontekście owa „szerokość”? Co łączy narodowców, wolnościowców i katolickich konserwatystów/katolików integralnych na niwie politycznej? Sądzę, że wspólnym mianownikiem tych trzech środowisk są suwerenność i prawo naturalne. Zarówno narodowcy, jak i wolnościowcy oraz katoliccy konserwatyści słusznie uważają, że polska suwerenność państwowa, w szczególności za przyczyną Unii Europejskiej, choć nie tylko, obecnie jest mocno ograniczona i należy nie tylko ją wzmacniać na ile to możliwe, lecz również dążyć do jej odzyskania w jak najszerszym wymiarze. Te trzy środowiska również podpisują się obiema rękami pod zdaniem św. Tomasza z Akwinu: „Prawo stanowione tylko w takim stopniu jest autentycznym prawem, w jakim zakorzenione jest w prawie naturalnym; jeśli zaś w czymś kłóci się z prawem naturalnym, nie będzie już prawem, lecz niszczeniem prawa.” Wszystkie inne postulaty tych trzech środowisk zasadniczo są rozwinięciem tych dwóch probierzy.

A więc wspólne przekonania łączące te trzy środowiska są ewidentne dla wszystkich. Pytanie: jak to się przekłada na działalność polityczną? Operowanie w rzeczywistości demoliberalnej dla antyliberalnych stronnictw i ugrupowań może być szalenie trudne. Wystarczy spojrzeć na Europę Zachodnią. Co nie znaczy, że przy roztropnej kompromisowości nie da się zbudować permanentnego układu politycznego, kontestującego wszechobecny globalizm. Dobrym przykładem są Włochy, gdzie dwie formacje, lewicowa i prawicowa, porozumiały się w celu wyciągnięcia kraju z gospodarczej i demograficznej zapaści.

        Oczywiście, inne są problemy Włoch, inne Polski. Wydaje się jednak, że włoski przykład pokazuje nam kluczowe znaczenie, jakie dla skutecznej działalności politycznej (czyli mającej na celu zdobycie i utrzymanie władzy w celu roztropnego realizowania dobra wspólnego) ma namysł nad strategią. Nie chcę wchodzić w partykularyzmy związane z samym budowaniem organizacji partyjnej. Tutaj akurat radzimy sobie jako Polacy nie najgorzej. Problemy pojawiają się przy kompromisowości i poszerzaniu potencjalnego elektoratu, czyli politycznym sondowaniu.

        Czy wyobrażacie sobie państwo, że wyborca SLD po 60-tce, umiarkowany wyborca PO, który przynajmniej raz w tygodniu pojawia się w kościele lub wieloletni zwolennik PSL, głosują na stronnictwo, które na sztandarach ma wypisane suwerenność i prawo naturalne? Ja owszem. Nie jestem co prawda przekonany, czy wyborca SLD lub PO zagłosowałby na wymienione stronnictwo akurat z powodów samej suwerenności i prawa naturalnego, ale jeśli jednego i drugiego skusić wizją całkowicie innej polityki wschodniej, ukazując na podstawie twardych danych, że bycie gorącym rzecznikiem interesów ukraińskich po 2014 roku, w tym interesów Ukraińców dotkniętych bezrobociem i kryzysem gospodarczym, bynajmniej nie było w polskim interesie, to kto wie, jak jeszcze można poszerzyć horyzonty myślowe wyborców. Nie wspominam tu nawet o zawiedzionych polityką partii władzy wyborcach PiS, których liczba stopniowo się powiększa, a którzy w większości są naturalną bazą wyborczą dla kontestujących PiS ugrupowań i środowisk.

        Czy ktoś „na prawo od PiS” myśli w takich kategoriach, czyli jak słusznymi skądinąd postulatami przekonać tych, którzy nigdy nie myśleli oddać głosu na coś jeszcze bardziej na prawo od PiS? Czy naprawdę tylu tęgim głowom obce jest myślenie o sposobach zdobycia i utrzymania władzy? A może zbyt często jesteśmy zapatrzeni sami w siebie lub w ilość interakcji na Twitterze bądź przychylnych komentarzy na YouTube i wydaje się nam, że to tam toczy się walka polityczna?  Co do zasady, konsolidacja mas na prawo od PiS już nastąpiła. Wszyscy znają, czytają i chwalą plejadę publicystów i polityków oraz działaczy partykularnych spraw. Wszyscy przejrzeli „dobrą zmianę” i jej często spektakularne objawy, jak chociażby wycofanie ustawy o IPN. Może więc nadszedł czas, aby spojrzeć szerzej?

        Załóżmy na chwilę, nieco makiawelicznie, że przeciętny polski wyborca otrzymuje propozycję programową stojącą w opozycji do poglądu, że wskaźnik wzrostu PKB rozstrzyga w całości o kondycji gospodarki i, na przykład, że lepiej przeznaczyć 2 mld dolarów na rozwój własnych sił zbrojnych niż do kieszeni Pentagonu. Dwa rozsądne punkty programowe, które w sposób bezproblemowy mogłyby się znaleźć obok zakazu dzieciobójstwa prenatalnego czy faszerowania dziecięcych umysłów propagandą gender. Ilu Polaków, mając taki wybór, wybrałoby dalsze opieranie gospodarki na taniej sile roboczej z innych krajów i zachodniej eksploatacji naszego kraju, za cenę możliwości dokonania aborcji i sprowadzenia do Polski amerykańskiej dywizji? Osobiście uważam, że niewielu, przynajmniej nie tylu, aby przeszkodzić w przejęciu władzy. A to tylko jeden mały przykład jak, mając na uwagę realia polityczno-społeczne, formułować strategię polityczną, która przecież, co należy podkreślić, nie powstaje z dnia i nie może być dziełem jakiegoś „wodza”.

        Konferencje o szansach monarchizmu w Polsce, agentach, masonach, czy Żołnierzach Wyklętych, publikowane w ogromnych ilościach wystąpienia naszych prawicowych luminarzy, mogą być stymulującymi intelektualnie wydarzeniami, lecz polityczny pożytek z tego żaden. Parafrazując Scotta, co z tego, że mam retorykę, skoro nie mamy oddziaływania? Niejeden czytelnik zapewne zgodzi się, że nadszedł czas, aby retorykę przekuć w oddziaływanie. Sama świadomość tego wśród mas stojących na „prawo od PiS” i ich autorytetów będzie dobrym pierwszym krokiem.

Michał Krupa

Opublikowano w Teksty
czwartek, 29 listopad 2018 14:32

FORMATOWANIE WALCEM

ligezaNiczym wczesnym rankiem mocno pijany marynarz po powrocie na pokład, tak wygląda w Polsce postkomuna. Bezustannie zatacza się od burty do burty, wciąż mocno zanietrzeźwiona. 

Wszelako za reling wypchnąć się nie daje, a tym bardziej utonąć w basenie portowym nie zamierza. W konsekwencji – a to nowocześnieje, jaśniejąc blaskiem awangardy w mądrości swojej, a to znowu pogrąża się w mrokach ariergardy postępu, posapując ciężko. No a potem da capo al fine, to jest od początku do końca. 

Opublikowano w Teksty

biniecki-w        W Polsce tworzy się chyba nowa „świecka tradycja” w aspekcie relacji Polska - Polonia. Raz na dwa lata odbywa się konferencja pod hasłem “Państwo Polskie a Polonia” na której nikt z oficjalnych władz się nie pojawia, a Polonia wylewa hektolitry łez pod adresem rządu. 

        Miałem okazję być na takiej konferencji w 2016 roku, gdzie przedstawiałem pomysł jak odtworzyć propolski lobbing w Ameryce Północnej. Pomysłem poza Narodowym Instytutem Studiów Strategicznych nikt się nie zainteresował, choć byli tam późniejsi twórcy PFN. W tym roku Polonia miała okazje wylewania łez pod nieco zmienioną narracją.

Mianowicie wprowadzono nowe pojęcie dzielące Polonię: na Polonię patriotyczną i Polonię koncesjonowaną, czyli według niektórych, tych co to przyjechali na Zjazd Polonii do Warszawy, aby dostać granty i inne fanty. Byłem też na V Zjeździe Polonii i poza ciężką książką, która niestety musiałem zostawić w hotelu nic nie dostałem. Żałuję jednego, że spędziłem za mało czasu rozmawiając i słuchając opowieści często starszych ode mnie wnuków zesłańców z Syberii i Kazachstanu.

        Podziały narodu polskiego postępują. A doły między narodem kopią radośnie jedni i drudzy, tylko tych którzy, mieliby je ponaprawiać jakoś nie widać. Z jednej strony polskiej sceny politycznej trwa eksplozja wszelkich antypolskich idiotyzmów a z drugiej strony trwa festiwal w prześcigiwaniu się, kto jest największym patriotą a kto nie jest nim wcale. Oprócz haseł i priorytetów polityków, którzy realizują własne agendy polityczne nie ma żadnych istotnych naprawczych programów, które próbowały by chociaż poprawy sytuacji i prawdziwego jednoczenia narodu polskiego. Szlagierem konferencji, było nazwanie Klubów Gazety Polskiej „Szwadronami Śmierci Sakiewicza”. Sądzę, że w tym przypadku bez procesu się nie obędzie.

        Charyzmatyczna Polonia amerykańska, pochodząca głównie z fali powojennej emigracji (ok. 150 tysięcy osób wywodzących się z przedwojennej inteligencji) odchodzi. To oni po zdradzie jałtańskiej przejęli na siebie ważny obowiązek reprezentowania prawdy historycznej, przechowania polskiej tożsamości narodowej oraz stali się wraz z rządem londyńskim reprezentantem polskiej racji stanu. Tutaj dalej funkcjonują ich dzieci i wnuki, świetnie wykształcone na najlepszych amerykańskich uniwersytetach. Na nich również pracują polscy naukowcy (z tenure czyli amerykańską habilitacją jest ich tutaj przeszło 1500 osób). Tutaj mają twórczą swobodę rozwoju, za nikim nie muszą nosić teczki ani nikomu nie muszą przesadnie czapkować. Tutaj bez zbędnych regulacji funkcjonują polscy biznesmeni, ludzie kultury, lekarze i inżynierowie, czego Warszawa z uporem nie chce pokazać polskiemu społeczeństwu.

        Pojawia się jednak istotny problem liderów, którzy nie chcą się identyfikować z wąsko sformułowanymi priorytetami, które są często związane z jedną z partyjnych frakcji w Polsce. Albo nie chcą identyfikować się z mało efektywną polityką innego lidera z Chicago, który od śmierci prezesa Moskala lansuje politykę przetrwania, polegającą na ograniczeniu jakiejkolwiek działalności. 

        To prawda, że nie widać działaczy polonijnych formatu Paderewskiego, Smulskiego, Rozmarka, Zabłockiego czy Mazewskiego, ale czy widać takich charyzmatycznych polityków w Warszawie? A może w Brukseli? To nie znaczy, że ich nie ma. Osobiście znam kilku, których dorobek naukowy, profesjonalny, prestiż i charyzmatyczna postawa, pociągnęłaby rzesze Polonii. Rozmowy trwają. W trakcie najbliższego roku zapadną strategiczne decyzje, które zadecydują o przyszłości zorganizowanej Polonii amerykańskiej. Czy przetrwa? Czy ulegnie asymilacji? 

        Warszawa inwestuje w Polonię europejską. Wystarczy przeanalizować raporty finansowe, aby to zrozumieć. Powód jest oczywisty: Oni mają wrócić do Polski. Ponieważ my jesteśmy zamożniejsi, bardziej wrośliśmy w amerykańską rzeczywistość i trudniej jest nami kierować, ten plan w stosunku do nas nie jest do zrealizowania.

        Dlatego zgadzam się z tezą Pani Elizy Sarnackiej-Mahoney zawartą w artykule w nowojorskim Nowym Dzienniku mówiącą, że: „Polska, dla własnej wygody, upiera się, by widzieć w Polonii przede wszystkim poręczną skarbonkę, która daje, gdy się wyciąga rękę, kłania się w pas i gości, gdy się jej każe, a poza tym trwa w postawie karnego uczniaka, znającego swoje miejsce w szeregu. Z premedytacją wołającą o pomstę do nieba i bez precedensu w cywilizowanym świecie uprawia się też nad Wisłą politykę stereotypizacji wobec własnych obywateli mieszkających za granicą. Na przekór faktom nieustannie przedstawia się ich jako grupkę niedouczonych prostaczków z Podhala czy Podlasia (przepraszam tu i Podhale, i Podlasie), co skutkuje wypaczoną i destrukcyjną dla obu stron ignorancją polskiego społeczeństwa w temacie prawdziwego oblicza i potencjału Polonii. Powstrzymuje bowiem publiczną debatę na temat form współpracy z Polonią i negatywnie naznacza tych, którzy starają się o Polonii mówić inaczej. „

        Przypominam, że jednym z ustaleń okrągłego stołu było niedopuszczenie do udziału w życiu politycznym i społecznym środowisk niepodległościowych (w tym Polonii). Potwierdził to bardzo dosadnie premier Tadeusz Mazowiecki, podczas swojej pierwszej wizyty Londynie. Nie spotkał się z prezydentem RP na uchodźstwie Ryszardem Kaczorowskim, bo uznał, że spotkanie byłoby „poniżające wobec prezydenta Jaruzelskiego, swojego rządu i państwa”. 

        Reasumując, po 1989 roku to Polacy żyjący na emigracji jako pierwsi zostali odepchnięci od udziału w polskim życiu społecznym i politycznym z jednym zastrzeżeniem: pieniądze od rodaków spoza kraju powinny nadal płynąć ciepłym strumieniem do Polski. Gwoli wyjaśnienia: według danych Banku Światowego z 2015 roku, Polonia amerykańska co roku wysyła do Polski przeszło 900 milionów dolarów. Nikt w Polsce nie zastanawia się, idąc ulicą, który dom jest zbudowany lub wyremontowany za dolary z USA. Nie mówiąc nic o wpływie Polonii na amerykański biznes inwestujący w Polsce.

        Polonia amerykańska posiada szereg niezaprzeczalnych zasług w budowaniu Niepodległej. Warto się przejść Krakowskim Przedmieściem i obejrzeć wystawy na ten temat. Chcielibyśmy, aby ta wiedza kiedyś dotarła do polskiego społeczeństwa. Chcemy właściwej narracji historycznej: „Tak jak z Oleandrów wyruszała Pierwsza Kadrowa tak samo z Niagara-on-the Lake wyruszali ochotnicy do Błękitnej Armii - my też mamy ogromne zasługi w walce o Niepodległą. Naszym polonijnym bohaterom też należy oddać szacunek i właściwe miejsce w historii Polski. 

        Warto zorganizować profesjonalną debatę na temat relacji Polska a Polonia. Wylewanie hektolitrów łez nie jest chyba najlepszą formą, zwłaszcza, gdy nikt tego płaczu nie słucha. Warto chyba mieć jakąś wizję budowania polskiej wspólnoty nie tylko od morza do Tatr, ale od „Chicago do Tobolska” jak śpiewa mistrz Jan Pietrzak. Takich Ol Rybińskich w polskich mediach mogłoby być znacznie więcej, tylko Warszawa z zazdrością strzeże wszelkich posad promując nieudaczników, miernych, ale wiernych. Kiedy zerwiecie z takim myśleniem? Oto jedna z opinii przedstawicielki warszawskiej elity pod jednym z moich artykułów:” To jest nikczemne, mieszkać gdzieś w świecie i urządzać nam życie. Kto się wyprowadził z Polski nie powinien mieć prawa głosować i wybierać nam rządzących.” 

        Emigrant Paderewski pewnie by zapłakał w tym momencie, ale jest to efekt negatywnego przedstawiania szczególnie Polonii amerykańskiej w polskich mediach. Ostatnim filmem z głupim artystą z Chicago co to nic nie umie i nic mu w życiu nie wyszło jest postać Rickiego w filmie pt. „7 rzeczy, których nie wiecie o facetach” w reżyserii Kingi Lewińskiej z 2016 roku. 

        Jednym z najciekawszych fragmentów wspomnianej konferencji, oprócz prezentacji dra Marka Błażejaka z Niemiec, był pomysł red. Stanisława Michalkiewicza o tym jak rozwiązać problem udziału Polonii w życiu politycznym poprzez dopuszczenie Polonii do udziału w pracach polskiego Sejmu. 

        W chwili obecnej 20 milionów Polaków mieszkających poza granicami, nie ma żadnej reprezentacji w polskim parlamencie. Red. Michalkiewicz proponuje 16 posłów z 4 okręgów kontynentalnych i możliwość utworzenia klubu poselskiego i udziału jego przedstawiciela w Konwencie Seniorów. 

        Dla zakompleksionych warszawskich elit pozbawionych jakiejkolwiek wizji przyszłości, ze złą, nepotystyczną polityką kadrową istotna powinna być refleksja na przyszłością relacji Polonii amerykańska-Polska i zerwanie z podejściem, że to Warszawa musi wszystko i wszystkich kontrolować. 

        Warto więc się uczyć kto kim jest w świecie Polonii, znać ich nazwiska i umieć się z nimi komunikować. Teraz komunikacja z polskimi instytucjami lub politykami polega na tym, że aby się od nich coś uzyskało nawet informację trzeba ich znać osobiście. Odpowiadanie na emaile praktycznie nie istnieje a tzw. w kulturze amerykańskiej „follow up” czyli podtrzymywanie kontaktów czy sprawdzania poziomu wykonania jakiegoś działania w Polsce budzi zdziwienie.

        Historia pokazuje, że relacje pomiędzy Polonią amerykańską a państwem polskim są pełne dziwnych sytuacji. Warto przypomnieć tutaj skandaliczny powrót ochotników z Błękitnej Armii do USA, gdzie bezpośrednio w tę nieprzyjemną sprawę interweniowali amerykańscy kongresmeni. 

        Pamiętamy także niepowodzenia dyplomacji II Rzeczpospolitej w sprawie przymuszania do udziału Polonii amerykańskiej w organizacji Polonii świata „Światpol”. Polonia amerykańska nigdy nie została formalnym członkiem tej organizacji. 

        Lista zasług Polonii jest ogromna. Nic dziwnego, że za to właśnie Polonia, była inwigilowana i rozbijana przez wrogów Polski i proces ten bynajmniej nie zatrzymał się w 1989 roku. Doktryna wszystkich służb PRL, a zwłaszcza ich ostatniego szefa gen. Kiszczaka zakładała dezintegrację polonijnych organizacji poprzez wprowadzanie do nich agentów wpływu i stopniowe ich wygaszanie.

        Zdaje się, że jedynym rozsądnym wyjściem z sytuacji dla „niechcianej” w Warszawie Polonii amerykańskiej jest stworzenie małego i sprawnego projektu, który zacząłby jednoczyć Polonię jako całość wokół jednego ponadpartyjnego celu, że strukturami w poszczególnych krajach. Istotą działalności rodaków poza krajem powinna być aktywna i globalnie prowadzona polityka wewnętrzna w obrębie samej Polonii. Jej głównym kierunkiem powinno być wzmacnianie udziału Polonii w życiu politycznym kraju zamieszkania, jednak przy równoczesnym pielęgnowaniu i ochronie polskości tak, jak to miało miejsce w czasach świetności ruchu polonijnego. Możliwe jest to tylko w momencie, gdy przyciągniemy potencjał intelektualny Polonii (ok. 1500 polskich profesorów w USA, ludzi kultury, biznesu, lekarzy) oraz konserwatywną i lewicową klasę średnią, która jest maszyną do głosowania. 

        Należy się również zastanawiać jak uruchomić zgromadzone przez dziesiątki lat zasoby finansowe drzemiące na kontach organizacji starej Polonii. Są więc ludzie, są też środki. Najważniejsze jest w tej chwili znalezienie Paderewskiego XXI wieku, który połączy wodę i ogień, aby obudzić, „śpiącego olbrzyma”. 

        Polonia amerykańska może być znaczącą siłą polityczną w USA, która może odegrać kluczową rolę w polityce amerykańskiej. Propolskiego lobbingu w USA nie zastąpi żaden inny: niemiecki, żydowski czy marsjański. Nie możemy z uporem tkwić z wąskimi priorytetami dla Polonii, które są agendą tylko małej grupy osób. Należy zbudować system transparentnych stypendiów i narzędzi, które umożliwią naszym młodym pokoleniom emigracji odpowiednią karierę w naszym kraju zamieszkania.

        Budzi się tożsamość narodowa Polonii i świadomość polskiego interesu narodowego. Polonia amerykańska podejmuje coraz więcej samodzielnych inicjatyw i akcji. Światowa geopolityka podpowiada nam, że jest to właśnie najdogodniejszy moment na tego typu działanie, aby dynamicznie pójść w kierunku odtworzenia politycznego znaczenia Polonii amerykańskiej w Stanach Zjednoczonych. Do tego jednak niezbędny jest nowy, transparentny, ponadpartyjny lider. Musimy na ten temat rozmawiać, przełamywać lody i działać ponadpartyjnie. Dalsze dzielenie i rozbijanie Polonii jest idiotyzmem i prowadzi do jej asymilacji, samozagłady i jest zaprzeczeniem Pax Polonica. Zacznijmy w końcu poważnie myśleć o potencjale, który mógłby globalnie pracować dla Polski. 

Waldemar Biniecki

Opublikowano w Teksty
Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.