Bezsiła argumentu czyli coś do porannego barszczyku.
sobota, 31 grudzień 2016 18:37 Opublikowano w Andrzej KumorW miarę jak nasza cywilizacja usycha, okazuje się, że w zasadzie można twierdzić, iż prawdziwe jest wszystko to co zostaje podane za prawdę… Nieważna logika, ważna siła medialnego pompowania.
Oto pod koniec roku mieliśmy silne starcie na linii odchodząca administracja Obamy - Tel Awiw. Wygląda na to, że Obama, którego Bibi Netanjahu nigdy nie lubił, odszczeknął się mu na odchodne słowami sekretarza Kerryego, który krytykując ostro budowę żydowskich osiedli na terytoriach okupowanych stwierdził ni mniej ni więcej tylko, że Izrael albo będzie demokratyczny albo żydowski. Jest to dość prosta konstatacja faktu, iż Państwo Żydowskie zasadza się na syjonizmie, no a ten jak wiadomo jest żydowskim nacjonalizmem. Powoduje to iż Żydzi i nie Żydzi są w Izraelu inaczej traktowani. Kerry powtórzył, że USA stoją na stanowisku podziału Palestyny na dwa państwa; izraelskie i żydowskie.
Tak dosadne wyrażenie tego stanowiska sprawiło, że wielu komentatorom żydowskim opadły skarpetki i głośno zaczęli wytykać Obamie zdradę interesów żydowskich - co więcej stwierdzili, że brał żydowskie pieniądze jak leci, a gdy już nie były potrzebne, bo demokraci przegrali wybory, to Żydom wygarnął. Słowem, zapłacili mu a ten ich "oszukał" i tak niewdzięcznie potraktował.
Pisze o tym wprost kawa na ławę w naszym szacownym "National Post" Lawrence Solomon w artykule zatytułowanym " How Barack Obama fooled the Jews and betrayed them once he had their money". Autor wyłuszcza w tekście rzeczy, które w innym kontekście uznane by zostały przez tzw mejnstrimowe media za absolutnie wredny antysemityzm - podaje mianowicie, że Żydzi, stanowią jedynie 2 proc. amerykańskiego elektoratu - a więc waga ich głosów w urnach wyborczych jest niewielka, to jednak, ich polityczne znaczenie jako grupy jest nieproporcjonalnie większe, a nawet decydujące, a to za sprawą finansowania polityki. "Żydowskie dwa procent - pisze Solomon - które w przeważającej mierze mają poglądy liberalne - dają dwie trzecie całej kwoty dotacji otrzymywanych przez Partię Demokratyczną. Inaczej mówiąc, dwa procent Żydów płaci na Demokratów dwa razy więcej niż 98 procent nie-Żydów.".
Solomon dodaje, że znaczenie żydowskich pieniędzy dla Partii Demokratycznej wyjaśnia dlaczego Obama z antyizraelskimi posunięciami czekał dopiero do momentu klęski kampanii Hillary Clinton, z którą wiązał nadzieję na zachowanie kierunku własnej polityki. - "Obama zdawał sobie sprawę - twierdzi Solomon - że gdyby Żydzi rozumieli jego prawdziwe intencje wobec Izraela, to wielu powstrzymałoby się od dawania pieniędzy…"
Słowem, Żydzi płacą i wymagają, a ten niewdzięczny gryzie, gdy mu już nic nie mogą zrobić…
Co jest ciekawe? Otóż fakt finansowania polityki amerykańskiej przez Żydów opisało szczegółowo dwóch profesorów (Harvardu i University of Chicago) John J. Mearsheimer i Stephen M. Walt w książce The Israel Lobby and U.S. Foreign Policy (doskonały prezent dla ludzi rozgarniętych). Wówczas jednak w 2008 roku książkę, mimo że spełniała wszelkie standardy porządnej analizy, okrzyknięto szczytem antysemityzmu i generalnie przemilczano.
Wówczas te same argumenty, które były antysemickie, dzisiaj okazują się być ważne, bo służą uzasadnieniu żydowskiego oburzenia… No cóż, taki mamy świat.
Na dodatek, reagując na słowa sekretarza Kerryego premier Bibi wystąpił po angielsku z przemówieniem do świata i uznał, że amerykańska formuła dwóch państw w Palestynie, czyli jednego dla Żydów, a drugiego dla Palestyńczyków równoznaczna jest z... "czystką etniczną". No bo jakże można sobie wyobrazić, że Żydzi nie mogą mieszkać w państwie palestyńskim, ergo budować osiedli na ziemiach uznanych za palestyńskie, skoro w samym Izraelu mieszka dwa miliony Palestyńczyków? pytał Netanjahu. Takie rozwiązanie, jak proponują Amerykanie to czystka etniczna - ostrzegał.
Logiczna siła tego argumentu jest wprost porażająca. Pozostaje jedynie zapytać Bibi, ile osiedli budują Palestyńczycy w Izraelu? I dlaczego w Gazie Palestyńczycy gnieżdżą się na kupie? W każdym razie logika klasyczna najwyraźniej nie ma w tym i wielu innych przypadkach żadnego zastosowania.
Raport Stratfor (CIA) prognoza na rok 2017
piątek, 30 grudzień 2016 08:41 Opublikowano w Goniec PolecaMany Divisions, Some Exploited
Countries of Central and Eastern Europe will circle the wagons to protect themselves from what they see as potential Russian aggression – and from the uncertainty surrounding U.S. foreign policy. Leading the charge will be Poland, which will try to enhance political, economic and military cooperation with its neighbors. It will also support the government in Ukraine politically and financially and will lobby Western EU members to keep a hard stance on Moscow by advocating the continuation of sanctions, increasing military spending, supporting Ukraine, etc. – a position the Baltic states and Sweden are likely to support. Unsure though Warsaw may be about the Trump administration, the government will still try to maintain good ties with the White House as it continues to defend a permanent NATO presence in the region. Countries in the region may even pledge to spend more on defense. Not all countries will react the same way to this new geopolitical environment, of course. Hungary or Slovakia, for example, do not have the same sense of urgency as Poland when it comes to Russia, so their participation in pre-emptive measures could be more restrained. Moscow's attempts to exploit divisions within the European Union will strain German-Russian relations. Germany will try to keep sanctions against Russia in place but will face resistance from some EU members, which would rather lift sanctions to improve their relations with Moscow. Germany will also defend cooperation on defense and security as a way to deal with uncertainty about NATO and Russia. The German government will continue to support Ukraine politically and financially, but not militarily. In the meantime, Russia will exploit divisions within the European Union by supporting Euroskeptic political parties across the Continent and by seeking to cooperate with the friendlier governments in the bloc. Some countries, including Italy, France and Austria, will advocate improved relations with Russia, giving Moscow a better chance to break the sanctions bloc in the union. Some level of sanctions easing from the European Union is likely by the end of the year.
Kliknij w link "2017 Annual Forecast: Europe is republished with permission of Stratfor."
Jeśli ktoś zabija naszych bliskich i nastaje na nasze życie, mamy prawo go zabić – żadne tam konstytucyjne, żadne zapisane w kartach-śmartach – mamy prawo zabić, bo każdy człowiek ma prawo do obrony swego życia. Niestety, w dzisiejszych czasach w naszych „miękkich” krajach odebrano ludziom możliwość noszenia broni palnej, a także oduczono nawyku stawania w obronie własnej i innych. Pamiętam, jak kiedyś policja w Winnipegu zbeształa człowieka, że rzucił się do rzeki na ratunek, bo przecież powinien był zapamiętać miejsce utonięcia i zadzwonić na numer alarmowy 911.
Pozostaje więc smutna konstatacja, że gdyby przynajmniej część ofiar poniedziałkowego zajścia w Berlinie miała przy sobie broń, tak jak to jest na porządku dziennym w kilku amerykańskich jurysdykcjach, zamachowcy nie mieliby tak łatwo, a gdyby polski kierowca miał przy sobie broń, też byłoby nieco trudniej podejść. Nie, nie byłoby to niemożliwe, ale trudniejsze. Prawo do posiadania broni jest podstawowym prawem człowieka wynikającym z prawa naturalnego, jego ograniczaniu zawsze towarzyszy jakaś postać niewolnictwa.
Szczęśliwie okazuje się, że jeszcze my, Polacy, mamy stare odruchy, jeszcze nas nie wytrzebiono do końca, i Polak, któremu uzbrojony „żołnierz” państwa islamskiego porywał ciężarówkę, walczył do końca w kabinie. Te odruchy eurolew usiłuje wyprogramować ludziom z głowy. Gwałcona Austriaczka, zamiast fachowo dźgnąć napastnika nożem, ma uruchomić oferowany darmowo sygnał alarmowy. W innych krajach zdaje się nawet krzyczeć nie wolno… Pozostaje uczyć się krav maga.
Tymczasem sądząc po niedawnych ruchawkach ulicznych w Polsce, biorąc pod uwagę żenujący poziom polskiej polityki, nie można wykluczyć, że zewnętrzni gracze chcą zresetować sytuację do poprzedniego rozdania i doprowadzić do poważniejszego konfliktu. Konflikt jest jedną z podstawowych form rządzenia postkolonialnego.
– Nawet jeśli nie prowadzi do gwałtownego przenicowania, to w zamian za poparcie pozwala wymuszać na stronach ustępstwa, daje możliwość zarabiania na dostawach i tworzy zadłużenie, które przenosi się w późniejszy okres. Konflikt uzależnia i rozmiękcza skonfliktowanych. Ponadto jest niewygodny dla zwykłych ludzi, którzy w rezultacie też łatwiej godzą się na różne ustępstwa i formy opodatkowania, aby tylko mieć spokój. Z wymienionych powodów warto jest w konflikt inwestować. Zazwyczaj nie jest to trudne, zwłaszcza jeśli mamy własnych agentów.
Można zakładać z dużą pewnością, że polska ruchawka ma zagranicznych kibiców i sponsorów, którym proamerykański kierunek warszawskiego rządu jest nie w smak. Może się okazać, że otworzy się okienko zmiany.
Piotr Duda, przewodniczący Solidarności, ocenił niedawno, że jeśli przyjdzie co do czego, to związkowcy, kibice plus młodzież paramilitarna czapką nakryją KOD-ziarzy. Tymczasem dobrze przygotowany majdan może zostać zorganizowany przez zawodowych majdaniarzy choćby zaimportowanych z Ukrainy. Jeśli pan Soros lub inny wujek wyłoży na to pieniądze, a przyjaciele demokracji z zagranicznych stolic wesprą logistycznie i medialnie, to może się okazać, że koszt rozwalenia takiego „protestu” będzie zbyt duży i z jego mocodawcami trzeba się będzie układać. Majdanowi planiści z pewnością zdają sobie sprawę z polskich realiów, a posługiwanie się najemnikami jest praktyką szeroko stosowaną na całym świecie. Zobaczymy więc, jak sytuacja rozwinie się po Nowym Roku, no bo w okresie świątecznego uśpienia, który co prawda choć nadaje się do rozpoczynania wojen, trudno w Polsce znaleźć ludzi. Tego rodzaju możliwość otwierałaby się jednak tylko wówczas, gdyby Amerykanie w okresie interregnum zaniedbali obrony ekipy w Polsce i dali np. Berlinowi więcej swobody w tej sprawie. Albo że w nowym rozdaniu im również potrzebna była nad Wisłą inna ekipa.
Przy okazji, gdy już mówimy o polskiej polityce, to niestety większość ruchów patriotycznych odbywa się w wirtualnej przestrzeni Internetu i zgaśnie, gdy tylko wyłączą prąd. Żadne z ugrupowań nie zdołało do tej pory wybudować normalnej organizacji politycznej z trwałymi i szerokimi kanałami finansowania, własnym wywiadem wewnętrznym i prostym kilkupunktowym programem, zdolnym przemówić do prostego człowieka. Polska polityka patriotyczna ogranicza się do kłapania paszczą, prawdziwą politykę robią duże misie gdzie indziej…
Na koniec roku wszyscy domagają się podsumowań. A tu nie ma co podsumowywać. Mamy na świecie tyle otwartych, żywych wciąż procesów „in statu nascendi”, że wchodząc w nowy rok, powinniśmy zapiąć pasy bezpieczeństwa, a nie sentymentalizować przy kominku o wydarzeniach minionych.
Jazda będzie ostra, ponieważ nasz przygraniczny hegemon – a raczej jego zdrowa, kośćcowa elita wojskowa – uznał, że trzeba się skoncentrować i dać sobie spokój z politpoprawnymi głupotami obyczajowymi, w sytuacji gdy na świecie powstają morza, po których nasze lotniskowce boją się pływać, a produkcja militarnych zabawek staje się niemożliwa bez zagranicznych dostaw. Jak to zgrabnie podsumowano w BBC, „biali, profesjonalni dziadkowie ruszyli na ratunek”. Czy zdołają zahamować zsów po równi pochyłej? Tego nigdy nie wiadomo, z pewnością jednak nie są to ci Amerykanie, którym można w kaszę dmuchać.
No i to właśnie będzie kształtowało większość dramatycznych wydarzeń nadchodzącego 2017 roku. Dlatego z serca wszystkim Państwu życzę wielkiej radości Bożej i pokoju ducha. Miejmy nadzieję, że spotkamy się za rok, a tym których Pan Bóg zaprosi w tym czasie do swego Królestwa, życzmy spokojnego przejścia przez bramy wieczności.
Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku.
Andrzej Kumor