Jak z pornoaktorką
Wiem, wiem, BMW to jest samochód w złym guście. Jak to jeszcze niedawno mówiono w Polsce, "obciach". Tą właśnie marką jeździła przede wszystkim majętna "wiocha" i różni dresiarze. Dlatego pokazywanie się w "wypasionym" BMW zwłaszcza zaś takim, o którym chcę dzisiaj napisać przypomina chodzenie z aktorką filmów porno - wszyscy się wykrzywiają, robią złośliwe uwagi, ale po cichu też by tak chcieli... Zwłaszcza, gdy patrzą na kształty i osiągi...
No właśnie - osiągi. Mój ty Panie Boże, jeśli kogoś naprawdę bawi prowadzenie samochodu i chce, by auto kochało go z wzajemnością, nie ma lepszego modelu od M3 - niby normalnego samochodu osobowego, który w środku...
Tak się składa, że rozdanie na rok 2015 przynosi nam całkowicie przeprojektowany wóz tej marki - istne cacko. Znów, gdyby porównywać do łóżkowych przyjemności, BWM M3 to wielokrotny orgazm. Trudno więc przelać na papier, coś, co wypada przeżyć samemu...
Limuzyny serii 3 zadebiutowały w obecnym kształcie w 2011 roku i linia modelu 2015 niewiele odbiega od tej klasyki. Oczywiście jak na sportowy samochód przystało nieco poszerzono błotniki, nieco uwypuklono maskę, aby te wszystkie muskuły jakoś tam się mogły prężyć BMW w coraz większym stopniu zastępuje stal włóknami węglowymi i to nie tylko w karoserii - ale przy przenoszeniu napędu. Nie muszą chyba tłumaczyć, że nowa bawarska zabawka nie rezygnuje z koncepcji rzędowego silnika połączonego wałem z tylną osią.
W sercu nowej M-trójki znajduje się zaprojektowany od nowa trzylitrowy sześciocylindrowy motor S55. I - jak już nas do tego od kilku lat przyzwyczajają inżynierowie Bayerische Motor Werke - mimo odjęcia dwóch cylindrów (poprzednio była tam ósemka), o 11 KM wzrosła moc tej jednostki napędowej, a o 111 stopofuntów moment obrotowy.
Jak to zrobili? Oczywiście, w tym ich słodka tajemnica, wiadomo jedynie, że skoncentrowano się na właściwym smarowaniu w każdych warunkach przeciążeniowych i odchudzaniu - miska olejową wykonano z magnezu zamiast tradycyjnej stali czy aluminium. Wszędzie też pełno strategicznie poumieszczanych odprowadzaczy ciepła, co turbodoładowanemu silnikowi ma zapewnić w miarę komfortowe warunki pracy. Nowa "emka" ma silnik z TwinPower Turbo o mocy 431 KM. Osiąga 500 Nm maksymalnego momentu obrotowego, który stoi do dyspozycji pomiędzy 1800 a 5390 obr./min.
Przyspieszenie do 100 km/h zajmuje 4,1 sekundy. Moc przenoszona jest za pomocą 6 - biegowej, manualnej przekładni bądź skrzyni M (opcja) z podwójnym sprzęgłem o siedmiu przełożeniach.
Wszędzie precyzja godna starych szwajcarskich zegarków; wszędzie elektronika, mająca czuwać nad naszym zestrojeniem z samochodem.
Pod odpaleniu guzikiem motoru musimy, niczym pilot, przed startem wprowadzić do komputera odpowiednie dane - a zatem, to, w jakim standardzie chcemy jechać - bo są do wyboru trzy. Od tego, co tam wciśniemy zależy praca układu kierowniczego silnika czy zawieszenia. Wspaniałe trzymające się pazurami asfaltu micheliny Pilot Super Sport pozwalają tej całej maszynerii pozostawać w stałym kontakcie z podłożem. Samochód rozpędza się do setki już po lekkim muśnięciu gazu i znakomicie się prowadzi. Operowanie sprzęgłem, w przypadku "podstawowej" przekładni ręcznej nie nastręcza trudności, gdyż elektronicznie dostosowywane są obroty.
Znów wypada mi dodać, że trudno o takich rzeczach pisać, no bo cóż jeszcze można zrobić niż użyć wszystkich możliwych superlatywów. Tak, jest to wspaniałe auto, które prawie fruwa, a w środku roi się od pełnej palety elektronicznych gadżetów. Ich poznawanie jest przyjemnością samą w sobie.
Do tego dochodzi jeszcze i to, że mimo znacznej poprawy osiągów - w stosunku do poprzedniej wersji spadło zużycie paliwa, a o 25 proc. ograniczono emisję trucizn.
Samochód prowadzi się jak bajkę, w czym podeprę się opinią Pedro Lamy, byłego kierowcy Formuły I, który stwierdził, że choć poprzednie M3 było szybkie, to przy prędkościach bliskich maksymalnej stawało się wymagające. Nowy model jest nie tylko szybszy, ale bardziej przyjazny kierowcy. Prędkość maksymalna? Lepiej nie pytać. Zresztą po co nam ta wiedza? Tu w Kanadzie pozostaje nam oglądanie filmików z niemieckich autobahnów na YouTubie.
Mimo tego, że nie ma tym gdzie jeździć, posiadanie tak sprawnie złożonego wózka każdemu próżność nieźle wymasuje.
O czym zapewnia
Wasz Sobiesław
Koniec ery filmów drogi
Jestem zniesmaczony. Jesteśmy wszyscy świadkami upadku mitu, jaki przez ostatnie kilkaset lat towarzyszył cywilizacji – mitu wyzwolenia przez możliwość korzystania z osobistej komunikacji – konia, samochodu, motocykla – indywidualnego auta na usługach indywidualnego człowieka, pozwalającego na szybsze przenoszenie się z miejsca na miejsce, kontrolowanego przez nasze własne widzimisię – po prostu siły napędowej naszego indywidualizmu.
Jesteśmy świadkami końca samochodu, a początku "systemu transportowego". W minionym tygodniu firma Google pokazała prototyp modelu robota transportowego, który może już wkrótce poruszać się po drogach Kalifornii. Nie jest to samochód, lecz środek komunikacji, w którym nie ma kierowcy, a rola pasażera ogranicza się do wybrania celu podróży i wciśnięcia guzika "włącz" lub "wyłącz", nie ma kierownicy, hamulca ani innych kontrolek, a wszystko co widzimy na desce rozdzielczej to mapa google.
Samochód uczestniczy w ruchu automatycznie – na razie nie przekraczając prędkości 25 mil na godzinę. Wiezie nas, gdzie chcemy. Możemy nim nawet wysłać psa do weterynarza.
Niby cudownie. No bo 50 proc. populacji z pewnością chętnie dałoby się powozić osobistemu szoferowi.
Z drugiej strony, system taki pozwala na całkowitą kontrolę naszego transportu, robot samochód, nie tylko to że może się popsuć, ale będzie na uwięzi policji czy służb bezpieczeństwa. W każdej chwili może otrzymać polecenie odstawienia nas w miejsce wskazane przez władzę. Koniec udawania indywidualizmu, początek wielkiej komasacji transportowej. Nowy wspaniały świat zaprasza do googloauta.
W schyłkowej dziś erze motoryzacji człowiek decydował o własnych krokach, mógł nawet łamać przepisy, być mistrzem kierownicy, który ucieka policji, wykorzystywać samochód do łamania prawa. Bez samochodu Bonnie and Clyde nie mieliby racji bytu. Oczywiście, nie pochwalam gangsterów, ale jednocześnie to było morze ludzkiej wolności.
Dzisiaj Google proponuje nam fotele na kółkach – kontrolowane przez system transportowy miasta czy inną jednostkę administracyjną. Koniec przyjemności samodzielnego wożenia się.
Oczywiście cała nasza komunikacja idzie w kierunku wyeliminowania "najmniej pewnego ogniwa", czyli człowieka – kierowcy, pilota etc. Czy taki świat będzie lepszy? Otóż nie, nie będzie i chyba każdy czuje dlaczego.
Zatem Kochany Czytelniku, póki jeszcze możesz, wsiadaj na swego harleya, odpal corvettę i kręć na koła wstęgę szos... Bo zaraz się zacznie.
Wracając zaś do wspomnianego auta – dotychczas inżynierowie Google'a montowali system sztucznej inteligencji kierujący pojazdem oraz radary, kamery i inne czujniki monitorujące sytuację na drodze w hybrydowych toyotach prius, teraz okazało się, że dojrzeliśmy do tego, by kontrolę nad ruchem na drogach całkowicie powierzyć maszynom. Na szczycie samochodu zamontowano zestaw czujników i kamer. Komputer analizuje płynące z nich sygnały, odczytuje znaki drogowe, wykrywa pieszych i inne auta uczestniczące w ruchu. We wnętrzu dwuosobowego samochodu znalazło się też trochę miejsca na bagaż podręczny.
Program pilotażowy potrwa jeszcze kilka lat. W styczniu 2015 roku w stanie Kalifornia ma wejść w życie nowe prawo o ruchu drogowym dokładniej regulujące używanie samochodów, które same się prowadzą.
Sobiesław Kwaśnicki
Polskie samochody na zlocie w Mississaudze - I ten dźwięk, i zapach…
W niedzielę, 18 maja, załoga EuropeanCar Club Canada uczestniczyła w kolejnym zlocie starych samochodów, tym razem w Mississaudze (reklamowaliśmy rzecz w "Gońcu"). Załoga, czyli Artur i Kamila Romanowiczowie – polonez, Andrzej Stec – syrena, Jurek Wysocki – maluch 126p, i Sławek Ciurzyński – syrena.
Przypomnę tylko, że nie tak dawno publikowaliśmy wywiady z właścicielem poloneza Arturem Romanowiczem oraz relację Sławomira Ciurzyńskiego z rajdu górskiego syreną w USA. Pogoda dopisała, nastroje również, impreza była udana, a zainteresowanie polskimi autami bardzo duże. Co ciekawe, zaraz obok syrenki z 1969 r. Andrzeja Steca z dumną rejestracją "królowa" stanął retro nissan figaro z 1991 roku do złudzenia przypominający syrenkę stylistyką nadwozia. Czyżby Japończycy wzorowali się na Polakach?
Miałem okazję obserwować przyjazd drugiej, nieco młodszej syrenki, należącej do Sławka Ciurzyńskiego, która uraczyła nas wspaniałym odgłosem motoru i aromatycznym zapachem spalin z rury wydechowej. Porozmawialiśmy o polskiej motoryzacji w peerelu, powspominali rajdowe ekscesy, ponarzekali.
Niebawem do klubowej "kolekcji" dołączy duży fiat, na wyładunek którego "Goniec" jest już zaproszony do Polimeksu; wszystkim marzy się warszawa "garbuska". W każdym razie kolekcjonowanie polskich aut w Kanadzie nabiera coraz większych rumieńców i miejmy nadzieję, że już wkrótce jeździć będziemy do ślubów i na polonijne imprezy naszymi oldtimerami. Korzystając z okazji, oczywiście pytałem o samochody, tym razem właściciela "Królowej" Andrzeja Steca:
– Od kiedy ma Pan tutaj syrenkę?
– Dwa lata.
– Ile to kosztowało? Po pierwsze, żeby znaleźć, bo widzę, że "Królowa" w bardzo dobrym stanie – jak to jest z syrenkami w Polsce? Trudno o dobry egzemplarz?
– Dobry egzemplarz trudniej dostać, ale ogólnie rzecz biorąc, są dostępne. Istnieją strony internetowe. Dopóki nie zacząłem się interesować tym tematem, to tego nie wiedziałem, ale istnieje cały świat, ludzi, którzy restaurują. Proszę popatrzeć, tutaj mamy coś pięknego, cztery polskie auta razem. Brakuje nam jeszcze fiata i warszawy, aby mieć pełny przegląd. Coś pięknego posłuchać takiej syrenki.
– No właśnie, i ten dźwięk, i zapach...
– Tak że istnieje cały taki świat. Wystarczy wejść na Internet i wpisać "giełda klasyków". Mamy cały świat entuzjastów – jest pełno części zamiennych. Części do mojej syrenki kupuję ze sklepu fsopolmozbyt w Bielsku. To normalny sklep internetowy, gdzie można kupić wszystkie części do polskich aut. Byłem zaszokowany, że coś takiego istnieje. Człowiek myślał, że to będzie dłubanina i dorabianie części, a wszystko nadal jest dostępne.
– To są części ze starych samochodów, oryginalne czy dorabiane?
– Takie i takie, część jest robiona na nowo. Praktycznie wszystko jeszcze można dostać. Ta syrenka została znaleziona przez Internet. Rozmawiałem z właścicielem, mówił, że w dobrym stanie.
Poprosiłem wujka, który niedaleko mieszkał, czyby nie mógł pojechać i faktycznie stwierdzić stan, przejechać się nią, bo to tak trudno przez Internet kupić samochód na drugim końcu świata. Pojechał, powiedział, że jest OK, zostawił depozyt i akurat tego lata z żoną i dziećmi jechaliśmy do Polski i umówiliśmy się z człowiekiem, że jak przyjadę, to zapłacę mu resztę, a tymczasem przygotowałem sobie firmę transportową, która zapakowałaby auto w kontener. Tak też się stało, auto pojechało lawetką do firmy kontenerowej, tam zostało zapakowane z drugim małym fiacikiem i miesiąc później było w Kanadzie.
– Dużo jest problemów z utrzymaniem?
– Nie, nie, o ile oczywiście nic konkretnego się nie dzieje.
– Ile kilometrów rocznie przejeżdża?
– Mało, w zeszłym roku zrobiłem może 500 km. Nie jeżdżę nią na co dzień. Przyjadę na show. Tutaj niedaleko mieszkam, córki zawiozę czy przywiozę ze szkoły, do Starsky'ego do kościoła, tak po okolicy. Tak że nie na co dzień. Chociaż wiem, że kolega Artur polonezem jeździ do pracy, ale to już jest inny samochód, inna technika niż syrena.
– Ostatnio dużo Pan naprawiał?
– Coś trzeba dłubać, w zeszłym roku musiałem zrobić pompę wodną, w tym roku wymieniłem świece i wypiaskowałem oraz wymalowałem koła. Na jesieni, jak już będzie po sezonie, boczki sobie odnowię, na drzwiach. Tak że co roku po jednej rzeczy, tak żeby finansowo się nie naciągać, żeby to nie było jakimś kłopotem. W rezultacie po kilku latach powinna być cała odrobiona.
– Nie sądzi Pan, że te samochody powinny prezentować się podczas polskich parad?
– Tak, mamy to na uwadze, że jeżeli będzie jakiś piknik w parku Paderewskiego... W ubiegłym roku byłem na poświęceniu aut w Kolbem. Raz do roku jest poświęcenie samochodów. Sam proboszcz święcił. Gdybyśmy pokazali taką gamę jak tu, to na pewno byłoby jeszcze ciekawiej.
Powiem panu, mógłby za te same pieniądze kupić jakiegoś mustanga, tylko że do tego mustanga to ja nic nie czuję, a syrenka to jest co innego, dzieciństwo mi się przypomina, rodzice mieli syrenkę. Pamiętam, jak jeździliśmy w góry do rodziny, to było 100 kilometrów, ale to była cała wycieczka, mama kanapki robiła, jechało się na cały dzień. Ale tacy wszyscy byliśmy zadowoleni, że dojechaliśmy do tej cioci!
– W tej wersji, którą Pan ma, drzwi otwierane są do przodu, niektórzy mówili, że to na kury dobre...
– Tak, gdy byliśmy w Radiu 7, mówiłem właśnie, że to kurołapka.
– Wie Pan, to też był pierwszy mój samochód, którym w życiu jeździłem, jeszcze w pieluchach. Dziękuję bardzo i wszystkiego dobrego, żeby syrenka "żyła" jak najdłużej!
Artur Romanowicz przyjechał polonezem z Barrie, polonezem po dziadku przywiezionym tutaj pięć lat temu, auto zimą jest garażowane.
Fiat Jurka Wysockiego ma na sobie oryginalne gumy z Dębicy. Jego właściciel ma nadzieję, że wkrótce dojedzie mu do kolekcji "tata", czyli duży fiat.
Na złocie przy 403 i Erin Mills było wiele ciekawych modeli, w tym isettka BMW – jednocylindrowy powojenny samochodzik produkowany w czasach, kiedy to jakby nie składać produkcji niemieckich zakładów, to wychodził tygrys albo Me-262.
Właścicielom gratuluję, a Państwa zachęcam do kibicowania Polakom na zlotach, no i oczywiście do zastanowienia się nad sprowadzeniem fiata czy warszawy.
Wbrew pozorom nie jest to wcale drogie hobby, o czym z satysfakcją
zapewnia Wasz Sobiesław.
http://www.goniec24.com/goniec-automania/itemlist/tag/samochody?start=70#sigProId8f1d052f60
Zima dała nam w kość - Rozmowa z inżynierem Ludomirem Zakrzewskiem z Ludex Auto
– Panie inżynierze, rozmawialiśmy przed zimą, zima się skończyła i chyba nam wszystkim dała w kość...
– Dała w kość, była bardzo ciężka, mrozy, skoki temperatury, ogromna ilość soli wysypana na nawierzchnie, jak również w tym roku już bardzo szeroko stosowano nowy środek przeciwko oblodzeniom autostrad, który niestety jest bardzo agresywny korozyjnie na elementy samochodu. Proszę o tym pamiętać, tego nikt na razie nie publikuje, ale z doświadczenia wiemy, że to bardzo nieprzyjemna substancja.
– Widać to po samochodach?
– Jest to środek bardzo agresywny jeżeli chodzi o przewody hamulcowe. Bardzo dużo mamy wymian przewodów, które skorodowały, przeciekają itd.
Więc moja rada na wiosnę – od czasu do czasu umyć samochód, z tym że wykupić najlepsze mycie z dobrym umyciem podwozia.
Dlaczego? Z dwóch prostych powodów. Zostało na pewno dużo soli w zakamarkach, i tego w żaden sposób oprócz silnego strumienia wody z odpowiednim natryskiem nie jesteśmy w stanie usunąć.
– Niektóre z tych firm, takie jak Krown, oferują odsalanie.
– Tak, mają nowe produkty. Na pewno warto spróbować, z tym że nie mam żadnego doświadczenia, jeśli chodzi o skuteczność, bo jest to nowa rzecz.
– Wystarczy pojechać do myjni?.
– Tak, i dobrze umyć.
A potem – tu moja gorąca rekomendacja – naprawdę dobrze sprawdzić samochód.
Na pewno wymienić olej. Wytłumaczę dlaczego. W powietrzu było masę soli, masę wilgoci, szczególnie że mieszkamy nad ogromnym jeziorem, które – jak każdy sobie zdaje sprawę – jest większe od Bałtyku – i to wszystko przez układ ssący dostawało się do silnika. Oczywiście wiem, że silnik to spalał, ale proszę nie zapominać, że część gazów, które są ubocznym produktem spalania, dostawała się do oleju. Ten olej został rozrzedzony, tak że na pewno to nie jest wielki wydatek go wymienić. Jednocześnie sprawdzić bardzo, bardzo dokładnie podwozie.
– Hamulce...
– Wszystkie linie hamulcowe. W samochodach japońskich, które mają specjalne plastikowe nakładki na linie hamulcowe, one pod tymi osłonami też korodują. Nie ma nic gorszego, kiedy mamy poważne hamowanie i pedał nam wpada w dół. Proszę mi wierzyć, to bardzo nieprzyjemne uczucie i zupełnie niepotrzebny stres. To jedna rzecz.
Druga sprawa, wszystkie elementy układu zawieszenia i kierowniczego samochodu. Masę samochodów po tej zimie ma luzy, te elementy bardzo ciężko pracowały, było masę lodu.
– Pozostały też po zimie straszne dziury w jezdniach.
– To jest już oddzielny temat. Z tego, co miasto oficjalnie przyznało, sto dwadzieścia ileś tysięcy zostało do załatania. Nie wiem, jak oni to policzyli, ale mają jakieś swoje metody. Czyli jest to ogromna ilość. I wiemy, bo każdy z nas jeździ codziennie do pracy, że jest to ogromne obciążenie układu kierowniczego i układu zawieszenia.
Kolejna sprawa, wszystkie elementy gumowe, które są pod zawieszeniem. Jest to bardzo, bardzo ważna rzecz, żeby to wszystko było sprawdzone, czy nie ma jakichś pęknięć, przecieków.
Radziłbym też sprawdzić opony. Wiem, że to śmieszne, ale proszę pamiętać, że jedyna rzecz, która łączy samochód z drogą, to opony.
– Ale to przed wymianą na letnie.
– Jeżeli ktoś wymienia na letnie, to jest zupełnie inna sytuacja. Ale wiele osób używa opon all season, więc dobrze byłoby to sprawdzić.
I w zasadzie to wszystko. Jeszcze oczywiście trzeba zwrócić uwagę na układ chłodzenia samochodu, bo teraz temperatury pójdą do góry, sprawdzić gumowe węże.
– Jak Pan radzie właśnie z tymi gumami? Paski wymieniać? Bo to są czasem takie rzeczy, które mogą zepsuć cały silnik, jak np. pasek rozrządu.
– Jeżeli chodzi o pasek rozrządu, to nie podejrzewam, że zima mogłaby mieć jakikolwiek wpływ. To jest zgodne z kilometrami, kiedy dana wytwórnia zaleca wymienić, to trzeba wymienić. Z tym że coraz mniej tych samochodów jest. Wracamy pomalutku z powrotem do łańcuchów. Wszystkie nowe samochody – Honda na przykład kompletnie się wycofała z tego, GM też zaczyna się pomału z pasków rozrządu się wycofywać.
– Ze względu na awaryjność?
– Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie, ale inżynierowie doszli do wniosku, że przy nowych silnikach, przy nowych obciążeniach, kiedy masę silników jest turbo...
– Generalnie mają coraz mniejszy litraż i wyżyłowane bardziej moce.
– Tak. Zobaczymy, jak to będzie długo działała, ale taka jest tendencja. Przepisy są takie, że samochód nie może spalać więcej, bo trzeba płacić karę. No więc wszyscy robią to, wszyscy poszli tą metodą, że to są czterolicyndrowe silniki turbo. Wszyscy pomalutku do tego wracają, łącznie z firmą BMW, co jest najśmieśniejsze.
– A jak ktoś przyjeżdża do Pana, to pierwszą rzeczą jest czytanie komputera, czy trzeba go sczytać po zimie, sensory?
– Nie, nie ma nic związanego z temperaturą. Te rzeczy raczej już są na tyle dopracowane, że nie, a jeżeli, to raczej check engine się zapali i wtedy trzeba sprawdzić. Sól się też dostaje tam, koroduję te połączenia.
– Pan kiedyś mówił, że to są niskowoltowe napięcia, a jak dochodzi jeszcze woda, to różnie to bywa, więc musimy się liczyć z takimi rzeczami?
– Oczywiście, musimy się liczyć. Dlatego mówię, umycie samochodu jest bardzo, bardzo ważną sprawą, umycie tych rzeczy pod – z tym że nie wiem, czy ktoś teraz myje silnik, bo ze względu na przepisy ochrony środowiska jest coraz trudniej taką rzecz zrobić.
– Ale zawsze był ten dwugłos – myć silnik, nie myć silnika. W Canadian Tire można kupić preparaty do spryskania.
– Ale to nie jest to, co dawniej nazywaliśmy myciem, bo to chodzi o to, że ten preparat ma rozpuścić brud i ułatwić jego usunięcie, a usuwa go głównie silny strumień wody. I to co mówiłem, ta sól się tam dostaje i na pewno powoduje korozję. To wiemy, bo bardzo często mamy z tym do czynienia, że połączenia elektryczne są skorodowane, i to przy komputerowej kontroli silników jest potwornie ważną rzeczą. Może to spowodować bardzo, bardzo dużo kłopotów, bardzo dziwnych kłopotów, bo samochód się zaczyna zachowywać bardzo dziwnie. Tak że elektryka to jest teraz jeden z najważniejszych tematów w samochodzie.
– Bo to jednak jest komputer i samochód. Każdy silnik teraz bez komputera nie działa.
– Praktycznie nie ma już takich. Nie ma samochodów, które nie byłyby kontrolowane komputerem.
Chciałbym jeszcze dodać, wracając do konieczności sprawdzenia hamulców, że trzeba skontrolować, czy jakieś elementy nie są zatarte. Szczególnie japońskie samochody, jak mazda, wiele hond, czasami zdarza się, że i samochody GM mają te same problemy, że zacierają się elementy.
– Na czym to polega?
– Klocki się zacierają w tzw. brackets, sliders.
– Co zrobić, przedmuchać?
– Generalnie rekomendujemy klientom zrobić serwis hamulców. To jest mniej więcej na cały samochód wydatek rzędu 120 dolarów, ale wtedy mamy pewność, że nagle ni stąd, ni zowąd nie będziemy musieli wydać tysiąca lub więcej na wymianę. To jest związane po zimie z korozją, na to trzeba bardzo zwracać uwagę.
– Na koniec zapytam o rzecz, którą się Pan nie zajmuje, ale czy radziłby Pan jakoś szczególnie karoserię zabezpieczać?
– Bardzo to polecam, szczególnie w samochodach nowszych, czyli tych 4-5-letnich, dobre woskowanie bardzo pomaga, przedłuża życie lakieru. Proszę pamiętać, że lakier też ma mikropęknięcia, woda też się tam dostaje i powoduje pękanie. Oczywiście, te lakiery, które kiedyś były, to już jest prehistoria. Technika poszła do przodu i teraz są clear coat jednowarstwowe, dwu-trzywarstwowe, dlatego te samochody tak ładnie bardzo długo wyglądają.
Oczywiście to można zrobić samemu, w ładny, ciepły dzień, niedziela najbliższa się podobno zapowiada plus 14, można umyć samochód, wysuszyć go dokładnie i kupić taki wosk, położyć go ręcznie, później to elegancko wypolerować.
– Na zdrowie to wyjdzie, człowiek się porusza... Następnym razem poproszę o rozmowę już w lecie.
– Tak, po zimie, zrzucimy trochę kilogramów.
Rozumiem, że będzie pan chciał rozmawiać o systemie klimatyzacji. Jak będzie gorąco, zapraszam serdecznie. Postaram się przygotować trochę informacji o nowszych systemach, bo wchodzi nowy gaz, który jest dopiero stosowany tutaj w samochodach z tego roku, jest on kompletnie inny. Postaram się dowiedzieć o nim jak najwięcej, a o pozostałych systemach bardzo chętnie opowiem, jakie mamy systemy, co możemy zrobić, jak system trochę cieknie, żeby nie za duże pieniądze wydać, a mieć tę klimatyzację...
– W takim razie dziękuję bardzo i do kolejnego razu...
Rozmawiał Sobiesław Kwaśnicki
Syrena w wersji kabriolet
Dzisiaj wracamy do tematu syreny meluzyny, czyli wielkiego projektu Arkadiusza Kamińskiego, entuzjasty polskiej syrenki i właściciela tej marki. Ponieważ niedawno pana Arkadiusza spotkałem na polskiej Mszy św. w kościele św. Stanisława, zamieniliśmy po nabożeństwie kilka słów i okazało się, że właśnie ukończona została nowa faza projektu, czyli syrenka kabri – wersja kabriolet.
Arkadiusz Kamiński, który jest specjalistą również w dziedzinie ochrony marek i public relations słusznie uważa, że projet podźwignięcia polskiego przemysłu motoryzacyjnego musi się wiązać z wskrzeszeniem polskiej unikatowej marki a nie jedynie produkcją licencyjną czy montowaniem cudzych samochodów. Jest to podejście dalekowzroczne.
Dlatego dzisiaj pozwolę sobie przedstawić artykuł na ten temat:
AK Motor International Corporation prezentuje nową AK syrenę meluzynę Kabri – pierwszy oficjalny samochód syrena w wersji kabriolet, z serii nowych modeli legendarnej polskiej marki samochodowej "Syrena".
TORONTO, 20 marca 2014 – Czy kochasz wolność? To jest właśnie motywem przewodnim nowej AK syreny meluzyny kabri. W tym dniu na powitanie sezonu wiosennego 2014, AK Motor International Corporation prezentuje nowy model auta. Kiedy można się bardziej cieszyć wolnością i słoneczną pogodą, jak nie podczas przejażdżki luksusowym, ale jednocześnie osiągalnym i praktycznym autem z otwartym dachem, oferującym najwspanialszą jazdę pod słońcem?
Kabri jest pierwszym oficjalnym samochodem w wersji kabriolet, przeznaczonym do produkcji, w całej 60-letniej historii modeli aut syrena.
Nowa AK syrena meluzyna kabri to luksus, na który można sobie pozwolić. Kabri oferuje ekonomiczne, praktyczne i bezpieczne rozwiązanie na samochód bez dachu.
Aby osiągnąć niską cenę samochodu, zastosowany został prosty w obsłudze system do otwierania lub zamykania dachu. Wokół przedniej i tylnej szyby użyte zostały strukturalne ramy, które również funkcjonują jako stałe słupki A i C. Ramy strukturalne są na stałe zamontowanymi roll-barami, zapewniającymi najwyższe możliwe bezpieczeństwo podczas jazdy "pod chmurką", w przypadku ewentualnego dachowania. Środkowa część dachu, wykonana ze specjalnego lekkiego materiału, z łatwością się montuje, aby przykryć dach, i może być równie łatwo zdejmowana, zwijana i jednocześnie przewożona w bagażniku auta. Twardy dach może być zainstalowany na porę zimową, także z możliwością montażu na dachu stelaża na deskę snowboardową lub narty. Nowoczesny design kabri oferuje użytkownikom zarówno ekonomiczne, jak i funkcjonalne korzyści. Ponieważ w modelu kabri nie ma żadnego nieporęcznego mechanizmu zwijania dachu, waga auta będzie zredukowana i nie będzie miało to wpływu na wielkość bagażnika.
Pojemność bagażnika pozostaje więc taka sama, bez względu na to, czy dach jest otwarty, czy zamknięty, w porównaniu do tradycyjnego, przytwierdzonego na stałe dachu standardowej syreny meluzyny. Tylne siedzenia również opadają w dół, dając wystarczającą powierzchnię do praktycznego wykorzystania. AK syrena meluzyna kabri jest idealnym rozwiązaniem dla ludzi, którzy kochają wolność otwartej przestrzeni nad głową, bez konieczności rezygnacji z jakichkolwiek praktycznych i ekonomicznych atrybutów jazdy modelem auta z trwałą konstrukcją dachu.
http://www.goniec24.com/goniec-automania/itemlist/tag/samochody?start=70#sigProId5f9ad7f72a
Nowa AK syrena meluzyna kabri prezentuje również powrót do klasycznych "luksusowych drzwi", w które były wyposażone wszystkie modele Syreny z lat od 1955 do 1972. Trzymając się modularności platformy syreny meluzyny, w kabri jest zastosowany całkowicie nowy mechanizm otwierania i zamykania drzwi. Luksusowe drzwi są wspaniałą tradycją syreny, która została wskrzeszona ponownie, specjalnie dla wersji kabriolet modelu kabri.
Drzwi mają zawiasy z tyłu, umożliwiając tym samym otwieranie ich do przodu. Ten rodzaj konfiguracji drzwi jest zarezerwowany dziś tylko dla najbardziej ekskluzywnych aut na całym świecie. Współczesna technologia czyni je całkowicie bezpiecznymi. Klamki do drzwi kabri są precyzyjnie wykonane, jako kontynuacja ozdobnego graficznego elementu, znajdującego się na przednim błotniku. Symbol mitycznej Syrenki, wykorzystanej jako ozdobny detal samochodu syrena na przednim błotniku, może być zamieniony przez właściciela samochodu na inny element, podkreślający jego indywidualność, jak np. herb miasta, drużyny piłkarskiej, nazwisko, inicjały itp. Firma AK Motor International Corporation, wychodząc naprzeciw oczekiwaniom użytkowników, umożliwia im personalizację ich auta. Z systemem luksusowych drzwi, zastosowanych w syrenie meluzynie kabri, zawsze i wszędzie zrobisz wrażenie! Za każdym razem, otwierając te drzwi, możesz poczuć się wyjątkowo, jak gwiazda!
Z szacowaną ceną rynkową w granicach ok. 60-70 tys. PLN, AK syrena meluzyna kabri realnie wpisuje się w model dostępnego luksusu. Kabri jest doskonałym, osiągalnym pod względem cenowym i jednocześnie luksusowym, stylowym autem, zaprojektowanym, aby cieszyć się wolnością nawet podczas długiej przejażdżki, bez jakichkolwiek kompromisów w praktyczności czy bezpieczeństwie.
O firmie: AK Motor International Corporation to firma motoryzacyjna, założona 14 lutego 2012 r., oparta na modelu zarządzania własnością intelektualną. Specjalizuje się w zarządzaniu kapitałem marki, technologicznych i biznesowych innowacjach, jak również na monetyzacji własności intelektualnej oraz administrowaniu licencjami. W lutym 2013 r. firma AK Motor nabyła wyłączne prawa do produkcji, rozwoju i sprzedaży samochodów marki syrena.
O marce syrena: syrena jest najważniejszą Polską marką samochodową, nazwaną na cześć polskiej legendy, symbolizującej stolicę, mitycznej warszawskiej "Syrenki", której pochodzenie sięga XIV wieku. Pierwsze auto syrena zostało zaprezentowane w Polsce podczas Międzynarodowych Targów Poznańskich w 1955 r. Produkcję samochodów rozpoczęto w 1957 r. w Fabryce Samochodów Osobowych (FSO) na warszawskim Żeraniu, gdzie wytwarzano samochody do roku 1972. W latach 1972–1983 syrena była produkowana w Fabryce Samochodów Małolitrażowych (FSM) w Bielsku-Białej w Polsce. Łącznie od roku 1955 w FSO i FSM wyprodukowano wówczas rekordową liczbę syren – 521 311 sztuk.
Źródło: AK Motor International Corporation
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Strony internetowe: www.newsyrena.com, www.nowasyrena.pl, www.facebook.com/AK.Syrena
Tyle notatka dla prasy, a ja dodam tylko od siebie, że Arkadiusz Kamiński coraz bardziej zaraża mnie swoją wizją, obiecałem mu już, że jak tylko syrena będzie dostępna na rynku, to zrezygnuję na jej rzecz z mojego wysłużonego volkswagena – no bo to jest wielka racja, że Polak powinien jeździć polską marką – zwłaszcza jeśli jest to supersamochód, jakim syrena ma szanse zostać.
Do czego również Państwa namawia wasz Sobiesław
A może fit? - Rozmawiamy z Sylwestrem Chylińskim, sprzedawcą samochodów w Marino's Auto Group
– Jakiś czas temu rozmawialiśmy o hondzie civic 2014, teraz Pan ją już ma w rękach.
– Tak, miałem ją w rękach i dlatego całą dzisiejszą rozmowę skierowałbym na tory CVT, czyli continuously variable transmission, dlatego że widzę, iż część klientów, podchodzi ostrożnie do tego rodzaju skrzyni biegów.
– Czym ona się różni?
– Powiedzmy w skrócie, że są to dwa kółka, stożek i pasek klinowy. Proste urządzenie poprzez system hydrauliczny zmienia średnicę jednego z kółek, wsuwając i wysuwając stożek. Niemcy tak to wymyślili. Ten pasek klinowy, to nowa generacja pasków, w środku są płytki metalowe zalane, połączone gumą. One mają wręby, to jest jakby taki łańcuch. Tych płytek są tysiące. I to przenosi napęd.
– Czy dochodzi do ślizgania?
– Nie. Ta transmisja jest ponad połowę tańsza od dotychczasowej. Jest bardzo dokładna, precyzyjna. Uważam, że to jest przyszłość w samochodach podstawowych w cenie do 40 tys. – 50 tys. dolarów. To jest definitywnie przyszłość.
– Kiedyś murano miał to pierwszy.
– Zgadza się, murano, i Nissan poszedł w to szeroką falą, natomiast teraz dołączyła Honda. Myśmy tego używali od 2000 roku w hybrydach, one są mało popularne, więc ludzie o tym nie wiedzieli, ale teraz mamy to drugi rok w accordach i pierwszy rok właśnie w civicach 2014. To jest główna zmiana.
– Czy klienci pytają o starą skrzynię biegów?
– Tak. Bo kiedyś Nissan miał z tym problemy, miał wibracje, było trochę głośno, ludzie nie lubią jednostajnego szumu. Co zrobiła Honda? Komputer troszeczkę przystopowuje tę zmianę wymiaru kółek, i powstaje taki udawany bieg, czyli takie udawane uczucie przełączania biegów, jakby się zmieniało je.
– To pracuje w oleju?
– Nie, na sucho.
– Nie ma płynu przekładniowego?
– Nie ma. Jest system chłodzący i płyn hydrauliczny w samej pompie, która zmienia średnicę kółek, ale sam układ pracuje na sucho. Można schemat tego urządzenia znaleźć na YouTubie.
– Pan chce przekonać naszych Czytelników do tej skrzyni biegów?
– Chciałbym ludzi przekonać, żeby się nie obawiali. To jest tańsze, i to jest już bardzo niezawodne, czyli to już starcza na setki tysięcy kilometrów i napęd cały czas przekazywany jest na koła.
– Oczywiście jest gwarancja.
– Oczywiście, jest na to gwarancja, i będzie to tańsze w serwisie, będzie dłużej pracowało niż tradycyjne transmisje, które pracują w płynie, wymagają więcej serwisu, grzeją się itd.
Tak że to jest główny punkt mojej dzisiejszej rozmowy o hondach 2014.
Najlepszym dowodem tego, że to będzie stosowane na szeroką skalę, jest to, że toyota corolla również w to weszła. Toyota bardzo ostrożnie do tego typu przekładni podchodziła.
Toyota, jak pan zapewne wie, jest największym producentem samochodów na świecie, to jest najlepszy dowód, że to zostanie zastosowane w popularnych samochodach.
– I to też w corolli, czyli modelu podstawowym, najbardziej masowym.
– Zgadza się. Honda mimo wszystko jest bardzo ostrożna i konserwatywna i czekali trochę, i na przykład z sześciobiegowymi skrzyniami byli trochę do tyłu. Dlatego że głównym wyznacznikiem jest sprzedaż i historia Hondy i Toyoty jest dosyć długa , ludzie wierzą w te samochody, dlatego zmiany wprowadzane są powoli.
A to jest główna i zasadnicza zmiana, jeśli chodzi o model civic. Utrzymali tę samą karoserię, utrzymali ten sam silnik, troszkę popracowali nad wyciszeniem samochodu.
– Nie ma u nas hondy civic kombi...
– Nie ma ciągle hatchbacka, nie ma kombi. To jest podstawowy zarzut wielu klientów, szczególnie europejskich, polskich.
Dlaczego nie ma? Dlatego że rynek bezwzględnie to wymusza. Większe zyski są na większych samochodach, czyli CRV, który jest podstawowym modelem i któremu spadłaby sprzedaż.
– Nie chcą podkopywać własnej sprzedaży.
– Zgadza się. Poza tym klientela Hondy, Toyoty, tych podstawowych japońskich samochodów, które się mocno usadowiły na tutejszym rynku, postarzała się troszkę.
Honda, jak pewnie pan pamięta, gdy tu przyjechaliśmy dwadzieścia parę lat temu do tego kraju, kupowana była przez młodzież i nowych imigrantów.
Większość moich znajomych zaczynała od civików, ponieważ samochód kosztował od ośmiu do dziesięciu tysięcy, mało się psuł, mało palił. Ludzie, którzy mieli większe dochody, kupowali buicki, lincolny, wygodne, duże samochody. Nie było też oczywiście sprawy kosztu benzyny. Pamięta pan, litr kosztował 50, 40 centów. Jak przyjechałem, chyba 38 centów było za litr, krótko potem skoczyło na 50 centów.
– Cena 50 centów przez długi czas się utrzymywała
– Tak. Teraz lawinowo ceny rosną.
– Wtedy też były prywatne stacje benzynowe, ajenci, których potem wykończono wojnami cenowymi.
– Teraz cena na jednym końcu miasta jest taka sama jak na drugim. Tak że to jest podstawowa zmiana. Drugą zmianą, o której chciałbym wspomnieć. Honda definitywnie chce odzyskać tę nieco "uboższą" klientelę, której może nie stać na accorda czy CTV – proponuje fita. Honda fit do tej pory i tak była bardzo dobrze oceniana przez rynek, ale stosunkowo mała była podaż.
- Część tych fitów jest budowana w Chinach.
– Teraz właśnie, od dwóch lat, jest zbudowany wspaniała nowa linia produkcyjna w Chinach i jest to druga z trzech nowych montażowni składających fity na cały świat. Główna jest w fabryce Suzuki w Japonii, ta nowa jest w Chinach, a trzecia będzie czy już jest w Meksyku, skąd ma zaopatrywać Amerykę Południową.
– Te fity tutaj mamy z Chin?
– Tak, z Chin. Jest to wiadomość i dobra, i niedobra, dlatego że my jeszcze myślimy stereotypami, że Chiny to niska jakość, ale iPhony też są produkowane w Chinach itd. itd. Azjatycki model pracy wymusił na Chińczykach wysoką jakość i wysoką kulturę techniczną. Poza tym wszystko jest skomputeryzowane, to wszystko jest pod auspicjami i ciągłą kontrolą Japończyków. Tak, to jest prawda, że wszystkie fity, które są sprzedawane od dwóch lat i będą sprzedawane w Kanadzie i Stanach, będą składane w Chinach. Mamy nalepkę na progu, która to stwierdza. Ale jakość, moim zdaniem, nie spadła. Nowy fit jest bardziej wyciszony, będzie lepiej wyposażony, czyli dojdzie szyberdach, dojdzie skóra, nawigacja, dojdzie podnoszone siedzenie, bo fit jest dosyć wysokim samochodem – mniejsze i starsze osoby narzekały, że nie można było podnieść siedzenia. Jestem wysoki, mam 1,84, a ciągle miałem dużo miejsca nad głową, zaś mniejsze osoby nie mogły dostatecznie podnieść siedzenia. Poza tym jest to hatchback. Tak więc jak gdyby wypełnia tę lukę, od której pan zaczął rozmowę. Bo civic ciągle nie ma kombi, ciągle nie ma hatchbacka – za to jest fit.
– Mówiliśmy o Europie, a co z dieslami? Mówię o koncernach amerykańskich, bodajże Dodge zaczyna wkładać diesle do samochodów osobowych.
– Wróciłbym do tego, o czym mówiliśmy wcześniej – infrastruktura w tym kraju i na tym kontynencie, jeśli chodzi o diesle, jest niewystarczająca.
– Clean diesel; nie ma tego paliwa?
– Nie ma, prowincja nie jest przygotowana na przyjęcie dużych ilości dobrej jakości oleju napędowego, poza tym serwis – to też ciągle infrastruktura, tylko już po stronie dilershipów – serwisy nie są przygotowane. W nowych dieslach pracują precyzyjne pompy wysokiego ciśnienia, które wymagają wykształcenia ludzi, precyzyjnego serwisu. Niestety, diesle w tutejszych klimatach nie będą wytrzymywały dwustu tysięcy kilometrów bez głównych napraw, perfekcyjnego serwisowania tych samochodów.
– Diesel ma sens w przypadku dużych samochodów, jak SUV-y, kiedy się holuje łódkę, jednak ten moment zamachowy...
– Diesel zawsze ma sens, z tym że to jest jeszcze nieprzygotowane, diesel to jest około trzydziestu procent oszczędności na paliwie, diesel jest dzisiaj czysty, nie zatruwa środowiska.
– Niemcy tym wygrywają, że na baku można tysiąc kilometrów ujechać.
– Tak, to jest przeciętnie około tysiąca, między dziewięćset a tysiąc dwieście, tysiąc trzysta, dystans do pokonania, zależnie od samochodu, od wielkości silnika. To są niesamowite argumenty za. Poza tym lobby paliwowe, rządowe, podejrzewam, że ciągle nie jest zainteresowane takimi zmianami.
– Samochód mniej pali, to mniej podatków wpływa.
– Mniej podatków itd., sprawa jest oczywista.
– Mówiliśmy o fitach, fit, honda civic. Fit w tej wersji jest samochodem, który został troszeczkę popchnięty w górną klasę technologicznie. A co z takimi– niektórzy mówią gadżetami, ale coraz częściej słyszy się o radarowym utrzymywaniu odległości, o inteligentnym cruise control, o samoparkowaniu, kamerze z tyłu itd. Czy to zaczyna wchodzić w hondzie accord?
– Część z tych rzeczy zaczyna wchodzić, jest to standardowe. Na przykład kamera tylna włączająca się automatycznie przy włączaniu wstecznego biegu jest już właściwie w hondzie standardowym wyposażeniem i od przyszłego roku będzie standardowym wyposażeniem w stu procentach. Na razie jeszcze bardzo podstawowe civiki tego nie mają i fity w ogóle tego nie mają, natomiast wszystkie inne samochody mają to jako standard. CRV, piloty, accordy mają to jako standardowe wyposażenie. To weszło, to będzie i to się sprawdza.
– Czy ludzie się o to pytają?
– Ludzie się pytają o to, ale to jest daleka przyszłość moim zdaniem. Mówimy o przedziale dekady albo coś koło tego. Natomiast wchodzą takie systemy pośrednie, bo w accordach na przykład mamy już system, który – jeśli zmienia się pas bez kierunkowskazu (mam to w swoim samochodzie), za szybko się go zmienia, zaśpi się albo zapomni – daje sygnał dźwiękowy, że przekracza się linię. To są systemy wizualno-czujnikowe, działające na zasadzie kamery na promienie podczerwone, które widzą tę linię, także w nocy. Są też systemy, które mam w swoim accordzie, i to też będzie przyszłość – tzw. fast approach albo forward collision warning, czyli jak się za szybko podjeżdża do kogoś, kto hamuje.
– Mówiliśmy o samochodach nowych, ale gdyby ktoś chciał kupić starszą hondę – są ludzie, którzy myślą rozsądniej, samochód trzyletni czy czteroletni to już połowa ceny nowego, pomimo tego, że generalnie hondy trzymają wartość. Co by Pan polecał z takich starszych samochodów, takie trzyletnie, czteroletnie auto?
– Zdecydowanie w zależności od potrzeb. Civic i honda fit, która jednak jest bardzo trudna do wyłapania na wtórnym rynku, dlatego że dużo jest samochodów porozbijanych z Ameryki, niepewnego pochodzenia. Porządną hondę fit ciężko znaleźć.
– Ale po czterech latach leasy się kończą....
– Tak, leasy się kończą, i polecam zdecydowanie takie auta. Ciągle honda civic jest niezawodna, trzyma wartość, jest solidna, tak że zdecydowanie hondę civic jako używany samochód bym polecał.
– A co z blachami, wytrzymują?
– Honda ma teraz podwójnie galwanizowane blachy, daje gwarancję na rdzę od siedmiu do ośmiu lat w zależności od samochodu. Tego bym się nie obawiał, choć można dodatkowo dokupić programy eliminujące powierzchniowo rdzę, która może wyjść po ośmiu latach, bo w Kanadzie dużo soli się sypie.
Natomiast ja już jeżdżę hondami od dziesięciu lat – zawsze wierzyłem i byłem mocno zaangażowany w Toyotę kiedyś, to są bardzo pokrewne, jak brat i siostra, firmy i Honda naśladuje Toyotę w pewnym sensie, aczkolwiek ma bardziej sportowe zacięcie – i zdecydowanie polecałbym civica, natomiast dla ludzi, którzy potrzebują troszkę więcej miejsca w środku, jak TV, kemping, narty – zdecydowanie CRV.
Jeśli kogoś stać – bo to ciągle jest poziom od dwudziestu tysięcy w górę, jeśli chodzi o CRV po leasie, to są ciągle bardzo drogie samochody, utrzymują wartość. One są bardzo niezawodne, te ostatnie modele troszkę mniej palą i są dużo bardziej wyciszone. One były dosyć głośne, bo to jest mały samochód, mały SUV. Zdecydowanie bym polecał te dwa samochody.
– Dziękuję bardzo za rozmowę.
Warszawy czar
W minioną sobotę w gościnnej restauracji Arkady na plazie Wisła odbyło się kolejne spotkanie powołanego jakiś czas temu do życia klubu European Car Club Canada. Klub zrzesza właścicieli starych samochodów z Europy (powinny mieć ponad 20 lat), i to raczej tych, które pokazywały się na drogach dawnej Polski – syrenek, fiatów, polonezów, warszaw czy żuków. Jak już pisałem, w najbliższym czasie do Kanady mają przyjechać kolejne auta – dwa FSO 1500, jest na oku warszawa garbuska, mówi się o żuku.
Kolekcjonowanie samochodów z czasów peerelu staje się w Polsce coraz bardziej popularne. Rosną ceny części zamiennych. Coraz więcej naszych rodaków restauruje pozyskane w różny sposób auta. Pasja ta rozwija się też w Kanadzie – stąd i zaistnienie klubu, który zaprasza także właścicieli skód, trabantów, dacii i innych pojazdów widywanych na szosach komunistycznej Polski.
Syrena - pomysł na coś wielkiego
Jakiś czas temu opublikowaliśmy na tych stronach artykuł o nowej syrence, "Meluzynie". Obiecałem Państwu wówczas rozmowę z twórcą tego projektu, Arkadiuszem Kamińskim. Dzisiaj spełniam prośbę. Tymczasem dowiedzieliśmy się również niedawno o konkurencyjnym projekcie wskrzeszenia marki "Syrena" przez polską firmę z Kutna...
– Jak to się stało, że Pan się zainteresował marką "Syrena". Wielu ludzi chciałoby zapomnieć. Niektórzy mówią "to był najgorszy samochód w moim życiu, wyjechałem na drogę, przejechałem 40 km, zawsze coś się działo, nawalały przeguby itd.".
– Jestem w Kanadzie dlatego, że mój ojciec był w Solidarności i po prostu za to znalazł się internowany w polskim więzieniu na pół roku. Potem, kiedy został wypuszczony, dostaliśmy paszport "ewakuacyjny", bilet w jedną stronę i przylecieliśmy tutaj, do Kanady, już na stałe. To było pod koniec 82 roku..