Pisałem w ubiegłym tygodniu o kamerach do samochodów. Dzisiaj tylko małe uzupełnienie, że większość tych urządzeń ma być podłączana do gniazda zapalniczki, czym je skutecznie blokuje, uniemożliwiając na przykład jednoczesne ładowanie telefonu komórkowego czy tabletu.
Na dodatek, część samochodów ma prąd w tym gnieździe niezależnie od pozycji kluczyka, co oznacza, że kamerka pracuje nam cały czas na okrągło i może wydatnie „pomóc” w rozładowaniu akumulatora. Z drugiej strony, niektóre kamery mają pracować na okrągło, by na przykład rejestrować parkingowych wandali – kamery włączane są przez obecność ruchu w kadrze, a więc stały dopływ prądu byłby wskazany.
Jest więc o czym pomyśleć.
Rozwiązaniem najbardziej wygodnym jest podłączenie zasilania kamery na stałe do systemu elektrycznego samochodu. Możemy to zrobić na własną rękę, ale powinniśmy uważać, bo w niektórych modelach takie grzebanie przy elektryce może się zakończyć pomieszaniem w głowie samochodowej elektronice pokładowej.
Jednym z najprostszych sposób podłączenia na stałe jest podłączenie do puszki z bezpiecznikami. Wtykamy w bezpiecznik odpowiedniego obwodu – np. radia – specjalny adapter – do kupienia za grosze na amazonie – i stamtąd ciągniemy kabelek do reduktora napięcia – większość kamer jest zasilana prądem 5 V na wtyku USB, a więc musimy zredukować napięcie z 12 woltów do 5 i do tego służy zestaw, jaki również na amazonie możemy sobie kupić za ok. 10 dol. Oczywiście umieszczenie kamerki i droga poprowadzenia kabla zależą od typu samochodu. Są ludzie, którzy prowadzą od razu kable od dwóch kamer; jednej z przodu, drugiej z tyłu. Idea jest tutaj taka, aby o tych urządzeniach „zapomnieć”, a były one uruchamiane na zasadzie samochodowej czarnej skrzynki (bo wiele kamer posiada moduł GPS i rejestruje także prędkość oraz pozycję) w momencie włączenia kluczyka i wyłączane w momencie unieruchomienia silnika.
Możemy podpiąć nasz nowy obwód albo pod bezpiecznik obwodu, który cały czas jest pod prądem, jak na przykład zamki, albo jak wspomniane radio dostaje prąd po przekręceniu kluczyka w stacyjce.
Można to więc tak ładnie przeprowadzić, że kamera będzie nam działać cały czas, a przypomnimy sobie o niej, gdy stanie się potrzebna. Filmy nagrywane zaś będą na okrągło.
Na rynku jest coraz więcej bardzo dobrej jakości kamer i coraz więcej kierowców ich używa. Paradoksalnie, spotkałem się z opinią, że w rezultacie ich użycia mogą wzrosnąć... składki ubezpieczeniowe.
Powód? Obecnie w wielu wypadkach niepewnych ubezpieczalnie nie rozstrzygają o winie i ubezpieczenie ubezpieczyciela A płaci za szkody A, a B za szkody B. Efekt jest taki, że ludzie często nie zgłaszają do ubezpieczenia swych szkód, aby nie podnieśli im składek.
Tymczasem kamerki pozwalają na wskazanie winnego również np. w przypadku stłuczek na parkingach – możliwe jest odczytanie tablicy rejestracyjnej – i wówczas płaci ubezpieczenie winnego, a więc osoba poszkodowana nie ma żadnych oporów, aby zgłaszać szkodę – co za tym idzie, takich zgłoszeń może być więcej niż dzisiaj.
Tak czy owak, kamerki podłączone do GPS wyposażone w mikrofony zmieniają atmosferę na sali sądowej, bo sędziowie coraz częściej uznają nakręcony materiał – zwłaszcza gdy jest opatrzony wszystkimi sygnaturami – jak czas wzięty z GPS i lokalizacja – jako dowód.
Jest to jeszcze jeden powód, byśmy sobie taki wihajster jednak zamontowali na stałe w naszym aucie.
Do czego z ciężkim sercem namawia Wasz Sobiesław.