Jak już wielokrotnie pisałem, od 1 września weszły w życie w Ontario nowe przepisy drogowe. Dotyczą pięciu rzeczy:
– nieuważnego prowadzenia spowodowanego obsługiwaniem podczas jazdy różnych gadżetów (distracted driving); mandat wzrasta z 200 dol. do 1000 dol., rośnie też liczba punktów, jakie utracimy z prawa jazdy. Posiadacze praw jazdy G1 i G2 mogą mieć od ręki zatrzymany dokument;
– rowerzystów; kierowcy muszą mijać rower co najmniej w odległości metra, wzrasta również mandat za otwarcie drzwi wprost przed nadjeżdżającym rowerzystą – z 300 dol. do 1000 dol. i 3 pkt z prawa jazdy;
– mijania pojazdów uprzywilejowanych. Prawo, które do tej pory dotyczyło jedynie wozów policji, od 1 września obejmuje wszystkich „kogutowców” włącznie z pojazdami pomocy drogowej z włączonymi żółtymi migającymi światłami. Musimy im zostawić wolny cały jeden pas ruchu, albo – jeśli to niemożliwe, zwolnić do bezpiecznej prędkości. Za niesubordynację zapłacimy w tym wypadku 490 dol. i utracimy 3 pkt z prawa jazdy;
– oznakowanych światłami przejść dla pieszych, a także przejść „przyszkolnych” – będziemy musieli czekać, aż pieszy zejdzie z jezdni – do tej pory mogliśmy jechać już wówczas, gdy przekroczył oś jezdni;
– narkotyków; osoby podkręcające się za kółkiem przy pomocy farmakologicznej będą tak samo traktowane jak pijani kierowcy – z zatrzymaniem samochodu na tydzień włącznie.
To tylko tak dla przypomnienia. Najważniejsze jest w tym to, że nowe przepisy coraz częściej są nieprecyzyjne i uznaniowe. No bo kto to pomierzy, czy między nami a rowerzystą było metr dwadzieścia, czy 90 cm? Kto sprawdzi, czy ruszyliśmy na przejściu, gdy przechodzień dotykał tylko chodnika, czy też gdy był na nim całą stopą. Dlatego jednym z najważniejszych urządzeń motoryzacyjnych, o jakich powinniśmy dzisiaj pomyśleć, jest dashboard camera – czyli niewielka kamerka przyczepiana do przedniej szyby, która pozwala w systemie zamkniętym filmować drogę. Jest to bardzo dobre ubezpieczenie, bo w większości sytuacji jesteśmy w samochodzie sami, a o świadków trudno. Wystarczy, że druga strona, zdarzenia drogowego, mimo że winna, ma kłamcę świadka (o co nietrudno), a już jesteśmy ugotowani.
Chyba że mamy materiał dowodowy w postaci wysokiej jakości nagrania wideo...
Oczywiście, że każdy film wideo można kłamliwie wyedytować, ale zawsze jest to bardzo poważna pomoc w sądzie.
Kilka przykładów.
Nie tak dawno zorganizowani gangsterzy wyłudzali wielkie pieniądze od ubezpieczeń za uszkodzenie kręgów szyjnych, aranżując wypadki na autostradach. Polegało to na tym, że niczego nie podejrzewając, zatrzymywaliśmy się w korku za samochodem, w którym siedziało dwóch niespokrewnionych facetów. A ten nagle pełnym gazem ruszał do tyłu i walił nas w maskę. Kierowca i pasażer twierdzili zgodnie, że to my w nich wjechaliśmy, gdyż nie zdążyliśmy wyhamować. Dalsza część oszustwa wyglądała tak, że zaprzyjaźnieni z przestępcami medycy wystawiali fałszywe zaświadczenia o urazie, a nasze ubezpieczenie płaciło na leczenie u różnych podstawionych kręgarzy i zabiegowców.
Sprawa została nagłośniona, gdy jedna z ofiar umieściła na YouTube film z kamerki – policja wreszcie się zainteresowała.
W innym przypadku, ewidentnie niewinny facet oskarżony został o wjechanie na czerwonym świetle i spowodowanie wypadku. Gdyby nie miał filmiku z kamery, na którym widać, jak skręcająca w lewo kobieta wjeżdża w niego z dużą prędkością, pewnie by nieźle popłynął.
Na marginesie można dodać, że jeśli na żywo uchwycimy na kamerkę jakiś niezwykły moment drogowy, to możemy na tym sporo zarobić, udostępniając go na YouTube.
Ale tak naprawdę najważniejsze jest nasze bezpieczeństwo (finansowe), żeby nikt nas w biały dzień nie wyzyskiwał, oszukiwał i doił jak mleczną krowę.
Dlatego Drogi Czytelniku – kamerka w dzisiejszych czasach oszustw i kłamstw to rzecz bezcenna.
A jaką kupić?
Dobrą – nie oszczędzajmy na tym, bo chodzi tu o sprawę poważną, a więc przede wszystkim wysokiej rozdzielczości i posiadającą dobre możliwości nagrywania w nocy. Dobra rozdzielczość pozwoli choćby odczytać tablice rejestracyjne – druga rzecz, duża liczba FPS, czyli klatek na sekundę, to ważne przy rejestracji ruchu – im lepsza jakość obrazu, tym lepiej.
Druga sprawa to pole widzenia, w większości sytuacji nie mamy, dzięki Bogu, do czynienia z czołowym zderzeniem, tylko ktoś nam coś robi z boku, dlatego dobrze jest mieć 170-stopniowe pole widzenia – albo nawet dwie kamerki, jedną do przodu, drugą do tyłu – można takie kupić zmontowane w jednym urządzeniu.
Powinny też włączać się bez naszego udziału, tak byśmy o całej rzeczy po prostu zapomnieli. Pamiętać natomiast powinniśmy o częstym myciu szyby, zwłaszcza zimą, zwłaszcza od środka.
Nie będę polecał konkretnych modeli – pozostawię Państwu przyjemność zrobienia kwerendy googlowej na hasło „the best dashboard cameras 2016”.
No i bądźmy mądrzy przed szkodą. Jeśli ktoś nam wmówi winę za niepopełnione wykroczenie drogowe lub wypadek, będziemy to latami spłacać w postaci wyższych składek ubezpieczeniowych, o nerwach nie wspominając.
– o czym Państwa zapewnia Wasz Sobiesław.