No person shall drive a vehicle upon a highway at a speed greater than is reasonable... and in no event at a speed which endangers the safety of persons or property. Przepis ten uzupełniają zapisane na znakach limity prędkości minimalnej i maksymalnej. Jeśli widoczność jest bliska zeru, to nikt o zdrowych zmysłach nie będzie uważał za dopuszczalny podany na znaku limit prędkości.
Jak widać, jest to pozostałość z czasów, kiedy ludzie nie byli nieodpowiedzialni, infantylni i obwiniający wszystkich dookoła za własną głupotę.
Wracając do niemieckich autostrad, na ponad połowie ich długości obowiązuje jedynie zalecany limit prędkości (Richtgeschwindigkeit), 15 proc. ma ograniczenia tymczasowe związane z warunkami drogowymi i natężeniem ruchu, a 33 proc. stałe ograniczenia. Tak przynajmniej wynikało z zestawienia za rok 2008. Z badań w Brandenburgii wynika, że średnia prędkość mierzona na odcinku bez ograniczeń wynosi 146 km/h.
Prędkość nie jest ograniczona na znakach na niektórych wiejskich indyjskich drogach, a także w Australii na 336-kilometrowym odcinku Stuart Highway.
W wielu krajach, jak w Austrii czy w Szwajcarii, prędkość na autostradach ograniczono w rezultacie kryzysu naftowego w 1973 roku, dla oszczędności paliwa. W Austrii pierwotnie do 100 km/h, a następnie od 130 km/h, również w USA i Kanadzie do 55 mil na godzinę
Również w Austrii eksperymentowano ze zmiennym ograniczeniem prędkości – czyli uzależnieniem ograniczenia od warunków drogowych. Limit był podnoszony do 160 km/h przy optymalnych warunkach. Eksperyment ten jednak zarzucono.
Po raz pierwszy próby takie przeprowadzono w USA. Nie cieszyły się jednak powodzeniem, ponieważ drugą naturą kierowcy jest przyzwyczajenie i wielu z nas jeździ na pamięć.
W wielu miejscowościach ograniczenie prędkości służy opodatkowaniu w postaci mandatów drogowych – wpływy z nich pozwalają na dofinansowanie, czy wręcz utrzymywanie policji. W USA, na przykład na szosie wiodącej z Kanady na Florydę, o wiele częściej karane są mandatami samochody z kanadyjską rejestracją, co każe przypuszczać, że zaniżone limity prędkości stanowią formę lokalnego myta, pozwalającego pobierać opłaty od zamiejscowych.
Ograniczenie prędkości dawno już zatem przestało pełnić li tylko funkcję bezpieczeństwa drogowego i jest wypadkową wielu lokalnych interesów, również gospodarczych, bo jadąc wolniej, w większym stopniu zwracamy uwagę na przydrożne reklamy usług i towarów oraz częściej się zatrzymujemy. Ograniczenia nie powinny nas jednak zwalniać ze zdrowego rozsądku, dlatego jeśli jedziemy sto na godzinę, bo takie jest ograniczenie, to nie blokujmy drogi i nie podkładajmy nogi tym, którzy chcą jechać szybciej – takie zachowanie jest tak samo niebezpieczne jak brawurowa jazda.
O czym zapewnia Wasz Sobiesław