To wszystko pozwala cudownym programom komputerowym personalnie wyliczać nasze ryzyko wobec ubezpieczalni, a co za tym idzie, ustawiać stawkę ubezpieczeniową. Przyzwyczaja nas też do pogodzenia się z myślą, że oko Saurona czuwa nad nami zawsze i wszędzie. To, gdzie jeździmy i jak, stanowi istotną informację o nas samych.
Jest to element nowej "globalnej świadomości służb bezpieczeństwa". Oczywiście, nie wszystko na raz, nie na chama, ale rzeczy te już się robi.
Ponadto, to ile kilometrów przejeżdżamy, stanowi informację istotną do celów podatkowych. Dzisiaj opodatkowuje się benzynę, ale auta coraz mniej palą... Najlepszym rozwiązaniem będzie więc system płacenia od kilometra; poprawi to również konkurencyjność komunikacji publicznej.
Kolejna sprawa to rosnąca dywersyfikacja środków komunikacji, władza usilnie stara się nas przesadzać na rowery – bo w tych dogęszczanych wielkich miastach to najwygodniejszy środek przemieszczania się, być może będą to rowery elektryczne, uzupełnione o nowe małe samochody z takim właśnie napędem.
Przekonać do takiego transportu 6-osobową rodzinę nie jest łatwo, ale wszystko ma zmierzać w kierunku ograniczania liczby ludności dni takich wielodzietnych rodzin mają być policzone, bo po co one komu…
Tak więc w zamyśle architektów jutra mamy śmigać pociągami, elektrycznymi skuterami i co najwyżej jakimiś samodzielnie jeżdżącymi kabinami dwuosobowymi w rodzaju zaprezentowanej w mijającym roku samojezdnej kabiny googla, która jest niczym innym jak automatyczną taksówką znaną z opowiadać science fiction. Nowy trend w taksówkach pokazuje firma Uber, czyli umawianie się z prywatnymi osobami na podwiezienia. Czy do tego ostatecznie dojdzie? Prędzej czy później tak. Już dzisiaj na darmowym portalu ogłoszeniowym kijiji są ludzie szukający łebka, żeby dołożyć się do kosztów benzyny np. do Ottawy – cena 20 dol. O wiele taniej niż czymkolwiek innym. Pozostaje jedynie element zaufania do podróżowania z obcym człowiekiem.
Dużymi krokami idzie więc nowe.
W projektowaniu samochodów i silników benzynowych większej rewolucji nie będzie, będziemy stopniowo odchodzić od hybryd na rzecz samochodów wyłącznie elektrycznych – zobaczymy co zaoferuje Tesla – w cenie ok. 30 tys. dol., bo to mógłby być prawdziwy przełom. Silniki spalinowe będą się zmniejszać, ale będą dawać więcej mocy przy poprawianych z roku na rok wielostopniowych turbach. Do tego dojdzie elektronika zapewniająca interakcje pojazdów na ulicy – auta będą ze sobą "rozmawiać", wzajemnie się uprzedzać np. o gwałtownym hamowaniu… Automatycznie mogą nam też zwalniać przed czerwonym światłem czy znakiem "stop". Taka technologia istnieje już dzisiaj – pozostaje kwestia jej wdrożenia.
Tak jak mówię, nasi superkierownicy usiłują w rzeczy samej pozbawić nas prywatnych samochodów, dlatego też coraz częściej projektuje się budynki z ograniczoną liczbą parkingów, zwęża się arterie etc. – uznano, że nie należy ułatwiać życia kierowcy, a wręcz przeciwnie, jak mu się trochę poutrudnia, to sam zrozumie, że poczciwy autobus TTC jest o wiele lepszy niż jego paskudny wielgachny SUV.
A co z przemysłem motoryzacyjnym? No, ten już dawno temu planował przeprowadzkę do prężniejszych gospodarczo azjatyckich krajów, więc nie trzeba będzie ocierać łez…
Czy to jest czarna wizja?
Zależy, jak patrzeć. Tym zaś, którym własne cztery, a jeszcze lepiej dwa koła kojarzą się z powiewem osobistej wolności, radzę polubić oglądanie starych filmów. W obecnych czasach samochód to jeszcze jeden element kontrolowania ruchów populacji. A jakby ktoś nie wierzył, to przypomnę, że w takiej Warszawie, parkując przy parkometrze, wpisujemy numer rejestracyjny pojazdu – niebawem zrobi to za nas kamera. Słowem, jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej i tym optymistycznym akcentem żegnam się do nowego 2015 roku.
Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku!
Sobiesław Kwaśnicki