Znajomy zwrócił się do mnie z prośbą, żebym napisał coś o podkręcaniu licznika, bo jego synową spotkała smutna niespodzianka – wyeksploatowany SUV o niskim przebiegu, które to auto radośnie kupiła w dobrej wierze.
Wiadomo, że jest to temat stary jak świat, bo większość z nas, kupując auto z drugiej ręki, zwraca przede wszystkim uwagę na to, ile kilometrów przejechało, co powinno być tożsame z tym, jak bardzo jest zużyte.
Teoretycznie rzecz biorąc, stan licznika powinien nam mówić większość rzeczy o stanie samochodu. Niestety, rzeczą niezwykle kuszącą jest jego podkręcanie. Od czasów sławetnych wiertarek podłączonych do linki do licznika, kiedy to symulowano ruch kół, tylko w stronę przeciwną, minęło bardzo dużo czasu, ale mimo wielu zabezpieczeń liczniki nadal da się podkręcać.
Oczywiście, trzeba zdawać sobie sprawę, że jest to przestępstwo kryminalne, surowo karane – nachalne oszustwo.
Samochód o niskim przebiegu od tego z wysokim różnić może cena kilku tysięcy dolarów. Nagminne jest też podkręcanie licznika w przypadku samochodów leasowanych, które mają ograniczenie rocznego przebiegu zapisane w kontrakcie i dość wysoką cenę za przejechanie dodatkowych kilometrów.
Jak się tego ustrzec?
Na początek musimy sobie zdawać sprawę z tego, że ustawienie odpowiedniego stanu licznika nie przedstawia zbyt wielkich trudności – możemy na YouTubie znaleźć filmiki, na których pokazane jest, który czip klastera trzeba wyjąć, w jaki sposób podłączyć go do komputera i jak bardzo prosto go przeprogramować na zadany stan liczbowy. Jest to operacja, która nawet przy małej wprawie zabierze nam być może godzinę lub dwie, a wystarczą do niej naprawdę proste urządzenia i powszechnie dostępne oprogramowanie. Oczywiście musimy wykazać trochę zręczności, czyli potrafić, na przykład, posługiwać się lutownicą.
Na dodatek operacja ta dotyczy praktycznie wszystkich typów samochodów oprócz jakichś luksusowych, szczególnie zabezpieczonych. Po prostu, odłączamy z deski jeden mały czip, wkładamy go do czytnika czipów i w prosty sposób przeprogramowujemy.
Jest to czynność, którą można zrobić jak najbardziej legalnie, bo przecież wiele razy mamy do czynienia z sytuacją, kiedy stary licznik, który przekładamy do naszego samochodu – bo nasz był na przykład zepsuty – trzeba przeprogramować.
Jeśli nie chce nam się bawić lutownicą i programowaniem procesora, możemy znaleźć licznik z mniejszą liczbą kilometrów z naszego typu samochodu i po prostu przełożyć sam czip lub układ, do którego jest przylutowany.
Tak więc aby się ustrzec przed tego rodzaju oszustwami, powinniśmy zawsze przy kupnie starego samochodu zaopatrzyć się w jego historię z takich firm, jak Carfax; popatrzeć w pakiet zakupowy, na którym widać, ile kilometrów było przy poszczególnych rejestracjach.
Z tym że też zdajmy sobie sprawę z tego, iż przedłużając rejestrację auta, po prostu deklarujemy stan licznika, możemy więc spokojnie deklarować mniej, bo nikt nas za rękę nie złapie. Nie jest to więc zabezpieczenie na 100 proc.
Zatem prócz odczytu licznika, najważniejsze to ocena stanu kupowanego auta; po wielu częściach widać zużycie. Widać przejechane kilometry na przykład po dywanikach czy nakładkach na pedały. Od kilku lat badanie spalin odbywa się poprzez odczytywanie danych z komputera samochodowego. Jedną z tych danych jest właśnie przebieg i to znów utrudnia oszukiwanie, ale nie uniemożliwia. Badanie to nie dotyczy wszystkich modeli samochodów, a ponadto przeprowadzane jest co 2 lata. Przez 2 lata agresywnie eksploatowany samochód przejechać może spokojnie 200 tys., po odpowiedniej kosmetyce i podkręceniu licznika właśnie o 150 tys. jego cena będzie znacząco odbiegała od realnej wartości.
Bądźmy więc mądrzy przed szkodą i kupując stare auto miejmy się na baczności
Do czego namawia Wasz Sobiesław