Dzisiaj znowu pozwolę sobie kontynuować „zrób to sam”. A to dlatego, że miałem kolejną „przygodę motoryzacyjną” z moim „pełnoletnim” BMW E46. Stało się to na autostradzie Gardiner, samochód nagle stracił moc, to znaczy „ja mu gaz, a on nie całkiem zgasł”, ale jechał tak, jakby nie mógł, to znaczy dodawanie gazu nie bardzo skutkowało zwiększaniem obrotów silnika czy mocy. No, ale jechał i w ten sposób dojechał do celu oddalonego o kilka kilometrów. Poszedłem zrobić, co miałem zrobić, jak wróciłem, to w zasadzie samochód pracował normalnie... Zapomniałem dodać, że wtedy, „jak nie jechał”, włączyły mu się 3 kontrolki: komputera pokładowego, check engine i przyczepności.
Tak więc, albo miałem do czynienia z bardzo poważną usterką, albo z jakimiś głupimi błędami sensorów. Szczęśliwie dojechałem do domu i „dr Google” pozwolił mi ustalić, że prawdopodobnie mam do czynienia z brudną przepustnicą, throttle body, A można ją wyczyścić samemu i generalnie jest to proste.
Zastanowiłem się, co takiego robiłem wcześniej, co mogłoby spowodować tak dziwną reakcję silnika. Wyszło na to, że czyściłem filtr powietrza, mam bowiem KN przeznaczony do mycia. Popatrzyłem uważnie na wszystko wokół filtra, okazało się, że źle go zamknąłem, w pudełku była szpara, nie wcisnąłem go tak, jak należy, a zatem do przepustnicy dostawało się niefiltrowane powietrze z brudem. Zamknąłem pudełko i wszystko wróciło do normy oprócz kontrolki check engine.
Pisałem już o tym, że check engine, to jedna z tych rzeczy, których boimy się niepotrzebnie, i choć zwiastuje, że samochód nie przejdzie testu czystości spalin, to może to być bardzo prosta sprawa, jak na przykład niedokręcony korek wlewu paliwa. Oczywiście może być też taka, która kosztować nas będzie tysiące dolarów.
Pomyślałem, że nie będę czekać, by check engine mi się zresetował, i zresetuję rzecz samemu. Jest bowiem „chłopski” sposób polegający na tym, że odpinamy klemy od akumulatora i stykamy je razem – w ten sposób resetujemy komputer. Ma to tę złą stronę, że jeżeli będziemy jechać do badania spalin, to może okazać się, że nasz komputer nie ma w pamięci rzeczy, które są konieczne do określenia, czy silnik prawidłowo pracuje, a co za tym idzie, do zaliczenia testu.
O wiele lepiej jest więc zaopatrzyć się w urządzenie, które pozwala, po pierwsze, czytać kody, a po drugie, zresetować je. Urządzenia te, czyli czytnik komputera pokładowego OBD2 standardowego w amerykańskich samochodach, są dostępne po śmiesznie niskich cenach. Sam kupiłem własne za 10 dolarów. Wetknięte w kontakt komputerowy w samochodzie, przy pomocy Bluetooth albo WiFi pozwala skomunikować się z aplikacją na tablet czy smartfon i odczytać główne dane z czujników silnika, systemu wydechowego i inne. Naprawdę bardzo pożyteczne urządzenie. Ten gadżet za 10 dolarów pozwala skasować kod check engine. Oczywiście, jeżeli usterka nie została naprawiona, to kod nam znowu wyskoczy, ale w ten sposób nie kasujemy wszystkich danych z urządzenia komputerowego w naszym samochodzie.
Poza tym OBD2 pozwala nam zobaczyć, czy dobrze działa czujnik tlenu, czujnik wolumenu powietrza, czy nasz samochód przejdzie test spalin.
Proste rzeczy możemy spróbować naprawiać samemu, oszczędzając sobie częstokroć setki dolarów. Komputer taki pozwala na czytanie danych z większości samochodów. Wystarczy więc zobaczyć, gdzie mamy wtyk, włączyć urządzenie i czasem – tak jak w tym, o którym mówię, za 10 dol. – można te rzeczy śledzić na bieżąco – znaczy włączyć sobie tablet czy smartfon, przypiąć do szyby i mieć dane z silnika na bieżąco wyświetlane. Mała rzecz, a cieszy.
Tak więc zaliczyłem kolejną przygodę motoryzacyjną, która szczęśliwie skończyła się bezkosztowo, obeszło się na strachu, no bo tak to już jest w przypadku pełnoletnich samochodów, że czasem usterka oznacza złomowisko.
O czym z pewnym smutkiem informuje Wasz Sobiesław