W związku z - eufemistycznie mówiąc - niezbyt tanią benzyną wiele osób pyta mnie czy dużo się stanie jeśli zrezygnują w swoim „usportowionym” aucie z lania benzyny wysokooktanowej i poprzestaną na regularnej.
Cóż, wszystko zależy od samochodu - trzeba po prostu odświeżyć sobie książeczkę „instrukcja obsługi”, którą otrzymaliśmy razem z autem, a jeśli nie mamy to można sobie taką ściągnąć z Internetu odpowiednią do modelu. Tam jest napisane jaka benzyna jest wymagana, a jaka zalecana. Oczywiście jeśli mamy wyżyłowany M3 no to niestety skazani jesteśmy na benzynę o najwyższej liczbie oktanowej, jeśli natomiast benzyna wysokooktonowa jest jedynie „zalecana”, to komputer samochodu dobierze nam taki zapłon byśmy mogli jechać również na tej normalnej. O wszystkim tym jest napisane w instrukcji. Z drugiej strony trzeba się liczyć, że przy benzynie o niższej liczbie oktanowej możemy mieć gorsze wyniki jeśli chodzi o spalanie, ale silnikowi nie powinno to szkodzić.
Z trzeciej strony, trzeba sobie też zdawać sprawę że benzyna regularna ma dodawany spirytus, a to nieco pogarsza jej właściwości jeśli chodzi o żywotność silnika.
Warto też wiedzeć, o czym już kiedyś pisałem, że nasze oktany amerykańskie są inaczej liczone niż europejskie i jeżeli na przykład w RFN, gdzie podaje się na dystrybutorze tak zwaną liczbę RON (Research Octane Number) benzyna ma 95 oktanów no to odpowiada naszej 90-oktanowej, dlatego że w Ameryce i Kanadzie podaje się tak zwaną Road Octane Number czyli liczbę praktyczną uzyskiwaną w warunkach obciążonej pracy silnika. Pisałem już o tym i odsyłam do tekstu który nadal wisi na internetowej stronie Gońca.
Jak poza tym można ograniczyć koszty paliwa? Można kupować paliwo w Costco, jeśli mamy tam kartę, jest trochę tańsze; można też ściągnąć aplikację Gas Buddy czy podobną, która wskaże nam stacje, gdzie jest akurat trochę tańsza benzyna, warto też kupować wtedy kiedy benzyna jest w tygodniu najtańsza; wiadomo że przed weekendem, zwłaszcza długim zawsze cena wzrasta.
Oczywiście, nie polecam trzymania benzyny u siebie w domu, kupowania na zapas. Zresztą trzeba być albo z Krakowa albo z Poznania żeby coś takiego przyszło nam do głowy.
W każdym razie ktoś kiedyś powiedział, jak cię nie stać na benzynę, to znaczy nie stać cię na samochód. Jest w tym trochę prawdy, można więc częściej wsiadać na rower, ograniczać liczbę krótkich wyjazdów „do Chińczyka”, kiedy spalanie jest bardzo wysokie na nie rozgrzanym silniku, chodzić pieszo, czy kupić elektryczną motorynkę.
Można w nadchodzących wyborach zagłosować na Douga Forda, który obiecuje że zdejmie podatek węglowy, który jest nałożony jest na benzynę i powoduje, że pomimo nie tak drogiej ropy naftowej benzyna w dystrybutorze to towar luksusowy.
Do czego namawia Wasz Sobiesław