Jeśli „elektryk”, to wcale nie tesla. Chevrolet bolt jest dużo tańszy i „poręczniejszy”.
Coraz więcej mamy samochodów elektrycznych na drogach. Spotkałem jakiś czas temu kolegę, który opowiadał, że jego sąsiad kupił za 10.000 dol. elektrycznego fiata 500 ze Stanów Zjednoczonych i nie może się nachwalić; przede wszystkim tego, że jeździ prawie za darmo. Niedługo zaś potem kolega elektryk przyszedł z propozycją ogłoszenia; instaluje powiem ładowarki do samochodów elektrycznych na 240 V – to te drugiego stopnia, które ładują o wiele szybciej niż normalne gniazdko. Mówi, że zapotrzebowanie na nie jest olbrzymie, tym bardziej że można dostać dofinansowanie od rządu.
Od rządu Ontario można też dostać dofinansowanie na same samochody elektryczne. Od tego roku wygląda ono trochę inaczej niż do tej pory; mianowicie my – podatnicy – przestajemy już dofinansowywać elektryczne samochodu kosztujące ponad 75.000 dol., dawniej musieliśmy się dokładać do tych luksusowych aut. Tak więc dofinansowanie w Ontario maksymalnie wynosi 14.000 dol. do ceny samochodu. Zależne jest od liczby pasażerów, jakich zdolny jest przewieźć dany samochód, oraz tego czy jest całkowicie elektryczny i jak daleko na prądzie jest w stanie przejechać, czyli od zasięgu.
Najbardziej popularnym w Ameryce samochodem elektrycznym – uwaga, uwaga – nie jest wcale tesla.
Najbardziej rozsądnie kupimy bowiem chevroleta bolta. Bolt w Ontario kosztuje od 44.000 dol., ale można właśnie wykorzystać program rządowy i dostać z powrotem 14.000, co oznacza że płacimy 30.000 za samochód, który przewozi 5 osób, ma pojemny bagażnik, jest zgrabnym hatchbackiem i ma maksymalny zasięg w granicach 400 km. Producent podaje 380 km na jednym ładowaniu. 300 km jest więc osiągalne w każdych warunkach, zaś wspomnianą ładowarką naładujemy bolta w 9,5 h, czyli przez noc. Ontario oferuje program dofinansowania instalacji i zakupu stacji ładowania – 50% kosztów zakupu do kwoty 500 dol. plus 50% kosztów instalacji do kwoty również 500 dol. Dotyczy to stacji ładowania tak zwanego poziomu drugiego, czyli 220 V. Bolt ponadto jest całkiem zrywny; ma silniki elektryczne napędzający przednią oś o mocy 200 KM, co oznacza, że do 96 kilometrów na godzinę rozpędza się w 6,5 sekundy. Kabina jest obszerna, choć dosyć plastikowa. Nie jest to przecież auto z wyższej półki, lecz po prostu elektryczny samochód o bardzo dużych bateriach. Podobnie jak nissan leaf, bolta prowadzi się jednym pedałem, choć mamy też pedał hamulca. Wygląda to tak że musimy przycisnąć pedał do pewnej pozycji, po której samochód rusza, a następnie jeżeli od tej pozycji pedał puszczamy, auto samo zaczyna nam zwalniać, jednocześnie zamieniające energię ruchu na ładowanie bakterii. Hamowanie takie odzyskuje nam trochę energii elektrycznej; oczywiście przy ostrym hamowaniu musimy użyć tradycyjnego hamulca.
Jeśli chodzi o ładowanie, musimy zdawać sobie sprawę, że kosztuje ono inaczej w różnych miejscach; w domu jest najtańsze, a w publicznych najdroższe, zwłaszcza w tych umożliwiających szybkie załadowanie samochodowych baterii. Bolt ma ładowanie uzależnione od lokalizacji, co pozwala wykorzystać nocne ceny za prąd.
Samochód wyposażony jest w kamery, które w wersji premier oferują dookolną widoczność. Bolt jako drugie auto w rodzinie to bardzo dobry wybór. O ile bowiem jazda na Kaszuby może być na granicy zasięgu, a do Montrealu wymaga koniecznej przerwy na doładowanie, o tyle jeżdżenie po mieście do pracy i z pracy nie przedstawia żadnych problemów. Zwłaszcza jeżeli mamy zamontowaną w domu stację szybkiego ładowania baterii
Baterie mają pojemność 60 kWh i dlatego właśnie bolt może dojechać prawie 400 km. Cały ten zestaw objęty jest ośmioletnią gwarancją (lub 160.000 km) O ile więc tesla przypomina elegancki samochód dobrej klasy, to bold jest po prostu takim elektrycznym aveo.
W konsoli znajdziemy dwa wyświetlacze, jeden 8-calowy, nad kolumną kierownicy, który wyświetla stan baterii, naładowanie, dystans, jaki jesteśmy w stanie przejechać, prędkość i tym podobne rzeczy – oczywiście można tutaj to wszystko zmieniać przyciskami na kierownicy. Po prawej stronie znajduje się duży wyświetlacz, ponad 10-calowy, w którym również dostępna jest nawigacja, muzyka, gdzie możemy podłączyć nasz telefon.
Jak na elektryczny samochód przystało, chevrolet bolt ma gadżety coraz bardziej standardowe, czyli automatyczne hamowanie przed przechodniem, ostrzeżenie przed opuszczeniem pasa ruchu czy ostrzeżenie przed samochodem jadącym w martwym punkcie. Auto wyposażone jest w dziesięć poduszek powietrznych i zbudowane na bazie wysokowytrzymałej stali.
Podsumowując, bolt jest jedną z najbardziej rozsądnych opcji zakupu samochodu elektrycznego w Ontario. Pewnie że nie będziemy nim tak zwracać uwagi, jak posiadacze tesli, i nasz zasięg będzie odrobinę mniejszy, ale zapłacimy dużo, dużo mniej, a dostaniemy całkiem zgrabny i dostosowany do elektrycznego napędu samochód.
A mnie tak na koniec tak całkiem „po polsku” przychodzi myśl, czy nie można sobie dokupić zewnętrznych baterii – tak jak możemy dokupić zewnętrzną baterię do ładowania różnych elektronicznych gadżetów. Jeśli mamy, na przykład, pojechać do takiego Montrealu w jedną czy dwie osoby, to zupełnie spokojnie moglibyśmy zabrać do bagażnika baterię akumulatorów i gdyby dało się je zespolić i łatwo podłączyć do tych głównych – mielibyśmy zapasowy „bak”. W ten sposób naprawdę moglibyśmy uczynić z bolta bardzo użyteczne auto na co dzień. Zachęcam, by jakaś złota rączka o tym pomyślała. Jest interes do zrobienia. W końcu baterie są ogólnie dostępne i jeśli w bagażniku mamy miejsce, moglibyśmy mieć ich o wiele więcej, a wówczas może nawet zasięg 700 km byłby całkiem osiągalny. Dla bezpieczeństwa można by też było wozić po prostu zestaw zapasowy, który gdyby nieopatrznie skończył się nam prąd w głównych bateriach, podłączalibyśmy i jechali dalej. Tyle z mojej strony o samochodach, do których przekonuje mi się dosyć trudno. Wychowałem się w czasach ładnie grających motorów i ręcznych przekładni ze sprzęgłem. Nowoczesności sypać piasku w tryby jednak nie warto,
o czym zapewnia Wasz Sobiesław