Bardzo często zdarza się tak, że zaciekawi mnie samochód, za którym jadę. W przypadku hondy clarity była to... niezbyt piękna „tylna część ciała”, na której z pewnym zdziwieniem zauważyłem znak Hondy.
Honda clarity to nowy – można zaryzykować stwierdzenie, że flagowy model hybrydowy koncernu sprzedawany w Ameryce Północnej.
W skrócie mówiąc, auto ma obszerne wnętrze, pełną gamę gadżetów elektronicznych (jak adaptacyjny tempomat czy utrzymywanie się w pasie ruchu). Wszystkie wersje mają też dwie strefy klimatyzowania, z duktami do tylnych siedzeń, a także ośmiocalowy wyświetlacz i ośmiogłośnikowy system nagłaśniający. Miłym pozytywnie zaskakującym akcentem są kieszenie na smartfony w oparciach foteli przednich – widać, że ktoś pomyślał; ktoś, kto wie, co dzisiaj robią w samochodzie dzieci na tylnym siedzeniu.
Co ciekawe, w Kalifornii można clarity kupić w wersji... wodorowej na ogniwa paliwowe. Słowem przyszłość. Tutaj, w Kanadzie, za nieco ponad 40 tys. dol. otrzymamy do ręki duży sedan na 5 osób. Nowy ontaryjski rząd anulował program dofinansowania samochodów elektrycznych, a zatem przy okazji tego zakupu nie możemy spodziewać się rządowego czeku na 14 tys. dol. Nie ma też już dofinansowania instalacji stacji ładowania w domach prywatnych. Naładowanie do pełna clarity ze zwykłego gniazdka zabierze nam 12 godzin, co może nie jest najgorzej, jeśli używamy auta jedynie do dojazdów do pracy, ale w przypadku przerwy w podróży zupełnie nie do przyjęcia. Dla 240-woltowej stacji ładowania czas ten skraca się do 2,5 h.
Clarity to tzw. hybryda plug-in, czyli, możemy ją doładować prądem z zewnątrz, a nie generowanym przez wewnętrzny silnik spalinowy pojazdu. Honda clarity jeździ też wyłącznie na prądzie – to znaczy silnik spalinowy (czterocylindrowy, o poj. 1,5 l) nie jest podpięty do napędu, a zasila prądnicę. W zależności od trybu jazdy (mamy do dyspozycji 3 – normalny, sportowy i oszczędnościowy) ładowanie elektryczne starcza na ok. 80 km, po czym jedzie się już na benzynie.
Samochód jest bardzo cichy w środku. Posiada nawet alarmy dźwiękowe ostrzegające przed zostawieniem go z włączonym silnikiem (bo go prawie w ogóle nie słychać). Motor elektryczny daje 181 koni mechanicznych (łączna moc elektro-spalinowa wynosi 212 KM) i to on napędza koła przednie, będąc jednocześnie przekładnią, tradycyjnej przekładni auto nie posiada i napęd obrotowy silnika elektrycznego idzie bezpośrednio na koła. Nie jest to więc nawet bezbiegowa przekładnia CVT, lecz proste zespolenie silnika i kół. Posiadana moc, sprawia, że auto prowadzi się bezpiecznie i pewnie. Nawet w przypadku najbardziej „mułowatego” trybu mamy bowiem zawsze do dyspozycji pełnię mocy uzyskiwaną po gwałtownym wciśnięciu pedału gazu „do dechy”.
Clarity możemy dostać w dwóch wersjach; wyższa touring to 43.900 dol. – cztery tysiące drożej od podstawowej.
Clarity z pewnością daje przedsmak przyszłości, to swego rodzaju platforma rozwojowa dla koncernu. Za głównego konkurenta wozu uznać można volta.
Rynek elektryczny powoli powiększa się, o czym świadczy choćby to, jak często widuję na torontońskich ulicach tesle. Zniesienie zachęt i upustów rządowych nieco spowolni ten wzrost, ale go nie zahamuje.
Na koniec zaś po raz kolejny wyrażę zdziwienie, że żaden z producentów hybryd czy aut wyłącznie elektrycznych, jak nissan leaf, nie oferuje dokładanych baterii – znacząco zwiększających zasięg. Do każdego telefonu komórkowego czy tabletu możemy podłączyć przez USB zewnętrzną baterię, dlaczego takiej zewnętrznej baterii nie można dokupić do samochodu? Trudno zrozumieć.
Inną śmieszną rzeczą jest to, że nawet w tak futurystycznych autach jak clarity mamy gniazda na zapalniczki elektryczne do papierosów zamiast wejść USB – a to przecież przez micro USB dzisiaj ładuje się wszystkie gadżety. I większość z nas musi dokupować adapter.
To takie tylko małe podpowiedzi.
Wasz Sobiesław