Niezłe dociśnięcie do fotela
O tym, co w tym roku może być nowego, pisałem już w poprzednim numerze, dlatego dzisiaj żadnego wróżenia z fusów już nie będzie, za to same fakty i jak co roku skoncentrujemy się na tym, co naprawdę rewolucyjne, czyli na Tesli.
Mikołaj Tesla – to największy geniusz XX wieku, którego prace nadal owiane są mgiełką tajemnicy – podobno skonstruował samochód, który nie potrzebował żadnego zasilania, a napędzany był dzięki poruszaniu się Ziemi w polu elektromagnetycznym.
Tak czy owak, powinno nam to uświadomić, że Bogiem a prawdą energia jest nam dana od Pana Boga darmo, jak cała reszta świata, woda czy powietrze, i jedynie ludzie, którzy wszystko widzą w kategoriach handlowych, traktują ją jak towar. Energia powinna być darmowa, i pewnie kiedyś będzie.
Na razie na energo-Prometeusza wciąż czekamy, więc pozostaje nam śledzić rozwój pojazdów Tesla Motors.
W roku 2015 Tesla zapowiedziała wypuszczenia na rynek upgradowanego roadstera. Bo też roadster był jej pierwszym projektem, na którym od 2008 roku zdobyła masę doświadczenia. Wzorowany na platformie lotusa tesla roadster produkowany był do 2012. W tym roku jego właściciele liczyć mogą na znacznie zmodernizowaną wersję napędu – zasięg samochodu został zwiększony o 40 – 50 – proc. do 400 mil na pojedynczym ładowaniu – jest to ok. 640 km.
Przyznać trzeba, że liczba robi wrażenie. Oznacza to ni mniej, ni więcej tylko wygodną podróż do Montrealu z zapasem na jazdę po mieście, a następnie nocne podładowanie (w Montrealu Tesla uruchamia megastację i dealership), a następnie powrót do Toronto. 640 km to znaczy, że jedziemy na cottage do Muskoki tam i z powrotem bez oglądania się na ładowanie akumulatorów.
Wzrost zasięgu osiągnięto dzięki zestawowi baterii o energii 70 kWh, a także zmniejszeniu oporów toczenia poprzez instalację nowych opon i poprawę aerodynamiki.
Oczywiście nie trzeba nikomu tłumaczyć, że roadster Tesli to samochód, który mówi do kierowcy: "niech moc będzie z tobą".
Tesla została założona przez Elona Muska, byłego dyrektora PayPala, outsidera przemysłu motoryzacyjnego i dzisiaj pokazuje starym dziadkom ze stetryczałej Wielkiej Trójcy, że odrobina szaleństwa nigdy nie zaszkodzi, zwłaszcza zaś nie zaszkodzi przy budowie prawdziwie innowacyjnych maszyn.
To powiedziawszy, jest rzeczą oczywistą, że tesla to nadal samochód elitarny – wspomnianego roadstera wyprodukowano tylko w liczbie ok. 2600 egzemplarzy.
Jeśli chodzi o przyjemność prowadzenia, to przy silnikach elektrycznych przyspieszenie nabiera zupełnie nowego znaczenia – roadster Tesli przyspiesza do 100 km/h na godzinę w 3,7 sekundy. Oznacza to niezłe dociśnięcie do fotela.
W ramach aktualizacji tesla roadster 3.00 otrzymał więc lepsze fotele oraz 7-calowy ekran wyświetleniowy. Wszystko to możliwe jest do zamontowania w istniejących roadsterach. Po prostu, Tesla mówi nam, że tak jak możemy zmienić wersję windowsów z 7 na 8, podobnie możemy upgradować samochody. Cukierek – nieprawdaż?
Nie jest to też pierwszy upgrade Tesli, w 2010 roku oferowała roadstera 2.5.
Firma zamierza też wkrótce oferować całkiem nowe nadwozie dla tych wozów.
Prócz takich fanaberii, nadal w planach jest model 3, czyli auto bardziej dla Kowalskiego, w zakresie cenowym nieco ponad 30 tys., oferujące zasięg 400 mil.
Zanosi się więc na prawdziwą rewolucję, bo, jeśli Tesla odniesie sukces, pójdą za nią inni.
A teraz z innej beczki. Używają może Państwo map Google'a? Nie zastanawialiście się, skąd Google czerpie informacje o natężeniu ruchu? W większości krajów cywilizowanych, w tym i w Polsce, dostępna jest funkcja Google Traffic – po jej włączeniu uzyskujemy podgląd na to, co stoi, a co jedzie – w trzech kolorach – czerwone oznacza, że stoi, żółte – porusza się znacznie poniżej limitu prędkości, zielone – jedzie z i ponad limit.
Jak Google to robi? Mają drony? Patrzą z kosmosu? Skąd wiedzą, że oto przed światłami stoją auta i ruch jest na czerwono, a zaraz ruszą i jest na zielono? Skąd wiedzą 5 minut po wypadku, że jest tam korek? Policja ich informuje? Mają podsłuch radiowy?
Otóż nie!
Drodzy Państwo, oni to wiedzą od nas! Google Traffic polega bowiem na crowdsourcingu – czyli komputerowej analizie danych z bardzo wielu źródeł. Jakich źródeł? Otóż naszych telefonów komórkowych! Każdy, kto używa aplikacji Google Map na smartfony, pozwala tej aplikacji "zwrotnie" na transfer danych o położeniu telefonu oraz o jego prędkości, zaczerpniętych z GPS.
Google po prostu "widzi", z jaką prędkością poruszają się telefony, w których zamontowana jest aplikacja Google Maps, a ponieważ aplikacja ta jest w setkach milionów iPhonów i smartfonów pracujących na androidzie, system Google Traffic jest bardzo wiarygodny. Im bardziej zaludnione są dane miejsca, tym bardziej jest pewny i w większości wielkich metropolii można na nim śmiało polegać.
Google zaś obiecuje, że dane z naszych komórek są wykorzystywane zupełnie anonimowo. No, ale gdyby ktoś potrzebował, to każdy z nas jest do namierzenia. Stąd też moje prognozy, że niedługo dane z GPS-ów posłużą do wyliczania płatności podatku drogowego (jeden z powodów, dla których państwo patrzy spode łba na Teslę – to, że gros podatków drogowych jest w benzynie, a nie w prądzie). Można ten system wykorzystać do karania nas za przekraczanie prędkości – automatycznie bez konieczności zatrzymywania przez policję – można też uzależnić opłaty drogowe od prędkości, z którą się poruszamy – po prostu możliwości są nieskończone.
Idzie nowe, idzie XXI wiek, jest niezła jazda. Dlatego życzę Państwu zdrowia i wielkiej radości z poruszania się na kołach.
Do Siego Roku!
Sobiesław Kwaśnicki
Infiniti Q50 2015
Pisałem w ubiegłym tygodniu o tym, jak mieć tanio luksusowy samochód, dlatego dzisiaj trochę o aucie, które kosztuje sporo, ale daje ponadprzeciętną przyjemność jazdy – zacznijmy od infiniti Q50, na który można sobie pozwolić już od 37 tys. dolarów, a auto konkuruje tutaj ze znanymi niemcami, czyli BMW – 3, 2 oraz audi, a także z acurą TL Hondy. Za najdroższy model zapłacimy nieco ponad 50 tys. dol.
Zaczynając od rzeczy podstawowych: wszystkie modele, a mamy do dyspozycji 5 (łącznie z hybrydą), mają silnik sześciocylindrowy, o mocy 328 KM i spalaniu ok. 12 litrów po mieście.
Wszystkie też mają automatyczną skrzynię, 7-biegową z ASC Adaptive Shift Control, z automatycznym dostosowaniem obrotów silnika przy redukcji biegów. Niestety, w Q50 nie ma oferty standardowej ręcznej przekładni, za to możemy zamówić model z "inteligentnym" napędem na cztery koła, który się włącza, kiedy trzeba.
Aż mi się nie chce opisywać wszystkich elektronicznych systemów, które kontrolują ten samochód – to co tylko możemy sobie wyobrazić w branży – tam jest. Np. elektroniczny system dystrybucji siły hamowania.
Skrzynia – jak wspomniałem – jest automatyczna, ale oczywiście wyposażona w możliwość ręcznego określenia biegu – wszystko bez sprzęgła – i bardziej dynamicznej jazdy.
Jedną z ciekawostek jest oferta systemu steer-by-wire – kierownica jest fizycznie odseparowana od układu skręcającego koła, na podobnej zasadzie jak działa lotniczy system fly-by-wire, odcinający bezpośredni hydrauliczny wpływ na stery. A zatem kołami skręcają silniki elektryczne, sterowane systemem odczytującym ruchy kierowcy. Pozwala to na lepsze wspomaganie pracy kierowcy.
System został zaprojektowany z uwzględnieniem wymogów bezpieczeństwa. W infiniti zastosowano klasyczną kolumnę, ale tuż za modułem odczytującym ruchy kierownicą zamontowano sprzęgło rozłączające. Jak już cała elektronika odmówi posłuszeństwa, sprzęgło z powrotem połączy kierownicę z kołami "na sztywno" – a więc nie mamy tutaj możliwości wypadku z powodu np. ustania zasilania systemu podczas jazdy.
Sterowaniem kołami zajmują się dwa silniki elektryczne otrzymujące informacje z modułu sterującego. Ale nie jest to przełożenie stałe. System pozwala na włączenie pomocy jazdy na wprost i pokonywania łuków w ramach systemu ATC (Active Trace Control).
Jadąc jednym pasem, system namierza obydwa końce pasa i rozpoczyna wspieranie kierowcy w jego zamierzeniach. Podczas jazdy na wprost przy wyprostowanej kierownicy nie są potrzebne korekty kierownicą. Komputer sam w minimalnym zakresie koryguje tor jazdy.
Analogicznie działa to na łukach, gdzie minimalnie za słaby skręt kierownicy dostanie niewielkie wsparcie ze strony komputera. Uczucie jest dosyć dziwne, bo niespotykane, ale można szybko do niego przywyknąć. Nie ma jednak obaw o utratę kontroli. Jeśli nie skręcimy na łuku, komputer nas w tym nie wyręczy. Q50 ułatwia prowadzenie na długich trasach, ale umówmy się, czy ktoś, kto lubi sam prowadzić auto, rzeczywiście potrzebuje takiego wspomagania? Jest to doskonała ilustracja kierunku, w jakim nawet wśród modeli sportowych zmierza dzisiejsza motoryzacja.
Steer-by-wire ma zalety także podczas nagłych manewrów. Np. ominięcie przeszkody jest w Q50 łatwiejsze. Wynika to z inteligentnego oprogramowania, które rejestrując nagły ruch kierownicą, skraca przełożenie układu kierowniczego. Oznacza to, że kąt skrętu kierownicy może być znacznie mniejszy niż przy klasycznej przekładni – tak jakbyśmy to zrobili małą rajdową kierownicą.
Kolejna zaleta daje o sobie znać podczas jazdy po nierównościach. Po puszczeniu kierownicy pozostaje ona w pozycji na wprost, bo nie ma odwrotnego przełożenia z kół na kierownicę. Układ ma za zadanie nie dopuścić do takiej sytuacji i zawsze zachowuje się, jakbyśmy kurczowo trzymali kierownicę!
A zatem – ponad 300 koni pod maską i supersystemy elektronicznego wspomagania jazdy sprawiają, że nowe infiniti Q50 prowadzi się niczym auto Jamesa Bonda. Choć oczywiście na razie nie ma jeszcze wersji unoszącej się w powietrzu, o czym z niejakim rozczarowaniem zapewnia
Wasz Sobiesław.
Lexus, acura, infiniti - Luksus prawie darmo
Wspomniałem tydzień temu o porównaniu finansowych kalkulacji zakupu starego bmw oraz nowego samochodu amerykańskiego średniej klasy i słusznie zostałem "zjechany" za ten przykład.
Stare bmw, mimo produkcji w RFN, mają wiele złych opinii – moim zdaniem polegają one bardziej na uprzedzeniach niż faktach.
W czym problem? Otóż, jak większość niemieckiej technologii, jest to samochód, który wymaga dobrego utrzymania. Do tego stopnia, że dilerzy bmw oferowali w cenie zakupu darmowe kilkuletnie serwisowanie swych modeli. Samochód źle znosi brak troski właściciela i w tym sensie jest zupełnie odmienny w filozofii od – powiedzmy – AK-47, który to pistolet maszynowy gniotsa i nie łamiotsa i strzela nawet w stanie kompletnie zardzewiałym.
Niestety wiele posuniętych w latach bmw było swego czasu molestowanych przez młodzież, bo też jest to marka popularna wśród dorastających dzieci – oczywiście mówię o starszych modelach.
Jeśli więc mamy nadzieję rzeczywiście trochę naszym bmw pojeździć i nie pakować w naprawy fortuny, to przede wszystkim zwróćmy uwagę, od kogo kupujemy auto i kto był wcześniej właścicielem/właścicielami. Jeśli zaś chodzi o naprawy, nie dajmy się nabierać, znajdźmy sobie przez Internet ludzi wyspecjalizowanych w bmw – jest na terenie GTA kilka kultowych przybytków tego rodzaju, niektóre obsługiwane przez zakochanych w tej marce.
Wymienionych kłopotów nie będziemy mieli z azjatyckimi luksusowymi samochodami – ostatnio natrafiłem w "Globe and Mail" na tekst Neila Vorano, który zachwala kilka z nich.
Acura, lexus, infiniti to są pewniaki. Wiele z tych aut kupimy grubo poniżej 12 tys. – co znów znacznie poprawi naszą sytuację, gdy chodzi o deprecjację – a taka acura RL jest w stanie, gdy chodzi o niezawodność, przyćmić niejedno bmw. Jeśli pozwolimy sobie na coś po 2005 roku to, na przykład, przy wywoławczej cenie 11 480 dol., dostaniemy auto na 18-calowych felgach z letnimi oponami i 17-calowych z zimowymi, z 10-głośnikowym systemem nagłośnienia BOSE, z podgrzewanymi i chłodzonymi skórzanymi siedzeniami, dodatkowo zapamiętującymi położenie, systemem rozpoznawania głosowego, no i oczywiście 300-konnym silnikiem V-6. Przyjemne w prowadzeniu (choć oczywiście smakoszy "niemieckiej" jazdy może lekko rozczarować), ciche i zrywne.
Gdy ktoś woli toyotę zamiast hondy (acura to luksusowa marka tej ostatniej), może oczywiście wybrać lexusa LS430. Jest to kawał luksusowego samochodu, ma napęd na tylną oś i 4,3-litrową ósemkę dającą 290 KM. Znów jednym z mankamentów, zwłaszcza dla młodszych kierowców, może być zbytnio luksusowa jazda – wyciszona, wytłumiona, wyizolowana od nawierzchni. Opcji nie będą wymieniał, proszę sobie tylko wyobrazić, że jedną z nich są siedzenia masujące kierowcy zadek. Czy może być coś lepszego na długiej trasie?
Pobieżne rozeznanie na kijiji daje nam cenę 8800 dol. za auto z 2002 roku i z przebiegiem 197 tys., co jak na ósemkę jest tyle co nic, z pakietem luksusowym czy też premium. Z pewnością nie jest to samochód dla zbuntowanej młodzieży, ale dla wielu z nas stanowić może niezawodny przybytek jeżdżącego luksusu.
Inna marka polecana przez Neila Vorano to infiniti Q45, tu porównanie z bmw może być jak najbardziej na miejscu, bo jeśli poprzestaniemy na rocznikach 2002–2004, możemy sobie zafundować coś, co do 100 km/h rozpędza się w nieco ponad 6 sekund, a to za sprawą 4,5-litrowej ósemki o mocy 340 KM. Napęd na tylne koła może być zimą powodem wielu radości – jest to tylko kwestia przyzwyczajenia. Wśród luksusowego wyposażenia znajdziemy sterowany głosem nadmuch i klimatyzację oraz opony, na których dojedziemy nawet wówczas, gdy złapiemy gumę. Infiniti to luksusowa marka znanego azjatyckiego koncernu – Nissana. Radziłbym kupować model po 2003 roku, kiedy to Q45 został znacząco zmodernizowany i otrzymał lepsze przełożenia w skrzyni biegów, co poprawiło spalanie i dynamikę jazdy. Luksusowe wyposażenie? Nie warto wymieniać, co jest, bo ten sprzedawany pierwotnie za 70 tys. dol. pojazd miał chociażby (od 2002 roku) sterowany głosem system nawigacyjny. Czyli możemy mu po prostu mówić, gdzie chcemy jechać, a on nas tam wykieruje. Pobieżny sprawdzian kijiji daje nam np. infiniti z 2003 roku za 7500 dol. i przebiegiem 186 tys. km.
No cóż, z pewnością nie są to samochody skłaniające piękne kobiety do odwrócenia głowy, ale jeśli cenimy wygodę, a do tego lubimy sobie od czasu do czasu docisnąć gaz; jeśli chcemy mieć coś niezawodnego i jednocześnie we wszystkim może nawet lepszego od mercedesa – to jest to wybór dla nas. Jednak jeśli chcemy auto trzymać długie lata i kochamy twardą beznamiętną siłę bmw, no to niestety żaden japończyk jej nie zastąpi.
O czym ze smutkiem informuje Wasz Sobiesław.
Honda CRV 2015
Wracamy dzisiaj do naszych koni roboczych, czyli samochodów "pociągowych", niezawodnych, pakownych i oszczędnych. Jednym z absolutnych faworytów tej kategorii jest honda CRV klasyfikowana jako Compact Crossover Utility, czyli CUV.
Auto napędzane jest czterocylindrowym 16-zaworowym, 185-konnym silnikiem z napędem na cztery koła (większość wersji). W modelu 2015 jest to nowa jednostka.
Hondy CRV jeżdżą po drogach od 1995 roku i zdobyły już sobie wielu wiernych zwolenników. Po civicu, CRV jest najważniejszym modelem Hondy w Kanadzie, dlatego wszelkie zmiany i ewolucja modeli są dogłębnie przemyślane.
Oczywiście CRV idzie z duchem czasu i wspomniany silnik ma wtrysk bezpośredni, przez co jest bardzo wydajny. Wycisnąć 185 KM z 2,4 litra to jest wyzwanie, tym bardziej że spalanie przeciętne (miasto/autostrada) wynosi 7,6 litra na sto w przypadku napędu na przód i 8,3 litra w przypadku napędu na cztery koła. W porównaniu z modelem 2014, o 11 proc. wzrósł moment zamachowy silnika (torque).
W 2015 roku wszystkie modele mają bezstopniową automatyczną skrzynię biegów CVT oraz napęd na cztery koła – za wyjątkiem modelu podstawowego LX.
Zachwyca przestrzeń przedziału bagażowego – 1054 litry oraz 2007 litrów po złożeniu tylnego siedzenia. To wszystko za dużych rozmiarów klapą tylną.
Oczywiście, Honda oferuje całą gamę różnych opcji i gadżetów; m.in. nawigację satelitarną na siedmiocalowym kolorowym wyświetlaczu dotykowym.
Cena auta – całkiem rozsądna – od 25 990 dol. za podstawową wersję do 35 790 dol. w najwyższej wersji, touring. W tejże mamy do dyspozycji dwa wysoko zaawansowane systemy elektronicznego wspomagania kierowania – Collission Mitigation Braking System oraz Lane Keeping Assist System, jak również adaptacyjny tempomat pozwalający na utrzymywanie stałej odległości od samochodu jadącego przed nami.
Powyższe systemy automatycznego hamowania przed kolizją, jak też utrzymywania samochodu w pasie ruchu jeszcze niedawno były oferowane jedynie w luksusowych autach, dzisiaj to szara codzienność.
W górnych czterech wersjach mamy do dyspozycji Lane Watch – kiedy włączamy prawy kierunkowskaz kamera zamontowana pod lusterkiem bocznym pokazuje nam sytuację na drodze po prawej stronie auta, wyświetlając obraz na ekranie konsoli. Jeśli dodać do tego fakt, że kierowca siedzi w miarę wysoko i ma bardzo dobrą widoczność we wszystkich kierunkach, możemy stwierdzić, że jest to bardzo poważny atut bezpieczeństwa jazdy.
My tu w Kanadzie mamy specjalnie ułożoną krajową wersję SE zawierającą bogatą ofertą opcji za w miarę dobrą cenę – prawdopodobnie będzie to najlepiej sprzedająca się wersja modelu.
Tak więc, z pewnością nowe CRV nie będzie ustępować liczbą sprzedanych egzemplarzy dotychczasowym. Jeśli zaś myślimy o jeździe próbnej i kupnie, to oczywiście z ręką na sercu polecam naszych zaprzyjaźnionych sprzedawców z Marino's AutoGroup – gdzie znajdą Państwo wyśmienitą obsługę w języku polskim,
o czym zapewnia Wasz Sobiesław
Japońska Toyota Motor Corp. poinformowała w środę o zawróceniu do naprawy – łącznie 1,67 mln samochodów. Akcja odbywa się dobrowolnie i ma na celu zaradzenie trzem fabrycznym usterkom, m.in. wadliwej pompie hamulcowej (master cylinder), co może prowadzić do nieprawidłowego zadziałania hamulców. W e-mailu rozesłanym do agencji prasowych koncern stwierdza, że nie są mu znane jakiekolwiek przypadki zranienia czy śmierci w wypadkach spowodowanych przez te defekty. 1,05 mln samochodów zostanie naprawionych w samej Japonii, a 615 tys. poza granicami. Akcja obejmuje modele crown majesta, crown, noah, voxy, corolla rumion i auris, jak również kilka modeli lexusa.
W kwietniu Toyota nawróciła do naprawy 6,39 mln samochodów na całym świecie, a dwa miesiące później kolejne 2,3 mln w związku z wadliwymi napełniaczami poduszek powietrznych.
Obecnie druga wada dotyczy samochodów toyoty, w których zamontowano niewłaściwe przewody paliwowe – w najgorszym wypadku może to powodować pożar. Inna naprawa to wymiana fuel evaporative emission control unit.
KIA sorento 2015
Co prawda jesienne kolory dopiero zaczęły wykwitać w lasach, ale czuć już w powietrzu nadciągającą zmianę.
Dlatego czas, by z nieco większym zainteresowaniem popatrzeć na nasze cztery koła. Nasze auta też nie lubią zimy.
Pierwsze, o czym należy pomyśleć, to czy na pewno mamy w spryskiwaczu płyn odporny na mrozy. Latem wielu kierowców leje do spryskiwacza zwykłą wodę albo jakieś płyny z dodatkami na muchy drogowe; jeśli to zostanie na zimę – może porozsadzać instalację. No a właśnie zimą spryskiwacz jest rzeczą prawdziwie niezbędną.
Drugi "punkt kontrolny" to oczywiście opony. I tu pytanie, wymieniać, nie wymieniać na zimowe? Pisałem już na ten temat wielokrotnie. Są różne opinie, a ponieważ ostatnio kupiłem auto z dodatkowymi oponami zimowymi na felgach – no to żal nie założyć. A kiedy? Doświadczeni ludzie mówią, że gdy średnia temperatura dobowa w ciągu dnia spadnie do regularnych 7 stopni. Dodajmy, że w przypadku opon zimowych bezpieczna głębokość bieżnika to minimum 3,5 mm. Nie warto też zakładać opon starszych niż 6 lat – stara guma zaczyna tracić swe właściwości.
Dobrze to wszystko mieć w pamięci.
Kolejna sprawa, zabezpieczenie antykorozyjne – koszt ok. 130 – 150 dolarów. Opłaca się, jeśli zamierzamy nasze auto potrzymać dłużej. Najlepszą strategią zakupową jest uwzględnianie deprecjacji. – Czyli np. kupowanie auta 3-4-letniego i jeżdżenie przez 6 lat. Zabezpieczenie antykorozyjne zwróci się w cenie zadbanego samochodu. Znów mamy tutaj różne szkoły myślenia, bo różne są podejścia.
Tyle o zmianach pogodowych.
Gdy już jesteśmy przy zimie, no to wciąż aktualne ostrzeżenie, które każdy właściciel nawet najlepiej wyposażonego SUV-a powinien mieć w głowie – Panie, Panowie, tak, wasze auta przejadą bez problemów przez wielkie zaspy, napęd na cztery koła jest cudowny, ale... Nie zmienia to wszystko faktu, że prowadzicie bardzo masywne pojazdy, do tego podwyższone, które przy poślizgach bocznych lubią się przewracać i lądować w rowach. Tak więc, gdy spadnie pierwszy śnieg, wszystkim właścicielom SUV-ów powinno zapalić się pomarańczowe światełko.
A jeśli SUV? Popatrzmy na KIA sorento, średniowymiarowy SUV produkowany od 2002 roku przez koreański koncern. Rocznik 2015 to już trzecia generacja tego coraz bardziej poprawnego samochodu. Nowe sorento, w zależności od konfiguracji, może przewozić od 5 do 7 pasażerów i jest budowane na wspólnej platformie z kia sedona. Samochód składany jest w amerykańskich zakładach Hyundaia i Kia w West Point w Georgii.
Kia sorento przeszła długą drogę i obecnie jest to dojrzały SUV z dobrymi osiągami i dobrej jakości. Cena zaczyna się od 40 tys. dol. Mamy do dyspozycji 6-biegową, automatyczną przekładnię, silniki rzędowy, czterocylindrowy o mocy 191 KM lub sześciocylindrowy w układzie V, 3,3 litra z bezpośrednim wtryskiem i mocą 290 KM. Sorento można holować do ponad półtorej tony.
Spalanie przy czwórce 2,4-litrowej to 11,8/8,7 litra przy napędzie na przód i 12,2/9,4 przy napędzie na cztery koła; przy szóstce spalanie z napędem na przód to 12,7/9,0 litra oraz 13,4/10 litra przy włączonym napędzie na wszystkie koła.
Samochód posiada elektroniczną stabilizację Torque Vectoring Cornernig Control.
Sorento jest obszernym SUV-em, stylistyka Petera Schreyera sprawia, że auto jest w środku o wiele większe niż się wydaje i może nim wygodnie jechać siedem osób w trzech rzędach foteli.
Oczywiście tak jak w przypadku Hyundaia, możemy spodziewać się, że wiele rzeczy, które w innych modelach są za dodatkową opłatą, w sorento będą wliczone w koszt danej opcji. To sprawia, że w dzisiejszych czasach jest to samochód wart jazdy próbnej.
O czym zapewnia:
Sobiesław Kwaśnicki
Audi A3. Inżynier powie "ach"
Na początek przepraszam za brak ubiegłotygodniowej relacji – w sumie nie był to żaden urlop, tylko zatrucie pokarmowe – strułem się jak dziki mops – najwyraźniej grupa bakcyli postanowiła mi zafundować darmową kurację odchudzającą.
Przy okazji zacząłem się zastanawiać nad pewną konkretną sprawą – bo akurat była taka potrzeba. Otóż, czy skserowany ownership jest ważny?
Jest to o tyle istotne, że na przykład, gdy biorę samochód żony, to czy muszę ją również przymuszać, by za każdym razem wygrzebywała ze swych przepastnych torebek oryginalny ownership, czy też mogę sobie zrobić kopię, wozić ze sobą i w razie czego pokazać policji?
Na pytanie to w wheels.ca odpowiada konstabl policji regionalnej York Andy Pattenden.
– Otóż HTA (czyli ustawa o ruchu drogowym Highway Traffic Act) zezwala kierowcy na posiadanie przy sobie jedynie "wiernej kopii" ownershipu – czyli ksera obu stron wraz z aktualnym stickerem. Z drugiej strony, papierek ubezpieczeniowy tzw. pink slip musi być jednak oryginalny.
Konstabl Doug Lewis z OPP wręcz zaleca noszenie przy sobie kopii, bo w razie kradzieży dokumentu i samochodu trudniej jest coś z takim autem zrobić, gdy nie posiada się oryginalnych papierów.
A więc wystarczy wzajemnie zaopatrzyć się z drugą osobą w domu w ksero papierów, by od czasu do czasu móc bezproblemowo wymienić się na samochody.
Jest to ważna rada.
•••
Wróćmy do samochodów, tym razem do auta, którego tu w ogóle jeszcze w tej rubryce nie było – do audi. Podobnie jak BMW, "audiki" cieszą się sympatią rodaków. Trudno, by było inaczej, skoro jest to dobrze, po niemiecku dopracowany kawałek maszyny.
W 2015 roku będziemy mogli sobie kupić w Ameryce A3 – model projektowany specjalnie z myślą o mieszkańcach naszego kontynentu.
A3 2015 jest o ok. 7cm krótszy od swego głównego konkurenta,czyli mercedesów klasy CLA, a jego wymiary są prawie identyczne co sedana A4 sprzedawanego w latach 1995–2001. Składane według elastycznej architektury MQB, auto dzieli również podzespoły z golfem GTI MkVII czy audi TT 2016.
Projektowane wedle tradycyjnych minimalistycznych standardów, na oko A3 niewiele odbiega od linii, do których Audi zdążyło nas przyzwyczaić. Złożenie środka kabiny jest superprecyzyjne, materiały – jakościowo najlepsze, co daje wrażenie niezłego luksusu.
Jednym z miłych akcentów jest "panoramiczny" szyberdach. Wspaniały system nagłaśniający każe przypuszczać, że tym razem targetem tego modelu audi jest Gen Y.
Jak to już jest w audi w zwyczaju, możemy wybrać między modelami z napędem na przednie koła a quattro. Do dyspozycji mamy też dwie wersje silnika – 1,8-litrowy ze 170 KM i 2,0-litrowy – 220 KM.
Dla osób potrafiących ładnie dysponować mocą w ręcznej skrzyni biegów, 170 KM absolutnie wystarcza i daje niezłą satysfakcję. Oczywiście jest ona jednak zmącona świadomością, że jest jednak coś lepszego i można mieć coś więcej.
Recenzenci, którzy mieli quattro z 2.00 w rękach, zachęcają, by nie skąpić 3 tys. dolarów różnicy między modelami – i jednak kupować wy-ższą wersję, a to m.in dlatego, że –paradoksalnie jest ona oszczędniejsza, gdy idzie o spalanie.
Do wyboru mamy trzy skrzynie biegów, od w pełni ręcznej, po 6-biegowy automatik z możliwością sportowej jazdy i bezsprzęgłowego własnoręcznego zmieniania biegów.
Czy przekonam do A3 zagorzałych zwolenników BMW? Z pewnością nie, czy do audi przesiądą się ludzie, którzy jeżdżą mercedesami? Pewnie nie, marki te mają duży magnes lojalności i wytwarzają rzesze wiernych.
Ale, jeśli ktoś chce skosztować niemieckich towarów motoryzacyjnych, to z pewnością można radzić, by zaczął od audi. Bo nie pożałuje.
O czym zapewnia Wasz Sobiesław.
Chrysler 200 de novo
Pisałem jakiś czas temu o złoczyńcach pochodzenia tamilskiego, którzy w sposób mafijny wyłudzali pieniądze z ubezpieczenia na sztuczne kraksy. Dwóch facetów w aucie na końcu korka na autostradzie, gdy tylko stanął za nimi jakiś jeleń, dawało ostro po garach na wstecznym i z całej siły uderzało tyłem w przód auta, które dojechało. Goście (kierowca plus świadek) święcie twierdzili następnie, że – co normalnie jest najbardziej prawdopodobne – samochód za nimi nie wyhamował i w nich wjechał.
Dawało to podstawę do roszczeń ubezpieczeniowych, na różne whiplashe i tym podobne naciągactwa. Wszystko do czasu, aż cały proceder udokumentowała kamera jednej z niedoszłych ofiar, a filmik został umieszczony na YouTube...
Hej, weźmy się razem do roboty
Dzisiaj zacznijmy od dwóch miłych rzeczy, bo oto na ontaryjskich numerach VARSHAVA zaczęła jeździć poczciwa warszawa sprowadzona przez Emila Sierocińskiego. W EuropeanCar ClubCanada słychać tymczasem, że w drodze są kolejne kontenery. Mówi się o żuku, warszawie garbatej i innych wozach rodem z peerelowskich zakładów.
No co tu dużo mówić – jest ten sentyment.
Druga wiadomość, to że sprawy p. Arkadiusza Kamińskiego posuwają się do przodu – właśnie powstała w Polsce europejska firma, która zajmować się będzie produkcją nowej syrenki. Co prawda sceptycy ostrzegają pana Arka, że i tak go w Polsce okradną, jednak czymże jest pasja w zetknięciu z takim ryzykiem?
WARSZAWA, 8 sierpnia 2014 – Na początku ubiegłego stulecia Polska nie była obecna na mapach Europy i świata, ale zawsze istniała w sercach ludzi, którzy pomimo upływu czasu i podziałów, nigdy nie zapomnieli o swoich korzeniach – głosi komunikat prasowy AK Motor Polska - zatytułowany "Syrena wraca do Kraju!".
– Polacy w okupowanym kraju i na obczyźnie, zamieszkujący wszystkie kontynenty, rozumieli, że Polska będzie istnieć tak długo, jak długo będzie żyła w ich sercach, nawet gdy nie będzie jej na mapach. Tak długo, jak nosili ją w sercu i wierzyli w wolną Polskę, byli prawdziwymi Polakami. W tym to czasie w 1914 r. ponad dwadzieścia tysięcy młodych Kanadyjczyków i Amerykanów polskiego pochodzenia przybyło nad brzegi Niagary, by zapisać się do "Polskiej Błękitnej Armii" generała Józefa Hallera. Wśród tych ludzi znaleźli się twórcy nowej Polski znanej jako Druga Rzeczpospolita.
Dzisiaj w każdą drugą niedzielę czerwca Amerykanie i Kanadyjczycy polskiego pochodzenia świętują to wydarzenie, tu w miasteczku Niagara-on-the-Lake (Niagara nad Jeziorem), gdzie przed laty młodzi Polacy z Kanady i Stanów Zjednoczonych stawili się, by walczyć i często ginąć za Wolną Polskę.
Tamci Polacy nie wiedzieli, jak wygląda Polska, mieli jej obraz tylko w sercach, ale służyli w błękitnych barwach jej i wszystkim Polakom zamieszkałym nad Wisłą i porozrzucanym po całym świecie.
Dzisiaj Polska wspólnota międzynarodowa liczy ponad dwadzieścia milionów osób, które pielęgnują swoje polskie korzenie i polską tradycję.
Ci Polacy mieszkający za granicą są wielką szansą dla Polski, która umożliwi nawiązanie wielu trwałych związków Polski z krajami, w których żyją.
Obecność Polaków na świecie otworzy dla polskiego biznesu cały świat. Rodacy za granicą mogą wnieść swój duży wkład w gospodarczy rozwój Polski.
Obecnie w czasach Trzeciej Rzeczpospolitej Polska wchodzi w nową erę pokoju i "prosperity". Nie ma już i oby nigdy nie było konieczności, tak jak przed laty, by młodzi Polacy oddawali swoje życie za Ojczyznę.
Jest jednak nowa możliwość zaangażowania rodaków mieszkających za granicą w budowanie sukcesu Polski. To połączenie wysiłków 38 milionów Polaków w Kraju i 20 milionów za granicą we wspólnym wysiłku dla rozwoju Kraju.
W tym właśnie duchu kanadyjska spółka AK Motor International Corporation, należąca do Polaka mieszkającego od lat w Kanadzie, przejęła prawa do polskiej marki samochodów Syrena. Odrodzenie polskiej marki samochodów stwarza możliwości wspólnej pracy Polaków w Kraju i za granicą, tak by królowa polskich szos sprzed lat wróciła na nie dzisiaj.
W Polsce funkcjonuje obecnie wiele innowacyjnych firm produkujących podzespoły dla sektora motoryzacyjnego. Obecnie poszukujemy kontaktu do producentów silników i skrzyń biegów, a także silników elektrycznych. Producentów i projektantów tych podzespołów zapraszamy do kontaktu z AK Motor. To jest strategią naszego projektu, by marka Syrena pozostała polską marką tworzoną przez Polaków i wzbogaconą o międzynarodowe doświadczenia Polaków mieszkających za granicą.
Realizując to ambitne zamierzenie, dziewiątego lipca 2014 r. zarejestrowana została polska spółka motoryzacyjna – AK Motor Polska Sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie. To polska spółka będzie głównym podmiotem, tworząc wraz z AK Motor International Corporation grupę kapitałową, posiadającą prawa do rozwoju, produkcji i sprzedaży samochodów pod marką Syrena. Struktura grupy pozwala na tworzenie międzynarodowej platformy współpracy na rzecz wprowadzenia do produkcji nowej Syreny. Jednocześnie stanowi ona gwarancję, że znak Syrena pozostanie w Kraju, do którego zawsze należał i należy – do Polski.
Aby uczcić 25 lat Wolnej Polski, przedstawiamy poniżej nasze projekty nowej AK Syreny w polskich barwach narodowych.
http://www.goniec24.com/wiadomosci-kanadyjskie-mobile/itemlist/tag/samochody?start=60#sigProId67231a6874
O firmie: AK Motor International Corporation to firma motoryzacyjna, założona 14 lutego 2012 r., oparta na modelu zarządzania własnością intelektualną. Specjalizuje się w zarządzaniu kapitałem marki, technologicznych i biznesowych innowacjach, jak również na monetyzacji własności intelektualnej oraz administrowaniu licencjami. W lutym 2013 r. firma AK Motor nabyła wyłączne prawa do produkcji, rozwoju i sprzedaży samochodów marki Syrena. W dniu 9 lipca 2014 r. została założona firma AK Motor Polska Sp. z o.o., aby kierować rozwój marki samochodowej Syrena.
O marce Syrena: Syrena jest najważniejszą polską marką samochodową, nazwaną na cześć polskiej legendy, symbolizującej stolicę, mitycznej warszawskiej "Syrenki", której pochodzenie sięga XIV wieku. Pierwsze auto syrena zostało zaprezentowane w Polsce, podczas Międzynarodowych Targów Poznańskich w 1955 r. Produkcję samochodów rozpoczęto w 1957 r. w Fabryce Samochodów Osobowych (FSO) na warszawskim Żeraniu, gdzie wytwarzano samochody do roku 1972. W latach 1972–1983 syrena była produkowana w Fabryce Samochodów Małolitrażowych (FSM) w Bielsku-Białej w Polsce. Łącznie od roku 1955 w FSO i FSM wyprodukowano wówczas rekordową liczbę syren – 521 311 sztuk.
Źródło: AK Motor International Corporation
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Strony internetowe: www.newsyrena.com , www.nowasyrena.pl, www.facebook.com/AK.Syrena
Cóż ja jeszcze mogę dodać, jak widać, p. Arkadiusz jest nie tylko fanem motoryzacji, ale również gorącym polskim patriotą, który rozumie znaczenie gospodarczego podźwignięcia kraju. We współczesnym świecie nic nie ma tak wielkiego znaczenia dla suwerennego rozwoju jak brands – czyli marki.
Taką polską marką jest właśnie Syrena, gdyby zamiar wybudowania nowoczesnego niewielkiego i w miarę taniego polskiego auta dla masowego odbiorcy się powiódł, trzeba by było p. Arkadiusza ozłocić.
Na razie pozostaje nam wypatrywać starszych sióstr projektu, z których dwie, w tym jedna z drzwiami otwieranymi do przodu, od dawna jeżdżą na ontaryjskich numerach.
Scion IQ - auto niszowe
Kiedyś, na pokazie samochodowym w Toronto w 2013, zwrócił moją uwagę malutki samochodzik podobny do smarta – scion IQ – czyli marka odpryskowa Toyoty.
Toyocie ostatnio dobrze się wiedzie – po pierwszych sześciu miesiącach bieżącego roku jest to ponownie największy sprzedawca samochodów świata, co ciekawe, zaraz za nim jest Volkswagen, który wybił z tego miejsca General Motors.
W okresie od stycznia do czerwca br. Toyota sprzedała na całym świecie 5,097 miliona aut – 4 proc. więcej niż rok wcześniej. Największym rynkiem rozwojowym są obecnie Chiny i pomimo różnych problemów – również politycznych (Chińczycy nie lubią Japończyków), Toyota zaczyna doganiać tam koncerny amerykańskie i europejskie, przede wszystkim GM i VW.
Wracając do sciona IQ – to w Chinach nie jest lekko, bo Państwo Środka bez żadnej żenady kopiuje wszystko, na czym jest w stanie łapy położyć. Skopiowano więc i sciona IQ, auto, które Toyota buduje od 2008 roku.
http://www.goniec24.com/wiadomosci-kanadyjskie-mobile/itemlist/tag/samochody?start=60#sigProIdc1bd8cfbbe
Wiele chińskich firm ukierunkowanych jest na przemysł motoryzacyjny. Tworzą chińskie odpowiedniki samochodów europejskich i japońskich.
Auto chińskie opisywane jest jako "słoneczny samochód". Produkuje je firma Weifang Guangsheng New Energy Co.
IQ to "miejski" samochód należący do segmentu A. Model bazuje na prototypie zaprezentowanym w 2007 roku we Frankfurcie i zaprojektowanym przez stylistów z francuskiego studia Toyoty ED2. IQ to najmniejszy obecnie 4-miejscowy samochód na świecie. Nazwa IQ nawiązuje do skrótu oznaczającego iloraz inteligencji, który w przypadku tego auta odnosi się również do słów innowacja i indywidualizm oraz jakość.
Na naszym kanadyjskim rynku scion IQ rocznik 2015 to samochód napędzany 1,3-litrowym silnikiem czterocylindrowym, o mocy 94 KM, z którego napęd przenoszony jest 2-biegową przekładnią CVT z nadbiegiem. Auto ma system ABS, boczne poduszki powietrzne, w tym kurtynowe, jak również poduszki nadkolanne dla pasażera i kierowcy, 16-calowe koła, klimatyzacja, elektroniczna stabilizacja jazdy... I to wszystko za nieco ponad 17 tys. dol.
Czy to jest warte tych pieniędzy?
Co człowiek, to opinia! Za 17 tys. można kupić całkiem dużo "normalnego" samochodu, zwłaszcza 2-3-letniego, jednak jeśli ktoś mieszka w Toronto lub innej metropolii, gdzie ciasno na ulicach, o parkowaniu nie wspominając, to scion IQ może wydawać się całkiem dobrym rozwiązaniem. Oczywiście, to, że mogą nim jechać cztery osoby, to przesada – chyba że miały wcześniej doświadczenia fiata 126, ale dwie podróżują wygodnie. Na dodatek promień skrętu sciona IQ to o 90 centymetrów więcej niż wynosi długość samochodu. A więc w tym wypadku można mówić, że auto skręca, stojąc w miejscu.
Z czym scion konkuruje? Ze wspomnianym smartemForTwo, który notabene jest nieco tańszy, bo cena podstawowa zaczyna się już przy 15,5 tys. dol.
Smart jest prawie identyczny ze scionem IQ, gdy chodzi o spalanie –4,7 litra na sto poza miastem i 5,5 litra w mieście. W tym samym segmencie znajdują się jednak również takie auta, jak fiat 500, który pod względem rozmiarów i projektu nadwozia jest jednak nieco fajniejszy – widać w nim włoską rękę.
W sytuacji, gdy coraz więcej nas decyduje się na zagęszczoną egzystencję w condominiowych rezerwatach, posiadanie małego samochodu jest nie tylko wskazane, ale wręcz wymogiem chwili. W wielu apartamentowcach coraz chudsze są miejsca do parkowania.
Tak więc z pewnością jest scion IQ ciekawą propozycją dla mieszczuchów – w miarę tanią i dopracowaną pod względem inżynieryjnym – wiadomo, jakość Toyoty. I szczerze mówiąc, auto wcale nie sprawia w środku klaustrofobicznego uczucia.
Co też być może sprawi, że mimo różnych plotek o porzuceniu marki, Toyota nadal będzie rozwijać ten projekt. Mówiłem na początku o sukcesach Toyoty w sprzedaży – scion jest pod tym względem na trzecim miejscu od końca. Gorzej w USA sprzedaje się tylko landcruiser oraz lexus LX570 SUV.
Wiadomo, że na razie IQ to auto niszowe i żadna czteroosobowa młoda rodzina przy zdrowych zmysłach tego nie kupi. Z pewnością natomiast trzeba go brać pod uwagę jako drugi samochód w rodzinie, lub też yuppi-autko dla naszych nowomodnych singli. I jako takie na pewno spełni wszystkie pokładane w nim nadzieje. O czym zapewnia
Wasz Sobiesław
Droga konieczność
Dzisiaj na temat klimatyzacji rozmawiamy ze znanym Państwu inż. Ludomirem Zakrzewskim, właścicielem Ludex Auto
- Zrobiło się lato, co prawda nie jest jeszcze nadzwyczajnie gorąco...
- Już nie będzie.
- Ale dzisiaj jest 30 stopni i nawet ludzie tacy jak ja, którzy nie lubią używać klimatyzacji, to ją włączają, zwłaszcza gdy wsiada się do nagrzanego auta. I tu chciałem zapytać, jak to jest z klimatyzacją, bo większość z nas naprawia ją w sytuacji, gdy już "nie idzie", leci ciepłe powietrze; czy jednak nie opłaca się bardziej zadbać o nią trochę wcześniej?
- Opłaca się, żeby nie być zaskoczonym w momencie, kiedy jest ona potrzebna, ale praktycznie czegoś takiego jak maintenance klimatyzacji nie ma. Jeżeli system przestaje działać - na 90 proc. oznacza to, że jest pusty, czyli gaz wyciekł, gdzieś jest nieszczelność. Niestety są to dość drogie naprawy.
Klimatyzacja - mimo, że w tym kraju, ze względu na klimat, jest według mnie konieczna, to jednak z uwagi na ceny części i robocizny, zrobiła się bardzo luksusowa. Według moich statystyk, średnia naprawa to ok. 800 dol. Jeżeli trzeba wymienić jakikolwiek komponent, to naprawy są dość drogie.
Dlaczego mówię, że w tym roku klimatyzacja już nie będzie potrzebna, mamy na dobrą sprawę, koniec lipca, jeszcze jeden miesiąc, sierpień, kiedy się klimatyzacji używa, we wrześniu już w zasadzie można dojeździć - ja nie mówię, że pogoda będzie zła liczę, że będzie bardzo ładna - że można już dojeździć na otwartych oknach. Kiedy najbardziej klimatyzacja jest potrzebna - kiedy jest największa wilgotność. Gdy rano wychodzimy z domu i mamy plus 20, a czujemy się jakbyśmy mieli plus 30, wtedy jest to absolutna konieczność. W innych warunkach można sobie jakoś poradzić z otwartym oknem.
- I to konieczna nie tylko dla naszego komfortu, ale również bezpieczeństwa, bo jednak gdy się długo jedzie, znacznie szybciej się męczymy.
- Tak, uważam, że jest to bardzo dobry dodatek do samochodu, ale w sumie kosztowny.
- Często się mówi, nie włączam klimatyzacji, oszczędzam benzynę, otwieram okna. Co jest bardziej paliwożerne - jazda z otwartymi oknami po autostradzie czy włączona klimatyzacja?
- Na pewno z klimatyzacją samochód troszeczkę więcej pali, bo klimatyzacja obciąża silnik.
- Jaki to jest przepał?
- Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie dokładnie, ale nie podejrzewam, że więcej niż jeden litr na sto kilometrów. Natomiast jadąc na autostradzie z otwartymi oknami... No jak ktoś lubi huk w samochodzie, to tak… Przy klimatyzacji, szczególnie na długich trasach, dojeżdżamy znacznie mniej zmęczeni.
Jedziemy w przyjemnych warunkach, a jak sobie wszyscy zdajemy sprawę, by gdziekolwiek odpocząć, trzeba jechać z Toronto 2 - 3 godziny minimum.
Nawet przy 25 stopniach i pełnym słońcu, temperatura wewnątrz samochodu bardzo się powiększa, nagrzewają się blachy. Tego nie trzeba nikomu tłumaczyć. Ale - jak mówię - bardzo nie lubię jeździć na autostradzie z otwartymi oknami bo po bardzo krótkim okresie jestem zmęczony. Do tego dochodzą spaliny, kurz, wszystko inne. Mimo, że klimatyzacja jest starym wynalazkiem, to jednak cały czas jest modernizowana.
- No właśnie jakie są jej rodzaje? Pamiętam, że przy starych samochodach, mówiło się, że nie trzeba tam za bardzo naprawiać, a wystarczy "dobić" gazem.
- Powiedzmy sobie szczerze, że oficjalnie tego robić nie wolno.Nie wolno doładowywać, bo wiadomo wtedy, że jest jakaś nieszczelność. Tym niemniej jest gaz, który każdy może kupić R 12A to jest na bazie propanu, i każdy może sobie sam dobić, uzupełnić, bo ten gaz nie jest traktowany jako zagrożenie dla powłoki ozonowej, Ponadto wytwórnie pracują nad nowym gazem.
- Ten gaz jest we wszystkich klimatyzacjach?
- Ten 12 A to nigdy nie jest gaz, z którym samochód opuszcza fabrykę. To jest substytut, który pozwala każdemu pracować sobie nad własnym systemem. Z tym, że jedno ostrzeżenie; jeżeli już ktoś decyduje się sam to robić, to bardzo, bardzo dokładnie należy przeczytać instrukcję. Nowoczesne systemy, w porównaniu z tym, co było 15 - 20 lat temu, mają znacznie mniejszą pojemność. Jeżeli przepełnimy, to będzie jeszcze gorszy efekt, niż gdybyśmy w ogóle nie napełniali, system w dalszym ciągu nie będzie pracował. Jak mówię, trzeba dokładnie przeczytać instrukcję, a jak ktoś nie jest pewny, to zgłosić się do osoby, która ma z tym doświadczenie.
- Co się dzieje, gdy się przepełni?
- Jeżeli będzie za duże ciśnienie, to jest tam co prawda zawór bezpieczeństwa, który powyżej 500 psi, otwiera się i wypuszcza cały gaz w powietrze, po to by nie nastąpił wybuch. 500 psi - każdy może sobie wyobrazić -, że to jest ogromna siła, to jest mała bomba. Jak mówiłem, wchodzą obecnie nowe gazy, to na razie tylko niektóre samochody, nowe mercedesy, nowe BMW też już ma gaz, nad którym pracuje się teraz w Europie. Amerykanie mają własną mieszankę i nowe samochody GM też już z nią wychodzą. Nie chcę na ten temat za dużo mówić, bo mamy za mało informacji. Zupełnie inaczej to pracuje i znacznie większe ciśnienia są w układzie, więc trzeba uważać. Systemy, montowane w nowych samochodach mają o wiele lepszą jakość i przez pierwsze trzy lata nie powinny sprawiać żadnego kłopotu, chyba że nastąpi, jakieś uderzenie, stłuczka. Nawet kamień może przebić kondenser i wtedy gaz ucieka.
- Jak dbać o klimatyzacje?
- Praktycznie nie ma metody.
- Ale słyszałem takie opinie, żeby wyłączyć i przewentylować dukty, zanim jeszcze samochód stanie. No bo mamy potem ten nieprzyjemny zapach.
- To zupełnie inna sprawa. Po pewnym czasie rozwijają się bakterie i one dają ten nieprzyjemny zapach. Są oczywiście sposoby, jest kilka środków, które można wpuścić do systemu.
- Gdzie to się wpuszcza?
- Do otworów wentylacyjnych i tam, gdzie powietrze wchodzi do systemu. W instrukcji jest podane jak to zrobić. Czasem pomaga, ale czasem nie. W nowszych samochodach od 2002 roku są też mikrofiltry kabinowe, filtrujące powietrze wchodzące do układu klimatyzacji. I to naprawdę radziłbym sprawdzić.
- Często samemu można je wymienić.
- No, no, to nie jest aż takie proste, w niektórych wypadkach trzeba wyjąć blow box. W różnych samochodach są pochowane w różnych miejscach. Cena tych filtrów znacznie spadła. To jest wydatek rzędu 20 - 50 dolarów. I to praktycznie wszystko, co możemy zrobić z klimatyzacją.
- Czyli generalnie, jak nie działa trzeba przyjechać sprawdzić?
- Generalnie tak, bo zazwyczaj gaz wyciekł i trzeba znaleźć wyciek.
- Zawsze Pan podkreśla, jak ważne są opony, bo to jedyne miejsce, gdzie samochód styka się z drogą. Ciśnienie opon latem - jest ważniejsze niż zimą?
- Latem opona szybciej się nagrzewa i te ciśnienia są wyższe. Zawsze podkreślam jak ważne jest zwracanie uwagi na system monitorowania ciśnienia opon psi. I moja rada jest taka, że jeżeli ta lampka się zapali to jednak żeby ten system zreperować. Jeżeli jedziemy na wakacje - teraz akurat mamy pełnię sezonu - i zacznie nam schodzić powietrze na autostradzie, możemy mieć przykry problem. Jest to jeszcze jeden system, który zdecydowanie zwiększa bezpieczeństwo samochodu.
- Niestety prawda jest taka, że dzisiaj samochód to w dużej części elektronika i o tę elektronikę trzeba dbać.
- Bardzo trzeba dbać, bo to ona kontroluje mechanikę.
- Czy poleca Pan kupno urządzenia diagnostycznego, które pozwala odczytać kody. Warto to mieć?
- A po co? Jak ktoś jest ciekawy, żeby odczytać opis kodu, gdy tam jakaś lampka się zapali, to tak, tylko proszę pamiętać, że ten kod wcale nie znaczy, że dane urządzenie jest uszkodzone. Jest to opis stworzone przez inżynierów, którzy budowali program komputerowy samochodu - że jeżeli zachodzą takie i takie sytuacje, to najbardziej prawdopodobnym elementem, który dobrze nie pracuje to jest to, a to. Ale to nie jest cała diagnoza. Niestety 3/4 osób to myli.
Nie ma takiego komputera, który by sam naprawiał i od razu powiedział, co jest źle w samochodzie. Można kupić takie urządzenie, jak ktoś jest ciekawy, ale taki skaner, który ja mógłbym polecać, to jest wydatek minimum 200 dol., a powiem panu, że mam na co dzień do czynienia z różnymi skanerami i wiem, że wiele z nich podaje absolutnie fałszywe informacje - w zależności od samochodu, a szczególnie, jak ktoś ma europejski samochód. Proszę nie wierzyć w te tanie skanery bo biorą informacje z powietrza.
Tak jak mówię, jest to zabawka, którą można mieć. Dodam zaś, że wszelkie kasowanie kodów, resetowanie podraża tylko koszty napraw. Dlatego, że jeżeli się jakaś lampka zapaliła, to bardzo rzadko jest to problem, który sam ustąpi, choć zdarzają się takie sytuacje. Zresetowanie kodów znacznie utrudnia naprawę, kiedy wreszcie zdecydujemy się pojechać do mechanika. My mając prawdziwe urządzenie diagnostyczne wiemy, kiedy dana sytuacja zaszła i jakie były inne parametry. I jeżeli ktoś wykasuje pamięć, traci się wszystkie informacje. To przedłuża i podraża koszty naprawy. A musimy wiedzieć, że teraz głównie diagnozuje się samochody elektronicznie i naprawia ich elektronikę.
- Dziękuję bardzo za rozmowę.