Wspomniałem tydzień temu o porównaniu finansowych kalkulacji zakupu starego bmw oraz nowego samochodu amerykańskiego średniej klasy i słusznie zostałem "zjechany" za ten przykład.
Stare bmw, mimo produkcji w RFN, mają wiele złych opinii – moim zdaniem polegają one bardziej na uprzedzeniach niż faktach.
W czym problem? Otóż, jak większość niemieckiej technologii, jest to samochód, który wymaga dobrego utrzymania. Do tego stopnia, że dilerzy bmw oferowali w cenie zakupu darmowe kilkuletnie serwisowanie swych modeli. Samochód źle znosi brak troski właściciela i w tym sensie jest zupełnie odmienny w filozofii od – powiedzmy – AK-47, który to pistolet maszynowy gniotsa i nie łamiotsa i strzela nawet w stanie kompletnie zardzewiałym.
Niestety wiele posuniętych w latach bmw było swego czasu molestowanych przez młodzież, bo też jest to marka popularna wśród dorastających dzieci – oczywiście mówię o starszych modelach.
Jeśli więc mamy nadzieję rzeczywiście trochę naszym bmw pojeździć i nie pakować w naprawy fortuny, to przede wszystkim zwróćmy uwagę, od kogo kupujemy auto i kto był wcześniej właścicielem/właścicielami. Jeśli zaś chodzi o naprawy, nie dajmy się nabierać, znajdźmy sobie przez Internet ludzi wyspecjalizowanych w bmw – jest na terenie GTA kilka kultowych przybytków tego rodzaju, niektóre obsługiwane przez zakochanych w tej marce.
Wymienionych kłopotów nie będziemy mieli z azjatyckimi luksusowymi samochodami – ostatnio natrafiłem w "Globe and Mail" na tekst Neila Vorano, który zachwala kilka z nich.
Acura, lexus, infiniti to są pewniaki. Wiele z tych aut kupimy grubo poniżej 12 tys. – co znów znacznie poprawi naszą sytuację, gdy chodzi o deprecjację – a taka acura RL jest w stanie, gdy chodzi o niezawodność, przyćmić niejedno bmw. Jeśli pozwolimy sobie na coś po 2005 roku to, na przykład, przy wywoławczej cenie 11 480 dol., dostaniemy auto na 18-calowych felgach z letnimi oponami i 17-calowych z zimowymi, z 10-głośnikowym systemem nagłośnienia BOSE, z podgrzewanymi i chłodzonymi skórzanymi siedzeniami, dodatkowo zapamiętującymi położenie, systemem rozpoznawania głosowego, no i oczywiście 300-konnym silnikiem V-6. Przyjemne w prowadzeniu (choć oczywiście smakoszy "niemieckiej" jazdy może lekko rozczarować), ciche i zrywne.
Gdy ktoś woli toyotę zamiast hondy (acura to luksusowa marka tej ostatniej), może oczywiście wybrać lexusa LS430. Jest to kawał luksusowego samochodu, ma napęd na tylną oś i 4,3-litrową ósemkę dającą 290 KM. Znów jednym z mankamentów, zwłaszcza dla młodszych kierowców, może być zbytnio luksusowa jazda – wyciszona, wytłumiona, wyizolowana od nawierzchni. Opcji nie będą wymieniał, proszę sobie tylko wyobrazić, że jedną z nich są siedzenia masujące kierowcy zadek. Czy może być coś lepszego na długiej trasie?
Pobieżne rozeznanie na kijiji daje nam cenę 8800 dol. za auto z 2002 roku i z przebiegiem 197 tys., co jak na ósemkę jest tyle co nic, z pakietem luksusowym czy też premium. Z pewnością nie jest to samochód dla zbuntowanej młodzieży, ale dla wielu z nas stanowić może niezawodny przybytek jeżdżącego luksusu.
Inna marka polecana przez Neila Vorano to infiniti Q45, tu porównanie z bmw może być jak najbardziej na miejscu, bo jeśli poprzestaniemy na rocznikach 2002–2004, możemy sobie zafundować coś, co do 100 km/h rozpędza się w nieco ponad 6 sekund, a to za sprawą 4,5-litrowej ósemki o mocy 340 KM. Napęd na tylne koła może być zimą powodem wielu radości – jest to tylko kwestia przyzwyczajenia. Wśród luksusowego wyposażenia znajdziemy sterowany głosem nadmuch i klimatyzację oraz opony, na których dojedziemy nawet wówczas, gdy złapiemy gumę. Infiniti to luksusowa marka znanego azjatyckiego koncernu – Nissana. Radziłbym kupować model po 2003 roku, kiedy to Q45 został znacząco zmodernizowany i otrzymał lepsze przełożenia w skrzyni biegów, co poprawiło spalanie i dynamikę jazdy. Luksusowe wyposażenie? Nie warto wymieniać, co jest, bo ten sprzedawany pierwotnie za 70 tys. dol. pojazd miał chociażby (od 2002 roku) sterowany głosem system nawigacyjny. Czyli możemy mu po prostu mówić, gdzie chcemy jechać, a on nas tam wykieruje. Pobieżny sprawdzian kijiji daje nam np. infiniti z 2003 roku za 7500 dol. i przebiegiem 186 tys. km.
No cóż, z pewnością nie są to samochody skłaniające piękne kobiety do odwrócenia głowy, ale jeśli cenimy wygodę, a do tego lubimy sobie od czasu do czasu docisnąć gaz; jeśli chcemy mieć coś niezawodnego i jednocześnie we wszystkim może nawet lepszego od mercedesa – to jest to wybór dla nas. Jednak jeśli chcemy auto trzymać długie lata i kochamy twardą beznamiętną siłę bmw, no to niestety żaden japończyk jej nie zastąpi.
O czym ze smutkiem informuje Wasz Sobiesław.