Co prawda jesienne kolory dopiero zaczęły wykwitać w lasach, ale czuć już w powietrzu nadciągającą zmianę.
Dlatego czas, by z nieco większym zainteresowaniem popatrzeć na nasze cztery koła. Nasze auta też nie lubią zimy.
Pierwsze, o czym należy pomyśleć, to czy na pewno mamy w spryskiwaczu płyn odporny na mrozy. Latem wielu kierowców leje do spryskiwacza zwykłą wodę albo jakieś płyny z dodatkami na muchy drogowe; jeśli to zostanie na zimę – może porozsadzać instalację. No a właśnie zimą spryskiwacz jest rzeczą prawdziwie niezbędną.
Drugi "punkt kontrolny" to oczywiście opony. I tu pytanie, wymieniać, nie wymieniać na zimowe? Pisałem już na ten temat wielokrotnie. Są różne opinie, a ponieważ ostatnio kupiłem auto z dodatkowymi oponami zimowymi na felgach – no to żal nie założyć. A kiedy? Doświadczeni ludzie mówią, że gdy średnia temperatura dobowa w ciągu dnia spadnie do regularnych 7 stopni. Dodajmy, że w przypadku opon zimowych bezpieczna głębokość bieżnika to minimum 3,5 mm. Nie warto też zakładać opon starszych niż 6 lat – stara guma zaczyna tracić swe właściwości.
Dobrze to wszystko mieć w pamięci.
Kolejna sprawa, zabezpieczenie antykorozyjne – koszt ok. 130 – 150 dolarów. Opłaca się, jeśli zamierzamy nasze auto potrzymać dłużej. Najlepszą strategią zakupową jest uwzględnianie deprecjacji. – Czyli np. kupowanie auta 3-4-letniego i jeżdżenie przez 6 lat. Zabezpieczenie antykorozyjne zwróci się w cenie zadbanego samochodu. Znów mamy tutaj różne szkoły myślenia, bo różne są podejścia.
Tyle o zmianach pogodowych.
Gdy już jesteśmy przy zimie, no to wciąż aktualne ostrzeżenie, które każdy właściciel nawet najlepiej wyposażonego SUV-a powinien mieć w głowie – Panie, Panowie, tak, wasze auta przejadą bez problemów przez wielkie zaspy, napęd na cztery koła jest cudowny, ale... Nie zmienia to wszystko faktu, że prowadzicie bardzo masywne pojazdy, do tego podwyższone, które przy poślizgach bocznych lubią się przewracać i lądować w rowach. Tak więc, gdy spadnie pierwszy śnieg, wszystkim właścicielom SUV-ów powinno zapalić się pomarańczowe światełko.
A jeśli SUV? Popatrzmy na KIA sorento, średniowymiarowy SUV produkowany od 2002 roku przez koreański koncern. Rocznik 2015 to już trzecia generacja tego coraz bardziej poprawnego samochodu. Nowe sorento, w zależności od konfiguracji, może przewozić od 5 do 7 pasażerów i jest budowane na wspólnej platformie z kia sedona. Samochód składany jest w amerykańskich zakładach Hyundaia i Kia w West Point w Georgii.
Kia sorento przeszła długą drogę i obecnie jest to dojrzały SUV z dobrymi osiągami i dobrej jakości. Cena zaczyna się od 40 tys. dol. Mamy do dyspozycji 6-biegową, automatyczną przekładnię, silniki rzędowy, czterocylindrowy o mocy 191 KM lub sześciocylindrowy w układzie V, 3,3 litra z bezpośrednim wtryskiem i mocą 290 KM. Sorento można holować do ponad półtorej tony.
Spalanie przy czwórce 2,4-litrowej to 11,8/8,7 litra przy napędzie na przód i 12,2/9,4 przy napędzie na cztery koła; przy szóstce spalanie z napędem na przód to 12,7/9,0 litra oraz 13,4/10 litra przy włączonym napędzie na wszystkie koła.
Samochód posiada elektroniczną stabilizację Torque Vectoring Cornernig Control.
Sorento jest obszernym SUV-em, stylistyka Petera Schreyera sprawia, że auto jest w środku o wiele większe niż się wydaje i może nim wygodnie jechać siedem osób w trzech rzędach foteli.
Oczywiście tak jak w przypadku Hyundaia, możemy spodziewać się, że wiele rzeczy, które w innych modelach są za dodatkową opłatą, w sorento będą wliczone w koszt danej opcji. To sprawia, że w dzisiejszych czasach jest to samochód wart jazdy próbnej.
O czym zapewnia:
Sobiesław Kwaśnicki