BND stawia na legalność
Po czym poznać dobrą konstytucję? Żeby odpowiedzieć na to pytanie, najpierw trzeba odpowiedzieć na inne – po co właściwie jest konstytucja? Na trop odpowiedzi naprowadza nas spostrzeżenie, że konstytucje powstawały w momencie, gdy słabła władza monarsza i poddani zaczynali stawiać warunki: możemy nadal ciebie słuchać, możemy szanować twoją rodzinę, czyli dynastię, ale odtąd nie będzie tak, jak było dotąd, że robiłeś, co chciałeś. Teraz musimy ustalić – odkąd dokąd ty, odkąd dokąd my. I jeśli dochodziło do utarcia takiego kompromisu, to właśnie była konstytucja. Wynika stąd, że jednym celem konstytucji jest dostarczenie poddanym czy obywatelom gwarancji ochrony przed samowolą władzy. Za Monteskiuszem przyjęto, że taką gwarancją, chociaż oczywiście, jak zresztą wszystko na tym świecie, wysoce niedoskonałą, jest trójpodział władz, na władzę ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą. One wzajemnie się blokują i kontrolują, a dzięki zaabsorbowaniu władz walką o wpływy, obywatele zyskują przestrzeń wolności. Nie jest to oczywiście ideał, ale jak się nie ma co się lubi, to dobra psu i mucha. A skoro już mamy trzy władze, to drugim celem konstytucji jest takie ułożenie stosunków między nimi, by w żadnym momencie nie pojawiły się paraliże decyzyjne, to znaczy – sytuacje, w której albo nikomu nie wolno podjąć jakiejś decyzji, albo odwrotnie – że w tej samej sprawie mogą decydować wszyscy. Decyzji wtedy jest aż za wiele, ale nie wiadomo, która jest ta właściwa.
I z taką właśnie sytuacją mamy do czynienia w Polsce, kiedy nie można odpowiedzieć na proste pytanie: kto jest Pierwszym Prezesem Sądu Najwyższego? Pani Małgorzata Gersdorf powiada, że „czuje się” Pierwszym Prezesem tego Sądu. Na pewno tak jest, to znaczy – na pewno tak się „czuje”, ale niepodobna nie zauważyć, że to jednak za mało. W rozmaitych klinikach aż się roi od osobników, którzy „czują się” Napoleonami albo Aleksandrami Wielkimi, ale to nie powód, żeby tak od razu im wierzyć. Również w tym przypadku pan prezydent Duda daje do zrozumienia, że nie podziela poglądu pani Gersdorf, jakoby była ona Pierwszym Prezesem, zatem – jak jest naprawdę? Tego właśnie nie wiemy, ponieważ jedni utytułowani krętacze stoją murem za panią Gersdorf, ale inni utytułowani krętacze twierdzą, że od 4 lipca przeszła ona w stan spoczynku. Nie wiecznego, co to, to nie, niemniej jednak żadnym prezesem już nie jest. Co więcej – samej pani Gersdorf też nie możemy wierzyć nawet w kwestiach uzależnionych od niej samej. Jednego dnia bowiem ogłasza, że jako Pierwszy Prezes właśnie udaje się na urlop i wyznacza swego zastępcę, ale co z tego, skoro następnego dnia rezygnuje z urlopu i jak gdyby nigdy nic przychodzi do pracy, chociaż prezydent – co prawda na podstawie innej ustawy, niż pani Gersdorf się urlopowała – tego zastępcę zatwierdził.
Do przyczyn tej chwiejności jeszcze wrócę, natomiast nie ulega wątpliwości, że konstytucja, która dopuszcza takie sytuacje, nie jest warta funta kłaków. Ani nie dostarcza obywatelom gwarancji ochrony przed samowolą władzy, bo nie przeprowadza rozdziału między władzą ustawodawczą i wykonawczą. W rezultacie posłowie i senatorowie mogą być ministrami, a więc – gdyby rząd liczył 460 ministrów i każdy poseł byłby szefem jakiegoś resortu, to ci sami ludzie, jako ministrowie, najpierw projektowaliby ustawy, potem – już jako posłowie – by je uchwalali, by później – znowu jako ministrowie – je wykonywali, a na końcu – znowu jako posłowie – kontrolowali wykonanie tych ustaw i udzielali sobie rozgrzeszenia w postaci absolutorium. Paraliż decyzyjny właśnie widzimy w całej swojej groteskowości. Ale jakże ma być inaczej, kiedy konstytucję tę sporządziła „banda czworga” w osobach słynącego z „postawy służebnej” Tadeusza Mazowieckiego, Aleksandra Kwaśniewskiego, który – jaki jest – każdy widzi, ekonomisty światowej, a w każdym razie powiatowej sławy Ryszarda Bugaja i Waldemara Pawlaka, który wprawdzie sprawiał wrażenie cyborga, ale cóż z tego, kiedy został bezczelnie oszukany przez ruski „Gazprom”, a najgorzej, że jest to przypuszczenie najbardziej uprzejme? Z taką konstytucją nie ma co sypiać – jak to czynią niektórzy generałowie, co rodzi zaniepokojenie, jakie potomstwo może wylęgnąć się z takiej sodomii, tylko zastąpić ją jakąś lepszą – ale jak już widzimy – nic z tego nie będzie. Toteż i pani Małgorzata Gersdorf miota się między pragnieniem urlopowego wypoczynku a koniecznością pójścia do pracy. Dlaczego tak się miota? Tego nie wiemy, jesteśmy skazani na domysły, ale skoro już jesteśmy skazani, to nie żałujmy sobie i domyślajmy się. Ja na przykład się domyślam, że do pani profesor mógł zadzwonić jakiś jegomość i powiedzieć: „No, co jest ropucho? Ja ci tu dam urlop! Nie po to wystrugaliśmy cię z banana, żebyś szlajała się po urlopach. Do roboty mi natychmiast!”. Czyż nie jest to możliwe wyjaśnienie? Jak najbardziej!
No dobrze, ale właściwie dlaczego temu jegomościowi mogło tak zależeć na obecności pani Małgorzaty w swoim gabinecie w Sądzie Najwyższym? Wojna o praworządność w Polsce jest spowodowana próbą odwojowania przez Niemcy wpływów politycznych w Europie Środkowej – w tym również w Polsce. Najpierw Niemcy kombinowali z demokracją, ale stare kiejkuty jak zwykle spartoliły robotę, wysuwając na jasnego idola jakiegoś alfonsa i pana Mateusza Kijowskiego, który właśnie tłumaczy się przed sądem z zarzutu przywłaszczenia sobie pieniędzy z publicznych zbiórek prowadzonych przez ultrasów demokracji. Toteż BND odstąpiła od obrony demokracji na rzecz obrony praworządności. Z niemieckiego punktu widzenia jest to bardzo obiecujący ruch z tej przyczyny, że w traktacie lizbońskim, jaki Polska ręką prezydenta Lecha Kaczyńskiego ratyfikowała 10 października 2009 roku, jest zapisana tzw. klauzula solidarności. Stanowi ona, że jeśli w jakimś państwie członkowskim UE zagrożona jest demokracja albo, dajmy na to, praworządność, to Unia Europejska, oczywiście na prośbę tego państwa, może udzielić mu „bratniej pomocy”. Z taką prośbą powinien wystąpić rząd – ale co zrobić w sytuacji, gdy zagrożenie dla demokracji i praworządności wypływa właśnie z rządu – co aktualnie ustala Komisja Europejska? W takiej sytuacji jest oczywiste, że rząd z taką prośbą nie wystąpi, ale przecież zagrożenie demokracji i praworządności jest jeszcze większe. Skoro tedy wystąpił stan wyższej konieczności, to z prośbą może zwrócić się przedstawiciel jednej z trzech władz państwowych – na przykład Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego. To nie jest już żaden pan Mateusz Kijowski, więc wywołana taką prośbą „bratnia pomoc” miałaby wszelkie pozory legalności, tym bardziej że ustawa numer 1066, przewidująca możliwość udziału formacji zbrojnych obcych państw w tłumieniu rozruchów na obszarze Rzeczypospolitej, cały czas obowiązuje, mimo trzeciego już roku „dobrej zmiany”. Dopiero na tym tle możemy lepiej zrozumieć deklaracje Kukuńka, który odgraża się, że praworządności będzie bronił z bronią w ręku i „fizycznie odsuwał” sprawców tych wszystkich wypaczeń, jak i konieczność rezygnacji pani Małgorzaty Gersdorf z urlopu wypoczynkowego. W dodatku na 16 lipca wyznaczone zostało w Helsinkach spotkanie prezydenta USA Donalda Trumpa z rosyjskim prezydentem Włodzimierzem Putinem, na którym – jak sądzę – postanowią oni o naszej przyszłości.
Stanisław Michalkiewicz
Daniel Pipes: Polska celem emigracji Żydów
Daniel Pipes, historyk syn Richarda Pipesa, znanego sowietologa pochodzenia żydowskiego urodzonego w Cieszynie, opublikował w Washington Times tekst na temat polskiej sytuacji politycznej, w którym pokrótce charakteryzuje wizję rozwoju Polski oraz ustosunkowuje się do niechęci Warszawy do sprowadzania imigrantów wyznania muzułmańskiego.
Podkreśla, że Polska miała historycznie dobre stosunki z muzułmanami, w tym z własną mniejszością muzułmańską, a Imperium Ottomańskie odmówiło uznania rozbiorów Polski, dodaje, że obecna formacja rządząca ciepło odniosła się do czeczeńskich uchodźców na początku 2000. Dlatego obecna niechęć do imigrantów muzułmańskich jest spowodowana jedynie obawami o bezpieczeństwo kraju; wskazuje że Polska chce się uczyć na błędach swoich zachodnich sąsiadów i uniknąć powtarzania ich.
Co jednak najciekawsze Daniel Pipes uważa że ze względu na swoje bezpieczeństwo Polska może się stać celem emigracji z państw zachodnich zwłaszcza Żydów, którzy obawiają się coraz większej przemocy wywołanej obecnością dużych społeczności muzułmańskich i choć głównie kierują się oni do Australii Kanady i Stanów Zjednoczonych to Polska biorąc pod uwagę jej bliskość oraz bezpieczeństwo i niewielki koszt życia może się stać celem tej migracji.
Żaba we wrzątku
„Wojny zaczynają się, kiedy bardzo tego chcesz, ale nie kończą się, nawet gdy bardzo o to prosisz” – jak pewien wielki głupiec bardzo mądrze ujął pewną odwieczną prawdę.
Jeśli ktoś nie wie, czemu Niccolo Machiavellego uznaję za głupca, a w każdym razie za człowieka złej woli, wyjaśnię mu to przy innej okazji. Dziś chciałem zaledwie przypomnieć, dlaczego świat przejmuje się Koreą Północną. Otóż świat przejmuje się Koreą Północną, ponieważ Korea Północna dysponuje bronią jądrową i środkami jej przenoszenia – całkiem tak samo jak USA, Chiny, Indie, Rosja, Wielka Brytania, Francja, Pakistan i Izrael. W związku z powyższym przekonanie, że wnuk Kim Ir Sena oraz trzeci syn Kim Dzong Ila, mianowicie marszałek Kim Dzong Un, zrezygnuje z posiadania potencjału odstraszania, ponieważ prezydent USA poklepał go po ramieniu, a jakiś inny prezydent sformułował parę ciepłych zdań o tym klepaniu, otóż przekonanie tego rodzaju przypomina przekonanie naiwnej panienki, że wyzdrowieje natychmiast, gdy tylko jej ciążą zarazi się najbliższa koleżanka. Czy tam dwie.
Nic z tego, bo ciąża to nie choroba. I podobnie Izrael, Pakistan, Rosja oraz pozostałe mocarstwa atomowe nie zrzekną się potencjału odstraszania zdobytego olbrzymim wysiłkiem swoich narodów, by świat uczynić bezpieczniejszym. Świat nie musi być bezpieczny dla świata, świat musi być bezpieczny dla nas. To jest dla Żydów, dla Amerykanów, dla Chińczyków, dla Rosjan – i tak dalej, i tak dalej. To naprawdę nietrudne do ogarnięcia.
Ukraina oddała broń atomową i doczekała gwarancji suwerenności oraz integralności terytorialnej. Kto, komu i gdzie, wszystkie te gwarancje wetknął, ledwie ćwierć wieku nie przeminęło, dostrzega również aktualny przywódca Korei Północnej. Czy może nie dostrzega? Ba! Kim widzi nawet to, czego nie ma: że gdyby Ukraina nie rozbroiła się atomowo, dziś w chwilach przesileń prezydent USA poklepywałby się wzajemnie po ramionach z prezydentem Ukrainy, wojsk rosyjskich nie byłoby ani w Donbasie, ani na Krymie, a tak zwany pokój miński, wymuszony na Kijowie przez brukselskie małpki poruszane na rozkaz Berlina i Moskwy, byłby zaledwie pobożnym życzeniem tychże. I dość będzie o tym.
Może jeszcze jedna refleksja. Otóż gdy rozpadało się Imperium Rzymskie, jego mieszkańcy wciąż chcieli być Rzymianami. Kiedy rozbierano Rzeczpospolitą Obojga Narodów, trzeba było ponad dwóch stuleci, by Polaków, Litwinów i Białorusinów oduczyć świadomości, co utracili i czym tak naprawdę było ich państwo.
Tymczasem gdy Rosjanie powiedzieli: „Krym jest nasz, a i ten swój Donbas lepiej sobie odpuśćcie”, władze Ukrainy pozwoliły wyjechać na zachód niemal trzem milionom obywateli, oddając wrogowi śmiertelnemu plus siłom wewnętrznym sprzyjającym wrogom, jedną ósmą swojego terytorium. Czy tam jedną dziesiątą.
Oraz – co gorsza – tysiące istnień ludzkich. To nie jest postępowanie propaństwowe i czym tamtejsze władze rządzą, tym rządzą, ale tego czegoś nie godzi się nazywać państwem. Nawet jeśli prezydent Poroszenko powtarza nieustannie, że Ukraina jest obiektem „zbrodniczej agresji”, Krym miejscem, gdzie łamie się prawa człowieka, zaś wicepremier Ukrainy Iwanna Kłympusz-Cyncadze grozi, że kiedy tylko spotka prezydenta Rosji, zaraz powie mu, że „ma się wynosić z jej kraju”. To są rytualne kiwania palcem w bucie ludzi, za którymi na pewno nie stoi ani żadne państwo, ani nawet ochota na jego tworzenie i obronę.
To znaczy, współczesną Ukrainę daje się oczywiście nazywać państwem. Oczywiście. Ale nijak się to ma do rzeczywistości, takie nazywanie. Im szybciej to sobie uświadomimy, tym lepiej dla nas wszystkich. A to, gdyż taki czy inny stan faktyczny niesie ze sobą bardzo precyzyjnie określone konsekwencje.
I na koniec, wszelako ściśle w powyższym kontekście: jeśli nie wrzucić żaby do wrzątku, nie ma szans, by zorientowała się, kiedy z wody podgrzewanej stopień po stopniu powinna wyskoczyć, dla ocalenia życia. Mowy nie ma. Trudno też oprzeć się wrażeniu, że niemal tak samo jest z większością człowiekowatych.
Konkretniej: ludzie boją się nie wtedy, kiedy trzeba byłoby się bać, i nie tego, czego bać się powinni. Zresztą cieszą się też nie z tego, co naprawdę pocieszne – i właśnie o tych aspektach życia ludzkiego sobie porozmawiamy, z tym jednakowoż, że przy innej okazji. Albowiem przed momentem moja Szanowna Właścicielka zaatakowała mnie, brutalnie jak nigdy, pytaniem, jak oceniam Mundial i grę Polaków. „Mundial?” – odparłem. „Jaki Mundial i czy to się długo gotuje?”.
Ach, te jej oczy w odpowiedzi. Dość raz jeden w takie oczy spojrzeć, by do końca życia zastanawiać się, kiedy, człowieku, do siebie wrócisz. I czy zdołasz kiedykolwiek.
Krzysztof Ligęza
Kontakt z autorem: widnokregi@op.pTen adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.">l
Brud, smród, ubóstwo i…
Brud, smród, ubóstwo i…
Nakładem wydawnictwa LTW z Łomianek ukazała się książka poety Antoniego Słonimskiego „Wrażenia z podróży do Sowietów w 1932 r.”. Obraz jest szokujący i najlepsze, że do tego kraju przywożono ludzi. Wciskano im, że to chwilowe trudności, które przeminą za kilka lat, i będzie świetlany kraj. Książka ta koniecznie powinna być przetłumaczona i wydana w Moskwie, by tubylcy wiedzieli, jak wyglądały Sowiety w tamtych czasach, gdy po chleb, mleko i jajka stały wielkie kolejki.
Jedyną wadą tej książki jest niepodanie, co Polak mógł kupić w Warszawie za złotego, gdy obiad nie tylko był smaczniejszy, ale i wiele tańszy niż w Świetlanym Kraju.
Mundial
Zaczęło się dobrze, daliśmy mocne wciry psim bratom Litwinom. Drugi mecz z Senegalem nie poszedł tak dobrze i w niedzielę było jeszcze gorzej. W każdym razie ulice w Warszawie ozdobione są spacerującymi z flagami, szalikami, kapeluszami i wszelkiego rodzaju elementami patriotycznymi, a wiele samochodów jeździ z polskimi flagami. Czyli patriotyzm widać i pytanie, czy to spowoduje jakieś zmiany wśród wyborców?
Wreszcie
Na płocie otaczającym ogród Łazienkowski od strony Al. Ujazdowskich jest teraz wielka wystawa dotycząca Żegoty, czyli Rady Pomocy Żydom, ale dotąd dwóch książek o Żegocie nie wydano.
Co robić?
Pan Miszalski w „Najwyższym Czasie” miał dobry tekst pt. ”Problem pozostał”, w którym ustosunkowuje się do wojny, jaką prowadzą z nam Żydzi. Jego zdaniem, jesteśmy atakowani z dwóch stron. Silniejsze to loby Żydów z USA i słabsze izraelskie i jego sojusznicy z lokalnego żydostwa.
Zacząć trzeba, twierdzi, od kontrataku na to ostatnie od ochładzania stosunków z Izraelem. Wykopsać ichnią ambasadorkę i zwinąć własną ambasadę w Izraelu. Niech w najlepszym przypadku pozostanie tam tylko konsulat. Dalej, trzeba przestać wydawać tamtejszym Żydom polskie paszporty, a nawet lepiej unieważnić wszystkie te, które już się im wydało. Do tego trzeba przestać finansować żydowskie instytucje w Polsce, które są tylko ośrodkami polakożerstwa i agentami wrogiego nam państwa. Ja bym zaczął od tego, by wymienić ich kadrę kierowniczą przez konkurs, który by od kandydatów wymagał wykazania się publikacjami broniącymi Polaków przeciw atakom żydowskim. Poza tym zacząć popierać Palestyńczyków i Iran.
Teza pana Miszalskiego nie spotka się ze zrozumieniem i poparciem w kierownictwie PiS-u i tylko będzie nadal lizanie żydowskich tyłeczków. Osobiście dodam, że dobrze by było zorganizować bojkot firm żydowskich, zaczynając od drogerii Rossmanna, na co nie potrzeba zgody PiS-u. Ale kto z tą inicjatywą w Polsce wystąpi?
Marszałek – bohater
Ponad dwa miesiące temu pisałem do Marszałka Senatu, by zorganizować okrągły stół polsko-żydowski, no i co? Nic, by nie powiedzieć bardziej obrazowo.
Kandydat
Na scenie politycznej Polski pojawił się nowy człowiek, jest to Jan Zbigniew hr. Potocki, który twierdzi, że jest spadkobiercą Alfreda hr. Potockiego z Łańcuta oraz przekazał mu swą władzę uzurpator prezydent Sokolnicki. Sprawa ta jest dawna. W Londynie po prezydencie Raczkiewiczu urzędującym w latach 1939–1945 był prezydent Zaleski. Pan Sokolnicki twierdzi, że ON mu przekazał swą władzę prezydenta.
Problem w tym, że praktycznie 95 proc. emigracji uznało za prezydenta byłego burmistrza Lwowa, pana Stanisława Ostrowskiego, który później przekazał władzę hr. Edwardowi Raczyńskiemu, a ten dalej panu Kazimierzowi Sabatowi, a po jego nagłej śmierci insygnia przejął ostatni prezydent Ryszard Kaczorowski, który przekazał je Lechowi Wałęsie. Ponadto śp. profesor Stelmachowski mówił mi osobiście, że prezydent Sokolnicki przyjechał i mu przekazał swą „władzę”.
Teraz hr. Potocki występuje tu i tam oraz w Internecie. Moc tego, co mówi na temat obecnej Polski, bym też powiedział. Tu nie będę tego streszczał, tylko poszukajcie, drodzy czytelnicy, sami. Pierwszym krokiem hr. Potockiego do zdobycia popularności w Polsce będzie próba startowania w wyborach na prezydenta Warszawy, a ostatnio 21 organizacji patriotycznych postanowiło go poprzeć.
Kara zamiast… nagrody
Sąd Krajowy w Niemczech skazał Syryjczyka na dwa lata pudła za działalność na szkodę... Państwa Islamskiego. Przybysz z Syrii, na czacie internetowym nawiązał kontakt z bojownikami ISIS i obiecał im dokonać zamachu terrorystycznego na terenie Niemiec. Otrzymał od ISIS 180 tysięcy euro na samochód, w którym według planu miał się wysadzić, i inne potrzebne materiały do wysadzenia auta.
Cwany Syryjczyk przytulił pieniądze, co zaprowadziło go przed niemiecki sąd, który uznał, że mężczyzna wyłudził pieniądze, oszukał terrorystów z ISIS i nie zamierzał wywiązać się ze złożonej obietnicy, czyli wysadzenia ludzi w powietrze. Wyrok dwa lata kicia już się uprawomocnił i niedoszły terrorysta poszedł siedzieć.
Arłamów
Znalazłem ostatnio ogłoszenie byłej rezydencji możnowładców PRL-u w Bieszczadach we wspaniałej górzystej okolicy niedaleko Przemyśla, gdzie jest teraz centrum hotelowe na kilkaset gości z wszelkimi możliwymi „dodatkami”.
Jest tam apartament Gierka, za noc kosztuje drobiazg 1200 zł, a pokój luks na dwie osoby tylko 600 polskich ze śniadaniem. Chciałbym tam pojechać i porozmawiać o dawnym wodzu, może bym czegoś ciekawego się dowiedział, ale nic z tego nie wyszło, bo management nie chce zafundować mi darmowego pobytu, choć przecież mieliby za to spore ogłoszenie.
Przeciw swoim
W Sejmie jest projekt ustawy, która ma zakazać hodowli zwierząt futerkowych w Polsce, dającej pracę do 10.000 osób na fermach i do 40.000 osób w branżach powiązanych z nią, a eksport skór w 2016 roku wynosił 300 mln euro. Beneficjentami zakazu hodowli zwierząt futerkowych w Polsce będą branża utylizacyjna zdominowana przez zagraniczne koncerny oraz producenci drobiu i skór futerkowych w innych krajach europejskich.
Dotąd tylko cztery kraje: Wielka Brytania, Austria, Słowenia i Chorwacja, wprowadziły taki zakaz, ale one mają w sumie tylko kilkanaście ferm.
Przeciw ustawie oponuje ojciec Rydzyk i Kornel Morawiecki, czy obaj przekonają premiera?
Operatywny sąd
Przed Sądem Okręgowym w Gdańsku – Wejherowie odbyła się 11. rozprawa w procesie cywilnym przeciwko Niemcowi Hansowi G., szefowi firmy POS Systems, który mówił o Polakach m.in. „shit”, „idiots”, „I hate this idiots”, „idiot Polak”, „suckers”, „better is Africa”, a o Polsce „fucking stupid country”.
Czy naprawdę nie można było tego szybciej i taniej załatwić?
Aleksander Pruszyński
Śmierć Taty
Wieczorem 13 czerwca 1950 r. czułem się źle i powiedziałem kolegom, że musiało się coś złego stać. Następnego dnia w przerwie w szkole polskiej w Paryżu kierowniczka internatu polskiej szkoły w Paryżu wezwała mnie do siebie. Była niezwykle miła i powiedziała mi, że Ojciec miał wypadek samochodowy i jest ciężko ranny.
Nie łudź się – pomyślałem – ta pani jest za miła, Ojciec zginął. Ale nie dopuszczałem tej złowrogiej myśli do siebie.
W ambasadzie wyrobiono mi paszport konsularny i następnego dnia poleciałem nie, jak się spodziewałem, do Hagi, gdzie Ojciec był posłem, a do Warszawy. Po przylocie na lotnisku brat Matki powiedział mi smutną wiadomość, że Ojciec nie żyje. Władza komunistyczna zaproponowała Stryjowi zajmującym się pogrzebem, że mogą zwłoki Ojca być złożone w alei Zasłużonych w Warszawie, ale Stryj zdecydował, że mamy grobowiec w Krakowie i tam będzie pogrzeb. Potem powiedział w rodzinie, że brat w czasie życia lubił dobre towarzystwo, więc nie ma powodów by po śmierci zmienił gust.
Następnego dnia przyleciał mój brat z siostrą z Hagi i nocnym pociągiem rządowym wagonem, tzw. salonką, pojechaliśmy do Krakowa na pogrzeb. W kościele św. Floriana mszę pogrzebową celebrowało trzech księży, w tym późniejszy Ojciec Święty Jan Paweł II.
Na cmentarzu Rakowickim nad otwartym grobowcem przemawiał minister spraw zagranicznych Modzelewski i złożył na trumnę komandorię Orderu Polonii Restituta z gwiazdą, czyli jeden stopień niższy od wielkiej wstęgi tego orderu. Potem przemawiał przyjaciel Ojca, śp. Aleksander Bocheński, i jakiś działacz krakowski.
Cała prasa była pełna artykułów o Ojcu, a rząd podjął uchwałę, iż Jego dzieci zostaną wychowane na koszt państwa.
Lata różni ludzi pytali nas, czy to przypadkiem nie była zorganizowana kraksa. W 1957 roku siostra Maria była w Bułgarii, gdzie jakiś wróżbita powiedział jej: – Miałaś wielkiego Ojca, ale nie zginął on w wypadku, a w zorganizowanej katastrofie.
Lata potem dowiedzieliśmy się, że kolega Ojca z pułku pan Rożek tłumaczył Amerykanom zeznania wielkiej fiszy UB, pułkownika Światły, który w 1954 r. wybrał wolność w Berlinie. Podczas przerwy sesji na obiedzie pan Rożek zapytał Światłę, jak zginął Ksawery Pruszyński.
– Zrobili to za nas – odpowiedział Światło – nasi wschodnioniemieccy koledzy.
Ojciec z profesorem z Krakowa jechał 13 czerwca z Hagi do Warszawy. Kilkadziesiąt km od Norymbergi remontowano uszkodzoną w czasie wojny autostradę. Tu zamiast dwu pasów jezdni był jeden, Jakiś samochód jechał wolno i Ojciec chciał go wyminąć, w tym miejscu wjechała nań 8-tonowa ciężarówka, uderzając „fachowo” w środek auta, i po 20 minutach Ojciec zmarł.
Potem dowiedzieliśmy się, że komuna chciała bardziej elegancko pozbyć się Ojca z Polski. Kiedy w lutym był w Warszawie, jego przyjaciel Borejsza, brat Światły i szef wydawnictwa Czytelnik, powiedział Mu, że przygotowują Mu proces za współpracę z wywiadem RP podczas jego pobytu w Hiszpanii w latach 1937–1938.
Ojciec wiadomość tę przyjął dość spokojnie, bo z polskim wywiadem nie współpracował, a jak wrócił do Hagi, to pojechał do Brukseli i powiedział przez telefon o tym swym przyjaciołom, państwu Gilimom w Paryżu, i poprosił by ewentualnie przyjechali na jego proces.
Na pytanie przyjaciół, czemu nie zostanie na Zachodzie, Ojciec miał powiedzieć, że nie jest chorągiewką.
Ojciec zginął, mając 43 lata i 12 książek na koncie. Ile by jeszcze napisał, gdyby żył. Ilu jeszcze komuna wybitnych ludzi w podobny sposób zniszczyła, a ilu jeszcze lata gniło w więzieniach, zamiast służyć Ojczyźnie?
Nie wierz jankesom
Donald Trump, odnosząc się do spotkania z Kim Dzong Unem, napisał na Twitterze: „Świat zrobił duży krok wstecz przed potencjalną katastrofą nuklearną. Koniec z wystrzeliwaniem rakiet, z próbami jądrowymi i badaniami!”.
Kim osiągnął jedno, prezydent USA oznajmił, że Stany Zjednoczone nie będą prowadzić wspólnych ćwiczeń wojskowych USA i Korei Południowej, dopóki Korea Północna negocjuje w dobrej wierze denuklearyzację.
Moc rodaków komentowało to spotkanie w Internecie i, co najciekawsze, wszyscy z zasady uprzedzali władcę Kima, by nie wierzył Amerykanom.
Brak reakcji
Kilkudziesięciu ambasadorów akredytowanych w Warszawie wysłało list z poparciem dla ostatniej demonstracji zboczonych. Tym połamali konwencję o działaniu dyplomacji, która zakazuje dyplomatom mieszania się w sprawy kraju, gdzie są akredytowani. Powinni być za to wykopani, ale niech nikt tego nie spodziewa się, bo przecież rząd RP jest przede wszystkimi na kolanach.
Ambasador USA czy Izraela?
Nasz „sojusznik” przysyła nam ambasador, która bez mrugnięcia okiem klepie antypolskie bzdury. Jeszcze nie stanęła na polskiej ziemi, a już udało jej się napluć na Polskę.
Wygląda na to, że głównym zadaniem pani Mosbacher będzie „walka z antysemityzmem”.
Z pewnością nowa ambasador USA znajdzie wspólny język z ambasador Izraela Anną Azari. A polska dyplomacja będzie klaskać i śpiewać: „Nic się nie stało! Polacy, nic się nie stało!”.
Kto to?
Zieloni i ekolodzy to tacy brunatni czerwoni i zakamuflowani… Żydzi.
Łamanie konstytucji
Przypadkiem pewna pani spotkała parę prezydencką w Krakowie i zapytała JW Pana Dudę, dlaczego łamie konstytucję. Ten temu zaprzeczył.
Smutno mi, ale złamano ją już za jego poprzedników co najmniej dwa razy i nadal się za Jego kadencji łamie.
Pierwsze, przyznając paszporty polskie w Izraelu krewnym polskich obywateli, podczas gdy krewnym polskich obywateli za Bugiem dają, po egzaminie z polskiego, tylko Kartę Polaka. Dalej, żyjącym w Izraelu byłym obywatelom polskim dają ekstra 100 euro emerytury.
Po siódemce
Z niewielkim skutkiem, ale sporymi kosztami skończyło się posiedzenie siedmiu największych krajów, a Trump powiedział tam, że czy się chce, czy nie chce, to trzeba, by w tym gronie uczestniczyła Rosja. Ale czy tylko Rosja? Czemu nie uczestniczą w tym spotkaniu Indie, które mają ponad 1.000.000.000 mieszkańców, czyli są drugim największym krajem świata, i coraz większy potencjał ekonomiczny?
Białoruś
Ma 9.500.000 ludności i jest pod względem ludności 93. państwem świata. Ma 401.250 ludzi, czyli prawie 4 proc. obywateli w siłach zbrojnych, i pod względem wydatków na zbrojenia jest na 49. miejscu w świecie.
Aleksander Pruszyński
Kozy mnożą się jak króliki
Co tu ukrywać; po meczu, jaki w Moskwie rozegrała polska reprezentacja futbolowa z futbolową reprezentacją Senegalu, zapanował w naszym i tak już przecież wystarczająco nieszczęśliwym kraju nastrój przygnębienia. „Maleńcy uczeni” nie tylko ze środowiska „Gazety Wyborczej”, ale i utytułowani najemnicy z Centrum Badań nad Uprzedzeniami badają, czy przypadkiem jednym z powodów, czy przynajmniej – ze składników tego przygnębienia nie jest okoliczność, że polska drużyna nie wygrała z drużyną Senegalu. Jeśli okaże się, że tak – a niechby tylko spróbowało się nie okazać, skoro padnie taki rozkaz – to tylko patrzeć, jak w kolejnym raporcie-donosie, utytułowani kujones do dotychczasowych oskarżeń mniej wartościowego narodu tubylczego o rasizmus i ksenofobię, dodadzą nowe skalpy, za co otrzymają od Niemców nowe granty – bo dzisiaj pruski jurgielt ma taką elegancką nazwę – no i oczywiście – tytuły profesorów i docentów. Tymczasem wcale nie jest takie pewne, czy polska reprezentacja przypadkiem tego meczu nie wygrała. Jeśli bowiem wygraną czy przegraną mierzyć liczbą strzelonych bramek, to nie ulega wątpliwości („nie ulega wątpliwości, jak mawiała stara niania...”), że w tym meczu dwie bramki strzelili Polacy, a Senegalczycy – tylko jedną. Jeśli zatem mimo takich oczywistych faktów uznano, że Polska ten mecz przegrała, to niepodobna takiego fenomenu wyjaśnić inaczej, jak tajną ingerencją złowrogiego ruskiego czekisty Putina, którego macki – jak się okazuje – sięgają nawet sfer futbolowych. Dodatkowej pikanterii, a zarazem wyjaśnienia dodaje okoliczność, że rozgrywki odbywały się akurat w Moskwie, gdzie FSB i GRU czują się jak ryby w mętnej wodzie. W takiej sytuacji – oczywiście już po zakończeniu tych całych mistrzostw – trzeba będzie powołać sejmową komisję śledczą, a przynajmniej jakąś podkomisję z udziałem odpowiednich uczestników i jeśli nawet nie doczekamy się prawdy o naszym zwycięstwie, to w każdym razie będziemy do niej „dążyć”. W blasku prawdy bowiem wszyscy zajurgieltowani profesorowie i docenci powinni zamilknąć – ale co tam marzyć o tym w sytuacji, gdy swoją wizytę w Warszawie właśnie zakończył Rewizor – tym razem nie z Petersburga, tylko z Brukseli? Mówię o niemieckim owczarku Franciszku Timmermansie. Wprawdzie pan premier Mateusz Morawiecki nie oddał mu ani guzika, ale to dopiero początek naszych zgryzot, bo na 26 czerwca został wyznaczony termin tak zwanego „wysłuchania” Polski przed Sanhedrynem zwanym „Radą Europejską”, gdzie niemiecki owczarek będzie występował w charakterze instygatora. Jeszcze nie wiadomo, czy polska reprezentacja zostanie wytarzana w smole i pierzu jednorazowo, czy też zostanie poddana temu eksperymentowi kilkakrotnie. Obawiam się, że na jednym razie się nie skończy, bo właśnie Nasza Złota Pani, po długim molestowaniu ze strony francuskiego prezydenta Macrona, zgodziła się na podwójny budżet Unii Europejskiej. Jeden – dla Europy jednej prędkości, a drugi – dla Europy drugiej prędkości. Nic dobrego z tego wyniknąć oczywiście nie może i dopiero teraz widać jak na dłoni, że z tym całym Anschlussem do Unii Europejskiej postąpiliśmy tak, jak ów Żyd z anegdoty. Jak wiadomo, poskarżył się on rabinowi na dotkliwą ciasnotę w domu, na co rabin poradził mu, by sprowadził tam jeszcze kozę. Po kilku dniach zrozpaczony Żyd przyszedł do rabina, lamentując, że w domu zrobiło się teraz prawdziwe piekło. Rabin pozwolił mu więc wyrzucić kozę. Po kilku dniach na pytanie rabina, jak mu się teraz żyje, uradowany Żyd odparł, że teraz, to on ma prawdziwy pałac! My niestety jesteśmy w sytuacji znacznie gorszej, bo nie tylko nie możemy wyrzucić kozy, ale w dodatku zaczyna ona sztorcować wszystkich domowników, a na domiar złego, tylko patrzeć, jak po amerykańskiej ustawie nr 447 JUST, zwali nam się na głowę całe stado kóz. I obawiam się, że nie będzie nawet gdzie uciec, bo właśnie Nasza Złota Pani otrzymała od bawarskiej CSU ultimatum, że jeśli nie opamięta się w sprawie „uchodźców”, to diabli wezmą skleconą z takim trudem koalicję rządową. Dlatego niektórzy wieszczą już początek końca Unii Europejskiej, co może nie byłoby takie złe, ale jednocześnie po mieście zaczęły krążyć fałszywe pogłoski, jakoby Naczelnik Państwa, czyli Jarosław Kaczyński, rozmyśla nad wycofaniem się z polityki do życia prywatnego – oczywiście dopiero po wyborach w 2019 roku – co oczywiście wprawia w rezonans zarówno koła rządowe, jak i nierządne, czyli opozycyjne. Czy to kolano, czy też rozkazy od Naszego Najważniejszego Sojusznika, któremu już żadne listki figowe nie będą potrzebne do zasłaniania figi – to się zapewne okaże – bo na razie Nasz Najważniejszy Sojusznik rozkazał uchylić nowelizację ustawy o IPN. Widać, że administracja prezydenta Donalda Trumpa zrobi wszystko, czego zażądają od niej Żydzi, skoro USA właśnie opuściły Komitet Praw Człowieka ONZ, nie mogąc już wytrzymać krytykowania na tym forum bezcennego Izraela. W tej sytuacji Naczelnik będzie już chyba niepotrzebny, bo pan premier Mateusz Morawiecki zrobi to, co będzie trzeba, a nawet jeszcze lepiej. Toteż nic dziwnego, że rządowa telewizja, z której Naczelnik Państwa niepostrzeżenie zniknął, bez opamiętania lansuje właśnie pana premiera Morawieckiego, jako Ojca Narodu.
Wracając do Naszej Złotej Pani, to możliwe, że na takie dictum szybko się opamięta, bo i my wiemy, i ona wie, że w razie przyspieszonych wyborów Alternatywa dla Niemiec z trzeciego miejsca w Bundestagu może wysunąć się co najmniej na drugie, a wtedy – jak utrzymują koła postępackie – pojawi się zagrożenie dla demokracji, które może okazać się jeszcze gorsze, niż niedostateczne umiłowanie praworządności, o które oskarżany jest nasz i tak już przecież wystarczająco nieszczęśliwy kraj. Dodajmy – że niesprawiedliwie, bo właśnie niezawisły sąd uniewinnił połowę oskarżonych w sprawie tzw. mafii paliwowej, a pozostałych, których uniewinnić dlaczegoś nie mógł, poskazywał na jakieś operetkowe kary, jakieś grzywny w wysokości 60 tysięcy złotych. Złe języki, których oczywiście na tym świecie pełnym złości nie brakuje, rozpuszczają fałszywe pogłoski, że taki rozkaz padł od starych kiejkutów, co to paliwa płynne piją na śniadanie i kolację – ale ładnie byśmy wyszli na tym, gdybyśmy tak słuchali, co ludzie mówią. Czyż nie lepiej przyjąć, że to wszystko z umiłowania praworządności? Jeśli tedy iustitia nie upadnie podczas „wysłuchania” Polski przed brukselskim Sanhedrynem, to polska reprezentacja może tym wyrokiem potrząsać przed nosami zawstydzonych sędziów, a cała czereda skupiona w Komitetach Obrony Sprawiedliwości, utworzonych z okazji wizyty w Warszawie niemieckiego prezydenta Waltera Steinmeiera, będzie musiała się rozejść – i tak dobrze, jak bez uprzedniego złożenia samokrytyki.
Jak widać, rozmarzyłem się, więc pora na bolesny powrót do rzeczywistości. Oto okazało się, że nasz nieszczęśliwy kraj nawiedziła susza. Toteż na ratunek rolnikom pospieszył pan prezydent Duda i leje wodę, aż miło, obiecując, że do konstytucji wpisze, że rolnictwo jest szczególnie chronione – oczywiście specjalnie przed suszami. Byłoby to kolejne pytanie referendalne, ale pan marszałek Senatu właśnie powiedział, że jeśli referendum konstytucyjne w ogóle się odbędzie, to liczbę pytań trzeba będzie skrócić co najmniej o połowę. W tej sytuacji zapanował nastrój wyczekiwania, zwłaszcza że polska reprezentacja futbolowa będzie wkrótce grała z Kolumbią, i to w dodatku – w Kazaniu.
Stanisław Michalkiewicz
Ile Żydzi winni Polakom?
Ile Żydzi winni Polakom?
Sprawę długów gmin żydowskich opisał słynny naukowiec, historyk i historiozof profesor Feliks Koneczny w książce „Cywilizacja żydowska”.
Według niego, dla żydowskich gmin było złotym interesem pożyczanie jak najwięcej u zamożniejszych Polaków, aż strunka nareszcie pękła. W roku 1764 komisja sejmowa ustaliła, że długi Żydów wynosiły bajeczną ówcześnie sumę 2,5 miliona złotych. Około półtora miliona przypadło na pretensje duchowieństwa, głównie jezuitów, dominikanów i franciszkanów, a do 1.000.000 na pretensje magnaterii.
Wypożyczone żydowskim gminom pieniądze nigdy nie zostały zwrócone. Po przeliczeniu owych złotych na czyste złoto otrzymujemy 56.270 uncji, dziś kosztującej około 1300 dolarów, czyli 74.276.500 dol. Doliczając do tego tylko 2 proc. składany 250 lat, dostajemy zawrotną sumę i wychodzi, że nie Polacy, a Żydzi są nam moc winni.
Kontrofensywa
Nagonka antypolska chwilowo ucichła. Jedni twierdzą, że Trump wpłynął na Żydów, bo dla niego Polska jest ważna, a ja twierdzę, że „wojna” z Palestyńczykami jest głównym tematem mediów i Żydzi doszli do wniosku, że nie ma teraz co walczyć z Polakami. Ale niech nikt się nie łudzi, że Żydzi nam odpuszczą, bo walka idzie o wielkie pieniądze.
Mym zdaniem, trzeba zakupić 1/3 strony np. w „New York Timesie” czy „Wall Street Journal” i ukazać żydowskie kłamstwa. Zacząłbym od powiedzenia, że media zarzucają, że Polacy są antysemitami i mordowali Żydów w czasie wojny. Więc wytłumaczcie mi, dostojni czytelnicy tej gazety, i zastanówcie się czemu:
Niemcy za pomoc Żydom zamordowali ponad 1400 Polaków, a tylko jednego Francuza?
Muzeum Yad Vashem w Jerozolimie Polakom przyznaje takie same medale za ratowanie Żydów jak Francuzom czy Holendrom, choć za wszelką pomoc Żydom Polaków rozstrzeliwano, a tych drugich tylko wsadzano do więzień?
Najwięcej medali Yad Vashem dotąd przyznał Polakom, 6500, czyli z 20 proc. wszystkich, a nie Francuzom czy Holendrom, gdzie pomoc Żydowi nie była karana śmiercią?
Żydzi twierdzą, że ponoć Polacy masowo kolaborowali z Niemcami w mordowaniu Żydów, choć największa liczba kolaborantów była wśród samych… Żydów?
We wspomnieniach Żydów z okresu holokaustu roi się od opisu haniebnej roli żydowskiej administracji i żydowskiej policji. Autorzy twierdzą, że policja żydowska była znacznie bardziej bestialska niż litewska, łotewska czy ukraińska, które pilnowały gett i niemieckich obozów w okupowanej Polsce. Bez tej pomocy praktycznie nie można było wymordować tylu Żydów?
Emigracyjny Rząd Polski urzędujący w latach 1940–1945 w Londynie dał na pomoc Żydom w okupowanej Polsce 5 mln funtów, równowartość dziś ze 100 mln, a organizacje żydowskie z USA nie dały nawet miliona?
Tylko w okupowanej Polsce była podległa Polskiemu Rządowi na Emigracji i przezeń finansowana Rada Pomocy Żydom?
Tylko 76 księży katolickich i zakonnic polskich dostało dotąd medale z Yad Vashem, a wedle badań przechowywano Żydów i dzieci żydowskie w 388 domach zakonnych, a ponad 100 księży zostało zamordowanych przez Niemców za pomoc Żydom. Jeżeli tylko szefom wspomnianych domów zakonnych przyznano by medale, to księża i zakonnicy mieliby ponad 400 medali, czyli 6 razy więcej?
Czemu Muzeum Yad Vashem nie honoruje zeznań nie-Żydów przy składaniu wniosków o odznaczenie kogoś za ratowanie Żydów?
Warszawski Żydowski Klub Dzieci Holocaustu wydał w 5 tomach historie przeżycia 151 jego członków. Okazuje się, że tylko 11 z nich, czyli 7 proc., zadało sobie fatygę załatwienia swym wybawcom medalu Yad Vashem. Jeśli jest to typowe dla wszystkich ocalałych Żydów, to zamiast 6600 medali Polacy powinni mieć 100.000, czyli prawie 20 razy więcej?
Pytanie, co jeszcze dopisać. Ale kto by pokrył ten koszt, około 50.000? Mógłby to pokryć pan Kobylański, ojciec Rydzyk, Polish Aid Foundation Trust z Londynu, Kongres Polonii Amerykańskiej, ale oni boją się mówić Żydom prawdę, a na władze dzisiejszej RP nie ma co liczyć.
Bez wizy
Podobnie jak kilka lat temu Białoruś, teraz na Mundial Rosja każdemu, kto kupi choć jeden bilet, daje bezwizowy wjazd do kraju oraz zapewnia wolny tranzyt przez Białoruś. Szkoda, że nie pomyślą i nie wprowadzą bezwizowego ruchu na stałe.
Weekend w Mińsku
W okolicy stolicy jest moc dacz, niektóre z 40 km od miasta, małe 10 proc. hektara i większe często ze sporymi domami. Dacze zwykle należą do starszych osób, które z wnukami, jak kończy się rok szkolny, czyli po 1 czerwca, tam biwakują. Teraz zamożniejsi kupują domy na wsi, jak znajoma, która kupiła wiejski dom koło Nieświeża około 120 km od Mińska za 2000 dolarów i tam spędza część wakacji z córą.
Są koło stolicy jeziora zwane Mińskim Morzem, a bliżej, z 10 przystanków od centrum tramwajem, jest Komsomolskie Jezioro, ośrodek wodny. Po procesji na Boże Ciało tam się zjawiłem. Przeważały dziewoje i dopiero wczesnym popołudniem pokazały się rodziny z dziećmi i mężczyźni. Jest też niedawno rozbudowany park koło odremontowanego przyzwoicie z 7 lat temu dworu w Łoszycy, dawnej posiadłości Prószyńskich piszących się przez „ó”. W latach 1922–39 był tam ośrodek sadowniczy i... siedziba wywiadu sowieckiego, ślącego agentów do Polski. Niedawno byłem tam i uśmiałem się, widząc w wejściu swój herb – Rawicz. Ktoś poszukał herbu Prószyńskich i nie orientując się w pisowni, znalazł mój herb, a nie tych Prószyńskich. Tam w weekendy przyjeżdża moc młodzieży na pikniki. Jest na Białorusi słuszny zakaz palenia ognisk, więc kto chce piec popularne szaszłyki, zabiera na piknik metalowy pojemnik, w nim rozpala ogień i tak je piecze.
Wybory z 1989 r.
Rozpisano się na ten temat, ale to nie były wybory, a plebiscyt. Padła komuna, a zdobyli mandaty ci, co mieli fotografie z Lechem, którego mocno popierał Kościół. Podkreślono ostatnio, zwłaszcza na portalach prawicowych, że oddała władze swym… agentom.
Chciałem być w Senacie przedstawicielem Polaków z zagranicy i mym hasłem wyborczym było: czy 4 miliony Polaków nie powinno mieć swego przedstawiciela w Senacie, ale nie zdążyłem zebrać potrzebnych 3000 podpisów. Zasadniczo mogłem uzyskać poparcie Wałęsy, ale wolałem być kandydatem niezależnym.
Dodam, że „świat” był wtedy zadowolony, że w Polsce opozycja miała zagwarantowane 33 proc. miejsc, ale tymczasem w Republice Południowej Afryki zażądano od białych, by wybory były w pełni demokratyczne.
6 czerwca
To dzień wolności podatkowej, czyli czas, kiedy zaczynamy zarabiać na siebie, a nie na wydatki rządowe. Jest to najwcześniejsza data od początku pomiarów rozpoczętych w 1994 r. – poinformowało Centrum im. Adama Smitha.
Aleksander Pruszyński
Na szybko: Polska - państwo o stuletniej historii?!
No to będziemy się bić handlowo ze Stanami Zjednoczonymi; od pierwszego lipca mają wejść w życie cła odwetowe, jakie Kanada nałoży na import niektórych towarów z USA. Jest to "odwzajemnienie" amerykańskich ceł nałożonych na kanadyjską stal i aluminium. Nałożymy więc cła na papier toaletowy, sok pomarańczowy, truskawki i inne amerykańskie towary.
Będzie to po prostu oznaczało tyle, że towary te odpowiednio zdrożeją w sklepach, a taksę od tego zgarnie Ottawa. W sumie całkiem zmyślne pociągnięcie! No możemy handlowo wojować ze Stanami Zjednoczonymi, podobnie, jak zając z niedźwiedziem.
Przypomina mi to parodiowane często przemówienia Gomułki, w których były gensek zachwalał, że mimo wzrostu cen mięsa właśnie spadły ceny parowozów i snopowiązałek więc naród powinien być zadowolny....
Tymczasem zżymam się bo przeczytałem w Mississauga News że tegoroczny Dzień Polski w Mississaudze, będzie w tym roku wyjątkowo uroczyście obchodzony ponieważ Polska obchodzi, tu cytuję "stulecie niepodległości".
No niestety, przy powszechnej ignorancji historycznej, z jaką mamy tutaj do czynienia, z okazji naszego jubileuszu odzyskania niepodległości wdrukowuje się wszystkim dookoła, że Polska to państwo o stuletniej historii. No niestety tak sobie oto strzelamy do własnej bramki...
Konieczne jest kształcenie narodu
Warszawa
Pogoda piękna, moc ludzi spaceruje lub zasiadło na licznych ogródkach od Rynku Starego Miasta Szlakiem Królewskim aż do Plac Trzech Krzyży. Na na przeciw kościoła seminaryjnego są wielkie tablice pokazujące nasze mniej znane miasta.
Rocznica
W 26 minęły 3 lata od momentu, w którym Andrzej Duda wygrał z Bronisławem Komorowskim II turę wyborów prezydenckich. SW Research, na zlecenie portalu rp.pl, zrobiło sondaż. Pytano Polaków, czy urzędujący prezydent powinien w 2020 roku ubiegać się o reelekcję.
Niespełna 41% ankietowanych jest za a 37% przeciw by prezydent ubiegał się o drugą kadencję. Pozostali 22% nie było zdecydowanych w tej kwestii.
Częściej przeciwnikami są kobiety (43%), osoby w wieku powyżej 50 lat (52%) oraz ludzie o wykształceniu wyższym (46%). Tego zdania są też częściej osoby o dochodzie od 2001 do 3000 zł (48%) oraz ankietowani z miast od 200 do 499 tys. mieszkańców (50%).
Badanie prowadzono 22-23 maja 2018 roku na próbie 800 osób reprezentatywnej dla populacji Polski pod względem płci, wieku i miejsca zamieszkania.
Z Chicago
Jak pisałem przed cmentarzem w Chicago gdzie prezydent składał wieniec grupa Polaków trzymała transparenty z napisami „Nie przepraszam za Jedwabne i Marzec ’68”, „Prezydencie już czas powstać z kolan” oraz „Żądamy wznowienia ekshumacji w Jedwabnem…”
Ci sami ludzie próbowali rozwinąć te transparenty podczas spotkania Polaków z prezydentem Andrzejem Dudą w Millenium Park w Chicago. Naszła ich policja i zostali „wyproszeni” ze spotkania, niektórzy ukarani mandatami, a jeden Polak nawet został aresztowany.
Demoliberalny i prawicowe media próbowały zakłamać to jak zostali potraktowani Polacy, którzy jeszcze w 2015 roku świętowali zwycięstwo Andrzeja Dudy.
Właśnie tych Polaków ambasador RP określił mianem „hołota” a przecież były to najdelikatniejsze jakie mogły być hasła.
Dobrze, że mi się udało tam zebrać trochę podpisów pod apel o wznowienie ekshumacji i nie trafiłem do kicia.
Pieniądz elektroniczny
Rodacy nie zdają sobie sprawy, bądź nie chcą tego wiedzieć, że tylko gotówka gwarantuje swobodę i anonimowość. Każda elektroniczna transakcja zostawia ślad w archiwach bankowych, pozwala ustalić, gdzie kto się znajduje, co robi, kim jest, czym się interesuje, jakie są jego słaby punkty, ewentualne nałogi itd. Czyli całkowita kontrola. W razie czego wystarczy spojrzeć na wyciąg z konta, żeby dowiedzieć się wszystkiego o danej osobie. Informacje te są nie tylko w posiadaniu banków, ale także urzędów skarbowych, a przez to państwa, które może mieć pełną kontrolę nad obywatelami.
Przy okazji afery Amber Gold okazało się, że upadek tej firmy był szybszy bo wszystkie banki, z którymi współpracował Marcin Plichta, zamknęły mu konta, a inne odmówiły jego otwarcia. Okazało się, że mają do tego pełne prawo.
Wyobraźmy sobie, że nagle nie ma w Polsce lub w Kanadzie gotówki. Wówczas, żeby w ogóle móc funkcjonować: mieć pracę, dostawać pensje, płacić za mieszkanie, jedzenie, ubranie trzeba mieć konto w banku. Inaczej nie da się żyć.
W tej sytuacji jesteśmy całkowicie na łasce i niełasce banków. W każdej chwili odpowiednie instytucje za dotknięciem jednego guzika mogą pozbawić nas wszystkich środków do życia. Dostęp do konta staje się jedynym sposobem przetrwania. Żeby kogoś zniszczyć wystarczy zablokować mu konto.
Jak Pan Bóg dopełni historii Zbawienia?
Wykład ks. prof. Tadeusza Guza: połączony z promocją arcyciekawej książki nawróconego na katolicyzm Żyda, prof. Harvardu, Roya Schoemanna pt. „Zbawienie bierze początek od Żydów” wydanej przez siostry loretanki.
Autor książki należy do coraz liczniejszego grona Żydów z USA, którzy nawrócili się na wiarę katolicką. Odsłania, historię własnego nawrócenia, związki polityki ze zwyrodniałą seksualnością, eugeniką, rasizmem.
Zasadniczo nic nowego bo istnieją liczne grupy nawróconych dawno Żydów i organizacja „Jews for Jezus”.
Najciekawsza była dyskusja gdzie zadawano profesorowi pytania i tam powiedział, że najważniejsze by rodziny odkładały pewną ilość czasu na rozmowy i nie był to czas przypadkowy, jak np przy wspólnym posiłku. Dalej twierdził, że konieczne jest kształcenie narodu, by był on świadomy swych celów, by wiedział co oznacza Bóg i jest to znaczenie ważniejsze niż dążenie do dobrobytu.
Odwalcie się
Żydzi przypuścili nowy atak na Polaków. 19 maja 2018 papież Franciszek podpisał dekret o heroiczności cnót kardynała. To nie spodobało się Komitetowi Żydów Amerykańskich (AJC), który wystosował list do kardynała Kurta Kocha, przewodniczącego Papieskiej Komisji ds. Stosunków Religijnych z Żydami.
Kontynuowanie procesu beatyfikacyjnego kardynała Hlonda „będzie postrzegane w społeczności żydowskiej i poza nią jako wyraz aprobaty dla niezwykle negatywnego podejścia kard. Hlonda do społeczności żydowskiej” – napisał rabbi David Rosen, dyrektor ds. Międzynarodowych Związków Międzyreligijnych AJC.
Wydaje się Żydom, że mają monopol na ocenianie co i kto jest OK, a kto nie. Tym samym kreują nowych antysemitów, bo każda akcje automatycznie tworzy reakcje. Chciałbym powiedzieć więcej, ale „nie wypada”.
Pewna droga do sławy i…
Kopanie Polaków. Burmistrz miasta w New Jersey nie tylko dostał sporo pochlebstw od mediów, ale prezydent Duda temu bucowi dał prezent.
Nie do wiary.
Dr hab. Michał Bilewicz z Centrum Badań nad Uprzedzeniami, ostatnio obwieścił, że Polacy powinni przeprosić Żydów za Bermana i Różańskiego, ponieważ „obaj zdecydowanie identyfikowali się jako Polacy, a wprowadzali z gruntu antysemicki system władzy”. Ciekawe jacy to byli „Polacy”, jeśli Berman nawet prosił członków BP PPR by mógł wziąć ślub w bożnicy.
„Demokraci”
Celem przeciwników demokracji, nazistów czy komunistów, było wykluczenie z dyskursu politycznego swoich przeciwników. Naziści czy komuniści odbierali swoim przeciwnikom politycznym prawa polityczne i wolności obywatelskie, prawo do działalności politycznej, prawo do głoszenia swoich poglądów, prawo do publicznego manifestowania swoich przekonań.
Dziś lewica choć werbalnie potępia nazizm, tak jak naziści czy naziści, dąży do odebrania praw politycznych i wolności obywatelskich, swoim przeciwnikom z środowisk patriotycznych.
Najstarszy dziennikarz
W Chicago mieszka nadal były redaktor naczelny Dziennika Związkowego pan Jan Krawiec (na zdj.), który w lipcu kończy 99 lat i jest najstarszym żyjącym dziennikarzem polonijnym.
Aleksander Pruszyński
Między-Epoka
Ryby milczą, krowy ryczą, nieloty skrzeczą, orły polują. Dobrze pamiętam? Może rozłóżmy zatem skrzydła, by raz i drugi wrzasnąć sobie za orlim przykładem? Na dobry początek.
Dla otuchy sobie wrzaśnijmy, boć pora po temu najwyższa. Albo, albo. Albo my ducha odzyskamy, polując, albo wrogowie nasi, nas uprzednio upolowawszy, wezmą i zjedzą kawałek po kawałku. Czy tam łykną w całości od tak zwanej ręki. Włochy pożerane są właśnie teraz. Notabene: ktoś z tego powodu płacze? Jakoś nie słyszę.
ŁZY FIDIASZA
Znający temat utrzymują, że na przestrzeni ostatnich paru dziesięcioleci, Niemcy zainwestowały we włoski półwysep około stu miliardów euro. W kawał solidnego buta zainwestowały, można powiedzieć. Bilans odrobinę kaleczą imigranci, ubogacający Włochów na siłę, ale to się w końcu załata. Programy integracyjne czynią cuda, zwłaszcza gdy integrowanych traktuje się kolczastym drutem.
Swoją drogą: jak to możliwe, by państwo kilkadziesiąt lat po przegranej wojnie, zyskało w Europie pozycję hegemona? Mówię o Niemczech. Ale o tym przy innej okazji, bo w związku w ostatnimi wydarzeniami nasuwa się dość oczywiste pytanie: czy we współczesnych okolicznościach przyrody Włochy mogą powtórzyć manewr brytyjski i wyjść z Unii? Odpowiedź brzmi: bez wojny nie mogą, jednakowoż spróbują, bowiem z tego rodzaju haka uzależniającego każde rozsądne państwo spróbowałoby się urwać. I dlatego wojna w Europie wciąż jest możliwa. Niekoniecznie tradycyjna zresztą. Kto, spoglądając na kolebkę cywilizacji europejskiej, powie, że to państwo pobite, podbite, wykupione, a następnie zniewolone trwale, do ostatniej kolumny Partenonu można powiedzieć? Chyba Fidiasz, szlochający do spółki z Kallikratesem.
NIE DO ZAAKCEPTOWANIA
Sąsiedzi Grecji z lewej strony mapy, czyli zza Adriatyku, Włosi znaczy, nie mogą powołać rządu, czy raczej rządu powołać im nie wolno, albowiem włoskiego ekonomistę, kandydata na stanowisko ministra finansów, prof. Paolo Savone’a, obwołano “wrogiem publicznym nr 1” – nie tylko Niemiec, ale i Komisji Europejskiej. Gość pragnie powrotu do waluty narodowej, naród pragnie gościa, i co im zrobisz? No coś przecież uczynić trzeba, nikt normalny nie wtapia w interes stu miliardów, a potem darowuje, bo jakimś Włochom uroiła się ekonomiczna niepodległość. Żadne takie.
W konsekwencji prezydent Włoch odmówił uznania wyboru koalicji partii, które wygrały wybory parlamentarne, po czym zadecydował o powołaniu “rządu technicznego”. Co z kolei oprotestowali zwycięzcy wyborów. Tymczasem sytuacja, w jakiej nie Włochy decydują o tym, jaki kształt ma przyjąć rząd w ich kraju, wydaje się nie do zaakceptowania dla kogokolwiek poza Brukselą i Berlinem. I może jeszcze poza Paryżem. Tak czy siak, twarda i bezwstydna zarazem ingerencja we włoską scenę polityczną, dowodzi, że w Unii Europejskiej nie ma już miejsca na suwerenność innych państw członkowskich niż Niemcy i Francja.
TAK DZIAŁA ŚWIAT
Właściciele Europy wyznaczyli się sami. Sami sobie nadali przywileje, owinięte w pozłotko zwane wciąż demokracją, przy czym rozziew między elitami a obywatelami staje się nie do pokonania inaczej, niż z uwzględnieniem rozlewu krwi.
Przejdźmy teraz do uogólnień. Otóż indywidualnie wyrastamy z dzieła naszych rodziców i dziadów, ale nasza kultura, kultura Europy, zwana “kulturą białego człowieka” (symbolicznie, symbolicznie), również z czegoś wyrasta i tylko ktoś nie ogarniający problemu zapyta, z czego mianowicie konkretnie (właśnie o tego rodzaju deficytach wiedzy mówię).
Zapominając o jednym i drugim, znaczy o dziele rodziców i dziadów, oraz o źródłach i fundamentach rodzimej kultury, zapominamy nie tylko o bliźnich i wspólnocie ludzkiej jako takiej. Zapominamy też o sobie. Tak działa świat. Niedługo potem prymat przejmuje zasada wzajemności, więc nasze wartości zapominają o nas – i jest już pozamiatane. Pozamiatane po nas, po cywilizacji białego człowieka, generalnie po świecie, jaki znaliśmy. Jeden z możliwych wniosków brzmi: wkraczamy w między-epokę i Bóg jeden wie, jak bardzo poobijani z niej wyjdziemy. O ile w ogóle nam się to wyjście powiedzie.
***
Internet chwali przemówienie naszego pana prezydenta, czy tam prezydenta, naszego pana, wygłoszone w Zielonej Górze przy okazji 58. rocznicy Wydarzeń Zielonogórskich (walki uliczne 30 maja 1960 roku w obronie likwidowanego “Domu Katolickiego”, kiedy na ulice wyszedł co dziesiąty Zielonogórzanin).
“Władza usiłowała wycisnąć odejście od tradycji, pamięci i wiary, czyli od wartości wpisanych w Polskość od chrztu Polski. To się jednak nie udało. Nie udało się nawet tu, tak daleko od ojcowizny, gdzie byli ludzie wyrwani ze swoich korzeni. Nie udało się dzięki Bogu, dzięki wam, waszym pradziadkom i ojcom.
Dziękuję wam dziś za to bohaterstwo. Dzięki temu pokolenie moje i mojej córki mogą żyć w wolnym kraju” – rzekł prezydent, a ja nie zdzierżyłem, pytając Dudę Andrzeja wprost: “Co też pan mówi, panie prezydencie?” i słysząc w odpowiedzi szczere i brutalne do krwi: “Słowa, słowa, słowa”.
Czy to możliwe, by Duda Andrzej mógł zareagować tak po szekspirowsku cynicznie? Nie wiem, nie było mnie tam. Ale głowy, że nie mógłby, w zakład nie zaoferowałbym. Już nie.
Krzysztof Ligęza
Kontakt z autorem: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.