Powrót z Krymu
Zdrada polskich "elit"
Zaczynając od imć Tuska, a kończąc na imć Kaczyńskim, praktycznie cała gama polityków polskich mówi, nie, krzyczy JEDNO.
Pomagać Ukrainie, pomagać Ukrainie.
Nikt nie mówi czemu i za co. No bo trzeba.
A g...no! Nie trzeba i co gorsza nie WOLNO.
Na Krym
Jestem jednym z licznych ludzi, którzy bardzo krytycznie przyjmują informacje podawane dawniej przez sowieckie, a obecnie przez rosyjskie media. By zweryfikować, jak uczciwe były wybory na tym półwyspie, pojechałem tam na trzy doby i muszę tu na początku tekstu stwierdzić, że co najmniej 75 proc. obywateli półwyspu głosowało za wstąpieniem w skład Federacji Rosyjskiej. Kto mi nie wierzy, proszę nie zadawać sobie fatygi czytania reszty tego tekstu.
Nie zważając na wielkie święto, Dzień Zwycięstwa, obchodzone hucznie 9 maja w Rosji i wielu byłych republikach Sojuza, wybrałem się w słoneczny ciepły dzień zobaczyć, jak wygląda ten półwysep po przyłączeniu go do Rosji.
Nim ochłoną ze zdumienia
Pełniący obowiązki prezydent Ukrainy pan Turczynow i premier Arszenik Jaceniuk przyznali, że Kijów nie kontroluje sytuacji co najmniej w dwóch obwodach na wschodzie Ukrainy.
A nie kontroluje, bo nie może liczyć ani na swoich urzędników, ani na tamtejszą milicję, ani na Gwardię Narodową, ani nawet na Służbę Bezpieki Ukrainy, które albo biernie oczekują rozwoju wypadków, to znaczy – kto ostatecznie weźmie górę i komu trzeba będzie się zameldować, albo wręcz przechodzą na stronę "separatystów", którzy w związku z tym przejmują inicjatywę nie tylko w tych "co najmniej dwóch" obwodach, ale również w innych wschodnich prowincjach.
Zazdroszczę Putinowi
Według informacji podanych przez "Rosyjskie Wieści", rumuńskie siły zbrojne są gotowe wkroczyć na terytorium Ukrainy w przypadku wybuchu wojny domowej na terytorium tego państwa. Obecnie na Ukrainie przebywają rumuńscy emisariusze mający za zadanie przygotować odpowiednie warunki pod potencjalną interwencję zbrojną. Z kolei portal internetowy "Nowiny Zakarpacia" informuje o możliwości inwazji armii węgierskiej w przypadku dalszego zaostrzenia kryzysu ukraińskiego.
22 MARCA HARPER JEDZIE NA UKRAINę
Ottawa W przyszłym tygodniu premier Kanady Stephen Harper złoży krótką wizytę na Ukrainie. Będzie to pierwszy lider G7, który spotka się w Kijowie z nowym tymczasowym rządem Ukrainy. Harper jedzie na Europy na szczyt rozbrojenia nuklearnego do Hagi, jaki odbędzie się w dniach 24 - 25 marca, jednak pierwszym przystankiem jest Kijów i spotkanie 22 marca z Arsenijem Jaceniukiem, nowym premierem Ukrainy. W wydanym w piątek oświadczeniu, Harper stwierdza, że Kanada jest zjednoczona wraz ze swymi sojusznikami w uznaniu nowego rządu Ukrainy i poparciu dla terytorialnej integralności i suwerenności tego kraju.
Przy okazji minister spraw zagranicznych Kanady John Baird potwierdził, że Ottawa nie uzna wyników referendum w sprawie przyłączenia Krymu do Rosji.. Kanada oznajmiła kilka dni temu, że przeznacza 220 mln dol. na pomoc w ratowaniu finansów Ukrainy. USA obiecały na ten cel miliard dol. W piątek 14 marca sekretarz stanu Kerry spotkał się z szefem rosyjskiego MSZ Ławrowem, jednak po rozmowach Ławrow oznajmił, że Rosja i Zachód "nie mają wspólnej wizji wypadków na Ukrainie".
Już nie ten sam Majdan
Czwartek. Już jest praktycznie czwarta miesięcznica Majdanu i jest na Majdanie poczucie zwycięstwa, bo przecież odszedł zbabrany krwią premier i w chwili, gdy to piszę, nikt nie wie, gdzie jest.
Pod tytułem "Kamikadze" darmowa gazeta Kijowa przedstawia kandydatów na ministrów; ich zadanie będzie nie do pozazdroszczenia. Premierem ma zostać pan Arsenij Jaceniuk, zastępca pani Tymoszenko, która wyszła z więzienia, ale jest schorowana; ta partia była dotąd w opozycji. Był marszałkiem parlamentu, ministrem spraw zagranicznych. Są też cztery kandydatury na wicepremierów z różnych partii, w tym z nacjonalistycznej antypolskiej Swobody. Jest 16 kandydatów na ministrów, a ministrem spraw wewnętrznych ma być oligarcha Ormianin Awachow, a spraw zagranicznych fachowiec bezpartyjny, były urzędnik OBWE Andrej Deszcica. Nie było jeszcze w czwartek wiadomo, kto będzie ministrem obrony.
Korespondencja z Kijowa: Na targi do Kijowa
Szymon Nadzieja jest prezesem warszawskiej firmy Proventuss, handlującej materiałami budowlanymi i posiadającej oddział na Ukrainie. W ostatnich dniach był na targach... w Kijowie.
– Czy to była Twoja pierwsza podróż do Kijowa?
– To była moja pierwsza podróż do Kijowa po wielu latach, poprzednim razem byłem tam w 2006 roku.
O tyle było inaczej, że w dawnych czasach latałem na stary sowiecki terminal w Kijowie, a teraz jest tam piękne lotnisko. Ale nadal trzeba wypełniać deklarację, ile się wwozi do nich walut. Jak ludzie przechodzili przez terminal, niektórych się pytali, co wwożą. Akurat na mnie też trafiło, podszedł do mnie taki celnik, który miał wszystkie złote zęby, i zaczął wypytywać, ile wwożę pieniędzy. Pieniędzy nie wwoziłem, ale ponieważ jechaliśmy na targi, miałem całą walizkę pełną różnych gadżetów, na przykład z trzysta długopisów i pięćdziesiąt pendrive'ów. Pomyślałem sobie, kurczę, jak mi postanowią prześwietlić bagaż i stwierdzą, że mam jakieś tajne informacje na tych pendrive'ach...
Batalion Jasona Kenneya
Rząd premiera Harpera podjął decyzję, by wesprzeć wybory na Ukrainie, wysyłając aż 500 obserwatorów, których rola, jak się domyślam, zamyka się w biernej obserwacji punktów wyborczych bez możliwości ingerencji w cały proces wyborczy.
Postulat utworzenia takiej delegacji wypłynął pod naciskiem lobby ukraińskiego, które reprezentuje 1 mln 200 tys. Ukraińców w Kanadzie. Podniecenie wśród szczęśliwych wybrańców sięgnęło zenitu. Szykuje się atrakcyjna wycieczka za pieniądze podatników, czyli za nasze. Oczywiście nikt nas nie pytał o zdanie, czy budżet Kanady (czyt. nasz budżet) ma tak ogromne nadwyżki, że lekką rączką możemy szastnąć niebagatelną sumką, wspierając ludek, który od czasu pomarańczowej rewolucji jest rządzony przez związki nieformalne: mafię odeską liczącą 200 lat prosperity i mafię doniecką – najbezwzględniejszą i najokrutniejszą z obecnie poznanych. Zadałem pytanie naszemu posłowi panu Władysławowi Lizoniowi: Jaki interes ma Kanada w angażowaniu się w sprawy wewnętrzne Ukrainy? Czy chodzi o relacje wymiany handlowej? Wątpię, gdyż produkcja na Ukrainie leży na łopatkach. Może o ropę lub gaz? Ukraina sama importuje te paliwa z Rosji. Może o prestiż naszego kraju?
Jest to wielce wątpliwe i niebezpieczne popierać kruchutkie państwo, którego parlamentariusze nie potrafią zachować powagi obrad w sejmie i piorą się po głowach pięściami, urywając sobie krawaty. Państwo, w którym przeciwników politycznych, opozycję, eliminuje się fizycznie jak w sąsiedniej Polsce (przykład Tymoszenko), państwo, w którym prawa człowieka istnieją tylko na papierze, a w więzieniach maksymalna długość życia skazanego wynosi 7 lat. Państwo, w którym pogrobowcy byłego KGB nadal mają wiele do powiedzenia i często posługują się byłymi żołnierzami Specnazu, egzekwując swoje racje.
Emigracja ukraińska tak jak nasza, polska, należy na pewno do postępowych, głęboko patriotycznych nacji w Kanadzie.Tak jak my mamy wizję wolnej niezależnej Polski, tak samo wizję wolnej, niezależnej i demokratycznej Ukrainy posiada emigracja ukraińska. Bez przeprowadzenia lustracji byłej nomenklatury i obecnie rządzącej nawet Herkules jest contra plures. I dotyczy to zarówno Polski, jak i Ukrainy. Jest dużo analogii z naszym sąsiadem. Jest też ogrom różnic wynikających chociażby z podstaw prawnych, na których Polska opiera się nawet z okresu ustawodawstwa jeszcze przedwojennego, a Ukraina dopiero to prawo tworzy. Jest państwem młodym, nieustabilizowanym, z gigantycznym bezrobociem, ogarniętym związkami nieformalnej nomenklatury oligarchicznej, rozwiniętą przestępczością, dezorganizacją administracji państwowej, brakiem planów rozwoju gospodarczego, w którym inicjatywa jest dewaluowana przez grupy interesów.
http://www.goniec24.com/wiadomosci-kanadyjskie-mobile/itemlist/tag/Ukraina?start=100#sigProId7f326cbe9e
Powróćmy do kosztów, które pozwolą nam odpowiedzieć na ukryte cele tej Jasonowej inwazji. Koszty przelotów wyniosą, zaokrąglając, 750.000 dol.... 425 delegatów wróci już po tygodniu, 75 jednak pozostanie na dłużej. Koszty zakwaterowania przy średniej 100 dol. za noc wyniosą 50.000 razy 7 dni = 350 tys. dol. + 75 osoby pozostające na dwa tygodnie 52.500. Teraz, jeżeli doliczymy stawki żywieniowe, to na okres 7 dni – wynoszą one 175.000 + 26.250 przy przeciętnej diecie 50 dol. dziennie. Można dodać przypuszczalne koszty transportu, bo nasi bohaterowie nie będą wędrować per pedes po zaułkach Kijowa czy Lwowa, średnio 25 dol. dziennie na osobę, co da nam 12.500 dol. tylko przez 7 dni pobytu. Cóż otrzymamy? Sumę 1 miliona 365.750 dol., pomnóżmy przez 3 przy znanej rozrzutności naszych notabli, i mamy niezłą sumkę z naszych podatków. Farsy wyborcze przeżywaliśmy w Polsce i Ukraina też posiada własne tradycje w tym zakresie. Ale brać udział w wyborach, w których farsa i zamieszki mogą się powtórzyć, przez państwo sztandarowe, jakim jest Kanada, może nasz kraj narazić na kompromitację i drwiny. Być może istnieją inne powody tej wycieczki, a obserwacja wyborów jest tylko pretekstem. Przypatrzmy się, kogo mamy na czele delegacji Kanady. Oto minister imigracji Jason Kenney, minister obrony Julian Fantino, John Baird, Bob Dechert, Louis Brown, Ted Opitz, i nasz operatywny poseł Władysław Lizoń, dalej przedstawiciele oczywiście społeczności ukraińskiej, w której nie brakuje popa.
Ukraina jest na pewno łakomym kąskiem w rozwinięciu wpływów USA w tym regionie. Żeby się nie narazić międzynarodowej – europejskiej – oligarchii i putinowskiej Rosji, wysyła się emisariuszy, a na takich nadaje się bez wątpienia Kanada o tradycjach pokojowych i pozytywnej opinii międzynarodowej. Nasuwa mi się myśl może zgoła abstrakcyjna, że cała delegacja posiada immunitet dyplomatyczny. Każdy członek tych "strażników" praworządności może w kopertce przewieźć do 10.000 dolarów, a w czekach jeszcze więcej. Da to kilka ładnych "baniek" na pomoc w sfinansowaniu kompanii wyborczej. Znając metody tam obowiązujące, nie zdziwiłbym się, gdyby z alternatywną propozycją transportu gotowizny zurueck, spotkali się delegaci, nawet nie wiedząc, co przewożą.
Tą prostą metodą możemy przerzucić nawet spore sumy, otrzymując niezły procent od nich. Fe! Tak okropne myśli mi krążą po głowie, że trudno uwierzyć w moje fantazje. Ale czyż są one nie do zrealizowania? Cóż wiemy o nastrojach mieszkańców Ukrainy? ...80 proc. ludności nie chce widzieć Janukowycza u sterów rządu. Nawet opinie 30 proc. Rosjan zamieszkujących rejon Odessy i Kijowa są bardzo podzielone. Jeżeli w tych "nadzorowanych"wyborach ponownie wygra Janukowycz, wiadomo będzie, jaką dodatkową misją było delegowanie "batalionu" Jasona Kenneya.
Andrzej Załęski
Toronto