Franciszkanie we Lwowie przed obecną oficjalną datą założenia miasta
W poniedziałek, 13 czerwca, odbył się we Lwowie odpust św. Antoniego. Jak zawsze przybyły tłumy ludzi, tysiące wiernych i setki dzieci. Widziałam znajomych z Przemyśla i Krakowa, którzy specjalnie przyjechali w zwykły roboczy poniedziałek, aby pomodlić się do św. Antoniego. Nie wspomnę już o ludziach spoza Lwowa i z pobliskich miejscowości. Nawet skwer mieszczący się poza kościołem, niegdyś własność o. franciszkanów, nie był w stanie pomieścić takiej rzeszy ludzi.
Oprócz uroczystości ku czci św. Antoniego, odbyła się także inna uroczystość – 25 lat minęło od oficjalnego powrotu franciszkanów do Lwowa. Historia była zmienna i nieubłagalna, a zakon franciszkański przeżył tyle, co żaden z innych zakonów. We Lwowie natomiast wyganiani z miejsc swojej posługi, ciągle znajdowali nowe punkty i swoją nieugiętą postawą jednoczyli wiernych. M.in. niegdyś kościół św. Antoniego przy ul. Łyczakowskiej liczył więcej parafian niż Katedra w centrum miasta Lwowa.
Alfabet młodego banderowca
Drogi czytelniku, proszę Cię, przeczytaj ten tekst, a co ważniejsze – przekaż tym wszystkim, którzy myślą, że na Ukrainie nie ma żadnych banderowców, a samo określenie „banderowiec” to czyjś mityczny wymysł.
Tarnopolska gazeta internetowa „DOBA” zawiadomiła, że światło dzienne ujrzało drugie wydanie „Powstańczego alfabetu”, gdzie główni bohaterowie to Alarmik, Adolfik, Liliputin i in. Autorem książki jest historyk i działacz społeczny Oleg Witwicki. Po raz pierwszy wydał książkę jesienią ubiegłego roku. Książkę kupowano jak świeże bułeczki, dlatego „dopracowano” ją, dodając informację o „Niebiańskiej Sotni”, czyli obrońcach Majdanu. Natomiast nowe książki będą promowane szczególnie na wschodniej Ukrainie, gdzie nie tak dawno zwalono pomniki Lenina. Głównym bohaterem książki jest mały wojownik UPA – Alarmik, który zwycięża wszystkich wrogów łącznie z imperatorem o nazwisku Liliputin.
Autor książki pisze:
„Możliwe, że to zabrzmi kategorycznie, ale analizując własne poszukiwania przykładów do naśladowania, zrozumiałem, że na polu uformowań bohaterskich przykładów w literaturze dla naszych dzieci, została stworzona pusta przestrzeń i mało kto ma odwagę zapełnić ją niestandardowymi odważnymi formami. Właśnie na granicy tego pustkowia, na granicy pomiędzy historykiem i ojcem, zjawiła się idea zaproponowania dzieciom Ukraińca – Alarmika, superbohatera, młodego upowca trębacza, którego zrobiłem głównym bohaterem ’Powstańczego alfabetu’. Alarmik to prawdziwy Ukrainiec, członek OUN-B od 1942 r. Charakter ma wytrwały, wesoły i nieustraszony. Wierny i niezawodny przyjaciel, uczeń szkoły powstańczej ‘Ołeny’. Lubi sport, geografię, historię i sprawę wojskową”. Autor uważa, że ów bohater jest przeznaczony nie tylko dla dzieci, ale i dla dorosłych.
Autor jest doktorem nauk historycznych, dlatego, jak sam mówi, pisał książkę bardziej jako historyk. Idea napisania książki pojawiła się, gdy więcej czasu zaczął spędzać z dziećmi i zauważył, że dzieci oglądają bajki, gdzie brakuje ukraińskich bohaterów. Mówi o swoim dziele jako o książce literacko-historycznej. Gdy opowiadał o bohaterach, mówił tak:
„Adolfik, i tak wiemy, z kim się kojarzy, Liliputin też. Medweczukowicz to skrzyżowanie Medweczuka (ukraińskiego polityka) z Janukowyczem”.
Książka napisana jest w formacie alfabetu z takiego powodu, iż autor „nie znalazł żadnych ciekawych analogii”. „Jako historyk i działacz społeczny, nie mogłem zrobić wyłącznie dziecięcego alfabetu” – mówi Oleg Witwicki. I kontynuuje – „Poprzeplatałem ją z tematami współczesnej polityki. Powstańcy walczą nie tylko z Adolfikiem i Stalinem (ciekawe, skąd takie poszanowanie do jednego i na tyle groteskowe podejście do drugiego), ale i ze współczesnymi postaciami, jak np. Liliputin”.
http://www.goniec24.com/wiadomosci-kanadyjskie-mobile/itemlist/tag/Ukraina?start=60#sigProId73540c3efe
Ciekawe, jakie pokolenie dzieci można wychować na podstawie takiej książki? Przecież dopiero poznają alfabet! I to w sposób daleki od demokratycznego. I nie dziwmy się, że obok flagi państwowej bardzo często powiewa banderowska – czerwono-czarna. Takie wychowanie. Takie pokolenie. I tacy działacze w państwie powstrzymującym Rosję przed natarciem na Europę.
Dobre, co? Jacyż będą ludzie w dojrzałym wieku, gdy jako dzieci wychowa się je na podobnym alfabecie i w podobnej ideologii? I najciekawsze, a jaki będą mieli stosunek do Polaków? Bardzo dobry? Będą nas kochać i zechcą przyjaźnić się z nami?
Tylko takie, a nie żadne inne wychowa się pokolenie na „pomajdanowskiej” Ukrainie – czerwono-czarne z Banderą w sercu. Iryna Farion (szowinistka z partii Swoboda, znana lwowska krzykaczka, propagatorka nurtów neonazistowskich) powiedziała do pewnej dziewczynki podczas szkolnego konkursu: „Trzeba, aby Bandera przychodził do Ciebie, do twego świata jako członek rodziny, jako ojciec, jako brat, jako coś rodzone i nieodłączne”.
Cóż, nie ma banderowców na Ukrainie. Zostali tylko wielbiciele. I my, jako Polacy, wśród nich żyjemy, m.in. nigdy nie wyjeżdżając ze swoich rodzinnych stron. Ukraina jest młodym państwem budującym demokrację. Nie ulega wątpliwości!
Maria Pyż
Uwolnienie Sawczenko
Uwolnienie Sawczenko to podsumowanie, które pokazuje możliwości Poroszenki – piszą ukraińscy dziennikarze.
Przybycie samolotu z Nadią Sawczenko na pokładzie w drugą rocznicę piastowania przez Petru Poroszenkę funkcji prezydenta mówi o tym, że prezydent Ukrainy jest w stanie rozwiązywać ważne dla społeczeństwa zagadnienia.
Czy myślicie, że społeczeństwo aż tak bardzo przejęło się losem biednej Nadii? Media uczyniły z niej bohaterkę narodową. Parlamentarzyści chcą wprowadzić do Najwyższej Rady Ukrainy jako jedną z rządzących państwem ukraińskim. Tylko nie zapominajmy, skąd Nadia się wywodzi. Z batalionu „Ajdar”. Przeciw „Ajdarowi” jest prowadzonych na terenie Ukrainy ponad 1300 spraw kryminalnych. Najemnicy i ochotnicy z „Ajdaru” są oskarżani o grabieże, zabójstwa, gwałty, złodziejstwo, zniszczenie cudzego mienia itd. A Nadia Sawczenko walczyła ramię w ramię właśnie z nimi.
Potomkowie morderców krzyczą „zapomnijmy o historii”!
Andrij Parubij, przewodniczący Rady Najwyższej Ukrainy, zwrócił się do polskiego rządu, „aby odrzucić to, co dzieli dwa narody”.
W tym tygodniu odbyło się spotkanie parlamentarnych grup Polski i Ukrainy. Z Polski przyjechał poseł na Sejm, przewodniczący Komisji ds. Współpracy z Polonią i Polakami za Granicą, Michał Dworczyk. Nawet uścisnął rękę Andrijowi Parubijowi.
Ustalono, że w Warszawie lub w Chełmie powstanie ulica pierwszego prezydenta Ukrainy, Mychajła Hruszewskiego. Przypomnijmy, że w marcu 1917 roku został zaocznie wybrany na przewodniczącego UCR (Ukraińskiej Centralnej Rady). Był historykiem, a raczej nawet naukowcem.
Gdzie tak naprawdę leży własność ukraińska?
Dzisiaj we Lwowie w Spółce Dziennikarzy Ukrainy odbyła się konferencja pt. „Korupcja i brak działań ze strony rady miasta Lwowa na przykładzie Domu Parafialnego kościoła św. Antoniego”.
Bardzo nas ucieszył fakt, że na konferencję przybyła delegacja z rady miasta z panem adwokatem na czele, która przedstawiała interesy rady m. Lwowa w sądzie, gdy parafia wystąpiła o swoje prawa. Co więcej, delegacja rządowa podparła swój punkt widzenia rodzicami, na czele z dyrektorką muzycznej szkoły, która obecnie zajmuje Dom Parafialny. Cóż, wrzeszczące wielodzietne matki są dobre, gdy brakuje argumentów.
Semper fidelis. 3 Maja we Lwowie
Minęła rocznica Konstytucji Polski. We Lwowie była obchodzona bardzo okazale i pięknie. Jak co roku delegacje polskie zaczęły od składania kwiatów pod pomnikiem Adama Mickiewicza w centrum miasta, a następnie odbył się przemarsz przez miasto do Bazyliki Katedralnej pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny.
Drogi Czytelniku, dzisiaj bardziej przedstawimy relację fotograficzną, jak to wyglądało. Było naprawdę ładnie. Wygłoszone zostały przemówienia, z początku pod pomnikiem A. Mickiewicza. Przemawiał do nas konsul generalny RP we Lwowie Wiesław Mazur, następnie prezes największej i najstarszej organizacji we Lwowie – Towarzystwa Kultury Polskiej Ziemi Lwowskiej Emil Legowicz i o. Władysław Lizun, franciszkanin z parafii św. Antoniego we Lwowie.
Poza tym wszystkim – ładnym wstępem, składaniem wieńców, przemówieniami – podczas Mszy św. odbyło się poświęcenie sztandaru jednostki strzeleckiej „Strzelec” im. J. Piłsudskiego we Lwowie. Drużyna lwowska jest jedyną działającą jednostką poza granicami Rzeczypospolitej. Oficjalnie podlega pod hufiec w Rzeszowie. Lwowscy patrioci jak zawsze stoją na warcie i składają przysięgę na wierność Ojczyźnie.
Poświęcenia sztandaru dokonał arcybiskup metropolita lwowski Mieczysław Mokrzycki. Komendant „Strzelca” Eryk Matecki wygłosił płomienne przemówienie w Katedrze Lwowskiej, mówiąc o patriotyzmie wśród młodego pokolenia, o wychowaniu dzieci w tym duchu i o młodych strzelcach z polskiej szkoły średniej nr 10 im. św. Marii Magdaleny, która zresztą nie tak dawno obchodziła swój jubileusz 200-lecia nieprzerwanej działalności, który hucznie świętowano we Lwowie.
Drogi Czytelniku, nie będę tym razem dużo pisać. Sam obejrzyj. Lwów, jak się mówi, „Zawsze wierny”. Semper fidelis!
Maria Pyż
http://www.goniec24.com/wiadomosci-kanadyjskie-mobile/itemlist/tag/Ukraina?start=60#sigProId098a54e762
Wspierajmy nadal mniejszości etniczne, a z pewnością będą wdzięczne…
Zjednoczenie Łemków wystosowało oficjalne pismo, skan którego publikujemy, do Komisji Sejmowej Mniejszości Narodowych i Etnicznych oraz do wiadomości innych rządzących w Polsce. Niby nic złego, bo pisać można. Charta non erubescit! Cały zarząd etnicznej polskiej mniejszości narodowej podpisał pismo w sprawie filmu o Wołyniu. Organizacja, która jest sponsorowana przez rząd Polski, czytaj – przez polskiego podatnika, oburza się z powodu filmu, który wreszcie ma pokazać prawdę. Naszą prawdę narodową. O tragedii ludzkiej. O jej skutkach. O tym, co działo się na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej.
Więc dlaczego ktoś się oburza? Tym bardziej polska mniejszość etniczna, która ucierpiała bezpośrednio w wyniku działań banderowców? Gdyby nie działalność UPA, nie byłoby akcji „Wisła”. Nie byłoby tzw. dobrowolnych ewakuacji ludności w latach 44–45, jak to jest ładnie nazwane w dokumentach, które tak naprawdę były już wtedy zesłaniem.
Wciąż jesteśmy w tym samym punkcie
Drogi Czytelniku, spraw niezakończonych jest we Lwowie niemiara. Zakończonych, mam na uwadze, pomyślnie dla Polaków. Sytuacja wprost groteskowa. Obecnie siedzę spokojnie przy komputerze, a na stole mam stosy papierów i nadziwić się nie mogę. Otóż, jeśli chodzi o Dom Parafialny kościoła św. Antoniego, jest to obecny adres ul. Łyczakowska 53, niegdyś, jeszcze w XX w., Łyczakowska 49.
Mam w rękach dwa zaświadczenia i nie wiem, czy śmiać się, czy płakać nad losem kolejnego obiektu nieoddanego prawowitym właścicielom. Jedno zaświadczenie z Biura Inwentaryzacji Technicznej mówi o tym, że budynku 49 przy ul. Łyczakowskiej nie ma. Natomiast w drugim zaświadczeniu z tego samego Biura czytam, że budynku 53. przy ul. Łyczakowskiej nigdy nie rejestrowano!
Kraj niepodzielonych stołków i nadziei utraconych
Ukraina bez premiera? A skądże. Jak każda głośna deklaracja. Czyli nic z tego. Co najciekawsze, Arsenij Jaceniuk ustąpił ze stanowiska w niedzielę. Powód? Nieznany. Zresztą jak wszystko w tym państwie. Jeśli podał sie do dymisji – to powinien to zobić do końca. Mamy tylko jeden problem. W tym kraju cudów niewidów, nic do końca nie jest wyjaśnione. Były – teraźniejszy premier stwierdził, że zwolni krzesło, jeśli będzie wiedział, kto przyjdzie na jego miejsce. Ciekawe, nieprawdaż? To tak jak pytać Komorowskiego, czy nie ustąpiłby z urzędu, pod warunkiem że będzie wiedział kto przyjdzie na jego miejsce.
Miejsce fajne, zgadzam się z tym. Można powiedzieć wieczne i obiecujące. Lub obiecujące na wieczność. Taki już jest los tego stołka. Kto na nim usiądzie, to stołek ma obowiązek zabezpieczyć go do końca życia. Ino mebli szkoda. Bo mogłyby jeszcze posłużyć, a że daleko nie są najtańsze, to funkcje spełniają jak należy.
Czy całe życie musimy iść w tyle?
Jeśli uroczystości w katedrze we Lwowie organizuje ksiądz z kurii metropolitalnej, a proboszcz tejże katedry mówi, że od niego nic nie zależy – to jak w końcu będą wyglądały uroczystości?
Poza tym, dlaczego Polacy we Lwowie zawsze są o tydzień spóźnieni? Dlaczego uroczystość 360. rocznicy Ślubów Jana Kazimierza jest obchodzona w dniu 9, a nie jak ma być 1 kwietnia? I dlaczego rocznica chrztu Polski jest obchodzona tydzień później niż w Polsce? I jeszcze raz, dlaczego majówka jest obchodzona 7 maja? Czy całe życie musimy iść w tyle? Przynajmniej takie mamy wrażenie. Zawsze ten tzw. tył był bardzo mocno przykrywany przez patriotów ze Lwowa. Tu narodziło się i rozpoczęło działalność wiele polskich organizacji patriotycznych – harcerze, Strzelcy i in.