Nie da się z życzliwości skonstruować produkcji... Z reżyserem Grzegorzem Braunem rozmawia Agnieszka Piwar z Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy
G. Braun: O poważne inwestycje trudno, gdy brak normalnego rynku.
Pańskie filmy w wielu środowiskach – także wśród młodego pokolenia – cieszą się mianem kultowych. Tematyka, o której inni boją się nawet pomyśleć, dynamicznie rozwijający się scenariusz, genialna oprawa graficzna, całość opleciona świetnie dobraną muzyką i wreszcie prawdziwa lekcja historii, której darmo szukać w szkolnych podręcznikach. Tymczasem, podczas konferencji zorganizowanej przez Katolickie Stowarzyszenie Dziennikarzy w Hebdowie, opowiedział Pan niezwykle smutny scenariusz. Producent Pańskich filmów Robert Kaczmarek jest zastraszany, a zaprezentowane przez Pana fragmenty kilku projektów wciąż nie doczekały się szczęśliwego finału, jakim jest dokończenie produkcji. Jak to możliwe, że filmy, na które tak wielu widzów czeka, nie mogą być zrealizowane?
Przede wszystkim, dziękuję za dobre słowo – przekażę tę pochlebną recenzję wszystkim koleżankom i kolegom: operatorom, montażystom, autorom animacji, realizatorom dźwięku, producentom, z którymi współpraca daje efekty tak dobrze przez Panią oceniane. Film jest rzemiosłem w dużej mierze kolektywnym – jeśli moje filmy nadają się do użytku, to także dzięki wysiłkowi utalentowanych współtwórców. Ale żebyśmy mogli od czasu do czasu pokazać coś, co interesuje, a przy okazji cieszy oko i ucho – do tego potrzeba poważnych inwestycji. O te zaś trudno, gdy brak normalnego rynku. Oczekiwania widzów najwyraźniej niewiele mają tu do rzeczy. W post-PRL decydują względy polityczne, a nie zdrowy rachunek ekonomiczny.
Serca urosły
Wiadomo, że płeć biologiczna ma znaczenie kulturowe i społeczne. Takie są fakty. Żadna ze stron sporu tych faktów nie kwestionuje. Rzecz w tym, kto i jak owe fakty interpretuje, jakie wnioski wyciąga i w jaką czeluść wtrąca naszą zwyczajność.
Płciowcy, zwani też Dżenderystkami i Dżenderystami, uznają, że płeć biologiczna nie ma znaczenia dla pełnionych ról społecznych oraz dla relacji między ludźmi. Że płeć to w pierwszym rzędzie raczej kultura niż biologia, zaś ową płeć, właśnie płeć kulturową, daje się modelować niemal swobodnie, a w każdym razie niezależnie od uwarunkowań biologicznych – ponieważ jest kwestią wyboru, jak powiedzmy kolor włosów. Idąc tą drogą dalej, bez większego ryzyka popełnienia błędu można nawet powiedzieć, że z perspektywy Dżenderystek i Dżenderystów, genotyp to mniej więcej synonim zabobonu.
Listy z USOPAŁ-u
Sponsorowana przez pana Kobylańskiego z Urugwaju Organizacja Polaków Południowej Ameryki USOPAŁ rozsyła różne teksty, które do niej też przychodzą. Ostatnio opublikowano tam tekst o Ukrainie, którego autor, w przeciwieństwie do mnie, tam nie był i nalatuje, że Polska bardzo wtrąca się w to, co się tam dzieje, i robi robotę za Niemców.
Oczywiście "Polska" powinna najpierw pilnować swych interesów, a za darmo innym nie służyć. Ale nie przesadzajmy, że tak się Polacy tam w obce interesy mieszają. Każdy się miesza, jeśli sytuacja w danym kraju jego dotyczy.
Z frontu walki o rząd dusz
Ach, gdyby nie było pana Jerzego Owsiaka, to należałoby go wymyślić!
Najwyraźniej ktoś wpadł na ten właśnie pomysł i wymyślił pana Owsiaka w powiązaniu z nową, świecką tradycją, jaka pojawiła się za pierwszej komuny, to znaczy – z tradycją czynów społecznych.
Jak tylko zbliżał się kolejny zjazd partii, czy też rocznica rewolucji październikowej, zaraz partia mobilizowała tzw. masy do udziału w czynach społecznych.
Wałęsa i politycy
Niejako przymuszony, wracam do sylwetki Lecha Wałęsy i jego problemów.
Wałęsa, zapewne wstrząśnięty wieściami, iż film opowiadający jego dzieje nie otrzyma filmowego Nobla, wyładował swój gniew na książce, będącej alternatywą dla scenariusza Andrzeja Wajdy. Nie tylko na niej: "Ja powiedziałem, że będę kolejno zabierał się za tych ludzi". Miał tu na myśli historyków z "listy", którą opublikował niegdyś na swym blogu. Wszystkim jakoby zamierza również dać wybór: "jeśli dadzą dobre odszkodowanie" za to, co o nim napisali, on i jego ludzie "zrezygnują z prawnego postępowania".
Pokaż misiu rączki
Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy ugrała, co tam miała ugrać, więc swobodnie, bez nerwowych oddechów na szyjach, możemy sobie pogadać o jałmużnie – Czymżeż innym jak nie jałmużną jest bowiem przeznaczanie części wypracowanego dochodu na biednych? Jałmużna jest w naszej cywilizacji łacińskiej obowiązkiem każdego uczciwego człowieka. Bez niej nie ma nieba; każdy powinien w niej uczestniczyć, bo w ten sposób "kupić" możemy oceany zasług, zwłaszcza gdy dajemy z serca, a nasz grosz jest wdowi.
To powiedziawszy, pamiętać trzeba, że Pan Bóg dał nam rozum i nie powinniśmy dawać jałmużny nieroztropnie. Czasem takim bezmyślnym wsparciem "na odwal się" można uczynić więcej szkody niż pożytku. Świat pełen jest najprzeróżniejszych naciągaczy – hien żerujących na dobrym sercu.
Nowa Europa, nowa Polska, nowe pokolenie
Zaczyna się nowe rozdanie w polskiej polityce. Dotychczasowy układ traci parę, skorumpowane partie władzy nie doczekały się młodzieżówek z prawdziwego zdarzenia, autentyczna działalność społeczna i polityczna jest poza nimi.
Skostniały układ trzeszczy w szwach, jego aktorzy są zmęczeni. Jadą jeszcze siłą rozpędu, ale nie potrafią wykrzesać z siebie nowych propozycji.
Widać to gołym okiem. Nie dopuścili na czas nowej krwi, kurczowo trzymali się intratnych stołków, nie wychowali następców, zasklepieni w taktycznych gierkach stracili z oczu strategiczny horyzont. Bo kto jest następcą Jarosława Kaczyńskiego w PiS? Gdzie są nowi, prężni, ideowi i zaangażowani młodzi politycy PO? Polska polityka zastygła w okowach manipulowanych rozdań.
Zostałem zlustrowany...
W Rosji został wydany bardzo elegancki kalendarz pod nazwą "Stalin". I nie byłoby w tym nic dziwnego (portrety Stalina można kupić w wielu księgarniach w Rosji), gdyby nie jedno. Został on otóż wydrukowany przez drukarnię ławry Troicko-Sergijewskiej, czyli jednego z najważniejszych monasterów Cerkwi prawosławnej (RPC, czyli "Russkoj Prawosławnoj Cerkwi").
Chociaż i to dziwić nie powinno – sam pamiętam swój szok, gdy w sklepiku w chramie Christa Spasitelia (czyli najważniejszej, odbudowanej w latach 90., świątyni w Moskwie) obok tradycyjnych prawosławnych świec i świętych obrazków zobaczyłem kunsztownie wykonane modele marszałków oraz postaci historycznych, wśród których wyróżniali się Feliks Dzierżyński oraz Ławrientij Beria.
Rok 2014
Na szczęście stary rok, trzynastka, odszedł. Co najważniejsze, jakichś większych tragedii w Polsce i na Białorusi nie było. Podobnie było w 1913, choć 1813 nie był szczęśliwy, bo były reperkusje moskiewskiej wyprawy Napoleona.
Zastanawiałem się, w których latach z trzynastką były. Okazało się, że "wiekopomnych tragedii" w tych latach nie było. Moskiewscy meteorolodzy zapowiadali ostrą zimę dla Polski, czyli też dla Białorusi, a jej jakoś nie było, bo nie można zaliczać do tego kilku dni mrozu po 2-3 stopnie i 10 cm opadów śniegu.
Brukselska forsa nie dla emerytów
"Bo raj na ziemi każdy stworzyć chce. Lecz czy ma forsę? Niestety, nie..." – głosi song z "Opery za trzy grosze" Bertholda Brechta. Mimo "pomocy unijnej", która była głównym motywem w propagandzie akcesu Polski do Unii Europejskiej, "forsy ciągle nie ma" i dlatego rząd premiera Tuska wespół z prezydentem Bronisławem Komorowskim postanowili dokonać skoku na kasę otwartych funduszy emerytalnych.
Dlaczego nie ma forsy mimo "pomocy unijnej" dla Polski, szacowanej w najbliższych siedmiu latach na ok. 300 miliardów złotych? – na to pytanie nie są, niestety, w stanie odpowiedzieć najtęższe "autorytety ekonomiczne", bez względu na to, czy powycinane z "Gazety Wyborczej", z "Polityki", czy zeskanowane z TVN.