Zostałam wychowana na bajkach o wojnie
Dziękuję za list pana Ostojana, skierowanego imiennie do mnie.
Zakładam, że moja odpowiedź będzie także skierowana do szerszego grona jego i moich czytelników "Gońca". I zgadzam się, że będzie ona felietonem dotyczącym naszego różnego sposobu patrzenia na świat.
I dodam jeszcze, że patrzymy na ten świat z różnych jego punktów, dość odległych od siebie.
I dodam jeszcze, że różni się nasza sytuacja życiowa.
Polub "Gońca" na fejsbuku!
Temat: Mrowisko
Rybę będę smażyć. Ryba w Polsce to rarytas. Jest droga, a kiedyś się mówiło – jedz dorsze, bo g… jeszcze gorsze.
Ale ja jestem w Niemczech i kilo ryby mi ostatnio kupiono.
Więc smażyć dzisiaj będę, ale nie wiem, czy dziadek niemiecki będzie jadł, bo on w soboty jada zwykle coś innego. Jada ryż na mleku z cynamonem i cukrem.
Ale może dziadek – 99 lat... może nie zorientuje się, że to dzisiaj sobota, czyli dzień ryżu na mleku, i jak zobaczy usmażoną rybę, do tego dwa małe ziemniaczki, to zdecyduje się na to.
Ja – Polka , dziadek – Niemiec, a śpiewaliśmy sobie razem kolędy
Mnie z rodziną niemiecką nie łączą żadne sprawy finansowe.
Chociaż zdarzają się tam Niemcy, jak np. pani z Hamburga, u której byłam dwa lata temu.
Raz jeden zostawiliśmy chorego męża pod opieką rodziny, a my pojechaliśmy zwiedzać Hamburg. Piękna pogoda, październik. Pani mówi do mnie, że zaplanowała wycieczkę stateczkiem i sądziła, że ja zapłacę za ten stateczek. Kosztowało to 15 euro, ani grosza nie miałam i rodzina w domu też prawie bez pieniędzy. Wszystko na styk. Bardzo mi było głupio, gdy ona pytała, że przecież zarabiam, to dlaczego nie mam pieniędzy.
Nie każdy ma dom
Dzisiaj urodziny zmarłej pani starszej. A jutro moje urodziny.
Jak przyszłam z wolnych moich trzech godzin, to wózek inwalidzki dziadka stał przed drzwiami. I dziadek mi powiedział, że byli na cmentarzu, a potem w kawiarni. Ciasta więc podwieczorkowego już nie chciał. Potem przyszedł syn dziadka i pyta się mnie, czy pojadę z nimi do restauracji, bo dzisiaj są pani starszej urodziny, matki jego, która umarła trzy miesiące temu. Poznałam ją, opiekowałam się nią i umarła przy mnie.
Wróciłam ze spaceru uliczkami Berlina
W nocy źle spałam, chociaż dziadek dobrze. Rano dziadek spał i spał, a ja chciałam, jak zwykle, na 11. zdążyć pojechać do kościoła. Niestety, on spał.
Wzięłam się więc za jego obiad, chociaż trzeba go się zawsze spytać, co będzie jadł. Pomyślałam, że zrobię jego zupę kalarepową, do której wkraja się też liście kalarepy. Jak nie zje jej dzisiaj, to zje jutro. Czekałam więc, a czas mszy przeszedł. Pocieszałam się więc tym, że nawet jak pojadę później, to kościół będzie otwarty.
11 listopada, a ja jadę do Niemiec
To u Niemców dzisiaj już karnawał, a moja ojczyzna – Polska, wcale się dziś cała wesoło nie bawi. Dzisiejszy dzień to odzyskanie niepodległości przez Polskę , po 123 latach niewoli.
Moja ojczyzna w tym dniu manifestuje, zamiast cieszyć się z odzyskania niepodległości. Ten dzień powinien być przecież wesoły dla społeczeństwa. Tymczasem widać było, że jeszcze on wesoły nie może być. Rząd przygotowywał specjalne patrole policji. Zawsze tam, gdzie są skupiska ludności, może się coś zdarzyć nieprzewidzianego…
W dzisiejszych czasach trudno mówić o stuprocentowej niepodległości narodu. Nie da się odizolować kraju. Zawsze będą wpływy, naciski, powiązania ekonomiczne.
Politycy polscy, polskie dzieci są głodne!
Muszę przyznać, że szybko to złoto mija. Moje drzewko, które było przed dwoma tygodniami takie kolorowe i złote, zrobiło się już brunatne i już trochę łyse.
Jestem w Polsce od dwóch tygodni, przyjechałam tu na urlop. Tu mieszka moja rodzina. Ile to informacji było przez ten czas, w telewizji, w Internecie!
Tutaj bez przerwy coś się dzieje.
W Niemczech jestem od tego odizolowana, bo nie mam polskiej telewizji. Prasę trochę czytam, gdy mam akurat w danym niemieckim domu dostęp do Internetu.
Jak tu dobrze
Poniedziałek, to będzie dla mnie ważny dzień. Umówiłam się w tej szkole. Nie wiem, czy nie za wysokie progi… może będę tam uczyć.
Ale lepszej Polki by nie mieli. Wielu uczniów, którzy przychodzili na korepetycje, nauczyłam matematyki. Pokazałam im, że jest ona łatwa. Bo tak jest. Trudniejsza jest chemia, fizyka. Matma to podstawa, więc musi być łatwa.
Ale uczyć matematyki po niemiecku... to jest trudniej. W dodatku grupę uczniów, których mama wygania na korki.
Powinno się sprawdzić te polskie firmy. Jakie mają zarobki. Jaki procent biorą dla siebie. Jak będę tak pisała, to pracy nie znajdę... w tych polskich firmach.
Za dużo polityków, a za mało matematyków
Wczoraj napisałam list, chcę wysłać do Niemiec. Jest to ze 20 banknotów niemieckich z czasów wielkiego kryzysu w Niemczech, wielkiej inflacji – lata po I wojnie światowej. Patrzyłam w Internecie, są one prawie nic niewarte. Ale po co mają mi tu leżeć? Podałam numer konta, może coś przyślą. Na targu w Niemczech dawano mi 15 euro i się nie zgodziłam. Teraz chciałabym otrzymać chociaż 20 euro… byłabym zadowolona. Wiem, że są w nie za dobrym stanie.
Mogłam mieć ich o wiele więcej. Siostrzeniec pani starszej dawał mi wszystkie, dla moich dzieci, żeby sobie pooglądały niemieckie pieniądze. Wzięłam trochę różnych.
Ja i moje październikowe myśli w Niemczech
Od rana rozmawiałam z mężem. Miałam kupić czekoladę w Niemczech, ale on mówi, że w biedronie jest przecena wszystkich czekolad polskich. Czekolada Goplany kosztuje podobno 1 zł 60 groszy. To mi się nie opłaca z Niemiec wieźć. Zwłaszcza że ta czekolada Goplany jest pyszna. Ona waży niecałe 100 gramów, ale kto by to zauważył! Jak już człowiek ją posmakuje, to daruje sobie tę brakującą do pozostałych czekolad wagę, te brakujące 15 gramów.
Kazałam mężowi kupić pięć takich czekolad i schować je na moją półkę, żeby nie wyjadł przed moim przyjazdem. I dwie wedlowskie gorzkie. Też są specyficzne, mają dużo kakao i są rzeczywiście gorzkie. Dużo tego nie można zjeść, ale to dobrze. Fajny dodatek do kawy, też gorzkiej. Ta wedlowska ma 100 gramów. Czekolada Goplany jest trochę słodsza. Obie są bardzo dobre.