Inne działy
Kategorie potomne
Okładki (362)
Na pierwszych stronach naszego tygodnika. W poprzednich wydaniach Gońca.
Zobacz artykuły...Poczta Gońca (382)
Zamieszczamy listy mądre/głupie, poważne/niepoważne, chwalące/karcące i potępiające nas w czambuł. Nie publikujemy listów obscenicznych, pornograficznych i takich, które zaprowadzą nas wprost do sądu.
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanych listów.
Zobacz artykuły...W rocznicę katastrofy smoleńskiej
Napisane przez Joanna Wasilewska/Andrzej JasińskiW środę wieczorem w trzecią rocznicę katastrofy smoleńskiej Kluby Gazety Polskiej w Toronto zorganizowały uroczyste obchody. Po Mszy św. w kościele św. Kazimierza na Roncesvalles Ave. w Toronto grupa kilkudzięsięciu osób udała się pod nieodległy pomnik Katyński. Czlonkowie Klubów Gazety Polskiej złożyli wieniec, krótkie przemówienie wygłosiła przewodnicząca Klubów Gazety Polskiej w Toronto Joanna Jaroszewska, modlitwę poprowadziła Dana Legienis. Zapalono lampki ustawione w kształcie krzyża. Oficjalne obchody zorganizowane przez Kongres Polonii Kanadyjskiej odbędą się w najbliższą niedzielę 14 kwietnia.
Tekst i zdjęcia Joanna Wasilewska/Andrzej Jasiński
http://www.goniec24.com/prawo-kanada/itemlist/category/29-inne-dzialy?start=7602#sigProId099fc8c9c5
Jezu ufam Tobie – wypowiedziane na kanadyjskich Kaszubach
Napisane przez Krzysztof Zielenda, omiPrzyjechałam tutaj, aby powiedzieć Jezusowi – ufam tobie! Takie świadectwo dała jedna
z uczestniczek pielgrzymki do Wilna na kanadyjskich Kaszubach.
http://www.goniec24.com/prawo-kanada/itemlist/category/29-inne-dzialy?start=7602#sigProIde562918aba
Od kilkunastu lat setki Polaków spotykają się w Wilnie na uroczystościach związanych ze Świętem Miłosierdzia
Bożego. W sobotę 6 kwietnia bieżącego roku zgromadziło się tam prawie tysiąc osób.
Autobusy z pielgrzymami przyjechały z Toronto, Mississauga, Brampton, Montrealu i
kilku innych miejscowości gdzie znajdują się polskie parafie.
Z okazji trzeciej rocznicy tragedii smoleńskiej w środę 10 kwietnia o
godz. 19:00 - millennijne sanktuarium Polonii kanadyjskiej w Brampton
serdecznie zaprasza na nabożeństwo oraz Mszę św. w intencjach tych,
którzy oddali życie za wolność naszej Ojczyzny. Kazanie okolicznościowe
wygłosi O. Prof. Józef Kowalik, Misjonarz oblat Maryi Niepokalanej.
W czasie Mszy św. przy pomniku katyńsko-smoleńskim na placu
Jana Pawła II przed świątynią wartę honorową trzymać będą harcerze.
Bezpośrednio po Mszy św. zapraszamy wszystkich pod pomnik, aby wziąć
udział w modlitwach za poległych oraz ceremonii złożenia wieńców i
kwiatów
Wiadomości wiosna 2013
Sztandarowym programem Fundacji im. Adama Mickiewicza jest sponsorowanie Konkursu Pisemnego na najlepsze wypracowanie w języku polskim, które co roku organizuje Związek Nauczycielstwa Polskiego w Kanadzie.
W tym roku do konkursu przystąpiło ponad 3000 uczniów z polskich szkół na terenie Kanady. Rozstrzygnięcie konkursu nastąpi pod koniec marca 2013 r. Tematy konkursu jak co roku są trudne, dotyczą życia w rodzinie, patriotyzmu i znajomości religii. Oto przykłady haseł dostosowanych do wieku uczniów: "Piękna nasza Polska cała", "»Pan Tadeusz« A. Mickiewicza – opisy staropolskich zwyczajów i przyrody", "Moje korzenie", "Postawa młodzieży polskiej w walce z okupantem w czasie II wojny światowej", "Miejsce urodzenia Twoich rodziców", "Błogosławiony Jan Paweł II – przykład miłości do Boga, człowieka i ojczyzny", "Polscy laureaci Nagrody Nobla". Życzymy wszystkim uczniom sukcesów i gratulujemy nauczycielom i rodzicom wychowania tak mądrej i patriotycznej młodzieży. Ten konkurs jest organizowany dla młodzieży od 8 do 18 lat, która uczy się w polskich szkołach w Kanadzie mimo intensywnych zajęć w szkołach kanadyjskich, zajęć sportowych i innych.
W październiku 1956 roku zapanowała tak wielka radość, jakbyśmy znowu jakąś wojnę wygrali. Ludzie gromadzili się na placach, stale ktoś przemawiał i otrzymywał gromkie brawa, po czym wszyscy śpiewali mu "Sto lat". Na wszelki wypadek razem z chłopakami z podwórka zbudowaliśmy za miastem bunkier, który miał nam służyć w razie inwazji sowieckiej. Wygrzebaliśmy z naszego tajnego schowka znalezione na gruzach i starannie wyczyszczone dwa poniemieckie pistolety, co prawda bez amunicji, ale zawsze można ją było gdzieś zdobyć. Przygotowaliśmy też butelki, które miały być napełnione łatwo wybuchającym płynem, a w bunkrze zgromadziliśmy koce i kilka chlebów. Byliśmy gotowi.
Tęskniliśmy do harcerstwa. Pojawiło się nagle, jakby drzemało tylko w ukryciu i dodawało nam animuszu w przygotowaniach do nowego powstania. Byliśmy znowu Szarymi Szeregami, gotowymi do obrony Ojczyzny. Mieliśmy poczucie, że jesteśmy wciąż na wojnie, którą dopiero co harcerstwo toczyło z Niemcami. Teraz zamierzaliśmy przegonić Ruskich.
W pięćdziesiątym siódmym roku miasta były pełne kilkunastoletnich weteranów, a ja i moi rówieśnicy przebrani w te same mundury, jakie harcerze nosili przed wojną, byliśmy znowu gotowi na wszystko. Nikt nie pytał, ile mieliśmy lat, kiedy skończyła się wojna. Miałem pięć lat, gdy harcerstwo zostało zakazane, po raz ostatni widziałem je w pochodzie 3-majowym w czterdziestym dziewiątym. Mogli go sobie zakazywać, a myśmy i tak rośli i rozwijali się z harcerskim duchem, który trwał lata i pod moją siwą czupryną pozostał do dzisiaj.
Mieliśmy niedawno 50-lecie mojej drużyny harcerskiej. Był zlot, była uroczystość, a przybyliśmy "ze wszystkich świata stron" na to swoje, może już ostatnie jamboree. I – uważajcie! – komendantem uroczystości był ten sam harcerz, który 50 lat temu tę drużynę zakładał. Siedemdziesięciopięcioletni harcerz. Trochę tylko starszy od nas. Wielu nas tam przyjechało i tylko na początku były trudności z rozpoznaniem, kto jest kto. W większości przypadków – udało się.
1957. Przez parę lat mundurki były pochowane po szafach, rogatywki harcerskie też. Piosenki harcerskie, milcząc, wyczekiwały w śpiewnikach. Też były zakazane.
I duch nie upadł – kiedy wyciągaliśmy stare, brezentowe namioty, zrolowane i ukryte na strychu przed siedmiu laty, kurz się unosił nad nami, że aż nie było czym oddychać. Okienka strychowe były zawsze otwarte, dzięki temu namioty nie zgniły, ale wszystko co wleciało tu z ulicy, okrywało skrzętnie namiotowe płachty, kosze ze sprzętem i – ukryte w głębi – sztandar hufca wraz z uratowanymi sztandarami kilku drużyn. Nikt nie wypaplał!
To był radosny rok. Zaczął się w październiku '56 i ogłoszono go jako odwilż, co miało znaczyć, że to wszystko dzieje się na razie. Tymczasem wszyscy uwierzyli, że ta odwilż to na zawsze. Trwała przez całą zimę i uwierzyliśmy, że nie przeminie i że ugruntowuje się na lata. Ale była radocha!
Zwiastunem nowego były prywatne piekarnie z bułeczkami o nieznanym dotąd smaku. Do szkoły wróciła religia. W radiu mówili o błędach i wypaczeniach, które się już nigdy nie powtórzą. Dlaczego mieliśmy nie wierzyć? Rodzice wierzyli.
Paradowałem po mieście w harcerskim mundurze i w harcerskiej rogatywce z lilijką i miałem poczucie bohaterstwa. Zanim oficjalnie ogłoszono, że już wolno, że w Łodzi odbył się zjazd odrodzonego harcerstwa (grudzień 1956), drużynowi, przyboczni, zastępowi gotowi byli do działania. Odnalazły się harcerskie rogatywki i już na pierwszym wiosennym hufcowym ognisku, rozpalonym na placu Wolności, wszyscy śpiewaliśmy piosenki, których przez siedem lat głośno nikt nie powtarzał, ale wszyscy znali je na pamięć. Do dziś je pamiętam. A to już sporo lat. Odkrywanie sekretnego harcerskiego magazynu na strychu było swoistym świętem. Kończyła się konspiracja namiotów, uratowane cudem trzeszczały przy rozwijaniu, a już po pierwszym obozowym deszczu kapało z nich wszędzie. Ale były nasze i dawały dach nad głową dla całego zastępu. Dziurawe to dziurawe. Ba, służyły jeszcze przez lata, bo na nowe nie było pieniędzy i chyba czasu, żeby je szyć – harcerstwo odrodziło się zimą, a obozy harcerskie ruszyły już w najbliższe lato 57 roku. Jeszcze pachnie mi lasem i ogniskiem.
Przyrzeczenie harcerskie złożyłem 27 listopada 1957 roku na uroczystym ognisku ostródzkiego hufca. Moja Książeczka Harcerska ma numer 148505, sporo nas było!
Mam szczerą wolę całym życiem pełnić służbę Bogu i Polsce, nieść chętną pomoc bliźnim i być posłusznym Prawu Harcerskiemu. Taka była wersja mówiona Przyrzeczenia i, o ile pamiętam, obowiązywała do roku 1959.
W początkach lat sześćdziesiątych zaczęła się wymiana instruktorów, komend hufców, chorągwi. Nowa Kwatera Główna ZHP wprowadziła zmienioną wersję: Mam szczerą wolę całym życiem pełnić służbę Polsce Ludowej, walczyć o prawdę i sprawiedliwość społeczną, nieść chętnie pomoc każdemu człowiekowi, być posłusznym prawu harcerskiemu. Manipulowano harcerstwem i chyba w znacznym stopniu się to powiodło.
Po 1989 roku znowu powróciły "szczerą wolę całym życiem pełnić służbę Bogu i Polsce". Nie ma "służby Polsce Ludowej", to już tylko historia.
Wciąż niemal niezmienny trwa Dekalog Harcerski, do którego w 1964 roku (pamiętam!) dobrał się niejaki Jacek Kuroń ze swoimi "walterowcami". Ich marzenia o harcerstwie miała ziścić nowa formacja, nazwali ją "Czerwone Harcerstwo". Wyrzucali harcerski krzyż, lilijkę, zamierzali zmienić hymn i całą strukturę harcerstwa. Byłem na tym zjeździe, uczestniczyłem w ratowaniu w harcerstwie tego co najświętsze.
Nie osiągnęli wszystkich "światłych celów", napsuli jednak sporo.
Co jest złego w Prawie Harcerskim?
1. Harcerz służy Bogu i Polsce i sumiennie spełnia swoje obowiązki.
2. Na słowie harcerza polegaj jak na Zawiszy.
I dalej o pomocy bliźnim, o harcerskim braterstwie, o szlachetności i posłuszeństwie, o wystrzeganiu się nałogów. Łącznie dziesięć. Harcerski Dekalog. Zupełnie niedzisiejszy. Prawie moherowy, zacofany. Wręcz – wsteczny.
Nie lubią harcerstwa. Nigdy nie lubili. Jest silnie przywiązane do tradycji i to wystarczy, żeby go nie lubić. Ofiaruje swoją służbę Bogu i Ojczyźnie. Nie po drodze mu z liberałami wszelkiej maści, dlatego nie jest popularyzowane.
Dopiero co, parę dni temu poprowadzili akcję: Tropem Wilczym – pamięci Żołnierzy Wyklętych. "Jest to przedsięwzięcie edukacyjne, upamiętniające żołnierzy antykomunistycznego podziemia zbrojnego działającego na terenie Polski w latach 1944 – 1963" – piszą w Biuletynie Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej. Udało się znakomicie, o czym wiedzą uczestnicy, ich rodziny i przyjaciele.
W styczniu tego roku, gdy okazało się, że polskie państwo nie będzie się pochylać nad 150. rocznicą Powstania Styczniowego, zajęli się tym sami. "Noc Styczniowa 1863–2013 to propozycja dla harcerzy w wieku powyżej 16 roku życia, wędrowników, harcerzy starszych i instruktorów ZHR, ale również osób spoza Organizacji, mająca na celu przybliżenie jego uczestnikom przebiegu Powstania Styczniowego. Całość wydarzenia rozegra się w nocy z 18 na 19 stycznia 2013 roku..." W inscenizacji powstańczych wydarzeń uczestniczyło setki harcerskich grup w wielu rejonach Polski i poza jej granicami.
Mało kto o tym wie.
W roku 2012 harcerze sięgnęli do tradycji polskiego żeglarstwa. Rejsem przez Bałtyk i Morze Północne, odwiedzając 18 portów, głosili sławę pierwszego polskiego żeglarza, Władysława Wagnera, który w latach 1932–39 opłynął świat pod żaglami. W rejsie pod nazwą "Podług Słońca i Gwiazd" na pokładzie harcerskiego jachtu "Zjawa IV" (ZHP) płynęły załogi z obu harcerskich organizacji.
Pamiętam ich z Pielgrzymek Jana Pawła II do Polski.
Pamiętam, jak zbudowali "miasteczko zniczy" 10 kwietnia 2010 roku na Krakowskim Przedmieściu, jak ustawili tam krzyż. Harcerz służy Bogu i Polsce i sumiennie spełnia swoje obowiązki.
Pan Z.
Do usłyszenia za tydzień
Czasami zdarza się, że postęp technologii otwiera lukę i mimo naszego coraz bardziej kontrolowanego świata dane jest nam nieco pokowboić. Tak się obecnie dzieje w przypadku pewnych "hybryd".
O ile kilka już razy pisałem, że hybrydy elektryczno-spalinowe to czystość na pokaz i tak na dobrą sprawę są to pojazdy trujące środowisko bardziej niż normalne oszczędne wozy w rodzaju golfa z wyżyłowanym dieslem, o tyle jest jeden rodzaj "hybryd", który wymyka się tej ocenie, są to... rowery hybrydowe, na napęd elektryczno-ludzki.
Mówię o rowerach elektrycznych, które są coraz bardziej modne w kręgach tak rowerzystów górskich, jak szosowych. Dlaczego? Bo ostro podkręcają przyjemność jazdy, zwiększając prędkość i zasięg.
To, co dzisiaj powiem, będę więc mówił cicho i mrugając porozumiewawczo okiem... Otóż, każdy z nas jeszcze w tym sezonie za niewielkie pieniądze (w okolicach 600 – 800 dol.) może kupić od Chińczyków zestaw elektryczny do roweru; nowoczesną jednostkę napędową, silnik elektryczny pozbawiony szczotek i montowany wprost na osi – można więc kupić sobie na przykład po jednym silniku na koło i mieć napęd 2 WD.
Co to daje? Rower, którym po niewielkich modyfikacjach pedałować będziemy z prędkością nawet powyżej 100km/h, o zasięgu ponad 160 km/h. Zestaw jest banalnie prosty w montażu, a w przypadku np. montowania jedynie na przednim kole po prostu wymienia się koło na to zamówione z silnikiem na osi, montujemy bagażnik z bateriami (jest wiele możliwości do wyboru), zakładamy panel kontrolny i manetkę gazu i w zasadzie jesteśmy gotowi do drogi.
W bardziej wyszukanych propozycjach mamy do dyspozycji hamulce ładujące tyrystorowo baterię w przypadku hamowania i wiele innych usprawnień. Jeśli chcemy sobie kupić profesjonalnie wykonany rower elektryczny (a z powodów wizerunkowych produkują je np. Audi czy VW), to wydamy coś do 10 tys. dol. za szpan i bajer. Królem szos jest tu M55 Terminus.
Jak powiedziałem, nie musimy tego robić, bo zmontowanie własnego elektrycznego składaka jest całkiem proste, zaś przyjemność pedałowania po lewym pasie i wyprzedzania zdumionych kierowców – priceless. Oczywiście trzeba przy tym zachować zdrowy rozsądek, a do przeróbki wybrać porządny rower górski wyposażony w dobre hydrauliczne hamulce tarczowe i amortyzatory.
Piszę dzisiaj o tym, bo niedawno takim zdumionym kierowcą sam byłem, widząc faceta spokojnie pedałującego sobie na rowerze górskim 80 km na godz. po Dundasie w Mississaudze. Czy to wolno? – Właściwie nie, ale jeszcze nikt nie zabronił przerabiania własnego roweru. Napotykamy przy tym ciekawy problem wiążący się z ograniczaniem naszej wolności w przypadku lokomocji. Otóż, jeśli chcemy kupić skuter elektryczny, to będzie miał ogranicznik prędkości do 20 mil na godzinę, bo niby tylko wtedy może być zaklasyfikowany jako electric bike. Niby rozsądne, tylko że w ten sposób przyzwyczaja się nas do fizycznego ograniczania prędkości narzuconej przepisami.
W przypadku samochodów i motocykli spalinowych jest przecież na razie tak, że jeśli się uprzemy, to pociągniemy i 240 na godz., mimo że najwyższa dopuszczalna prędkość w prowincji jest 100 km/h. Produkowane samochody osiągają prędkość znacznie powyżej limitów (jest ona czasem elektronicznie ograniczana z uwagi na bezpieczeństwo konstrukcji), to dlaczego – pytam – produkowane skutery elektryczne mają wbudowane ograniczenie? Czy aby nie po to, by nas do tego przyzwyczaić w przypadku przyszłych aut elektrycznych?!
Tak czy owak, jechanie rowerem z prędkością 60 km/h nie jest w Ontario nielegalne, jeśli do osiągnięcia takiej prędkości pomagał nam będzie cichutki i mało zauważalny silnik elektryczny, w zasadzie łamiemy prawo, ale... Ale na razie jest luka w egzekucji tych przepisów, i dlatego możemy się poczuć jak rowerowy easyrider. Nie muszę chyba dodawać, że ładowanie silników elektrycznych jest supertanie, a ładowanie nocą prawie nic nie kosztuje. Tak więc wkładamy sobie dwa silniki elektryczne i mamy superbikecross, pozwalający szaleć po leśnych ścieżkach i dojechać do pracy bez żadnego wysiłku i towarzyszącego mu spocenia.
Zestawy do rowerów elektrycznych produkowane są w Chinach od kilku lat, gdzie miejscowe władze lansują je jako pomysł na ograniczenie smogu.
Tu, w Kanadzie, możemy już trafić na zakłady budujące takie rowery pod klucz, ale ja bym radził jeszcze przed latem sprowadzić sobie zestaw bezpośrednio z Chin – wiele sprzedawanych jest na e-bayu. Zaletą opisywanej hybrydy elektryczno-ludzkiej jest mały ciężar pozwalający traktować rower tak jak rower; czyli przenosić na ramieniu, wozić autobusem etc. Ponadto możliwość wyboru jest bardzo duża, poczynając od rodzaju roweru i średnicy kół, a na rodzaju i pojemności baterii kończąc. Większość z tych baterii możemy na noc odpinać z bagażnika, by zabrać do ładowania w domu.
Na razie nikt jeszcze nie dobrał się takim rowerzystom podatkami do skóry, więc jeśli tak dalej będzie, to w nadchodzące lato mamy do dyspozycji tani pojazd, którym w godzinę dojedziemy do Wasaga Beach, i to do tego w miłych okolicznościach przyrody (i niepowtarzalnej).
Gdy elektryka przestaje działać, nasz dwuślad staje się odrobinę cięższym zwykłym rowerem i możemy sobie popedałować w siną dal. Oczywiście puryści ekologiczni powinni zdawać sobie sprawę, że taki hybrydowy rower elektryczny nadal truje środowisko naturalne – bo przecież prąd nie bierze się z błyskawic czy zelektryzowanego powietrza, lecz jest produkowany w "brudnych" – elektrowniach. Tak czy owak, możliwość wjeżdżania pod górkę na najmniejszym przełożeniu praktycznie bez wysiłku i z prędkością przekraczającą 50 km/h to rzecz trudna do przecenienia.
Oczywiście, zanim zamontujemy zestaw elektryczny, zadbajmy, by nasz rower był w dobrym stanie i miał wyważone i dobrze wycentrowane koła. Korzystajmy, dopóki trwa festiwal wolności i nasze rowery nie są rekwirowane na drogach...
Wasz Sobiesław
PS Oczywiście przestrzegam przed przekraczaniem prędkości i łamaniem obowiązującego prawa.
Trudno przepuścić słoneczny dzień, gdy w lasach północnego Ontario – kilkaset kilometrów na północ od Toronto – nadal zalega śnieg. Warto wyjść na narty biegowe, by obejrzeć, gdzie zwierzyna się porusza.
Na upatrzonych terenach, które interesują myśliwego i nie tylko myśliwego, na śniegu wydrukowane są wszystkie wiadomości o życiu mieszkańców lasu.
Sztucer myśliwego będzie zimował jeszcze kilka miesięcy, aż do otwarcia sezonu. Patrolowanie lasu warto natomiast rozpocząć już teraz.
Uczymy się przy tym dotąd często nieznanych nam zachowań zwierzyny. Zachęca nas to do obserwacji tych zwierząt. W końcu okazuje się, że dookoła nas żyją zwierzęta, o których istnieniu w naszej okolicy nie mieliśmy pojęcia. A to wszystko dzięki badaniom śladów na śniegu.
W szczególności zwierzęta aktywne głównie nocą, a za dnia ukrywające się przed nami, przestają być już anonimowe. Odczytanie tropów daje nam dużo satysfakcji z tego, że odgadliśmy, jakie zwierzę zostawiło ślady oraz to, jak się zachowywało.
Zainteresowanie przyrodą często prowadzi do fascynacji. Dotyczy to również obserwatorów ptaków. Ornitolodzy obecność niektórych gatunków wykrywają właśnie dzięki tropom pozostawionym przez nie na śniegu.
Nasze życie ogranicza się coraz bardziej do domu, pracy albo szkoły i do zakupów w supermarkecie. Jesteśmy bombardowani reklamami, uganiamy się za standardami życia. Nasz czas wypełnia oglądanie telewizji, siedzenie przed komputerem. Zatracamy jednak to, co jest niezwykle ważne – proporcje wartości.
Warto się nad tym wszystkim zastanowić. Niech ten tekst będzie zaproszeniem do wyjścia z domowych pieleszy, pójścia do parku, być może parku prowincyjnego, lub na łąkę czy pole. Odwiedzenia pobliskiego lasu i obserwacji przyrody, odwiedzenia jednego z wielu pikników organizowanych przez Polonię np. w Barrie – na pięknym terenie leśnym w sąsiedztwie pola golfowego. Warto to zrobić chociażby dla odetchnięcia świeżym powietrzem, odpoczynku, lepszego samopoczucia. Można żyć lepiej, zdrowiej, w zgodzie z naturą.
Niech to będzie też zaproszeniem na "północ" wszystkich spragnionych przyrody – wiosną, latem, jesienią i w zimie.
Witold Jasek
komendant ZS Strzelec
kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
---------------------------------------
Zaproszenie na Bankiet z okazji Dnia Matki
Związek Polaków w Kanadzie Gr. 43 oraz Koło Polek w Barrie mają zaszczyt zaprosić Państwa na tradycyjny bankiet z okazji Dnia Matki, 4 maja (sobota) od godz.18.00.
Sto lat dla wszystkich Mamuś!!!
Zaproszenie jest dla wszystkich, bo każdego urodziła Mama, świętujmy wszyscy razem!!!
Bilety w cenie 40 dol., w tym gorąca kolacja, kawa i ciasto, wino. Dodatkowo obficie zaopatrzony bar. Do tańca gra popularny zespół Stan Band. Adres: 4782 Simcoe Rd. 90, Springwater ON. Jadąc z Toronto Hwy 400, zjazd na Dunlop St. West.
Bilety dostępne w polskich sklepach w Barrie: European Deli (705)728-4858 oraz Polski Deli (705)735-6005.
ZAPRASZAMY!!!
Szlakami bobra: Żabi koncert
Napisane przez Joanna Wasilewska, Andrzej JasińskiNa początku kwietnia lasy w południowym Ontario, szczególnie klonowe, a takie dominują w okolicach Toronto, wydają się smętne, nawet ponure, szare, śnieg stopniał, spod niego wyłoniły się zbutwiałe liście, zdjęcia wychodzą mało ciekawe. A mimo to warto w tym czasie wybrać się do pozornie martwego lasu, bo dzieją się w nim rzeczy nader ciekawe…
Chcemy Państwu polecić kolejny odcinek Bruce Trail niedaleko Milton i jego niebieskie pętelki, a właściwie tym razem zygzaki przecinające biały szlak. Samochód parkujemy bezpłatnie przy drodze, trasa, wyraźnie oznaczona tablicami, prowadzi początkowo szeroką ścieżką przez mieszany las, potem groblą przez bardzo ciekawy tujowy i jodłowy starodrzew, wychodzi na łąkę, dalej zagłębia się w las sumaków octowców, potem znów groblą na bagnach, utworzonych przez trzy łączące się potoki, wzdłuż pól, starych klonów i brzóz, potem polną drogą i znów wchodzi do lasu. Na trasie są nieco trudniejsze fragmenty, bo poprowadzone przez charakterystyczne dla Wyniesienia Niagarskiego skalne zwałowiska, głazy i rozpadliny. Jedna z odnóg prowadzi wzdłuż pól, widać stąd budynki farmy i przy dobrej pogodzie panoramę Toronto. Zygzaki – niebieskie odnogi białego szlaku, powodują, że można sobie samemu wybrać trasę, wersje od 2 do 7 km. Jeśli na leśnej drodze natrafimy na wodę, niestety trzeba zawrócić.
http://www.goniec24.com/prawo-kanada/itemlist/category/29-inne-dzialy?start=7602#sigProIdf8b754d7a1
Wybraliśmy tę trasę właśnie ze względu na bagna i rozlewiska, zasilane strumieniami, bo to tam, gdy lód jeszcze całkiem się nie rozpuścił, można podglądać zwierzęta niby powszechnie znane, żyjące na ziemi na wszystkich kontynentach oprócz Antarktydy od dwóch milionów lat, ale jakże ciekawe – żaby i ropuchy. Jest ich w Ontario 13 gatunków, wodnych, ziemnych i nadrzewnych. Te bezogonowe płazy pełnią w przyrodzie rolę podobną do kanarków w kopalniach, ich obecność jest wskaźnikiem czystości środowiska. Żyją na granicy dwóch środowisk, wodnego i ziemnego, ale wszystkie rozmnażają się w wodzie. Złożone jaja przyklejają do roślin wodnych lub tworzą pływające po powierzchni skrzeki, galaretowatą masę, w której znajdują się czarne kropki jajeczek. Z nich wykluwają się kijanki, beznogie, za to z długim ogonem, które przechodzą zadziwiającą metamorfozę, w ciągu jednego sezonu – w północnym Ontario ze względu na krótki okres odpowiedniej temperatury w ciągu dwóch – przeistaczając się w żaby. Rosną im najpierw tylne nogi, potem przednie, zanika ogon, tak kończy się wegetariański okres życia tych płazów i zaczyna życie drapieżnika, który żywi się owadami, larwami, a czasem uprawia kanibalizm i pożera przedstawicieli swojego gatunku. Żaby wytworzyły zdolność przetrwania surowej zimy.
Ropuchy zakopują się w ziemię, żaby ziemne zimują pod grubą warstwą ściółki, pod kłodami i kamieniami, wodne zagrzebane w mule pod linią zamarzania wody, podnosząc w organizmie poziom glukozy, która nie zamarza, zapadają w stan hibernacji. I wczesną wiosną, kiedy topnieje lód, a temperatura przez kilka dni utrzymuje się powyżej zera, całe towarzystwo zdąża ku wodzie na żabie gody. Samce wydają charakterystyczny dźwięk, wabiąc samice, które w ten sposób rozpoznają przedstawicieli żabiego rodu. Niektóre gatunki zbierają się w gromady i wtedy pojedyncze głosy, które brzydko czasami zwiemy rechotem lub ślicznie kumkaniem, zamieniają się w piękną muzykę, swoisty koncert. Nie podamy Państwu terminu, kiedy to się dzieje, zależy to od pogody, trzeba po prostu próbować. Ale jeśli trafią Państwo na ten moment, to nie sposób będzie go przeoczyć, czy raczej "przesłyszeć", cały las będzie grał. Można próbować podejść blisko wody, nie zrażać się, gdy żaby umilkną, bo widzą każdy ruch, wystarczy wtedy postać nieruchomo parę minut, a miłosne wołania rozlegną się znowu. Jeśli ktoś jest zainteresowany, jak brzmi wołanie każdego gatunku, a różnią się one bardzo, można ich posłuchać na stronie internetowej http://www.naturewatch.ca/english/frogwatch/learn_frogs.asp?Province=on, a na stronie internetowej Gońca krótki filmik z tego miejsca z zeszłego roku, gdy już pod koniec marca trafiliśmy na początek godów.
Natomiast jeśli u kogoś z Państwa w ogródku osiedli się szkaradna ropucha, staną się Państwo szczęściarzami. Trzeba na nią chuchać i dmuchać. Ropucha wyczyści cały ogródek ze wszystkich szkodników, z którymi zazwyczaj bezskutecznie walczy się środkami chemicznymi.
Ciekawy program edukacyjny dla dzieci związany z żabami przygotowało też Mountsberg Conservation Area. 19 i 20 kwietnia w godz. 18.30-20.30 pod kierunkiem doświadczonego przewodnika wycieczka w poszukiwaniu żab i salamander na stawach i bagnach w parku oraz puppet show. Bilety 15 dol. dorośli, 10 dol. dzieci w wieku 5-14 lat (wymagana wcześniejsza rezerwacja na stronie parku Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript..">Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.. Adres: 2259 Millburough Line, Campbellville, ON L0P 1B0. Tel. 905-854-2276).
Dojazd: do punktu startu na Bruce Trail przy 15 Side Rd. (GPS N43 34.975 W79 58.312). Z Toronto jedziemy Hwy 401 na zachód w stronę London do Hwy 25, w który zjeżdżamy i kierujemy się na północ 8,5 km, w Speyside skręcamy w prawo na wschód w 15 Side Rd., po około 500 metrach po lewej stronie będzie tablica oznaczająca wejście na biały szlak Bruce Trail.
Tekst i zdjęcia:
Joanna Wasilewska, Andrzej Jasiński
Mississauga
Pornografia, źródło tożsamości seksualnej chłopców i dziewcząt we współczesnym świecie
Napisane przez Jan BodakowskiNakładem wydawnictwa "W drodze" ukazała się, niezwykle naturalistycznie opisująca destruktywny wpływ pornografii na kształtowanie się tożsamości seksualnej chłopców i dziewcząt, książka Gail Dines "Pornoland. Jak skradziono naszą seksualność". Autorka wydanej przez zakon dominikanów pracy jest amerykańską działaczką feministyczną i wykładowczynią gender studies. Z pozoru mogła dziwić publikacja feministki w katolickim wydawnictwie. Niestety, w III RP ruch feministyczny tak bardzo nienawidzi katolicyzmu, że gotów jest na ignorowanie destruktywnej roli pornografii w szerzeniu pogardy dla kobiet, byle tylko dowalić katolikom. Zapewne też i dla tego wpływowe środowiska feministyczne przemilczały w mediach masteringowych pozycje autorstwa Gail Dines.
Współcześnie pornografia przenika do codzienności, jest akceptowana w popkulturze i na uniwersytetach. Jej głównym, najtańszym, najpopularniejszym, skierowanym do młodych mężczyzn, kanałem dystrybucji jest Internet. Mikroskopijne inwestycje w produkcje porno owocują olbrzymimi zyskami. Pornobiznes, by osiągać jak największe zyski, wykorzystuje narzędzia marketingowe, dla inwestorów stał się normalną formą zarabiania. Zjawisko szybkiego tracenia wrażliwości na coraz bardziej chore przekazy porno powoduje, że pornobiznes, by zapewnić sobie stałe dochody, musi co chwila pokonywać kolejną granicę patologii. W pornobiznesie tylko eskalowanie patologii zapewnia sukces.