Inne działy
Kategorie potomne
Okładki (362)
Na pierwszych stronach naszego tygodnika. W poprzednich wydaniach Gońca.
Zobacz artykuły...Poczta Gońca (382)
Zamieszczamy listy mądre/głupie, poważne/niepoważne, chwalące/karcące i potępiające nas w czambuł. Nie publikujemy listów obscenicznych, pornograficznych i takich, które zaprowadzą nas wprost do sądu.
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanych listów.
Zobacz artykuły...Okonie i szczupaki na Simcoe
W ciągu ostatnich kilku dni na Simcoe dobrze brały okonie i szczupaki. Pogoda na ryby była wymarzona.
Szczupaki brały na żywce i przynęty sztuczne. Głębokość łowiska 20 stóp.
Okonie najlepiej brały na żywce. W niektórych sklepach wędkarskich pojawiły się w sprzedaży małe, srebrne rybki – emerald shinners. Ten gatunek żywców dostępny jest zazwyczaj od października do kwietnia.
http://www.goniec24.com/prawo-kanada/itemlist/category/29-inne-dzialy?start=4004#sigProIdcc517f9a7b
Zawody PKZW
23 października 2016 r. (niedziela). Bayfront Park, Hamilton. Godzina zbiórki – 7.30. Zawody brzegowe na wszystkie ryby.
Prosimy o zaopatrzenie się w siatki do przetrzymywania ryb.
Będą to przedostatnie zawody Polsko-Kanadyjskiego Związku Wędkarskiego w sezonie 2016.
Opowieści z aresztu deportacyjnego: Dziwna wędrówka
Napisane przez Aleksander ŁośLudzie podążają za swoim szczęściem do przeróżnych i z różnych zakątków świata. Zmieniają kontynenty, języki, którymi muszą w kolejnych krajach się posługiwać, środowiska kulturalne, i głównie odrywają się od swoich rodzin i swoich korzeni.
Charles, czarny jak heban około 35-letni mężczyzna, urodził się w stolicy Ghany, Akrze (Accra). Był on jednym z czternaściorga dzieci swoich rodziców. Nie był to rekord w jego rodzinie i jego kraju. Jego dziadek miał dziewięćdziesięcioro sześcioro dzieci. Ile miał żon, Charles dokładnie nie wiedział. Charles też nie wiedział dokładnie, jakiego wyznania był jego dziadek. Najprawdopodobniej był on wyznawcą religii naturalnej, z domieszką islamu. Bowiem dość silne były w tym kraju i w tym czasie wpływy arabskiej północy.
Coś to było na kształt świsłockiej potyczki, kiedy pierwszy raz szedłem na nieprzyjaciela, ale gorzej jeszcze: bo tam człowiek z kolegami niebezpieczeństwo podzielał, a tu samemu wystąpić trzeba było; tam człowiek był pewny, że się tchórzem nie pokaże, a tu obawa, żeby się głupcem z wielkiego pomieszania nie wydać. A im więcej zbliżaliśmy się do Gruszówki, tym większy strach, tak że kiedyśmy wjeżdżali na dziedziniec, to żeby się ziemia otworzyła, może bym w nią skoczył. Ośmielał mnie, jak mógł, towarzysz podróży i szczerze się litował nade mną. Jakoś się to odbyło przed JW. podkomorzyną, która była pani wielkiej powagi i wyrozumiałości. To prawda, że pan Fabian wszystko za mnie mówił, mruczałem, sam nie wiem co, tylko tyle pamiętam, że dziękując do nóg jej padłem – i odbyły się zaręczyny. A ja i moja narzeczona wyglądaliśmy jak delikwenci na śmierć dekretowani. To wiem od pana Fabiana, bom siebie nie widział, a na moją narzeczoną oczu nie podniosłem. Zamieniwszy pierścionki, po oznaczeniu dnia szlubu opuściliśmy Gruszówkę. Że już było późno, w karczmie nocowaliśmy; tam dopiero przyszedłem do siebie.
Elantra GT 2017, czyli górą hatchbacki
Napisane przez Sobiesław KwaśnickiKocham Hyundaia! Dlaczego? Bo lubię patrzeć, jak się myśl rodzi; jak z brzydkiego kaczątka powstaje jedno z najlepszych aut świata. Koreańczycy przeszli bardzo interesującą drogę i dzisiaj konkurują z najmocniejszymi markami na rynku – hondą civic czy golfem. Właśnie z golfem oraz fordem focusem konkurować ma najnowsza elantra GT 2017 pokazana pod koniec września podczas paryskiego salonu jako hyundai i30. Po tej stronie Atlantyku ma być znana jako elantra GT.
Elantra sama w sobie to wielki sukces koncernu. Na całym świecie sprzedano aż 10 mln egzemplarzy modelu. Przyznać trzeba, że jest to superauto napakowane różnymi opcjami, a do tego tanie.
i30 to nowy projekt. Co prawda, zrodzony w Europie przypomina sedana, ale oprócz tego, że hatchback, wyróżnia go też kratownica o nowym kształcie. Na początek i30 w przyszłym roku trafi na rynek europejski, gdzie będzie można go kupić z silnikami benzynowymi 1,4 i 1,6 litra, a także 1,6-litrowym dieslem – wszystkie rzędowe, z bezpośrednim wtryskiem i turbodoładowane. Firma planuje uzupełnić tę ofertę o rzędową turbodoładowaną trójkę. W Europie dostępne będą 6- i 7-biegowe skrzynie, odpowiednio, ręczna i automatyczna z podwójnym sprzęgłem (nowa zaprojektowana przez Hyundaia).
Elantra i30 testowana była w fazie projektowej na kultowym torze Nürburgring w RFN, m.in. po to by karoseria była bardzo spójna w każdych warunkach, nawet ekstremalnej jazdy. Hyundai stosuje w niej 53 proc. stali o wysokiej wytrzymałości. To pozwala odchudzić konstrukcję, ale waga pojazdu nie uległa jednak zmianie, a to z uwagi na dodatkowe wyposażenie i wyciszanie. W środku mamy funkcjonalny rozkład lewarków i przycisków oraz 5- lub 8-calowy wyświetlacz.
Wszystko sprawia czyste, eleganckie wrażenie. Jak to dzisiaj bywa, w elantrze mamy do dyspozycji szereg nowoczesnych technologii wspomagających kierowcę; od inteligentnego systemu cruise control po bezprzewodowe ładowanie telefonu komórkowego.
Jak tłumaczy szef biura projektowe Hyundaia Peter Schreyer, tworzymy samochód dla każdego, mając na uwadze szeroką gamę bardzo różnych osób.
Nowy model ma 4340 mm długości i jest trochę dłuższy i szerszy od wozu, który zastępuje. Pojemność bagażnika to 395 litrów – ok. 15 litrów więcej niż u golfa. Wymienione silniki dają w najlepszej wersji 134 KM mocy na wale. Producent planuje również wersję usportowioną RN30, z silnikiem dającym ponad 250 KM mocy.
W Ameryce elantra prawdopodobnie będzie sprzedawana z dwulitrowym 173-konnym motorem.
W porównaniu ze zwykłą elantrą GT ma inne zawieszenie tyłu.
W każdym razie z pewnością będzie to radość dla kogoś, kto szuka zbornego, w miarę zrywnego samochodu za niewielkie pieniądze. I30 to globalna platforma projektowa Hyundaia i w oparciu o nią powstanie nie tylko model GT.
Nowe i30 powinny być w sprzedaży w Europie już na wiosnę przyszłego roku, kiedy pojawią się w Ameryce i jak skrojone – nie wiadomo.
Czy będzie w stanie konkurować z golfem – królem szos tego segmentu? Prawdopodobnie tak. Hyundai lubi zaskakiwać. Na plus.
Wasz Sobiesław
Co można zrobić w domu bez specjalnych zezwoleń
Napisane przez Maciek CzaplińskiWielu właścicieli domów po pewnym czasie zaczyna myśleć o renowacjach, przeróbkach czy rozbudowie domu. Warto więc wiedzieć, czy każdy projekt wymaga pozwolenia na budowę.
Jeśli chodzi o proste sprawy, jak garaż wolno stojący, deck, porch lub wejście do basementu, do niedawna miasto akceptowało rysunki zrobione przez właścicieli domów. Miasto stało na pozycji, że takie rysunki było łatwo wykonać samemu bez dużego doświadczenia. Istniały wręcz gotowce, które urzędy budowlane akceptowały.
To się zmieniło! Dziś właściwie potrzebne są rysunki na wszystko, co wymaga dobudowy dodatkowej powierzchni czy zmian strukturalnych. Według nowych zasad, rysunki powinny być wykonane przez fachowców ze specjalną licencją. Nasza firma Domator Homes – posiada taką licencję. Projekt domu czy jego rozbudowa – jest, moim zdaniem, tym elementem procesu, na którym wręcz nie wolno oszczędzać. Projekt to nie tylko rysunki na budowę – to również musi być coś znacznie więcej. Wczucie się w Państwa styl życia, odkrycie potrzeb rodzinnych, estetyka, przewidywanie trendów rynku i wiele, wiele innych kryteriów. Proszę pamiętać, że koszt materiałów budowlanych oraz robocizny włożony w źle zaprojektowany dom może być podobny jak koszt włożony w dom ciekawy – jednak końcowy efekt użytkowy oraz wartości domu może być zasadniczo różny. Różnica kilku tysięcy dolarów przeznaczona na dobry projekt zwróci się na pewno.
Oczywiście proste projekty, jak projekt wolno stojącego garażu, może być wykonany przez kreślarzy z licencją. Czasami, gdy mamy stary, istniejący wolno stojący garaż i chcemy go wyremontować, można to praktycznie zrobić bez pozwolenia – jak długo jest on zgodny z przepisami urbanistycznymi.
Wszelkie rozbudowy domów, osobne wejścia do piwnicy, solaria, garaże, decki, jeśli poziom jest powyżej 2 stóp od terenu – wymagają ubiegania się o pozwolenie. Jeśli usuwają Państwo wewnętrzną ścianę nośną i nie chcą zgłaszać tego do miasta – podejmujecie spore ryzyko. Jeśli jednak już na to się decydujecie, to przynajmniej jeśli nie macie w tym doświadczenia – koniecznie zatrudniajcie prawdziwych i sprawdzonych fachowców. To nie są żarty i błędy są naprawdę kosztowne.
Proszę pamiętać, że urzędy miejskie mają prawo sprawdzenia, co Państwo robią na swoim terenie, i często reagują na doniesienia od życzliwych sąsiadów. Miasto ma prawo po stwierdzeniu, że prace są wykonywane bez pozwolenia – nakazać ich wstrzymanie (stop order) do czasu uzyskania pozwolenia na budowę. W sytuacji, gdy permit nie może być wydany, miasto ma prawo nakazania usunięcia nielegalnej konstrukcji. Nie warto narażać się na tak duże problemy i często koszty.
Jest oczywiście długa lista prac, które nie wymagają pozwoleń ze strony miasta, i pozwolę sobie przytoczyć kilka.
• Wymiana okien na nowe, jeśli wielkość otworu nie jest zmieniana (głównie chodzi tu o szerokość);
• Wymiana pokrycia dachowego – jeśli użyty materiał ma podobny ciężar. Jeśli ktoś chciałby zamienić pokrycie z dachówki papowej na dachówkę ceramiczną – taka zamiana wymaga poważnego przeprojektowania strukturalnego dachu;
• Malowanie elewacji lub jej naprawa. Popularne coraz bardziej stucco – może być instalowane bez potrzeby specjalnych pozwoleń;
• Naprawa kominów. Chodzi tu o naprawę istniejących kominów, które zwykle po czasie mogą mieć kilka górnych warstw luźno połączonych ze sobą – wymaga to nowej zaprawy;
• Landscaping – jeśli nie ma decków o elewacji powyżej 2 stóp ponad teren lub ścianek oporowych o różnicy po obu stronach powyżej 2 stóp;
• Płoty do 6 stóp wysokości nie wymagają aplikacji – o ile nie ograniczają widoczności na skrzyżowaniu (domy narożne);
• Przestawianie wewnętrznych ścian działowych – czyli niekonstrukcyjnych;
• Wszelkie wewnętrzne prace remontowe – w tym istniejące łazienki, kuchnie – łącznie z wymianą szafek, sprzętów itd.;
• Wykańczanie basementów, ale pod warunkiem, że nie tworzymy nowego mieszkania oraz niezależnego wejścia do domu.
Nawet jeśli prace, o których wspomniałem, nie wymagają pozwoleń, to zachęcam, by wszystkie ważne sprawy, jak instalacja elektryczna, ogrzewcza, wodno-kanalizacyjna – powierzyć licencjonowanym fachowcom.
Musimy się angażować - z Władysławem Lizoniem nowo wybranym prezesem Kongresu Polonii Kanadyjskiej rozmawia Andrzej Kumor
Napisał Andrzej KumorAndrzej Kumor: Panie Władysławie, gratuluję wyboru na stanowisko prezesa Kongresu Polonii Kanadyjskiej. Dlaczego był pan zainteresowany kandydowaniem? Pan już przecież raz był prezesem, nie dokończył pan czegoś?
Władysław Lizoń: Po pierwsze, było wiele organizacji, które zwróciły się do mnie z propozycją, czy rozważyłbym ponowne kandydowanie. Szczerze mówiąc, nie miałem, takiego zamiaru, ale po rozmowach jakoś przekonałem się do tego, że można jeszcze coś zrobić; że mogę wykorzystać to doświadczenie, które zdobyłem, będąc posłem, żeby coś jeszcze zrobić dla Kongresu, dla społeczności polonijnej, no i dla przyszłości tej organizacji. Bo większość ludzi z mojego pokolenia za dziesięć lat już nie będzie aktywnie działać – mam oczywiście nadzieję, że wszyscy jeszcze będą żyć, co nie od nas zależy – ale trzeba wypracować jakąś perspektywę dalszego działania i wciągnięcia młodego czy młodszego pokolenia do tego, żeby prowadziło działalność organizacyjną w tej czy innej formie, żeby ona przetrwała.
Działamy w Kanadzie, jest to organizacja kanadyjska, ale również nie odcinamy się od Polski, i pomoc Polsce i narodowi polskiemu, i Polakom, gdziekolwiek zamieszkują, jest jednym z celów działalności i bardzo wszystkim leży na sercu. Przez wzmacnianie znaczenia naszego środowiska polonijnego tu, w Kanadzie – im będziemy mocniejsi, tym będziemy mogli lepiej Polsce pomóc, bo będziemy mieli wpływ na decyzje polityczne, jeżeli takie będą potrzebne.
Chile 2016: W ciągłym poszukiwaniu zimy
Napisane przez Jerzy RostkowskiNarty w lecie to marzenie każdego narciarza. Niewiele jest takich miejsc, lodowiec w Alpach, w Nowej Zelandii, no i w Chile.
Od dawna planowałem taki wyjazd, ale ze względów głównie zawodowych nic nie wychodziło, aż tu pewnego dnia zmęczony tegorocznym upalnym latem dostałem e-mail z ofertą wyjazdu do Chile, cena odpowiednia, zastępstwo w pracy załatwione, no i najważniejsze, pozwolenie od żony – a więc jadę!
Po 62 latach powrócił do rodziny i ojczyzny, by do końca opowiedzieć historię samolotu Halifax JP 276 A...
Napisane przez Marta Juza-Jakubowska
Jest rok 2006, Mississauga. Zwyczajny dzień dla Stevena, ucznia 10 klasy szkoły średniej St. Aloysius Gonzaga High School. Zwyczajna też kolejna lekcja historii, aż do chwili, gdy nauczyciel zaczął opowiadać o ciekawym niedawnym odkryciu – odkopaniu w pobliżu Dąbrowy Tarnowskiej w Polsce wojskowego samolotu z czasów drugiej wojny światowej.
Załogę jego stanowiło 5 Kanadyjczyków, Brytyjczyk i Irlandczyk. Samolot leciał, wioząc pomoc dla walczącej w powstaniu Warszawy. „Halifax JP 276 A” – nauczyciel podał nazwę samolotu. W tej samej chwili serce Stevena zabiło mocno, przed oczyma przesunęła mu się cenna rodzinna fotografia, podniósł rękę. – Jednym z lotników w tym samolocie był Harold Brown, wujek mojej mamy. Nauczyciel z niedowierzaniem spojrzał na ucznia, wydawało się to przecież nieprawdopodobne.
A jednak...
Sierpień 1944. W Warszawie trwa powstanie. Nad Dąbrową Tarnowską, małym, położonym w południowej Polsce miasteczkiem, przelatują samoloty lecące z Włoch. Mieszkańcy wiedzą, że to pomoc dla Warszawy. „Byle się tylko im udało, byle się tylko udało...” to ich jedyna myśl, gdy zatrzymują wzrok na mknącym w ciemności nocy samolocie. Wkoło słychać także wrogie odgłosy czyhających niemieckich maszyn.
4 sierpień 1944 godz. 19.56, Włochy. Z bazy lotniska Campo Casale w Brindisi startuje samolot Halifax JP 276 A.
Sierpień 1944, Kanada. Henry Brown, pracując na swojej farmie, czeka na każdą wiadomość od jedynego syna, który jest lotnikiem, stacjonuje obecnie we Włoszech. Myśl o nim przynosi każde spojrzenie na błękitne niebo.
5 sierpnia 1944, godzina 4 nad ranem. Huk i eksplozja przerywa czujny sen mieszkańców Dąbrowy Tarnowskiej...
Dalszy ciąg tej pasjonującej historii, która w przedziwny sposób dla rodziny H. Browna znalazła zakończenie na szkolnej lekcji historii w Mississaudze w 2006 roku, zapisany jest na planszach wystawy: Kanadyjscy lotnicy na pomoc powstańczej Warszawie. Wystawa ta wędruje obecnie po kanadyjskiej ziemi. Opowiada o synach tej ziemi, którzy brali udział w niebezpiecznych lotach, wioząc pomoc dla Warszawy.
Może się zdarzyć, że osoba przebywająca w Kanadzie turystycznie chce dłużej pozostać. Prawo imigracyjne zezwala, by ubiegać się o przedłużenie statusu czasowej rezydencji. Nie ma ograniczenia, ile razy można wizę turystyczną odnawiać, jednak należy wziąć pod uwagę, że muszą być powody jej przedłużenia, oficer wydający decyzję musi być także usatysfakcjonowany, iż taka osoba nie złamie kanadyjskiego prawa imigracyjnego (np. podejmowanie się nielegalnego zatrudnienia).
Nie należy do rzadkości sytuacja, że ktoś zbyt późno zorientuje się, że chciałby swój status przedłużyć, ewentualnie przypomni sobie, że termin wizowy przepadł w kilka dni po dacie ważności wizy. Co można wtedy zrobić? Ponownie, kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by ubiegać się o przywrócenie legalnego statusu, ale tylko w terminie do 90 dni od daty jego wygaśnięcia.
Spotkałam się kilkakrotnie z opinią, że taka osoba w ciągu tych 90 dni jest nadal legalnie w Kanadzie i że to żaden problem przywrócić status czasowego pobytu (wiza turystyczna, wiza studiów, wiza pracy). Nie zgadzam się z tą opinią. W momencie wygaśnięcia legalnego statusu turysta przebywa w Kanadzie nielegalnie. A zatem, jeśli zdarzy się wylegitymowanie przez kanadyjskie władze, może dojść do przykrej sytuacji aresztowania. Przekonanie, że jestem nadal legalnie przez 90 dni, bo do tego terminu mogę wystąpić z podaniem o wznowienie wizy, nie jest prawidłowe. Dopiero złożenie podania o przywrócenie statusu imigracyjnego jest prawnym zabezpieczeniem turysty.
Czasowy pobyt można przedłużyć w prostszy i tańszy sposób, dlatego jeśli istnieje opcja złożenia wniosku o przedłużenie statusu, lepiej z tej możliwości skorzystać, zamiast z opcji prawnej wniosku o odnowienie wizy.
Dlatego radzę, by starać się dopilnować terminu przedłużenia wizy. Przypominam, że jeśli osoba przybywająca do Kanady otrzymała jedynie pieczątkę z datą wlotu, ma prawo legalnie pozostać na terenie Kanady do 6 miesięcy. Jeśli pod pieczątką jest adnotacja urzędnika, należy dostosować się do tej daty. Niekiedy przybysz otrzymuje specjalny dokument określający datę ważności imigracyjnego statusu.
Podanie o przedłużenie pobytu czasowego lub o restaurację wizową należy starannie przygotować, więc lepiej pomyśleć o tym trochę wcześniej. Wniosek można złożyć elektronicznie lub na papierze drogą korespondencyjną. Urząd rozpatrujący wnioski z terenu całej Kanady znajduje się w Albercie, nie ma możliwości pójścia z prośbą o przedłużenie wizy do lokalnego biura osobiście, tak jak to było kiedyś.
Izabela Embalo
licencjonowany doradca imigracyjny
Kanada
Osoby zainteresowane poradą prawną, przedłużeniem lub wznowieniem pobytu czasowego, otrzymaniem kanadyjskiej wizy lub stałej rezydencji prosimy o kontakt. Pomagamy także w sytuacji otrzymania decyzji negatywnej, deportacyjnej oraz w innych sprawach związanych z emigracją.
Tel. 416-5152022 Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Przyjmujemy także w niektóre weekendy i wieczory po uprzednim umówieniu wizyty.
18 lat doświadczenia.
www.emigracjakanada.net
Przegląd tygodnia, piątek 21 października 2016
Napisane przez Katarzyna Nowosielska-AugustyniakLotniska na sprzedaż?
Toronto Władze federalne zleciły agencji konsultingowej odpowiedź na pytanie, czy opłaca się prywatyzacja kanadyjskich lotnisk. Ottawa szuka pieniędzy na inwestycje w infrastrukturę. Sprzedaż lotniska Pearsona, które obsługuje 41 mln pasażerów rocznie, z pewnością zainteresuje wielu inwestorów. Obecnie lotniska są zawiadywane przez państwowe agencje non-profit.
Wielu ekspertów ostrzega, że prywatni właściciele lotnisk, chcąc zmaksymalizować zyski, pogorszą jeszcze sytuację i nie będą inwestować w porty.
Oszustów brać za frak
Toronto Steven Morrison chciał zbudować taras w swoim ogrodzie. Przejrzał oferty na Kijiji i wybrał ogłoszenie z Vaughan. Umówił się z szefem ekipy na następny dzień i od razu został poproszony o depozyt w wysokości 2500 dol., by można było rozpocząć prace. Zapłacił 500 dol., wstrzymując dalszą wpłatę do czasu wkopania pierwszych pali, co nastąpiło następnego dnia. Potem fachowiec więcej się u niego nie pojawił.
Morrison próbował do niego dzwonić, ale domniemany oszust pytał go tylko, co teraz zamierza zrobić, sugerował, że może by go podał do sądu, i życzył miłego dnia. Morrison poszedł na policję i wkrótce przekonał się, dlaczego fachowiec z niego drwił. Policjant powiedział mu, że prace technicznie zostały wykonane, więc sprawa jest cywilna. To samo usłyszał w sądzie.
Morrison wziął sprawę w swoje ręce. Zamieścił kilka ogłoszeń na Kijiji i skontaktował się z kilkoma innymi ofiarami z Milton, Toronto, Mississaugi i Markham. Potem Kijiji zdjęło jego ogłoszenia, twierdząc, że jest stolarzem i oczernia konkurencję. Wtedy zaczął pisać na stronach konsumenckich. Odnalazł dom oszusta, poszedł do niego i nawet zrobił mu zdjęcie podczas kłótni.
Kampania przyniosła efekt po kilku tygodniach oszust zadzwonił do Morrisona i powiedział, że odda mu pieniądze. To się jednak nie stało. W końcu zebrał kilka innych ofiar i poszli na policję w Halton razem. Policja zwróciła się do ofiar, by zgłaszały się w swoich miastach. Ostatecznie policja z Toronto i z Barrie oskarżyła Eugene’a Ostrovskiego o oszustwo. Okazało się, że wcześniej miał dwie sprawy w York. Morrison zauważył jednak, że na początku tygodnia dalej zamieszczał ogłoszenia na Kijiji.