farolwebad1

A+ A A-

Sponsorowanie

Oceń ten artykuł
(0 głosów)

isauraDuża część nowych imigrantów, w tym Polaków, dostała się do Kanady dzięki sponsorowaniu przez osoby prywatne, głównie krewnych, Kościoły czy organizacje etniczne. Ten program nakłada na te osoby czy organizacje sponsorujące obowiązek zadbania o sponsorowanych, w znacznym stopniu ograniczając obowiązki państwa w tym zakresie. Generalnie jest to korzystne dla Kanady, choć zdarzają się w tym zakresie nadużycia, czy wręcz działania pewnych osób mają charakter przestępczy.


    Lin urodziła się w Pekinie w rodzinie inżyniera zatrudnionego w firmie państwowej i pracownicy biurowej, zatrudnionej w szpitalu państwowym. Może, gdyby w tamtych czasach dostępne było w Chinach badanie płodu, z możliwością określenia płci, to być może Lin by się w ogóle nie urodziła, gdyż jej rodzice by podjęli decyzję o aborcji. Oboje chcieli mieć synka. Będąc zatrudnieni w instytucjach państwowych, i to w stolicy, mieli świadomość, że kolejne dziecko stworzy dla nich wiele problemów, wynikających z rządowej polityki ograniczania urodzeń w tym przeludnionym państwie.


    Ale kiedy Lin miała 10 lat, rodzice zdecydowali się na drugie dziecko. Tym razem, będąc bardziej uświadomieni i mając już dostęp do badań płodu, byli pewni, że urodzi się upragniony chłopiec. Już w trakcie ciąży z bratem matka Lin miała problemy, a po urodzeniu dziecka oboje zostali wezwani do odpowiedniego biura, gdzie określono im kary za niesubordynację.


    Trwało to pięć lat. Kiedy Lin miała 15 lat, do fabryki, w której pracował ojciec Lin, przybył inżynier z Kanady, który miał pomagać we wdrożeniu produkcji maszyn na rynek azjatycki według projektu kanadyjskiego. Właściciel firmy, w której pracował ten inżynier, kupił udziały w firmie chińskiej. Obaj inżynierowie zaprzyjaźnili się (ojciec Lin mówił dość dobrze po angielsku) i kiedy Chińczyk zwierzył się Kanadyjczykowi ze swoich kłopotów, ten zaproponował, aby przysłał córkę do niego do Kanady.
    Faktycznie, kanadyjski inżynier wysłał zaproszenie do odwiedzenia go przez Lin i ta po około trzech miesiącach przyleciała do Toronto. Najpierw zamieszkała u starszego od siebie o około 15 lat Kanadyjczyka, który traktował ją jak córkę, posłał do szkoły języka angielskiego, złożył dokumenty o sponsorowanie jej w urzędzie imigracyjnym, opłacając agenta imigracyjnego, który wszystko przygotował. Po mniej więcej pół roku zawiązał się między nimi romans. Kanadyjczyk w pełni utrzymywał Lin i ta nie miała nic przeciwko utrzymywaniu z nim intymnych stosunków. Nie informowali oni rodziców Lin o ich związku. Trwało to kilka lat. Lin prowadziła inżynierowi dom, ukończyła kanadyjską szkołę średnią i dwuletni college ze specjalnością biznesową. Nie orientowała się dokładnie, jak on to załatwiał, że władze imigracyjne jej się nie czepiały. Po ośmiu latach inżynier wynajął Lin samodzielne, jednosypialniowe mieszkanie, za które płacił. Dawał też jej kilkaset dolarów miesięcznie na utrzymanie, choć podjęła pracę jako kelnerka, zarabiając wystarczająco na zaspokojenie minimum potrzeb. Przeciętnie raz w tygodniu  inżynier odwiedzał ją w celach seksualnych. Obie strony były zadowolone z tego układu.
    Czasami wychodzili razem na kolację. Któregoś wieczora do ich stolika podeszła młoda kobieta i inżynier przedstawił ją Lin jako koleżankę z pracy. Po kilku miesiącach inżynier oświadczył Lin, że ta kobieta, którą poznała tamtego wieczora, jest jego nową dziewczyną. Lin orientowała się, że oprócz niej inżynier miał i inne kobiety, ale nie robiła mu żadnych zarzutów. Nie miała też żadnych problemów z tymi kobietami, bo nigdy nie była w ich towarzystwie. Uznawała, że sama musi odwdzięczać się swojemu sponsorowi, nie kwestionując ustalonych przez niego relacji.
    Tym razem okazało się, że związek inżyniera z tą nową partnerką jest poważniejszy. Ona wiedziała o roli Lin w życiu inżyniera i postawiła mu warunek, aby na zawsze zerwał z nią stosunki. Inżynier zwodził przez pewien czas, przez pół roku opłacał jeszcze mieszkanie Lin, ale już jej nie odwiedzał w wiadomych celach. Dzwonił tylko albo spotykał się z nią na mieście. Przesyłał jej czeki pocztą. W końcu oświadczył Lin, że zamierza zawrzeć związek małżeński z poznaną przez nią przed dwoma laty kobietą, ale ta postawiła warunek, że Lin jeszcze przed ich ślubem wyjedzie na stałe z Kanady. Inżynier zaprosił Lin do restauracji i poprosił ją, aby udała się do biura imigracyjnego i zadeklarowała chęć wybycia z Kanady. Zaoferował też, że kupi jej bilet na samolot i wyłoży dwa tysiące dolarów tytułem rekompensaty i na zagospodarowanie się w Chinach.
    Lin uznała, że będzie to dobre rozwiązanie. Była wdzięczna swojemu sponsorowi. Początkowo go pokochała, ale później, kiedy zamieszkała sama, zrozumiała, że służy mu tylko do zaspokajania potrzeb seksualnych. Była ładną kobietą, podobała się innym mężczyznom, ale nie zdradzała swojego sponsora. Mając jednak 27 lat, uznała, że najwyższy czas, aby pomyśleć poważnie o sobie. Odrzuciła możliwość jakiegoś szybkiego szukania nowego sponsora czy kandydata na męża.
    Tęskniła za rodzinnym domem, rodzicami, bratem. Nie widziała ich dwanaście lat. Teraz, kiedy była już dorosła i jej brat prawie też już wydoroślał, nie stanowiło to już problemów dla rodziców, że mieli o jedno dziecko za dużo. Nie spodziewali się oni, że władze mogą mieć do nich jakiekolwiek pretensje. Sami tęsknili za Lin, doradzali jej, aby wróciła. Uważali, że z płynną znajomością angielskiego, kanadyjskim wykształceniem i doświadczeniem ekonomicznym, ma warunki do dobrego startu w szybko rozwijającym się kraju rodzinnym. Bo Lin przez ostatnie pięć lat pobytu w Kanadzie pracowała solidnie w biurze średniej wielkości firmy (pracę załatwił jej sponsor), głównie zajmując się księgowością i zaopatrzeniem.


    Lin wylatywała dobrowolnie z Kanady, nie zamykała sobie możliwości powrotu tutaj. Była uśmiechnięta. Jeszcze w ostatniej chwili w sklepie bezcłowym kupowała rodzicom i bratu prezenty. Miała na koncie około trzydziestu tysięcy dolarów w banku mającym główną siedzibę w Hongkongu, którymi mogła dysponować, żyjąc w Chinach. Ta ładna kobieta o wyglądzie rodowitej Kanadyjki, z lekko tylko zaznaczonymi "chińskimi" oczami, z manierami "zachodnimi", nie czuła się pokrzywdzona przez los, a wręcz odwrotnie, uważała, że los był dla niej łaskawy, bo nie musiała się prostytuować, jak wiele jej rodaczek, które musiały opuścić, z takich czy innych przyczyn, swój rodzinny kraj.


    Inny rodzaj "sponsoringu" zaliczała Maria, urodzona w Brazylii, a wyglądem przypominająca "niewolnicę Isaurę" ze słynnego brazylijskiego serialu. Była szczuplutka, dość niska, a tylko twarz zdradzała, że miała już 27 lat, kiedy była deportowana z Kanady do Stanów.


    Najpierw, po wyjechaniu z Brazylii, przebywała przez kilka lat z rodzicami i dwiema młodszymi siostrami w Stanach. Kiedy rodzina ta nie uzyskała tam prawa stałego pobytu, udała się do Kanady. Nie było jeszcze wówczas umowy między tymi obydwoma krajami o jednorazowym wszczynaniu procesu imigracyjnego w jednym lub drugim kraju. Tak więc rodzice Marii, po kilku latach nielegalnego pobytu w Kanadzie, wszczęli taki proces.
    Maria w tym czasie poznała swojego krajana, który miał obywatelstwo amerykańskie, wyszła za niego za mąż i przeniosła się do niego, tak więc pozytywna decyzja o przyznaniu prawa stałego pobytu w Kanadzie jej rodzicom i dwóm siostrom jej nie objęła. Po krótkim czasie ten związek się rozpadł i Maria wróciła do rodziców do Kanady, nie mając prawa stałego pobytu w Stanach.


    Wówczas wszczęła proces imigracyjny w Kanadzie, chcąc uzyskać taki sam status stałego rezydenta jak jej rodzice i siostry. Ale tu natrafiła na istotną barierę. Była już dorosła i argumenty, którymi posługiwali się jej rodzice, jej już nie dotyczyły. Brazylia wyrastała na demokratycznie rządzony, coraz bogatszy kraj. Tak więc po kilku latach starań (teczka z kanadyjskiego urzędu imigracyjnego jej dotycząca była dość gruba) uzyskała ostateczną decyzję odmowną. Groziła jej zatem deportacja do kraju urodzenia, czyli Brazylii.
    Aby ubiec tę decyzję władz, Maria uzyskała dokument świadczący o tym, że ma wyjść za mąż za obywatela amerykańskiego, który ją sponsorował. Kupiła bilet do jego miejsca zamieszkania na Florydzie i przedstawiła to w kanadyjskim urzędzie imigracyjnym. Stawiła się w przewidzianym terminie na lotnisku torontońskim, gdzie amerykański urzędnik imigracyjny wydał zgodę na jej wjazd do Stanów pod warunkiem, że w ciągu dwóch lat zalegalizuje swój związek małżeński z obywatelem tego kraju. Czy miał to być związek faktyczny, czy fikcyjny (jak to często bywa, za pieniądze), trudno powiedzieć. Faktem jest, że "sponsoring" to dość powszechna metoda uzyskiwania prawa stałego pobytu w Kanadzie ale nie zawsze jest to uczciwie uzyskiwane i  wykorzystywane.
Aleksander Łoś
Toronto

Zaloguj się by skomentować
Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.