farolwebad1

A+ A A-

Opowieści z aresztu imigracyjnego: Wodospad Niagara

Oceń ten artykuł
(0 głosów)

To słynne miejsce na granicy Stanów Zjednoczonych i Kanady, gdzie w przeszłości zwyczajowo nowożeńcy z co najmniej średnio zamożnych rodzin z obu państw musiały odbyć przynajmniej część podróży poślubnej, stało się miejscem przełomowym w życiu Petera. 

Był on Czechem zamieszkałym na pograniczu z Polską. Mówił nawet dość dobrze po polsku, ale ani w ząb po angielsku. Ten 54-letni, przystojny mężczyzna był z zawodu stolarzem, z tym że głównie zajmował się stolarką związaną z budową domów, tzn. konstrukcjami drewnianymi dachów.
Mieszkał na wsi. Miał żonę, dwoje dorosłych dzieci i dwie wnuczki. Wiodło mu się średnio jak na standardy czeskie. W życiu swoim odwiedził dwa kraje: Polskę i Rosję, w którym to kraju pracował cztery lata (z przerwami co pół roku na odwiedzenie rodziny) w okolicach Uralu. A tu przyszło mu przeskoczyć Atlantyk i odwiedzić starszego brata w Kanadzie.
Brat jego wybył z kraju po wydarzeniach z 1968 roku (pomoc "bratnia" wojsk Układu Warszawskiego w uśmierzeniu zrywu wolnościowego ówczesnej Czechosłowacji) i mieszkał najpierw w Południowej Afryce. Kiedy i w tym kraju zawitały zmiany i pozytywne, ale i negatywne, przeniósł się do Kanady. Najpierw zamieszkał w London w Ontario, a później przeniósł się do Calgary, gdzie pracował jako technik w szpitalu. Brat odwiedził rodzinę w Czechach dopiero po zmianach ustrojowych w tym kraju i od tego czasu odwiedzał ją w odstępach co dwa lata. W czasie ostatniego spotkania zaproponował Peterowi, aby ten go odwiedził w Kanadzie. Ten się zgodził.
Cofnijmy się jednak trochę w czasie. Petera rodzice zmarli i zostali pochowani w ich miejscu zamieszkania na Morawach w odległości około 100 kilometrów od wsi, w której mieszkał Peter. Po ich śmierci Peter corocznie na dzień Wszystkich Świętych (2 listopada) jechał swoją wysłużoną skodą na groby rodziców. Przed około ośmiu laty, kiedy jechał z tą misją, został zatrzymany przez autostopowicza, którym okazał się mieszkaniec miejscowości, w której był cmentarz rodziców Petera. Anton był o około dwudziestu lat młodszy od Petera. Z wdzięczności za podwiezienie go, zaprosił Petera na piwo do miejscowego baru po wizycie na cmentarzu. Zaproponował też, aby Peter w czasie corocznych odwiedzin grobów rodziców wstępował do niego i zostawiał swój samochód na jego podwórzu. Tak się też działo. Przed około trzema laty Anton odwiedził raz Petera w jego miejscu zamieszkania. Była to dość luźna znajomość, ale systematyczna.
W czasie ostatniej swojej bytności w miejscu swojego urodzenia i na grobach rodziców Peter powiedział Antonowi, że zamierza odwiedzić brata w Kanadzie, ale ma trochę obaw, czy da sobie radę, bo nie zna języka ani kraju. Wówczas Anton powiedział mu, że zna angielski, bo przed laty był w Stanach Zjednoczonych, i że chętnie poleci z Antonem do Kanady, jeśli otrzyma zaproszenie od jego brata. Peter zgodził się na to i zwrócił się do brata o przysłanie jemu i jego koledze zaproszeń. Po ich otrzymaniu uzyskali obaj wizy kanadyjskie.
Zaczęły się jednak problemy z zakupem biletów. Podjął się tego Anton. Któregoś dnia zadzwonił do Petera i powiedział, że bilet do Calgary kosztuje znacznie drożej niż do Toronto. Zaproponował, że kupi bilety do Toronto, że obaj przez dwa dni zwiedzą Niagarę (ze słynnym wodospadem), a następnie pojadą do Calgary autobusem. Peter przystał na to. Kiedy spotkali się w porcie lotniczym w Pradze, Anton wręczył mu bilet lotniczy, a Peter oddał mu za to równowartość w dolarach amerykańskich. Otrzymał na cele tej wyprawy pieniądze od brata z Kanady. Po zapłaceniu za bilet pozostało mu jeszcze ponad dwa tysiące dolarów amerykańskich.
Po wylądowaniu w Toronto udali się obaj autobusem do Niagary. Przewodnikiem był Anton, którego propozycjom Peter w pełni się podporządkowywał. Przyjechali nad wodospad późnym wieczorem. Pospacerowali trochę i wynajęli pokój w motelu. Wszystkie rachunki płacił Peter. Na drugi dzień chodzili wokół wodospadu i wzdłuż rzeki w dolnej części wodospadu. Później Anton kupił bidon do picia z szerokim zamknięciem, ale z lejkiem do picia. Wyjaśnił Peterowi, że jest to bardzo przydatne w drodze. Peter jeszcze nic nie podejrzewał.
Wieczorem Anton zaprowadził Petera nad zarośnięty krzewami brzeg rzeki granicznej między Kanadą i Stanami i oświadczył mu, że nie jedzie do Calgary, ale postanowił dostać się wpław przez rzekę do Stanów Zjednoczonych. Zaproponował Peterowi, aby zrobił to samo. Peter kategorycznie odmówił. Jego zamiarem nie było pozostawanie ani w Kanadzie, ani tym bardziej nielegalnie w Stanach. Po miesięcznym urlopie chciał wracać do rodziny w Czechach. Zaczął chodzić nerwowo wzdłuż brzegu, paląc papierosy i intensywnie myśląc, jak się wydostać z tej trudnej dla niego sytuacji.
Kiedy zawrócił z jednego z takich spacerów, zastał Antona rozebranego do spodenek. Ten oświadczył, że płynie na drugi brzeg. Nadto okazał Peterowi wcześniej zakupioną butelkę plastikową i oświadczył mu, że umieścił w niej swój i jego paszport oraz wszystkie pieniądze, jakie miał Peter w swoim plecaku. Powiedział, że zrobił tak, aby być pewnym, że Peter nie powiadomi szybko policji i że przekaże mu na drugi brzeg jego walizkę.
Okazało się, że Anton wyposażył się w długi sznurek. Powiedział Peterowi, że jak przepłynie na drugi brzeg, to odeśle mu w tej butelce paszport i pieniądze, jeśli Peter przywiąże do sznurka i odeśle mu jego walizkę. Nie dał Peterowi czasu na przemyślenie tego, tylko wszedł do wody i zniknął, bo była zupełna ciemność.
Sznurek rozwijał się systematycznie w ręku Petera. Po pewnej chwili usłyszał gdzieś z kierunku, gdzie zniknął Anton, dwa razy wołanie o pomoc, a później nastąpiła cisza. Peter zaczął ciągnąć sznurek. Początkowo stawiał opór, a później lekko nawijał się na kłębek. W końcu wyciągnął jego końcówkę, do której nie było nic przymocowane. Peter stał jeszcze chwilę, a następnie zarzucił swój plecak na plecy, wziął w ręce swoją i Antona walizkę i zaczął się wspinać po wysokiej skarpie.
Kiedy wyszedł na górę, machając rękoma zatrzymał jakiś samochód. Znał tylko jedno słowo po angielsku: "help" i dodał do tego "policja". Właściciel zatrzymanego samochodu zadzwonił gdzieś ze swojego telefonu komórkowego i już po chwili nadjechał samochód policyjny. Peter tłumaczył, co się wydarzyło, po czesku, ale nikt go nie rozumiał. W końcu policjant połączył się z kimś i okazało się, że był to policjant mówiący po polsku. Peter wytłumaczył mu, co się stało. Policjant z kolei przetłumaczył to swojemu koledze, który był koło Petera.
Po jakimś czasie nadjechały dalsze radiowozy, w tym w jednym z nich policjant polskiego pochodzenia, któremu Peter dokładnie wytłumaczył, co się stało, i pokazał miejsce, z którego Anton wszedł do wody. Peter został zabrany do aresztu, a na drugi dzień został dowieziony do sądu, gdzie otrzymał karę siedmiu dni więzienia. Odbywał tę karę wraz z mętami i alkoholikami. Po tym został przewieziony do aresztu imigracyjnego.
Po czterech dniach, będąc w więzieniu w Niagara Falls, został powiadomiony, że zostało znalezione ciało Antona. Powiadomiono go też, że Anton w czasie swojego pobytu w Stanach Zjednoczonych dopuścił się na terenie tego kraju jakichś przestępstw. Znaleziono też butelkę plastikową i okazano mu jego paszport, który był w tej butelce. Peter zapytał, gdzie są jego pieniądze, które też znajdowały się w tej butelce. Otrzymał odpowiedź, że pieniędzy nie znaleziono. Zrozumiał, że dwa tysiące dolarów trafiło do kieszeni nieuczciwych policjantów.
Peter musiał czekać w areszcie na odlot do kraju dwa tygodnie, bo wcześniej nie zdołano znaleźć mu miejsca w samolocie. Odleciał więc w dniu, w którym kończył się jego zaplanowany urlop w Kanadzie. Był kompletnie bez pieniędzy. Nie wiedział, jak będzie mógł opłacić bilet na autobus z Pragi do swojej wsi. Pomógł mu w tym współtowarzysz niedoli pochodzenia ukraińskiego, który pożyczył mu piętnaście dolarów kanadyjskich.
Peter nie powiadomił swojej rodziny w Czechach o perturbacjach, jakie go spotkały i gdzie się znajduje. Nie powiadomił też swojego brata w Calgary. Brat nie wiedział o terminie jego planowanego przyjazdu. Chciał mu sprawić niespodziankę swoim przyjazdem.
Peter powiedział, że wiele przeżył przez te dni, że nikt go jeszcze tak nie oszukał w życiu jak nieżyjący Anton.
Ale jednocześnie wylatywał do kraju z satysfakcją, że dokładnie obejrzał sobie ten słynny wodospad, którego nie widział nikt z jego wioski i nikt z jego znajomych w Czechach, a więc będzie miał o czym opowiadać.
Aleksander Łoś
Toronto

Zaloguj się by skomentować
Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.