Na szybko: Ciach, prach i jest od nowa
No to podobno Stany Zjednoczone mają deal z Koreą Północną... Proszę, jak to się załatwia! Najpierw trzeba wykombinować bomby atomowe, potem pociski balistyczne zdolne przesłać je do amerykańskich miast, no a później - jeśli tylko się ma trochę oleju w głowie i smykałkę - zostaje się "dużym misiem", z którym negocjuje sam Hegemon. Już jakiś czas temu zauważył to Putin, uznając w Kimie dużego gracza.
Wielka z tego płynie lekcja dla wszystkich mniejszych krajów, ważny jest zwłaszcza los Korei Południowej, której bezpieczeństwo bez jej wiedzy i udziału położono na stole rokowań. Trump obiecał Kimowi wycofanie 30 tys. wojsk amerykańskich z półwyspu, a od zaraz zaprzestania wspólnych manewrów z Seulem.
Dobra to lekcja dla Warszawy, która dzisiaj wisi u amerykańskiej klamki, sądząc że złapała Pana Boga za nogi. Tymczasem, jeśli ta, lub kolejna administracja amerykańska zresetują stosunki z Moskwą uzyskując to, co miała geopolitycznie do uzyskania, to Warszawie pozostanie jedynie świecić oczami. Ale zdaje się, że jest to taka nasza historyczna rola...
Żeby było jeszcze weselej, prezydent Duda sugeruje, by po raz drugi w historii, wpisać sojusze do konstytucji. Dobre, więc jedziemy już otwartym tekstem bez żadnych woalek.
Na szybko: Pokerowe azjatyckie zagranie
Hahaha - roześmiała mi się japa czytając informację, że Stany Zjednoczone zawieszają przed koreańskim Kimem marchewkę w postaci propozycji "odbudowy jego kraju" za cenę denuklearyzacji. No pewnie! Jest to dla Stanów Zjednoczonych wielka szansa - bo gdyby rejon Korei Południowej powiększyć o Koreę Północną obejmując wpływami gospodarczymi amerykańskich korporacji oraz dolaryzacją wymiany handlowej... Oczy się śmieją do takiego projektu.
Tylko jest jeden mankament - bo nie po to towarzysze chińscy trudzili się, grając nuklearną Koreą na amerykańskim nosie, żeby teraz oddawać teren. To raczej Korea Południowa może się dostać w obręb wpływów - nie tyle Korei Północnej ponieważ to państwo istnieje tylko na chińskim papierze - lecz w obręb wpływów chińskich w regionie. Korea Południowa może zacząć grać na dwie strony i tę amerykańską i tę chińską, żeby w rezultacie przejść na chińską no bo dlaczego nie? Tyle rzeczy wspólnych mają ze sobą...
Chińczycy nie są w ciemię bici i zdają sobie sprawy z amerykańskich zabiegów. Gotowi są wycyckać Amerykanów w ramach północnokoreańskiej modernizacji Amerykanie będą mogli odbudowywać Koreę Północną, ale na chińskich zasadach. Zresztą jak to kiedyś ładnie ujął pewien kongresmen mówiąc o ewentualnej amerykańskiej pomocy dla wojny Tajwanu z ChRL, "po to byśmy mogli sobie na to pozwolić musielibyśmy sprzedać Pekinowi kolejną transzę naszych obligacji". Z pomocą dla Korei Północnej jest tak samo...
Dlatego sarkastyczny uśmiech błądzi mi po twarzy i czapkuję przed chińskimi towarzyszami. Super zagranie - dać Kimowi bombę i pociski, a następnie pchnąć do negocjacji z USA i w rezultacie wciągnąć południe w swoją orbitę. Pokerowe zagranie.
Itaewon Korespondencja własna z Seulu
"Oppa Gangnam Style." Tak brzmi piosenka, która pomogła Korei uzyskać popularność na świecie, napisana o bogatych dziewczynach Gangnam. Dziś prawie wszyscy kojarzą Gangnam jako Hollywood Korei, gdzie gwiazdy i inne bogate osoby mają swoje domy.
To prawda, że dzielnica Gangnam jest jedną z najbogatszych w Korei, ale Seul jest ogromnym miastem i bogatych dzielnic jest kilka.
Ja mieszkam w Itaewon, tzw. dzielnicy cudzoziemców, i dla mnie jest to najbardziej fascynująca dzielnica Seulu. I też jest pełna najdroższych domów w całym kraju. Tu mają domy prezesi firm, dyplomaci i gwiazdy.
Itaewon to nie tylko dzielnica bogatych cudzoziemców, to taka dzielnica, która jeszcze nie tak dawno była uważana za jedną z najgorszych, dzielnica z fascynującą historią.
Komunikacja między kulturami
Kiedy się przeprowadziłam pierwszy raz do Korei, znajomi mi mówili, że będę miała ciekawe doświadczenia, pracowanie w innej kulturze; że nauczę się tego, czego wszyscy dziś oczekują: komunikacji międzykulturowej.
Do pewnego stopnia jest to prawda, nauczyłam się wiele o innej kulturze, więc łatwiej mi z nimi rozmawiać, nauczyłam się, jak po angielsku mówić do osób, które nie znają języka perfekcyjnie, i nauczyłam się akceptować pewne różnice pomiędzy nami, których nie da się wyeliminować.
Ale najczęściej po prostu akceptowałam to, co jest w Korei inne. Jako jedyna biała osoba w szkole i jako najmłodsza nauczycielka, miałam niewielki autorytet i musiałam się po prostu wpasować w istniejącą rutynę.
Rosyjski po koreańsku
Często żartuję, że jeśli chcę mieszkać w Korei, to nie powinnam się uczyć koreańskiego, lecz rosyjskiego. Oczywiście, że to nieprawda, jednak większość osób w Korei to Koreańczycy i dużo łatwiej jest tu mieszkać, jeśli się zna nawet kilka słów po koreańsku. Ale jest w tym trochę prawdy.
Na studiach uczyłam się troszkę rosyjskiego, ale lenistwo mnie przekonało, aby rzucić, jako że nie miałam zamiaru się przeprowadzać do Rosji, to oprócz interesującego języka nie sądziłam, bym wiele straciła.
Papież w Korei
Kiedy się dowiedziałam się po raz pierwszy o przyjeździe papieża Franciszka do Korei, nie spodziewałam się, że to będzie taka wielka impreza.
W krajach europejskich lub w Kanadzie nie byłabym zaskoczona tym, że tłumy przychodzą na Mszę św. Papieża, ale w Korei, gdzie zaledwie 10 proc. osób należy do Kościoła rzymskokatolickiego (kolejne 18 proc. to protestanci), nie spodziewałam się takiego zainteresowania. Jednak nie tylko katolicy cieszyli z wizyty Papieża, osoby z różnych wyznań oraz niewierzący też chcieli go zobaczyć, większość z ciekawości, ale i też z szacunku i wiary, że mimo różnic religijnych Papież może dać nadzieję i czegoś nauczyć.
Podoba mi się poziom usług w Korei
Kiedy w zeszłym tygodniu zdecydowałam, że kupię rower, musiałam dobrze pomyśleć, ile chciałabym na to wydać pieniędzy.
Jestem studentką, więc bogata nie jestem, a do roweru trzeba dorzucić światełka, zamek i kask, akcesoria mogą łatwo kosztować powyżej pięćdziesięciu dolarów. Biorąc to pod uwagę, szukałam najtańszego roweru, jaki można znaleźć. W końcu zapłaciłam sto dolarów, ale za rower z dzwonkiem, światełkami i porządnym zamkiem. Przed drzwiami stoi też pompka, którą można za darmo napompować koła, i większość małych napraw będzie albo za darmo, albo bardzo tanio.
Seul: Nowe walczy ze starym
W latach sześćdziesiątych, tuż po zakończeniu Wojny Koreańskiej, Korea była jednym z najbiedniejszych krajów na świecie. Dziś jest to całkiem inny kraj, jeden z najbogatszych w Azji.
Przez pięćdziesiąt lat od czasu wojny Korea rozwijała się szybciej, niż jakikolwiek inny kraj na świecie, dzięki polityce prezydentów, którzy na pierwszym planie stawiali gospodarkę i oświatę.
Dziś Korea jest demokracją i rząd może mniej o to zabiega, ale nadal jest wielki nacisk na rozwój kraju, aby być w światowej czołówce. Nie odbywa się to bez kosztów.
Powrót do uczenia
Kiedy się pierwszy raz przeprowadziłam do Korei, to moim celem była pracować jako nauczycielka języka angielskiego. Mimo że nie miałam żadnego wykształcenia pedagogicznego ani doświadczenia jako nauczycielka, zatrudnili mnie. Wystarczyło to, że się wychowałam w Kanadzie i skończyłam jakieś studia.
Szczerze mówiąc, nie wiedziałam w ogóle, jak uczyć dzieci nowego języka, jedyne doświadczenie, które miałam, to że sama kiedyś zaliczyłam dużo różnych kursów językowych. Dwa lata później nadal nie skończyłam pedagogiki, ale już mam jakąś ideę o pracy nauczycielki.
Przyjaciele nie są na zawsze
Kiedy wróciłam do Korei po czterech miesiącach w Polsce, to znalazłam się prawie sama w dużym mieście; nikogo już nie znałam. Jak to się stało, skoro jeszcze cztery miesiące wcześniej miałam wielu przyjaciół, a od tamtej pory wiele osób z Kanady przyleciało też do Korei?
Na pewno było z tym związane to, że przeprowadziłam się do Seulu. Mieszkałam kiedyś pod Seulem, i chociaż wydawało się blisko, jednak kiedy się chce spotkać z przyjaciółmi na obiad, to jest trochę daleko.