W szkole już nie uczę przez prawie rok, ale nadal się interesuję uczeniem angielskiego i myślę, żeby do tego wrócić. Więc żeby się więcej dowiedzieć o nauce angielskiego w Korei Południowej, pojechałam odwiedzić kolegę, który mieszka na samym południu kraju, w Yeosu.
Yeosu jest to miasto liczące 300.000 mieszkańców zlokalizowane w najbiedniejszej prowincji Korei. Dość małe jak na standardy koreańskie.
Od razu zauważyłam różnice pomiędzy szkołą na przedmieściu, gdzie ja uczyłam, a szkołą w Yeosu. Największą różnicą to była sama wielkość szkoły.
W mojej szkole nie było ani kafeterii, ani sali na wuef, a w szkole w Yeosu były obie. Na lekcje angielskiego był przeznaczony cały korytarz, w mojej szkole tylko jedna klasa.
Wyglądało, że szkoła w małym mieście w najbiedniejszej prowincji w Korei jest lepsza od tej, gdzie ja uczyłam! Okazuje się, że w tej szkole dzieci bardzo dobrze grają w piłkę nożną. Zespół trenuje często, nawet w złej pogodzie, i dzięki temu wygrywa dużo turniejów, za które szkoła dostaje pieniądze. Nowa biblioteka, nowe sale angielskiego, nowa sala do wuefu, wszystko było wybudowane właśnie z tych pieniędzy.
http://www.goniec24.com/goniec-reportaze/item/3845-powr%c3%b3t-do-uczenia#sigProId028fd2a99b
Następna różnica to poziom angielskiego w szkole. Moi uczniowie wszyscy chodzili po szkole na prywatne lekcje angielskiego, rodzice chcieli się upewnić, że będą dobrze mówili po angielsku.
Ale w Yeosu wielu rodziców nie ma pieniędzy, aby wysłać dzieci na lekcje prywatne, więc mają szansę się uczyć tylko w szkole. Chociaż są to mądre i zdolne dzieci, to widać że dużo gorzej znają angielski niż te, które uczyłam na przedmieściach Seulu. I widać było, że były mniej przyzwyczajone do obcokrajowców.
Mój kolega jest Wietnamczykiem z pochodzenia, więc nie wygląda dla nich egzotycznie, za to kiedy przyszłam do szkoły, to dzieci od razu się rzucały na mnie, podekscytowane, że obcokrajowiec jest w szkole. Dopiero postraszyłam jedną dziewczynkę, kiedy zaczęłam odpowiadać na pytania po koreańsku!
Dzieci może mówią gorzej po angielsku, ale za to nauczyciele o wiele lepiej. U mnie w szkole były chyba cztery osoby, które znały angielski. W szkole w Yeosu prawie wszyscy nauczyciele rozmawiają przynajmniej trochę po angielsku.
Okazuje się, że to dlatego, że nauczyciele, którzy pracują w tej prowincji, jeśli mają dobre wykształcenie, ale nie chcą mieszkać w maluteńkim miasteczku, przyjeżdżają albo do Yeosu, albo do Gwangju. W moich okolicach za to najlepsi nauczyciele przeważnie pracują w Seulu, a na przedmieściach jest łatwiej znaleźć pracę.
Osobom mieszkającym w okolicach Seulu czasami może się wydawać, że cała reszta Korei to jedna wielka wieś. Najlepsze szkoły są w Seulu, największe firmy, najsłynniejsi ludzie, ale jak się okazuje, to nie jest zawsze wszystko jest lepsze.
Dziś w okolicach Seulu jest dużo trudniej znaleźć pracę, jeśli się jest nauczycielem angielskiego. Chcą więcej i więcej doświadczenia i kwalifikacji i jest coraz mniej pozycji.
Teraz koncentrujemy się na mniejszych miejscowościach, gdzie studenci nie mają szansy często zobaczyć lub się zapoznać z obcokrajowcami. I okazuje się, że mimo że często myślimy, że wszystko lepsze w bogatej stolicy lub wokół niej, to nie całkiem jest to prawda.
Paula Agata Trelińska