A+ A A-
Andrzej Kumor

Andrzej Kumor

Widziane od końca.

URL strony: http://www.goniec.net/

W nogach pani Merkel

piątek, 06 lipiec 2012 17:22 Opublikowano w Andrzej Kumor

kumorAPomysł, aby opodatkować sprzedaż urządzeń do rejestracji dźwięku i obrazu w związku z możliwością użycia ich do nagrywania filmów i piosenek objętych prawem ochrony własności intelektualnej, jest sprzeczny z logiką prawną, a mimo to tu, w Kanadzie, niewiele osób zdaje się go kwestionować.

Rząd premiera Stephena Harpera łaskawie wyjął spod tego przepisu obrót kartami pamięci mini-SD – jednymi z popularnych urządzeń rejestracji, jakie znaleźć można w prawie każdym cyfrowym aparacie fotograficznym czy telefonie. Pamięć stała, ze względu na szybki czas odczytywania, jest powszechnie stosowana.
Że można ją wykorzystać do złamania prawa i nielegalnego zapisu piosenek czy obrazów... No można – i co tego? Większości rzeczy, jakie znam, można użyć nielegalnie – przykład pierwszy z brzegu i z podobnej działki – papier. Przecież można go użyć do nielegalnego skopiowania podręcznika – a więc proszę to opodatkować!
Sprzedaż noży powinna być również obłożona niewielką opłatą na rzecz funduszu ofiar napastników, którzy użyli tego narzędzia. Czujecie Państwo bluesa?
Idąc tym tropem, mogą nam opodatkować dosłownie wszystko, tłumacząc, że tak być musi, bo możemy wykorzystać dany przedmiot do czegoś nielegalnego. Paranoja!
W związku z kryzysem finansowym często mówi się ostatnio o konieczności dobrego zarządzania instytucjami państwa. To dobre zarządzanie to m.in. stanowienie dobrych podatków. Dobrych, czyli nie powodujących oczywistych frustracji, sprawiedliwie rozkładających obciążenia i nie skażonych inżynierią społeczną, w ramach której faworyzujemy tych poprawniejszych politycznie lub grupy o większej sile politycznego przebicia.
Oczywiście zawsze władza, dysponując możliwością pewnej bezczelności, może stwierdzić, a bo tak chcę, ale źle się dzieje, jeśli uzasadnienia wprowadzenia tej czy innej daniny obrażają zdrowy rozsądek.
Niestety, w tym przypadku tak właśnie się stało.
•••
Nie wiem dlaczego, ale jakoś ostatnio mniej słuchów dochodzi o działalności posła Władysława Lizonia. Mamy okres kanikuły i zaczyna się obieg letniego grillowania politycznego. Co rusz ktoś tam zaprasza wyborców na jakieś kiełbaski –zwłaszcza w okolicach Canada Day.
Tymczasem – i tu moje zdziwienie – jako mieszkaniec okręgu, dostałem ulotkę p. posła Lizonia, a w niej propozycja spożycia darmowego hamburgera i hot doga (wersji wegetariańskiej nie wykluczając) podczas wspólnego grillowania, ale... 10 września.
Cóż, moje tempo życia tego rodzaju plany każe nazywać dalekosiężnymi.
•••
Piszę z opóźnieniem, bo jakoś wcześniej zapomniałem, a ogarnęła mnie wesołość z powodu zdjęcia pani kanclerzowej Merkel na meczu Niemcy ktoś tam w Gdańsku. Otóż, na obrazku widać ekstatycznie rozochoconą niemiecką bramką p. kanclerz oraz premiera rządu RP Tuska. I nie chodzi o to, jaką p. Tusk ma minę, ale o przykry fakt, że siedzi w nogach p. Merkel.
W nogach, dlatego że obok szefa niemieckiego rządu zasiada szef UEFA Michel Platini.
Najwyraźnie w myśl niemieckiego protokołu dyplomatycznego ranga szefa organizacji kopania balona jest wyższa od rangi szefa rządu wschodniej marchii.
Pozory przestają się liczyć?
•••
No niestety, muszę to powiedzieć po raz kolejny, że apelowanie o międzynarodowe śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej to jest pomylenie porządków. Wzywanie rządu obcego państwa, które tyle razy nabijało nas w butelkę, do bezinteresownego załatwienia czegoś Polakom – to łagodnie mówiąc, wołanie na puszczy. Jest oznaką niemocy.
Rozumiem argument, że niby pozwala to bardziej nagłośnić skandaliczne okoliczności śledztwa (czy też jego braku), ale znając realia, Stany Zjednoczone podejmą ten wątek nie dlatego, że ileś tam osób podpisało listę, ale wówczas, jeśli będzie to akurat leżało w interesie bieżącej gry taktycznej z Rosjanami czy z kimś innym.
Z katastrofy smoleńskiej, a raczej reakcji na nią państwa polskiego płynie jeden wniosek – państwo nie działa – i zamiast pisać na Berdyczów, Polacy powinni się w tym państwie – przepraszam za słowo – upodmiotowić, czyli przede wszystkim odzyskać je dla siebie. Dopóki tego nie dokonają, będą zdani na łaskę innych.
Jeśli ktoś w dzisiejszych czasach, w Polsce, wierzy w amerykański protektorat, to znaczy, że w głowie mu ćwierka.
W polityce liczą się interesy. Nasze własne. Nikt za nas o nie nie zadba. Aby sądzić inaczej, trzeba gazet nie czytać.
Owszem, Stany Zjednoczone dokonały kilku poważnych interwencji, uzasadniając je "troską" o takie czy owakie prawa, ale gratuluję tym wszystkim, którzy skłonni są brać te uzasadnienia za dobrą monetę...
•••
Coś się skończyło, a czy się zacznie, nie wiadomo. Telewizja "Z ukosa" i "Na luzie" poszły w szafy archiwów. Można było im wiele zarzucić, niektórzy mówią lepsza żadna telewizja niż zła, ale tu nie będę wtórował, bo od czasu do czasu w programie "Z ukosa" pokazywałem buźkę, więc nie wypada. Tak czy siak, były lokalne i o naszych sprawach. Podobno ich oddziaływania nikt nie mierzył, a decyzja o likwidacji niektórych etnicznych kanałów podyktowana została czystym rachunkiem ekonomicznym. Co się tłumaczy, że jest nas za mało, by opłacało się takie telewizje utrzymywać.
Już zdążyłem się przyzwyczaić, że ten kanał nam się po prostu należy – jako jednej z kanadyjskich mniejszości. A widać nie.
Andrzej Kumor
Mississauga

Widziane od końca: Dbajmy o Kanadę

piątek, 29 czerwiec 2012 17:15 Opublikowano w Andrzej Kumor

kumorAWielu z nas wraca z wakacyjnej Polski z tęsknotą w oczach. Trudno wymazać z serca krajobrazy dzieciństwa i młodości; trudno wykasować oddech swobody ojczystego języka, zapomnieć o pięknych miejscach pierwszych miłości.
Kac powrotowy często owocuje złością na to, co mamy tutaj. No bo gdy porównać zabudowę Mississaugi do krakowskiego starego miasta, polskie domowe smaki do tutejszych pomidoro-ziemniaków czy McDonaldów; gdy porównać ostry zapach tatrzańskiego powietrza z... itd. itp.
Dostrzegać złe rzeczy jest łatwo, wystarczy tylko zacząć narzekać.
W niedzielę, 1 lipca, Canada Day.


Czym jest ten kraj, że ustawiają się do niego kolejki?!
Mimo wszystkich niedostatków, mimo szaleństw politycznej poprawności trudno zaprzeczyć, że jest to nadal wygodne państwo dla zwykłych ludzi; że z pracy rąk własnych można w nim zapewnić utrzymanie sobie i rodzinie.
Kanadyjska mozaika zaspokoi każdego. Od poszukiwaczy europejskiego snobizmu na uliczkach Que-bec City po trapersko-myśliwskie przestworza Jukonu czy Kolumbii Brytyjskiej.


W tym kraju nadal można oddychać pełną piersią, szerokim kołem omijać biurokratyczno-urzędnicze rafy, a kosztem rezygnacji z wielkomiejskiego życia, mieć wszystko, co człowiekowi do szczęścia Pan Bóg daje; można odetchnąć głębią lasu, uciec w dziewicze ostępy, brać życie we własne ręce....
Jest też coś, dla nas nie bez znaczenia – można w tym kraju być Polakiem i Kanadyjczykiem.
Jest tu wiele zła, są okoliczności bardzo denerwujące, Kanada płynie również w globalizacyjnym potoku, dotykają ją wszystkie nieszczęścia powszechnej urawniłowki, czasem można odnosić wrażenie, że niektóre posunięcia są tu wręcz eksperymentowane na ludziach. Wiele osób uważa, że tkanka kanadyjskiego społeczeństwa jest bardzo cienka i gdyby przyszło co do czego, rozpadłoby się ono na etniczne zbieraniny gotowe sięgać po noże.
Krytycy ostrzegają przed brakiem społecznej koherencji i tolerowaniem zbyt dużego zróżnicowania kultur.
Mimo to w tym przepastnym kraju każdy niewielkim kosztem może być sobą, bo jeśli się coś nie podoba, można uciec w krainę komarów i czarnych much, gdzie strzelba w pick-upie nikogo nie dziwi.


Ten kraj ma wiele pogłębiających się problemów, narastających napięć, ale jednocześnie to państwo tętniące życiem, dostarczające surowców ćwierci świata, gdzie nadal każdy ma szansę. Wystarczy trochę języka, wystarczy zakasać rękawy.
Można w tym kraju wybierać, można odrzucać konsumpcyjny przymus, można bez większych kłopotów wykształcić dzieci – o ile te będą tylko tego chciały; można żyć po swojemu i po Bożemu, ponosząc tego nie nazbyt dramatyczne konsekwencje. Można być liberałem, i nie zauważać konserwatystów, można być tradycjonalistą i pokojowymi metodami zwalczać inwazję kulturowego bolszewizmu.
Skoro można tak wiele, to nie wypada nie skorzystać.


Jesteśmy częścią kanadyjskiego społeczeństwa, dlatego nie możemy zamykać się w swoich opłotkach, dlatego bez kompleksów powinniśmy dookoła przedstawiać naszą kulturę, prezentować historię, zabiegać o odpowiednie nauczanie o Polsce w kanadyjskich programach szkolnych – zabiegać o to, by tutejsza szkoła w ogóle uczyła, udzielać się społecznie i politycznie. Mamy doświadczenie i wiedzę, znamy się na wielu zagadnieniach i warto tu o siebie zawalczyć. Ścieżki działania pozostają nadal otwarte, nadal można wpływać na niektóre aspekty życia publicznego, opóźniać wprowadzanie bezeceństw, walczyć ze złem. Wystarczy jedynie nie dać się zahukać, zakrzyczeć tym bardziej wyszczekanym; wystarczy być pewnym swego i z otwartą głową wchodzić między ludzi.


Przy okazji kanadyjskiego święta marzy mi się polski ruch rekonstruktorski w Kanadzie – taki oddział husarii – bo chyba nie ma bardziej widowiskowego polskiego wojska, czy grupa młodzieży w mundurach polskich lotników z czasów II wojny światowej – albo polscy komandosi Sosabowskiego na willysach itp. itd.


Nie ma lepszej metody zainteresowania i zaintrygowania naszych sąsiadów historią Polski niż pokazanie jej wielkich kart "na żywo" i "na ludziach".
Tego rodzaju rekonstruktorzy to także wspaniała organizacja formacyjna – bliska strzeleckiej – w której młodzież mogłaby poznawać prawdziwą historię kraju ojców.


Marzy mi się również, abyśmy się wyzbyli fornalskiego uczucia niższości i lęku wobec tutejszych instytucji czy mediów – by w sytuacjach, gdy nas oszukują i obrażają, natychmiast dzwonić "z gębą" do redaktorów tutejszych mediów, pisać listy i telefonować do posłów. Po to by być prawdziwymi Kanadyjczykami, musimy w sobie odbudować prawdziwych Polaków – doskonałych organizatorów, udzielających się w życiu publicznym i politycznym.


Kanada to jest nasz kraj, tutaj żyjemy, tutaj spoczną kości wielu z nas, tutaj żyć będą nasze polskie dzieci. Dbajmy o niego.

Happy Canada Day!

Andrzej Kumor
Mississauga

Zapewniony komfort konania

piątek, 29 czerwiec 2012 17:03 Opublikowano w Andrzej Kumor


andrzejZapewniony komfort konania
Pomnik Smoleński w świętokrzyskim Kałkowie, postawiony na terenie tamtejszego sanktuarium maryjnego, w tzw. mainstreamowych mediach wzbudza salwy śmiechu. Pastwią się nad projektodawcą i wykonawcą (jest w jednej osobie) gazety, pastwi radio, chichocą etatowi wesołkowie telewizyjni, krytykując za kicz wykonania i pomysłu.


Pomnik złożony jest z betonowego modelu samolotu Tu-154 – sylwetka tutki jest potraktowana dość artystycznie – oraz serii fotografii ważnych osób, ofiar tragedii, które wedle autora, zasługują na to, by pokazać je w oknach i drzwiach modelu.
Powiem szczerze, że nagromadzenie kiczu przechodzi tu w nową jakość i może jeszcze 20 lat temu pastwiłbym się nad tymi, którym owe dzieło sztuki może przypaść do gustu.


A czy jest to dzieło sztuki – ależ oczywiście, bo pełni taką rolę i pod taką egidą gromadzi ludzi.
Na dodatek, patrząc z perspektywy tutejszego kontynentu, wcale takie dziwaczne to nie jest.


Tu, w Ameryce Północnej, mamy w końcu najwyższy na świecie pomnik termometru (o ile mnie pamięć nie zawodzi w miejscowość Baker w Kalifornii), mamy pomnik kurki preriowej w Rothsay w Minnesocie, mamy tu, w Kanadzie, okazały pomnik pięciocentówki w Sudbury, jadąc trochę dalej szosą transkanadyjską, miniemy okazały pomnik gęsi kanadyjskiej – słowem, ludzie o zdrowych, choć może mniej wyrobionych gustach artystycznych, od czasu do czasu postawią sobie coś sympatycznego i dosłownego, co dla nich jest SZTUKĄ i kurcze blade – wolnoć Tomku w swoim domku. – Nic innym do tego.


Powiem też, że wolę taką sztukę, niż – powiedzmy – rozwieszane na krzyżu genitalia – nad którą to "instalacją" debatowało z wielkim namysłem pół Polski, a która nie powinna była mieć prawa zaistnieć. Wolę taką sztukę niż inne przejawy szokującej głupoty produkowanej przez stuprocentowe naśladowcze beztalencia finansowane z przepastnej kieszeni podatnika w ramach różnych departamentów Ministerstwa Kultury.
Tupolew powstał ze zbiórki. Jest to bardzo zacny sposób finansowania sztuki. Więc jeśli ktoś na temat betonowego Tu-154M smędzi, to niech sobie uświadomi, że ci ludzie takiego pomnika chcieli, za taki sobie zapłacili, taki sobie wybudowali i taki mają – jednym słowem, kwintesencja liberalizmu – jakkolwiek by patrzeć.
I idę o zakład, że pomnik ten bardzo korzystnie wpłynie na gospodarkę Kałkowa, a może nawet całego regionu.
•••
Kanadyjskie oficjalny periodyk medyczny zachęca do rozpoczęcia ogólnokrajowej debaty na temat pomocy lekarskiej w samobójstwie.
Czy trzeba zacząć się bać? Oczywiście, że tak.
- Dlaczego tak?
- Dlatego, że tego rodzaju możliwość prawna to otwarcie drogi do eutanazji przymusowej. Bardzo często przymus nie polega na "trzymaniu kogoś pod pistoletem", lecz jest bardziej subtelny – na przykład schorowany starszy człowiek nie chce robić już kłopotu, krępuje się, że jego choroba angażuje tyle osób, że – jak mu się daje do zrozumienia – nadweręża system opieki medycznej finansowany przez podatników; że przecież dla niego samego i wszystkich dookoła będzie o wiele lepiej, jeśli komfortowo sobie skona.
Prorokuję, że dożyjemy takich czasów.
Życie jest w coraz mniejszym stopniu cenione i coraz bardziej utylitarnie traktowane – Nowy Wspaniały Świat wpycha się drzwiami i oknami, zaczyna być powszechnie akceptowalnym modelem myślenia.
I nie dajmy sobie wmówić, że chodzi tu o pomoc chorym. Już dzisiaj istnieje ściśle przestrzegana możliwość odmowy uporczywej terapii, zatem jeśli schorowana osoba starsza chce umrzeć, to sama lub jej plenipotenci tego rodzaju decyzję mogą podjąć, aby gdy przyjdzie czas przejścia, nie chwytać się ramy; aby konać z godnością, a nie wśród krzyków sanitariuszy czy w drgawkach od defibrylatorów.
Każdy z nas w większości sytuacji może też popełnić samobójstwo – na wiele różnych sposobów.
A zatem ustawowe dopuszczenie samobójstwa przy asyście lekarskiej wprowadzi tylko możliwość sterylnego zabijania – nie dajmy się okłamać.
- Nie dajmy sobie wmówić, że życie należy do nas – bo nie należy; jest wielkim darem, którego jesteśmy tylko kustoszami, przeżywając je w podarowanym ciele.
•••
Turcja gotowa całe NATO wysłać na wojnę z Syrią (choć NATO, jak zwykle, nie takie chętne na nieplanowane wojny) za zestrzelenie syryjskiego samolotu zwiadowczego w syryjskiej przestrzeni powietrznej.
Przepraszam bardzo, ale jak w ZSRS zestrzelili U2 z Powellem – to stany Zjednoczone nie miały pretensji do Moskwy, lecz zgrabnie sprawę tuszowały.
Więc dlaczego mamy mieć pretensje do Syrii, że broni swej przestrzeni powietrznej?
Chyba że uznamy zasadę Kalego za podstawę nowego globalnego porządku międzynarodowego – ci, którzy są przeciwko nam, są źli, ponieważ z samej definicji wszystko, co my robimy, jest dobre i tylko dobre.
Andrzej Kumor – Mississauga

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.