A+ A A-
piątek, 02 luty 2018 07:33

TAK NAS PISZĄ JAK NAS WIDZĄ

        W miniony poniedziałek Izrael i Polska zgodziły się na rozmowy dwustronne w sprawie nowego projektu ustawy penalizującej wszelkie dyskusje dotyczące polskiej zmowy z nazistowskimi Niemcami w czasie Holocaustu. 

        To nie ja, Boże broń, to Ben Cohen w amerykańskim tygodniku “The Algemeiner”. Tygodnik wydawany jest w USA, a według świadectw Elie Wiesela (kiedyś) oraz emerytowanego senatora Josepha Liebermana (niedawno), zawiera “niezależną prawdę” opowiadaną zwolennikom narodu żydowskiego i Izraela (“independent truth telling advocates for the Jewish people and Israel”). 

Opublikowano w Teksty
poniedziałek, 29 styczeń 2018 22:56

Na szybko: No to mamy jasność...

Mówią, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Obecny atak izraelskiego rządu, a raczej izraelskich polityków na Polskę, atak który bardzo dokładnie przedstawia żydowskie stanowisko w sprawie naszej wspólnej historii, pozwala również nam skrystalizować polskie stanowisko i dodaje ważności polskiej polityce historycznej.

Fala oburzenia, jaka przeszła przez Polskę bardzo dokładnie rozdziela nasze dwie narracje, a przede wszystkim pokazuje stosunek Żydów do własnej historii; stosunek, który nie liczy się z faktami. I nie musi się liczyć ponieważ dla nich ważna jest "wspólna pamięć"; ważna jest opowieść; ważna jest Hagada. Mówił o tym wielokrotnie ksiądz Chrostowski przypominając swoje doświadczenia z Rady Episkopatu Polski ds. Dialogu Religijnego. Tak więc być może dzięki nagłośnieniu tej skandalicznej ingerencji Izraela, jaka miała miejsce w związku z ustawą zakazującą szkalowania Polski więcej naszych rodaków zorientuje się, jak rzeczywiście wygląda sytuacja i z czym mamy do czynienia.

ignac banner

Podejmowane przez nas próby walki z polonofobią prostowanie przekłamań w środkach masowego przekazu tak powszechnych na całym świecie, to nie jest walka z ignorancją, lecz ze złą wolą; to walka z cudzą zafałszowaną polityką historyczną.

Co ciekawe, Żydzi przy pomocy takiej właśnie identycznej ustawy jaką uchwalił Polski sejm chcieli kiedyś pozwać świętej pamięci Prymasa Glempa, któremu podczas pobytu w Stanach Zjednoczonych usiłowano doręczyć pozew za rzekome obrażanie narodu żydowskiego.

Jednym słowem nie należy oczekiwać że ktoś za nas będzie walczył o to, co nam się należy. A należy się prawda o naszej historii.


Andrzej Kumor

Opublikowano w Andrzej Kumor

Brat zmarłego burmistrza Toronto Roba Forda Doug oznajmił w poniedziałek, że zamierza ubiegać się o stanowisko lidera ontaryjskiej partii postępowo-konserwatywnej po tym, jak w ubiegłym tygodniu ustąpił z niego Patryk Braun, w związku z zarzutami o molestowanie seksualne.
- Kocham partię konserwatywną Ontario; jest to jedyna partia, która może ponownie wprowadzić prowincję na właściwe tory - powiedział Ford ogłaszając swoją kandydaturę w domu swojej matki Etobicoke.
Doug Ford wyjaśnił, że wkracza na ring po to, aby ocalić partię z rąk elit. - Elity tej partii odcięły się od korzeni; te elity nie chcą mnie w tym wyścigu w tej kampanii, jestem tutaj, aby reprezentować ciężko pracujących podatników tej prowincji; ludzi, których zbyt długo ignorowano. To jest naprawdę krytyczny moment dla naszej partii, dla naszej społeczności i dla przyszłości tej prowincji - powiedział Ford.

Opublikowano w Wiadomości kanadyjskie

Premier Izraela Benjamin Netanjahu polecił ambasadzie w Warszawie spotkać się z premierem Polski w sprawie nowego polskiego prawa dotyczącego holocaustu: nie możemy pozwolić na zaprzeczanie Holokaustowi - stwierdza, cytując słowa premiera izraelski Heretz.
Netanjahu uważa, że polskie prawo jest bezpodstawne, również izraelscy posłowie pochodzenia arabskiego przyłączyli się do swoich żydowskich kolegów w potępieniu Polski. Prezydent Izraela Rivlin stwierdził zaś: naszym obowiązkiem jest pamiętać

Premier Beniamin Netanjahu potępił w sobotę nowe polskie przepisy, które zabraniają wspominania o zbrodniach dokonywanych przez naród Polski podczas holocaustu i polecił izraelskiemu ambasadorowi w Warszawie spotkać się w tej sprawie z premierem Polski.

To prawo jest bezpodstawne, z całą mocą przeciwstawiamy się mu, nie można historii zmieniać, a zaprzeczanie Holokaustowi jest zakazane. Poleciłem izraelskiej ambasadzie w Polsce, aby wyrazić nasz zdecydowany sprzeciw wobec nowej ustawy - poinformował Netanjahu.

Do izraelskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych został wezwany zastępca ambasadora Polski w Izraelu ponieważ obecnie polski ambasador przebywa poza tym krajem. W oświadczeniu wydanym przez biuro prezydenta  Reuven Rivlin również skrytykował polską ustawę, stwierdzając, że "kiedy obchodzimy Międzynarodowy Dzień Pamięci o Holocauście bardziej niż kiedykolwiek i ponad wszystko inne stajemy wobec obowiązku pamiętania o naszych pomordowanych braciach i siostrach".

W piątek polski Sejm przyjął kontrowersyjne prawo zabraniające wspominania udziału narodu polskiego w zbrodniach popełnionych podczas holocaustu. Yair Lapid przewodniczący centrowej partii Yesh Atid wdał się w sobotę w twitterową utarczkę z ambasadą Polski w Izraelu i stwierdził, że nie powinna go ona - dziecka, tych którzy przeżyli holocaust - pouczać w tych sprawach.
- Stanowczo potępiam nowe polskie prawo, które stara się zaprzeczyć współudziałowi Polski w Holokauście, począł się w Niemczech, ale setki tysięcy Żydów zostało zamordowanych nie spotykając nawet na swej drodze niemieckiego żołnierza - napisał Lapid w sobotę na Twitterze.

Nowe prawo zabrania również używania terminu "polskie obozy śmierci" dla określenia obozów śmierci, gdzie Żydzi i inni byli mordowani w okupowanej przez nazistów Polsce podczas II wojny światowej. Ktokolwiek naruszał będzie to prawo, w tym obywatele innych państw, będzie mógł być ukarany grzywną lub karą więzienia do lat 3.
- To były polskie obozy śmierci i żadne prawo nie może tego zmienić - napisał na Twiterze Lapid, jednakowoż polska ambasada w Izraelu szybko odpowiedziała pisząc do niego: - Pana bezpodstawne twierdzenia pokazują jak bardzo potrzebna jest edukacja na temat holocaustu i to nawet tutaj w Izraelu. Ambasada przytoczyła również oświadczenie International Holocaust Remembrance Alliance, organizacji międzynarodowej reprezentującej 27 krajów powołanej do zachowania pamięci holocaustu, która popiera twierdzenie, że określenie "polskie obozy śmierci" jest historycznie nieprawdziwe.
- "Intencją polskiej ustawy nie jest zakłamywanie przeszłości, ale ochrona prawdy przed takimi potwarzami" - odpowiedziała ambasada na Twitterze. Lapid odparł na to że jest synem tych, którzy przeżyli holocaust; moja babcia została zamordowana w Polsce przez Niemców i Polaków nie potrzebuję tutaj żadnej edukacji holocaustowej od was, wciąż żyjemy z konsekwencjami tego w naszej zbiorowej pamięci, wasza Ambasada powinna natychmiast mnie przeprosić - dodał. Polska Ambasada odpowiedziała wówczas pytaniem, o to jaki to ma związek z faktem, że obozy śmierci w czasie II wojny światowej były niemieckie, a nie polskie?

Minister komunikacji i wywiadu Yisrael Katz również na Twiterze napisał: prawo ustanowione przez polski parlament, aby zaprzeczać udziałowi Polski i odpowiedzialności za masakrę, która rozegrała się na jej ziemi, nie zapominamy, nie przebaczamy".

Poseł Ayman Odeh napisał na Twitterze; decyzja polskiego rządu jest niebezpieczna i szkodliwa. Poseł arabski Ahmad Tibi wezwał polski rząd, by natychmiast odwołał "te żenujące decyzje"; pisanie historii na nowo nigdy nie popłaca.
Przewodniczący Partii Pracy Avi Gabbay również zaprotestował - ta decyzja zachęci wszystkich którzy na całym świecie zaprzeczają Holokaustowi, aby głosili swoje kłamstwa. Ignorowanie historii jej nie zmienia.

Inny poseł Isaac Herzog w odpowiedzi na doniesienia z Polski napisał; ustawa, która właśnie została w Polsce uchwalona jest moralnie i faktycznie niewłaściwa, dodając że zawiera ona elementy zaprzeczania Holokaustowi i nigdy nie powinna być uchwalona. Szczerze sądzę, że powinna była być odrzucona "tak przez polskie kierownictwo, jak i parlament". 

Zgodnie z ustawą, która została w piątek zatwierdzona przez Sejm, ktokolwiek publicznie przypisuje winę lub udział państwa polskiego za zbrodnie popełnione przez Niemcy nazistowskie, zbrodnie wojenne lub inne przeciwko ludzkości będzie podlegał karze. Karani również będą ci, którzy umyślnie pomniejszają odpowiedzialność prawdziwych sprawców tych zbrodni. Nowe przepisy będą się stosowały nie tylko do obywateli polskich, ale również cudzoziemców niezależnie od tego, w jakim kraju tego rodzaju oświadczenia będą czynione. W konsekwencji teoretycznie Żyd, który przeżył holocaust w Polsce i mieszka obecnie w Izraelu, który stwierdzi, że Polacy byli odpowiedzialni za zamordowanie jego dziadka w Holokauście lub też, że matka zginęła w polskim obozie zagłady będzie podlegał karze więzienia w Polsce.

Patryk Jaki wiceminister sprawiedliwości powiedział w piątek na forum parlamentu; każdego dnia na całym świecie używa się określenia "polskie obozy śmierci", innymi słowy zbrodnie nazistowskich Niemiec są przypisywane Polakom. Do tej pory Polska nie była w stanie skutecznie zwalczać tego rodzaju szkalowania polskiego narodu.

Ustawa musi jeszcze zostać przyjęta przez Senat i podpisana przez polskiego prezydenta, jednak uważa się że największe przeszkody ma już za sobą - pisze Noa Landau w korespondencji dla Haaretza.   

tłum. GONIEC

Opublikowano w Goniec Poleca

NiemczykJanusz        W 29 października 2010 (a więc po śmierci Lecha Kaczyńskiego, który blokował podpisanie tej niekorzystnej umowy) zostaje podpisana przez premiera Waldemara Pawlaka bardzo niekorzystna dla Polski umowa z Gazpromem na dostawy gazu. Ale nie tylko tę umowę negocjował  Waldemar Pawlak. Również niekorzystną dla Polski, ale uderzającą w Litwę, Łotwę i Estonię umowę o połączeniu elektroenergetycznym z Rosją, a dokładnie z okręgiem kaliningradzkim. I tu znowu mamy zastanawiające śmierci. 

        Zacytujmy, co napisali na ten temat Marek Pyza i Marcin Wikło w artykule pod tytułem „Człowiek Moskwy w Warszawie” opublikowanym w tygodniku SIECI z dnia 6-12 listopada 2017 roku: 

        „Ile umów podpiszą? Zanim dojdziemy do dnia, w którym miało się sfinalizować porozumieniu o połączeniu elektromagnetycznym, musimy się na chwilę zatrzymać przy jeszcze jednym wątku. To śmierć Stefanii Kasprzyk, która od 2005 kierowała firmą PSE Operator, odpowiedzialną za przesył energii elektrycznej w Polsce. Zmarła 2 stycznia 2011 r., a przyczyną miało być zapalenie trzustki. 

Opublikowano w Teksty

        - Dlaczego zajęła się Pani polityką? Po studiach zarządzania na UofT pracowała Pani w sektorze finansowym, po co się było angażować? Dlaczego uznała Pani, że warto w to wejść? 

        - To bardzo dobre pytanie. Ale przy takich znaczących decyzjach trudno wskazać jakiś jeden powód; zawsze przyczyn jest wiele. 

        Ale jedna z nich była dla mnie bardzo ważna. Gdyby zapytać kogoś o definicję współczesnej demokracji to pewnie odpowie że sprowadza się to do „równania”; jedna osoba = jeden głos, bo to realnie określa współczesną demokrację. W dawnych czasach trzeba było być właścicielem ziemskim, mieć to czy tamto, ale ostatecznie uznaliśmy, że każdy może głosować.  Dla mnie jednak druga strona tego „równania” to pytanie o to na kogo możemy głosować. 

        W kraju, w którym się urodziłam, w Indiach, wszyscy mają prawo głosu, ale zdolność do bycia wybieranym jest ograniczona do elity. Wystarczy popatrzeć na liczbę arystokratów którzy obecnie są politykami. A więc system się zmienił, ale władza pozostała w rękach tej samej elity. Bo zwykły człowiek nie miał żadnej możliwości, aby ubiegać się o mandat. Nawet w krajach, jak Wielka Brytania jest podobny model, jak w Indiach; kto będzie się ubiegał o mandat decyduje partia, a więc decydują koneksje. Pomyślałem sobie, że prawdziwa demokracja jest tylko wówczas, kiedy zwykli ludzie mają możliwość ubiegania się o mandat. I tak jest w Kanadzie, ponieważ mamy otwarty proces nominacyjny; mamy to, co Amerykanie określają jako primaries, a więc nie jest to decyzja jednej osoby z partii o tym, kto może ubiegać się o mandat, a raczej system otwarty. Gdy przyjechałam do Kanady to mnie właśnie  najbardziej uderzyło.  Ale też zastanawiałam się czy naprawdę? Czy rzeczywiście ktoś bez nazwiska, nie ustosunkowany,  bez pieniędzy; czy przecięty człowiek może ubiegać się o urząd polityczny. Sądzę że to jest najważniejsze bo to zwykli ludzie wiedzą co jest najlepsze dla innych. Ja podobnie, jak wszyscy mam mortgage, tak samo martwię się o wykształcenie mojej córki; o emeryturę. I jest ważne żebym się martwiła, ponieważ wtedy mogę autentycznie reprezentować innych. 

Opublikowano w Wywiady
piątek, 26 styczeń 2018 07:42

NOŻE OSTRZĄ

        Kurdowie zasługują na niepodległość, ale niepodległy Kurdystan to realne zagrożenie dla integralności terytorialnej trzech państw: tureckiego, irackiego oraz syryjskiego. Do tego Turcja to przecież NATO. 

        Tymczasem w syryjskiej prowincji Aleppo, tureckie samoloty zbombardowały cele w kontrolowanym przez Kurdów mieście Afrin. Operację, nazywaną „realizacją prawa do uzasadnionej samoobrony”, zatytułowano „Gałązka oliwna”. Ankara oświadczyła, że będzie „chronić granice”, “neutralizować kurdyjskich terrorystów”, a miejscową ludność “uwalniać od opresji i ucisku”. Moskwa natychmiast zażądała wstrzymania ofensywy, uznając deklaracje Ankary za “otwarcie nowego frontu w wojnie syryjskiej”. Natomiast reprezentanci miejscowej administracji cywilnej informują o rannych i zabitych cywilach. 

Opublikowano w Teksty

        Zaczęło się jeszcze przed Marszem Niepodległości agencja Associated Press opublikowała tekst o tym jacy to straszni naziści pójdą 11 listopada  przez Warszawę. Potem, po marszu, przy pomocy sfałszowanych zdjęć i spreparowanych nagrań przez media Stanów Zjednoczonych i Europy Zachodniej przetoczyła się kampania walenia Polaków pałą nazizmu w głowę. Ich umiłowanie Ojczyzny zrównano z tym, co działo się w, i czemu winna jest Trzecia Rzesza. Tak to już jest w polityce; nie ma przeproś. Wali się kłamstwem po całości. 

        Jakby tego nie było dość, jakby kampania urabiania nas i wpychania nazistowski kącik do bicia nie wystarczała, pojawiła się kolejna perełka;  sprawa tajnych „leśnych”, (niemalże partyzanckich) obchodów urodzin Adolfa Hitlera. Nie wiem komu w Polsce, kraju który doznał z rąk hitlerowskich Niemiec tak strasznej hekatomby; który został w katastrofie II wojny światowej pozbawiony nie tylko większości majątku, ale przede wszystkim któremu wymordowano elity narodowe; komu w Polsce mogłoby przyjść do głowy świętowanie urodzin tego antypolskiego zbrodniarza?!  

  Nie mam cienia wątpliwości, że jest to prowokacja. Zawsze można znaleźć idiotów których się podpuści do błazeństwa. Zwłaszcza jeśli ci idioci są prowadzeni na pasku służb, tak jak to ma miejsce wobec środowisk skrajnych tak w Kanadzie, jak w Stanach Zjednoczonych jak i w wielu krajach Europy Zachodniej. Są to środowiska całkowicie zinfiltrowane. 

ignac banner

        A więc prowokację jak ta, którą przedstawiła telewizja TVN można spreparować tanim kosztem. Chodzi o przyprawienie nam gęby na uzyskanie kiczowatego pretekstu. 

        Po co?

        Po to żebyśmy weszli ponownie w koleiny pedagogiki wstydu, z których polski wózek wyskoczył nieopatrznie za sprawą historycznej polityki obecnego rządu. A do czego potrzebna jest pedagogika wstydu? Proszę Państwa, jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze; jesteśmy w przededniu strzyżenia. Ostrzygą nas mimo naszych bezsilnych cieniutkich pobekiwań. Słabych można robić w bambuko nawet przy pomocy tak ordynarnych i grubymi nićmi szytych prowokacji jak ten hitlerowski torcik z wafelków, którym mieli w śląskich lasach raczyć się nasi pogrobowcy Adolfa Hitlera... Ten obrazek naprawdę obraża inteligencję Polaków. 

Opublikowano w Andrzej Kumor
piątek, 19 styczeń 2018 08:18

Gorzki kabaret: Keep calm, call 911

call-911        Lektura doniesień agencyjnych z Kanady każe się zastanowić, po co i dlaczego ktoś nam funduje tak gorzki kabaret. Gorzki, bo ma bezpośredni wpływ na nasze życie, wychowanie naszych dzieci, podatki, na to co, gdzie możemy mówić i robić. 

        A kabaret, ponieważ zdrowy rozsądek najwyraźniej powinniśmy odłożyć na półkę. 

        I tak oto mamy przypadek chłopca w Albercie, który stanął w obronie kolegi zaatakowanego przez klasowego chuligana, na dodatek uzbrojonego w nóż. Cóż, to jest wciąż naturalna postawa; postawa męstwa, czyli czegoś, co szkoła powinna chłopców uczyć. Bo jacy wyrosną z nich obywatele, jeśli oduczy się ich stawania w obronie słabszych?! Okazało się jednak, że matka dziecka została wezwana do dyrektora na dywanik, a chłopcu udzielono nagany. Właściwe postępowanie to „zgłoszenie sprawy nauczycielowi”. Ten zaś być może powinien był wezwać policję. Jak wyłożył matce dyrektor, szkoła to nie miejsce dla „bohaterów” i „bohaterszczyzny” nie potrzebuje. 

 Rozglądając się dookoła, czasem dziwimy się, dlaczego młodzi ludzie zachowują się tak, a nie inaczej. Właśnie dlatego że przymykaliśmy oko na to, jak ich wychowują nasze szkoły, co im kładą do głowy; odpuściliśmy to sobie, zajęci pracą, zakładaliśmy, że szkoła jest od tego, żeby uczyć. Tymczasem kanadyjska szkoła jest od tego, żeby zmieniać ludziom w głowach, żeby wychować nowego człowieka. Jest jak szkoła sowiecka, ta od Pawki Morozowa. Ta rewolucja w głowach polega również na tym, że mamy być jak niewolnicy, bezbronni, bezwolni, którzy po opiekę zwracają się wyłącznie do swojego pana. A więc chłopiec, prawidłowo reagując, powinien powiadomić nauczyciela; fakt, że w tym czasie jego kolega mógłby zostać ranny, a może nawet zginąć, najwyraźniej nikogo nie interesuje. To policja jest od tego, żeby reagować na takie sytuacje, bo jest wyszkolona. 

        Podobnie jak w innym przypadku, kiedy – już nie pamiętam gdzie – ale chyba w Winnipegu, dobry człowiek wskoczył do wody, żeby uratować topielca. Nawet mu się udało. Ale straż pożarna pouczyła go, że nie powinien narażać własnego życia, a jedynie zapamiętać miejsce, gdzie zauważył tonącego, i zadzwonić na numer alarmowy.

         To może jeszcze dziś nas śmieszyć, ale to jest droga do całkowitej zmiany społeczeństwa które znamy; to droga do wyeliminowania naturalnych ludzkich odruchów; droga zrobienia z nas eunuchów. 

        Innym produktem naszej szkoły jest młoda miejska elita, atrakcyjnie wyglądająca pani wypowiada się na łamach szacownej kanadyjskiej gazety „The Globe and Mail”. Kobieta, która określa siebie jako „feministka”, a przy okazji epatując własnym nałogiem alkoholowym, twierdzi, że kanadyjskie rodziny wielodzietne powinny być wyszydzane. Ludzie, którzy wychowują dla tego kraju kolejne pokolenia podatników, powinni być szykanowani. 

        Oczywiście, każdy ma prawo do własnej głupoty, jeśli jednak ta głupota jest rozgłaszana w ogólnokrajowym dzienniku mieniącym się jako ten z wyższej półki, to znaczy, że głupota podniesiona została do rangi zasadnej opinii. Owa pani twierdzi, że im więcej ludzi, tym więcej szkód; zanieczyszczeń itp., generalnie bowiem ludzie szkodzą środowisku. A jeśli nie będzie komu pracować na emerytów, radzi wpuścić  imigrantów. Nasza, jak sama określa siebie, funkcjonująca alkoholiczka zna życie od podszewki, to znaczy z imprez. Ona po prostu wychowana została przez szkołę, która każdemu tłumaczy,  że każda opinia jest równoważna, że każda opinia powinna być brana pod uwagę, nawet ta niespełniająca podstawowych standardów. 

        Cóż tu jednak mówić o jakiejś popsutej młodzieży, skoro całkiem niezły materiał porównawczy daje nam sam premier federalny. W ubiegły piątek pewna dziewczynka wiary islamskiej powiedziała mamusi i w szkole, że ktoś okropny uciął jej hidżab. Szkoła zrobiła z tego wielkie wydarzenie medialne, policja rozpoczęła śledztwo. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że mimo braku faktycznych ustaleń cały kraj zamarł w potępieńczym spazmie.  

        Ponoć miał być to mężczyzna pochodzenia azjatyckiego. W sprawie incydentu natychmiast wydał komunikat premier federalny Justin Trudeau, wyrażając wielką solidarność z poszkodowaną  i zapewniając, że „Kanada taka nie jest”, oraz apelując do wszystkich o poszanowanie wolności religijnej... 

        Problem w tym, że cały incydent okazał się... zmyślony. Po co? Nie wiadomo. Bo policja, choć ustaliła, że dziewczynka kłamała, żadnych nagrań nie ma na kamerach, a jej wyjaśnienia są niespójne, to jednak już nie podjęła śledztwa, by wyjaśnić, dlaczego wprowadzono w błąd opinię publiczną i „kto za tym stoi”? A przecież jest to sprawa dosyć ważna, zwłaszcza dzisiaj, kiedy żyjemy w świecie tzw. fake news. 

        Aby było jeszcze śmieszniej, nasz premier federalny ujął się za „wolnością religijną”, a  tymczasem to on na tę wolność nastaje, wymagając bezprawnie od organizacji religijnych, które prowadzą różnego rodzaju działania, aby podpisały cyrograf, że popierają prawa LGBTQ2S mimo tego, że religia nakazuje im potępiać takie zachowania (bo nie ludzi). Premier federacji uważa, że tutaj z wolnością religijną nie mamy do czynienia, a państwo może deptać ludziom sumienia, narzucając wszystkim własną ideologię, podobnie jak kiedyś w nazistowskich Niemczech czy w Związku Sowieckim. 

        Tak to się dzieje, jak rządzą nami ludzie niedokształceni. 

        Musimy więc zdawać sobie sprawę, że o nasze dzieci toczy się walka. Jeśli chcemy mieć święty spokój, to znaczy, że już ją przegraliśmy. Jeśli chcemy poczuć się naprawdę wolni, to znaczy, że powinniśmy z naszych rodzin uczynić bastion zdrowego rozsądku i Bożego porządku.

Andrzej Kumor 

Opublikowano w Andrzej Kumor
piątek, 19 styczeń 2018 07:32

W zimie ocieplamy

michalkiewicz        Prezes Jarosław Kaczyński cofa się na całej linii. 

        Oficjalnym uzasadnieniem zagadkowej podmianki na stanowisku premiera, to znaczy – zastąpienia pani Beaty Szydło przez pana Mateusza Morawieckiego, była intencja „ocieplenia” stosunków z Unią Europejską. 

        Dlaczego pani Szydło nie mogłaby dokonać tego, co ma uczynić pan premier Morawiecki – nadal trudno zgadnąć, co sprawia, że ta podmianka nadal pozostaje zagadkowa. 

        To i owo jednak już wiemy, między innymi z deklaracji pana ministra spraw zagranicznych Jacka Czaputowicza, którego nie może nachwalić się żydowska gazeta dla Polaków – że mianowicie podczas swojej niedawnej wizyty w Berlinie „oczarował” Niemców.

Może i „oczarował”, ale co z tego, kiedy tylko stamtąd wyjechał, to czar zaraz prysnął i niemiecki minister spraw zagranicznych Sigmar Gabriel powtórzył niemieckie stanowisko w sprawie reparacji wojennych dla Polski – że mianowicie z niemieckiego punktu widzenia sprawa jest „uregulowana” co najmniej od lat 90., przez „demokratyczny” polski rząd, i że ewentualnie można by tą kwestia zainteresować „naukowców”. Ci pisaliby prace doktorskie i habilitacyjne – jak do tego doszło, no i tyle. Toteż i pan minister Czaputowicz oświadczył, że skoro tak, to „temat reparacji nie istnieje w stosunkach między naszymi rządami”. Ale i za czasów pani Szydło, ani ona, ani minister Waszczykowski nie występowali do rządu niemieckiego z żadnymi żądaniami reparacyjnymi, najwyraźniej zdając sobie sprawę, że ta kwestia jest tylko rodzajem samograja, wymyślonego w lipcu ub. roku  przez pana prezesa Kaczyńskiego gwoli emocjonalnego rozhuśtywania  swoich wyznawców w sytuacji, gdy wyczerpie się już paliwo smoleńskie. Ale pan poseł Mularczyk pryncypialnie skrytykował deklarację ministra Czaputowicza jako „szkodliwą”. Nietrudno domyślić się dlaczego. Otóż pan poseł Mularczyk, który w cywilu jest adwokatem, wykombinował sobie, a nawet ogłosił, że polscy obywatele mogą w sprawie reparacji pozywać Niemcy przed polskimi niezawisłymi sądami. Najwyraźniej liczył na to, iż takich pozwów pojawią się tysiące, a każdy ze skarżących, a w każdym razie – większość – będzie chciała skorzystać z pomocy adwokata, zwłaszcza tak biegłego, jak pan mecenas Mularczyk. Niezawisłe sądy mogą nawet wydawać w takich sprawach „piękne wyroki”, ale z uwagi na przysługujący państwom immunitet, którym i Polska kiedyś zasłaniała się przed amerykańskimi Żydami, co to próbowali szlamować nasz nieszczęśliwy kraj pod pretekstem „roszczeń” za pośrednictwem słynących z niezawisłości sądów amerykańskich, nie będzie można ich wyegzekwować. Zanim jednak to się okaże, to honorarium będzie już wzięte, a klientowi można będzie, jak zwykle, powiedzieć: „wygrał pan sprawę; trzeba tylko zapłacić i odsiedzieć”. Deklaracja ministra Czaputowicza zdaje się rozwiewać te nadzieje, toteż nic dziwnego, że została uznana za „szkodliwą”. 

        Potwierdziły się też przypuszczenia, że „ocieplanie” stosunków z Unią Europejską, to znaczy – z Niemcami, które nie chcą zrezygnować z politycznych wpływów w naszym nieszczęśliwym kraju, tak łatwo nie przyjdzie. Minister Czaputowicz ma spotkać się z niemieckim owczarkiem Fransem Timmermansem w najbliższą niedzielę, podczas gdy pan premier Morawiecki w odpowiedzi na oskarżenia pod adresem Polski, będzie przygotowywał „białą księgę”. Na razie jednak rekomendacja Komisji Europejskiej w sprawie art. 7 jest podtrzymana, natomiast na podstawie innych znaków na ziemi, a nawet na niebie, to znaczy – w Królestwie Niebieskim – można to i owo wydedukować. Oto 14 stycznia okazało się, że cała Polska obchodzi – i to po raz 104. – Dzień Uchodźcy i Migranta. Tak w każdym razie zapewnił nas Jego Eminencja Kazimierz kardynał Nycz. W listopadzie ub. roku skończyłem 70 lat, ale jako żywo nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek w takich obchodach uczestniczył, więc nie jest wykluczone, że ta nowa świecka tradycja została uruchomiona w ostatniej chwili, a żeby jakoś ją spatynować, przypisano jej ponad 100-letni rodowód. Celem tej nowej świeckiej tradycji jest bowiem doprowadzenie do zmiany stanowiska Polski w kwestii „uchodźców” – żeby opinia publiczna pogodziła się z „kwotami” wynikającymi z „relokacji”, jaką wykombinowała sobie Nasza Złota Pani. Nasza Złota Pani prowadzi akurat trudne rozmowy z wybitnym przywódcą socjalistycznym Martinem Schulzem nad utworzeniem „wielkiej koalicji”, która położyłaby kres prowizorce rządowej, toteż jakiś, zwłaszcza taki sukces bardzo by się jej przydał. Toteż Jego Ekscelencja abp Stanisław Gądecki, który zasłynął z forsowania w naszym nieszczęśliwym kraju „dni judaizmu”, oświadczył, że  „bezpieczeństwo uchodźcy, który potrzebuje pomocy, jest ważniejsze, niż bezpieczeństwo narodowe”. Skoro bezpieczeństwo uchodźców „ważniejsze”, to tylko patrzeć, jak nasz nieszczęśliwy kraj zgodzi się na „kwoty”, podobnie jak na inne rozkazy, i w ten sposób stosunki z Unią Europejską zostaną „ocieplone”. To są te zakręty „krętej drogi”, którą prezes Kaczyński prowadzi swoich wyznawców, a przy okazji – i resztę naszego nieszczęśliwego kraju – do świetlanej przyszłości.

        A przecież na „uchodźcach” świat się nie kończy, są przecież jeszcze Żydzi, którzy właśnie przekabacili amerykański Senat, by zaaprobował ustawę nr 447 w sprawie zadośćuczynienia holokaustnikom, co to „ocaleli” z holokaustu. Tych „ocalałych może być znacznie więcej, niż się wydaje, bo przecież każdy, kto żyje, znaczy, że „ocalał”, to  chyba jasne? Polonia amerykańska podjęła starania, by wyperswadować kongresmanom ten pomysł, ale trudno powiedzieć, z jakim skutkiem, bo polski rząd nabrał wody w usta, podobnie jak niezależne media, zarówno rządowe, jak i nierządne, i tylko pan poseł Marek Suski pouczył nas wyniośle, że ustawy amerykańskie nie obowiązują na terenie Polski. Najwyraźniej albo rżnie głupa, albo nawet nie musi, bo pewne jest jedno – że tego projektu nie czytał. Zawiera on szczególnie niebezpieczny punkt 3 – że przychody z „własności bezdziedzicznej” będą przeznaczane na wspieranie „ocalałych”, cokolwiek by to oznaczało, na finansowanie edukacji o holokauście i na „inne cele”. Logiczną konsekwencją takiego zapisu byłoby zmuszenie Polski do wyodrębnienia „własności bezdziedzicznej”, choćby po to, by wiedzieć, jakie przynosi ona „przychody” – no a jak już zostanie wyodrębniona, to ktoś będzie musiał nią zarządzać, żeby te „przychody” rozdzielać, to chyba jasne? Najprawdopodobniej „organizacje pozarządowe”, o których enigmatycznie wspomina amerykański projekt, a które oznaczają żydowskie organizacje przemysłu holokaustu. Uczestniczyłem niedawno w TV Republika w rozmowie na ten temat z udziałem pana doktora Jerzego Targalskiego. Przyznał on, że projekt stwarza dla Polski zagrożenie, ale najbardziej się martwił o to, że w razie jego uchwalenia złowrogi Putin wykorzysta to, by uruchomić swoją agenturę w Polsce. Zwróciłem mu uwagę, że to nie Putin forsuje tę ustawę, tylko zupełnie ktoś inny – ale dr Targalski odparł, że tak czy owak Putin to wykorzysta. – No pewnie – odpowiedziałem – byłby głupi, gdyby nie próbował – i w tym momencie program dobiegł końca. Przypuszczam, że pan dr Targalski, z którym znam się jeszcze z konspiracji w latach 70., kiedy to razem byliśmy w podziemnym wydawnictwie „Krąg”, właśnie mnie podejrzewa, że jestem ruskim agentem, a z korespondencji, jaką otrzymuję od wyznawców pana prezesa Kaczyńskiego, wnioskuję, że nie jest w tym odosobniony. Czasami nawet myślę sobie, że szkoda, że to nieprawda, ale to nieważne, bo przypuszczam, że po szczęśliwym zakończeniu „dnia judaizmu” albo JE abp Stanisław Gądecki, albo jakiś inny nasz arcypasterz, oświeci nas i uspokoi, że i ze strony Żydów nic nam nie grozi, bo przecież są oni naszymi „starszymi braćmi”, a wiadomo, że młodsi bracia i w ogóle wszyscy, powinni słuchać starszych i mądrzejszych.

        Podczas gdy wokół Polski trwają takie podchody, w naszym nieszczęśliwym kraju szykuje się przetasowanie na politycznej scenie. Po głębokiej rekonstrukcji rządu stare kiejkuty, za pośrednictwem pana prezydenta, zaczynają wracać na poprzednio zajmowane pozycje, a ponieważ nieprzejednana opozycja nie jest na taką ewentualność w ogóle przygotowana, parasol ochronny nad nią jest właśnie zwijany, co objawia się w postaci krytyki nawet ze strony TVN, którą podejrzewam o niebezpieczne związki ze starymi kiejkuty. W tej sytuacji tylko patrzeć, jak zamieszają oni warząchwią w tym hultajskim bigosie, a z uzyskanej w ten sposób masy upadłości ulepią jakąś nową partię, na przykład pod nazwą Róbmy Sobie Na Rękę, którą spragniony nowości naród nie tylko pokocha, ale i obdarzy zaufaniem jeszcze większym od tego, o które swoich wyznawców prosił pan prezes Jarosław Kaczyński podczas ostatniej smoleńskiej miesięcznicy.

Stanisław Michalkiewicz

Opublikowano w Stanisław Michalkiewicz
Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.