Wybory samorządowe w Polsce. Wielkie krętactwo
Św. Paweł. List do Galatów: "Jeśli bowiem wzajemnie się kąsacie i pożeracie, to uważajcie, abyście się nawzajem nie zjedli".
W niedzielę, 16 listopada, odbyły się w Polsce wybory samorządowe. Jednak wyniki tych wyborów zostały ogłoszone niemalże tydzień później. W międzyczasie w czwartek, 20 listopada, odbyła się manifestacja i protest pod siedzibą Państwowej Komisji Wyborczej (PKW). Miało miejsce wejście do siedziby PKW na znak protestu w związku z opóźniającym się podaniem wyników wyborów.
Ale nie koniec na tym opóźnionym podaniu wyników. Okazało się, że w tych wyborach niemalże na terenie całej Polski zanotowano nieproporcjonalnie duży odsetek głosów nieważnych. Średnia oddanych głosów nieważnych wynosiła blisko 18 proc. oddanych głosów.
W niektórych regionach Polski liczba głosów nieważnych przekroczyła 40 proc. oddanych głosów. Dla przypomnienia, podobne zjawisko wystąpienia dużej liczby głosów nieważnych miało miejsce w czasie poprzednich wyborów samorządowych cztery lata temu. Ale wystąpiło ono tylko na terenie województwa mazowieckiego. Teraz to zjawisko nastąpiło masowo na terenie całego niemal kraju.
W środę, 26 listopada bieżącego roku, z inicjatywy europosłów PiS, frakcja Europejskich Konserwatystów i Reformatorów w Parlamencie Europejskim (PE) złożyła wniosek o debatę w sprawie przebiegu wyborów samorządowych w Polsce. PE w poniedziałek odrzucił jednak wniosek o taką debatę. Przewodniczący delegacji PiS w PE Ryszard Legutko uzasadnił wniosek tym, że "wybory z 16 listopada są pierwszymi po 1989 roku budzącymi tak wiele wątpliwości co do prawidłowości ich przeprowadzenia" (za portal rp.pl z 26/11/2014).
Jak doszło do masowych oszustw wyborczych w tych wyborach samorządowych?
Przekaz kontrolowany
Propaganda medialna oraz przyczyny jej praktycznie nieokiełznanego wpływu na odbiorcę przekazu medialnego, to żadna magia. Propagandowe mechanizmy nie są bardziej skomplikowane w działaniu od, powiedzmy, zakładania kapci.
No dobrze, przesadziłem odrobinę: nie od zakładania kapci, ale od serwowania ziemniaków purée. Wystarczy przyswoić sobie odpowiednią wiedzę oraz dobrać odpowiednie narzędzia – oczekiwany efekt to będą już tylko konsekwencje stosownych poczynań przeprowadzanych w stosownej kolejności.
Oto jeden ze skuteczniejszych sposobów (na skuteczną propagandę, nie na ziemniaki purée czy wzuwanie bamboszy): na wstępie definiujemy precyzyjnie, co chcemy osiągnąć. Precyzyjnie, znaczy tu: po aptekarsku. Następnie chwytamy za warkocz panią statystykę, prowadzimy brankę pod mur i tu ściskamy za gardło. Mocno. I jeszcze mocniej, dla pewności.
Teraz nadchodzi właściwa pora na kilka intencjonalnych pytań. Z jakim efektem? Otóż pani statystyka ma to do siebie, że gdy ją odpowiednio przycisnąć, przyzna się nam do wszystkiego.
Potem pozostaje jedynie zaprezentować, tak zwanemu odbiorcy, tak zdobyte zeznania, w najlepszym czasie antenowym oraz w jak największej liczbie stacji telewizyjnych – i po sprawie. Pozamiatane. Albowiem współczesny człowiek staje się tym, co się mu pokazuje – o ile tylko "całą prawdę" pokazuje mu się dostatecznie sprytnie oraz dostatecznie często. Jak to ujmował Marshall McLuhan: "Prawda jest tylko i wyłącznie kwestią sprawnego montażu". Jeśli przez półwiecze coś się w tym zakresie zmieniło, to nie na lepsze, nie na lepsze.
Sire, burzy się proletariat
W książce "Rzeźnia numer pięć" Kurt Vonnegut, omawiając en passant rozmaite fazy operacji wojskowych, wspomina też o operacji, która przypominała mu "grę miłosną po orgazmie zwycięstwa". Chodziło mu to tzw. przeczesywanie terenu. Podczas tej operacji nie słychać żadnych odgłosów walki, nikt nie "strzela strzałami" (tak właśnie wyraził się w marcu 1968 roku pewien student z Syrii, przeciwstawiając akcję Milicji Obywatelskiej i ORMO przeciwko demonstracjom studenckim podobnym pacyfikacjom w Syrii, gdzie tamtejsze siły porządkowe "strzelały strzałami" – a za chwilę zreflektował się i dodał: "i nabojami" – co wywołało salwę śmiechu), przeciwnie – każdy stara się udawać, że go nie ma – dokładnie tak samo, jak to robią Umiłowani Przywódcy podczas ciszy wyborczej.
Polska + Ukraina = 100 milionów podludzi
"Uważam, że jest lepiej być wolnym człowiekiem niż niewolnikiem, nawet jeśli to pierwsze oznacza niebezpieczny, a to drugie bezpieczny styl życia. Uważam, że najlepsze wartości człowieka mogą się rozwijać tylko na wolności – wszelki postęp w cieniu pałki policjanta jest błędny i nie ma stałego znaczenia. Uważam, że jeśli jakikolwiek człowiek zabiera wolność innemu, to stanie się tyranem. Każdy człowiek, który odda najmniejszą odrobinę swojej wolności, stanie się niewolnikiem"
H.L. Mencken (1880–1956), wpływowy publicysta, satyryk i krytyk amerykańskiej kultury.
Nowoczesne niewolnictwo polega na zatrudnianiu ludzi poniżej kosztów utrzymania. Jak to pokazała grabieżcza prywatyzacja, nie jest dzisiaj sztuką zagrabić coś jeden raz. Akumulacja bogactwa polega na taniej eksploatacji ludzi przez długi okres. Nawet dziesięcioprocentowy zysk po siedmiu latach podwaja kapitał z możliwością dalszych korzyści inwestycyjnych.
Globaliści szukają obszarów na świecie do taniej eksploatacji ludzi. Ale nie wszystkie obszary są jednakowe. Produkcja nowoczesnych technologii, a tylko takie dają duży zysk, wymaga ludzi, którzy są precyzyjni, zdyscyplinowani i potrafią się skoncentrować na pracy, aby zapewnić wysoką jakość. Takie właśnie predyspozycje mają Słowianie w kontraście do krajów afrykańskich, arabskich i latynoskich. Dobrym przykładem jest produkcja najnowszej generacji silników typu diesel w fabryce japońskiej Toyoty pod Wrocławiem. Takich precyzyjnych silników nie może Toyota produkować w Meksyku, w Nigerii, czy nawet w Chinach. W Polsce natomiast zdolni Słowianie produkują je dobrze i tanio na globalne potrzeby Toyoty, która słynie z wysokiej jakości swoich samochodów.
Czas na niewygodne pytania
Jak po każdych wyborach narodowcy mają czas, by zadać sobie niewygodne pytania i podjąć konieczne działania.
Od wielu lat nie mam na kogo głosować. Jestem katolikiem, więc jestem za wolnym rynkiem, ograniczeniem roli państwa, rozwojem społeczeństwa obywatelskiego, parlamentaryzmu i zachodniej demokracji, walką z lewicowymi patologiami – aborcją, promocją patologii życia seksualnego, antypolonizmem, socjalizmem. W II RP mój pogląd na świat podzielali narodowcy związani z Stronnictwem Narodowym, Związkiem Ludowo-Narodowym, Stronnictwem Narodowo-Demokratycznym czy Obozem Wielkiej Polski.
Ponad podziałami
Ajajajajajajaj! I znowu Polacy się podzielili! Podziały były nawet za komuny, i to nawet na etapie, kiedy obowiązywała jedność moralno-polityczna narodu. Wtedy też Polacy dzielili się na partyjnych i bezpartyjnych, wierzących i niewierzących, żywych i uma... – no mniejsza z tym. Skoro nawet wtedy się dzielili, chociaż partia nakazała moralno-polityczną jedność narodu, to co dopiero dzisiaj? Dzisiaj tych podziałów narobiło się tyle, że można się w nich pogubić, niby w jakiejś dżungli, i dlatego warto je przypomnieć jako swego rodzaju vademecum. Pierwszy podział, jaki może jeszcze nie daje o sobie znać w sposób dotkliwy, to podział na Polaków pochodzenia żydowskiego i pochodzących z mniej wartościowego narodu tubylczego. Ten podział wprawdzie nie jest specjalnie eksponowany, bo na tym etapie obowiązuje teza, że Żydów "nie ma", podobnie jak Wojskowych Służb Informacyjnych czy izraelskiej broni jądrowej, ale możemy przecież sobie wyobrazić, co by się działo, gdyby "byli", no a przede wszystkim – co będzie, kiedy już "będą" – bo że "będą", to rzecz raczej pewna, zważywszy choćby na deklaracje izraelskiego prezydenta podczas jego wizyty w Warszawie z okazji otwarcia Muzeum Historii Żydów Polskich. Drugi – to podział na członków tradycyjnego, tysiącletniego narodu polskiego i polskojęzyczną wspólnotę rozbójniczą, z którą naród polski od 1944 roku musi dzielić terytorium państwowe.
Samoświadomość wyborów w Polsce
W trakcie burzy powyborczej, która być może miała związek z podobnym, niespodziewanym zjawiskiem pogodowym zaobserwowanym przez teleskop na Uranie, jeden z portali ogłosił następującą wiadomość: "We wtorek system PKW zyskał samoświadomość i przejął kontrolę nad polską armią. […] NATO wie już o sprawie, ale na razie zareagowało tylko postawieniem armii krajów członkowskich w stan pełnej gotowości. – Na tym etapie działania zaczepne byłyby przedwczesne – mówi wysoko postawiony generał w strukturach Sojuszu. – Nie wiemy jeszcze, jakie SysWyb – jak się przedstawia – ma właściwie zamiary". Przeląkłem się nie na żarty. Wiadomość na szczęście okazała się żartem. Żartem dobrze oddającym skalę absurdu, w jakim polskie państwo ugrzęzło 16 listopada. Na tym jednak rola żartu się kończy.
Niepokoi mnie przepaść pokoleniowa... Ze Stanisławem Tymińskim rozmawia Andrzej Kumor
– Panie Stanisławie, wrócił Pan z Polski, był Pan tam pierwszy raz po dziewięciu latach, i zawsze jesteśmy zainteresowani Pana opisem sytuacji, człowieka, który Polskę zna jak gdyby od wewnątrz, bo działał Pan tam politycznie, więc zna Pan i ludzi, i polityków. Jaka jest Pana ocena polskiej sytuacji dzisiaj? Czy to jest tak, jak mówi rząd, że wszystko jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej – bo w Warszawie słyszymy propagandę sukcesu niemal jak za Gierka?
http://www.goniec24.com/nieruchomosci/itemlist/tag/polityka%20polska?start=710#sigProIdda92aa6d24
– W czasie mojej krótkiej wizyty w Polsce – co było dla mnie po dziewięciu latach przeżyciem bardzo emocjonalnym – spotkałem się z dużą liczbą ludzi z różnych warstw społecznych. I z tymi bardzo biednymi, i z tymi bardzo bogatymi, którzy skorzystali z przemian ustrojowych.
Wszyscy są zaniepokojeni swoim losem, ale zniszczenie ludzi, szczególnie tych, którzy pracują lub są na emeryturach, jest potworne. Jestem tym porażony, że w tak krótkim czasie ci ludzie są po prostu rozwaleni. Jest to dla mnie bardzo przykre.
Siedem dni ze Stanem Tymińskim. Codzienność z szokową transformacją w tle (37)
Głównym instrumentem tej ukrytej celowo kontroli i wpływania na aparat państwowy, gospodarkę i system medialny była agentura wpływu, utworzona z przekształconej agentury policyjnej komunistycznych służb specjalnych. ;Zaciekłość zwalczania lustracji w Polsce wynikała i wynika z ochrony tego instrumentu społecznego panowania oligarchii. Agentura policyjnego i wojskowego wywiadu krajowego została bowiem przekształcona w agenturę wpływu, z równoczesnym jej rozmieszczeniem w kluczowych ośrodkach systemu polityczno-państwowego, gospodarczego i medialnego Polski. Część z niej została przejęta przez obce wywiady po rozparcelowaniu przez nie komunistycznych służb specjalnych. Szczególnie ważną rolę odgrywała tu i odgrywa medialna agentura wpływu, umożliwiająca skuteczną cenzurę i dezinformację opinii publicznej, mimo formalnej wolności słowa.
Postkomunistyczna oligarchia o mafijnym w istocie charakterze, posługiwała się i posługuje przy tym nie tylko ludźmi komunistycznych służb specjalnych, ale i ludźmi własnych już służb bezpieczeństwa. Z własnym plutonem śmierci. Świadczą o tym polityczne morderstwa i ich profesjonalna osłona informacyjna i polityczno-prawna. Metody są różne: od zdumiewających wypadków samochodowych, przez ataki serca, udary mózgu czy samobójstwa, aż po jawne morderstwa. Regułą rozpoznawczą jest wszakże zawsze to, że sprawcy nie zostają nigdy wykryci; że samobójstwa popełnia się w piątek po południu, a sekcje zwłok robi się w poniedziałek; że natychmiast potem ukazują się informacje prasowe o kłopotach finansowych czy zdrowotnych i rodzinnych ofiar; że zaraz po wypadku lub samobójstwie prokuratura nie wiedzieć czemu wydaje oświadczenie, iż należy wykluczyć udział osób trzecich; że śledztwa prowadzone są wysoce nieprofesjonalnie, z zadeptywaniem śladów i gubieniem dowodów, a często z absurdalnymi hipotezami wyjściowymi lub dołączanymi już w trakcie śledztwa.
Hercules invictus! Dlaczego "Świadomi" powinni ratować "Zależnych"
Niektórzy z Wolnych mogą zapytać, dlaczego w ogóle warto wyrwać spod władzy real playerów tylu, ilu się da spośród Zależnych? Czyż nie lepiej zostawić ich samym sobie? "Pies ich j…ł. Polska ich nie potrzebuje!"
Otóż – jak pisałem – musimy pomóc im, aby uratować siebie.
Tylko wspólne wyjście z grobu ocali kraj. Wymaga tego od nas interes narodowy, logika potencjału, wpływów, możliwości etc., ale przede wszystkim, co o wiele ważniejsze, wymaga tego od nas chrześcijańskie miłosierdzie.