Chciałbym Państwu przypomnieć, że mniej niż za tydzień mamy wybory w Kanadzie. Bardzo serdecznie chciałbym zachęcić czytelników do głosowania! Wiem, że z Polski wynieśliśmy trochę niechęci do polityki i ja nie namawiam do zmiany poglądów. Z drugiej strony, jeśli mamy jakieś przekonania, to naprawdę nasz głos ma znaczenie. Szczególnie zachęcam do popierania naszych rodaków.
W Mississaudze Władysław Lizoń ubiega się o reelekcję. Jeśli każdy z Polaków zamieszkały w jego regionie zagłosuje na niego – Władysław Lizoń ma ogromną szansę! A dlaczego głosować na niego? Moim zdaniem, platforma wyborcza Partii Konserwatywnej jest bardzo logiczna i premier Stephen Harper zrobił bardzo dużo dla rozwinięcia stosunków polsko-kanadyjskich (chociażby zniesienie wiz do Kanady dla Polaków w 2008 roku), ale również w platformie wyborczej są zawarte dwa bardzo dobre rozwiązania dotyczące real estate.
Pierwsze to będzie zwiększony limit z 25.000 do 35.000 dol. na osobę, który będzie mógł być wycofany z RRSP na zakup nieruchomości. I co jest niezmiernie istotne, z tego planu będzie mógł skorzystać każdy – nie tylko kupujący po raz pierwszy! To, moim zdaniem, otworzy możliwości dla wielu zakupu domu.
Drugi bardzo dobry element platformy wyborczej – to wprowadzenie stałego "renovation tax credit" do sumy 5000 rocznie. Ten "tax credit" pozwoli wszystkim posiadaczom domów odpisywać co roku z podatków drobne renowacje i usprawnienia domów. Moim zdaniem, to posunięcie nie tylko zachęci posiadaczy domów do napraw, ale również znacznie pobudzi gospodarkę w sektorze budowlanym.
Zmieniając temat. Otrzymałem pytanie od słuchaczy mojej audycji radiowej na fali 1320 AM: "Mamy oboje ponad 50 lat, posiadamy townhouse w Brampton, który spłacimy całkowicie w tym roku. Ponieważ chcielibyśmy zwiększyć wartość naszej nieruchomości przed przejściem na emeryturę, mamy pytanie. Czy sprzedać nasz obecny townhouse i zainwestować w kupno freehold?".
Typowe jest, że wielu z nas marzy o tym, by spłacić pożyczkę i mieszkać bez długów. Ja to szanuję i nie ma nic złego w takim podejściu. Natomiast pomysł, by zwiększać swoje własne equity przez kupienie następnego, lepszego i jednocześnie droższego domu, jest tym, o czym wielokrotnie wspominałem i promowałem.
Nikt nie może podważyć argumentu, że inwestycja w nieruchomości jest zwykle inwestycją długoterminową, ale również jedną z najbardziej bezpiecznych. Często się dzieje tak jak w pytaniu. Spotykam klientów, którzy dawno już spłacili nieruchomość zakupioną lata temu, która dzisiaj jest warta na przykład 300.000 dol. Jeśli jest to jak w przypadku pytania townhouse condo – miesięczne opłaty związane z utrzymaniem, których nie jesteśmy w stanie uniknąć, wynoszą prawdopodobnie mniej więcej od 700 do 900 dol. W rozbiciu na detale – 250-450 dol. to maintenance, 250 dol. property tax i 300 dol. utilities. Mieszkamy w domu (townhousie), ale i tak płacimy tak jak za wynajem. Nasza inwestycja nabiera wartości powoli, zgodnie ze średnim wzrostem cen condominium (około 4 proc. w skali rocznej w ostatnich latach). Wszystkie nasze oszczędności – czasami odkładamy na emeryturę! Ale w praktyce – najczęściej je po prostu przejadamy!
Rozważmy teraz taką możliwość. Sprzedajemy nasz townhouse i otrzymane 300.000 dol. inwestujemy we freehold bliźniak, a jeszcze lepiej dom wolno stojący (najlepiej parterowy z osobnym wejściem) i z potencjałem na tak zwany dodatkowy dochód. Jeśli będzie to dom nawet za 500.000 dol., to "nasz" mortgage wyniesie 200.000 dol. – czyli spłata przy obecnych oprocentowaniach wyniesie mniej niż 900 dol. na miesiąc. To jest dokładnie tyle, za ile mogą Państwo przy obecnych cenach wynająć basement. Czyli mamy kogoś, kto płaci za nasz dodatkowy mortgage i pracuje na naszą emeryturę. Oczywiście tak zwany freehold – nie jest za darmo. Czyli też musimy płacić za podatki i utrzymanie domu. W tym przypadku podatek od nieruchomości będzie na poziomie około 400 dol./m., świadczenia około 300 dol./m., ubezpieczenia i inne wydatki około 100 dol./m. – czyli tyle co w przypadku condo townhouse. Czyli mamy lepszą inwestycję i te same wydatki miesięczne. Oczywiście jeśli kogoś stać na płacenie więcej – to albo może zakupić jeszcze lepszy (droższy) dom przy tych samych założeniach, albo może zakupić dom bez potrzeby wynajmowania.
Niezależnie, który wariant wybierzemy, nie zmienia to faktu, że moim zdaniem, ma ogromne znaczenie, by nie spoczywać na laurach i cieszyć się, że mieszkamy w domu spłaconym, ale inwestować (z rozsądkiem) w swoją przyszłość. Dodam jeszcze, że według najnowszych statystyk, przyrost wartości domów wolno stojących był na poziomie 5-8 proc. w skali roku w ostatnich latach! (w zależności od lokalizacji). Warto oczywiście przypomnieć, że przyrost wartości tak zwanej prime residence – czyli domu, w którym mieszkamy, jest zwolniony z podatku!
Reasumując, czy ktoś może mieć problem z 30-50 tysiącami rocznie tax FREE money – ja nie mam żadnych problemów!