Nie da się zukrainizować historii
Nie da się zukrainizować historii. Ukrainizacja jest dla ograniczonych ludzi o poglądach nacjonalistycznych i zakompleksionych – mówi ukraiński politolog i dziennikarz Wołodymyr Pawliw.
Jest Pan założycielem Europejskiej Asamblei Galicyjskiej. Dlaczego ta organizacja została zawieszona w swojej działalności?
Jak większość organizacji, które zostają zawieszone, problem jest finansowy. Nie ma pieniędzy, brakuje sponsorów – to znaczy, że nie ma i działalności. Z innej strony, nie powstało odpowiednie środowisko, które by wspierało działalność chociażby uczestnictwem. Zorganizowaliśmy kilka konferencji, okrągłych stołów, happeningi poza Lwowem i ludzie przychodzili, ale nie byli specjalnie zainteresowani, dlatego że promowana przez nas idea Galicji Wschodniej jako całości, a i powrót do tej idei nie jest zbyt popularny wśród współczesnych mieszkańców Galicji, bo trudno mi ich nazwać Galicjanami.
Fenomen wiedzy ukraińskiej
Wszyscy dobrze wiemy, że historię w każdym kraju traktuje się inaczej. Można wykładać "po innemu" we Francji czy w Niemczech, będą sprzeczności w wykładaniu historii na Słowacji lub w Czechach, podobnie trochę inaczej w większości krajów, które mają wspólne granice.
Ale pewna granica wschodnioeuropejska stała się niejako zjawiskiem niecodziennym. Takim fenomenem wśród historii narodów od wieków wspólnie żyjących, nawet w tym samym państwie. Mowa tu o odwiecznie gnębionym narodzie ukraińskim. Zacznijmy od początku.
Czy wśród Ukraińców są ludzie trzeźwo myślący?
Wydawałoby się, że jest to pytanie retoryczne. Ale jednak, póki mer miasta Lwowa Andrij Sadowy próbuje udowodnić, że wszystko, co jest we Lwowie, to własność społeczności lokalnej miasta, a dyrektor sali organowej twierdzi, że to nie żaden kościół, choć krzyże u góry stoją i tylko ślepy ich nie zauważy, a tylko sala koncertowa, przez Internet przewijają się różne artykuły. Niektórzy ludzie, Ukraińcy, próbują przebić ogólny nurt propagandy medialnej i państwowej. Ci ludzie, co myślą trzeźwo, oczywiście, choć jest ich garstka, próbują coś zrobić.
Jeszcze dwa lata temu, podczas zmowy milczenia w Polsce, ukraiński działacz społeczny Wołodymyr Pawliw napisał list do Polaków i osobiście poprosił o wybaczenie za Wołyń. Był to w tym momencie jedyny głos wołającego w puszczy ze strony ukraińskiej. Napisał czarno na białym:
Gdzie będziemy jutro? Co nas czeka?
Wg słów posła Michała Dworczyka, "tworzymy naród polityczny", a wg miejscowych polityków, "budynki są własnością społeczności lokalnej". Dokładniej, dom parafialny ojców franciszkanów jest własnością społeczności lokalnej miasta Lwowa i oczywiście zamiast należeć do prawowitych właścicieli, musi tam funkcjonować szkoła muzyczna.
To w jakim świecie my żyjemy? Gdzie jakakolwiek sprawiedliwość i poszanowanie cudzej własności? Gdzie wszystkie wartości wpajane ludziom przez rodziców od dzieciństwa? No, przynajmniej większości. We Lwowie można podpalać banki rosyjskie, nie myśląc o cudzej własności i ludziach tam pracujących czy znajdujących się w pobliżu, bo to wszystko znajduje się w centrum miasta Lwowa, a tam – na chwilę przypomnę otumanionym nienawiścią do wszystkiego osobom – mieszkają ludzie. Ludzie tam posiadają mieszkania i jakieś w nich rzeczy osobiste. Nie wspominając już o zdrowiu człowieka. W Żółkwi można tej samej nocy spróbować spalić zamek króla Jana III Sobieskiego, bo też obcy – czyt. polski. To co do cholery się dzieje?
Tworzymy naród polityczny
Tworzymy naród polityczny – powiedział przewodniczący Komisji Sejmowej do spraw Współpracy z Polonią i Polakami za granicą.
10 lutego odbyło się posiedzenie komisji parlamentarnej w sprawie Karty Polaka. W ciągu dwóch godzin były różne głosy, przewijały się różne poglądy, spory i ostre sytuacje. Najwięcej zaś czasu z tych dwóch godzin poświęcono Karcie Polaka na Ukrainie. Ani Białoruś, ani Litwa, chociaż byli przedstawiciele stamtąd, nie wzbudzają takich kontrowersji jak temat Karty Polaka na Ukrainie.
"Związek Sowiecki odebrał Polakom na Kresach II RP obywatelstwo polskie" – ta decyzja nie powinna mieć wpływu na prawo polskie.
Rozmyślania o wartościach we Lwowie
Piękne polskie miasto. Wszystkie budynki, centrum, rzeźby, zabytki wskazują i mówią nam o tym, że to nasze. Polskie. Dawne nazwy ulic, nazwiska architektów, część zachowanych pomników, nawet kamienice przemawiają jak żywa historia. Piękna, niczym nienaruszona. Tylko zapomniana. Wykreślona z pamięci i odrzucona. Wymazana z kart książek i albumów. Wg obecnej opcji – nie ma i nie było.
Jak żyje się Polakowi we Lwowie? A z miłością! Z miłością do ukochanego ojczystego miasta, z miłością do Polski, z miłością do wszystkiego, co mu o polskości przypomina. Tylko radości brak. Zamiast pięknych uczuć wesołości – rozpacz i rozgoryczenie.
Obronić Dom Parafialny!
Kochany czytelniku! Znów złe wieści ze Lwowa. Czemu zaczynam od złych? Bo dobrych brakuje. Powiem Ci, że same cuda się w tym Lwowie dzieją. Pośrodku drogi wyrastają pomniki kolaborantów typu Szeptyckiego, kościoły zamieniają się na sale organowe, a domy parafialne na państwowe szkoły muzyczne. I jeszcze mówią, że Ukraina dąży do Europy. A restytucja? Jak ma się zwrot zagrabionego mienia w wolno drepczącym ku Europie państwie?
A nijak! Od lat parafia św. Antoniego przy ul. Łyczakowskiej stara się o zwrot swego mienia. Bezskutecznie. W tym państwie chyba wszystko jest bezskuteczne. Ludzie piszą apele, toczą się sprawy sądowe, ale wszyscy udają, że tak ma być. Władza państwowa, a osobliwie miejscowa nic sobie nie robi z tego, że korzysta z cudzego mienia. Powstają filmy z prośbami o zwrot tego, co nieprawnie zabrali, płyną prośby od parafian, od dzieci, są zbierane podpisy w tej sprawie. Ba! Istnieje cały ruch oddolny pod nazwą Usłyszcie Nas! I nic! Zero tolerancji, kupa ignorancji!
Ostatni apel w tej sprawie przewinął się przez Internet na początku tego tygodnia. Nawet ks. Isakowicz-Zaleski opisał go tak w swoim felietonie: "Katolicy ze Lwowa wciąż upominają się o swoje prawa. Warto zwrócić uwagę, że w Polsce obrządek greckokatolicki cieszy się pełną wolnością. Posiada dwa biskupstwa i liczne parafia, które działają bez żadnych utrudnień. Podobnie jest ze Związkiem Ukraińców w Polsce, który wspierany jest przez rząd polski obfitymi dotacjami, pochodzącymi z kieszeni podatników. Szkoda więc, że na zasadzie symetrii władze ukraińskie nie czynią tego samego w stosunku do Polaków i wiernych obrządku rzymskokatolickiego nad Dniestrem i Dnieprem. Tym bardziej że w ostatnim czasie stojąca na progu bankructwa Ukraina otrzymała od Polski ogromną pożyczkę (czytaj: darowiznę)".
Oprócz tego apel przewinął się przez wiele stron polonijnych i sieci społeczne. I jak zawsze w odpowiedzi nic. Cisza! Bo tak ma być, a przypomnienie czegokolwiek Ukrainie graniczy z grzechem śmiertelnym. Upomnienie się o swoje prawa to nic innego jak agenturalność i uległość wobec antyukraińskiej propagandy. Wobec tego publikujemy napisany apel w całości:
http://www.goniec24.com/goniec-automania/itemlist/tag/Ukraina?start=70#sigProId888b4f460b
Apel do władz Ukrainy!
Zwracamy się do Was, usłyszcie nas! Pozwólcie na rozwój i dalszą działalność! Umożliwcie realizację planów swoich obywateli! Parafianie św. Antoniego i wszyscy, którzy przychodzą do Sanktuarium, proszą o oddanie Domu Parafialnego. Nie zabierajcie nam możliwości organizacji spotkań dzieci i młodzieży.
W filmiku (https://www.youtube.com/watch?v=KZM_TBkpzVg&;feature=youtu.be) ludzie proszą, dzieci proszą i pokładają nadzieję oraz swoją dziecięcą wiarę, że możliwe staną się spotkania w ich grupach w Domu Parafialnym przy Sanktuarium św. Antoniego. Dążymy do organizacji odpowiedniej przystani dla wszystkich. Urządzenia miejsca miłego i upragnionego dla wszystkich wspólnot parafialnych oraz każdej osoby, która tego potrzebuje.
Zwracamy się do Was! Do burmistrza miasta, do rady miejskiej Lwowa, do najwyższych władz Ukrainy. Nie odbierajcie nam zasobów koniecznych do istnienia. Miejcie racjonalne podejście do tego, czym bogate jest nasze miasto. Reprezentujcie interes każdego obywatela, który Was wybierał, a i pokażcie tym, co na Was nie głosowali, że wasze działania są skierowane ku dobru wszystkich. Został zorganizowany ruch oddolny pod nazwą Usłyszcie Nas! (http://sanktuarium-antoni.lviv.ua/usyayszcie-nas).
Potrzebujemy miejsca spotkań jak powietrza, bo każdy chce tu przyjść, a o Sanktuarium św. Antoniego przy ul. Łyczakowskiej wie każdy lwowianin. I nie tylko. Ludzie przyjeżdżają z zagranicy, aby tu się pomodlić i wypraszać cuda. To czy z łaski miejscowej władzy nie może stać się jeden jedyny cud dla mieszkańców Lwowa?
Nie pozostańcie ambiwalentni w stosunku do potrzeb własnych obywateli! Przede wszystkim dzieci i młodzieży, która potrzebuje szansy na lepsze jutro i ma swoje aspiracje oraz postulaty życiowe.
Nie znamy innej drogi niż szukanie wsparcia u Was, ponieważ jesteście przedstawicielami naszych spraw. Narodowo różni – Polacy, Litwini, Rosjanie, Ukraińcy i Białorusini – jesteśmy wszyscy obywatelami Ukrainy. Będąc obywatelami jednego kraju, mamy wszyscy te same prawa, gwarantowane Konstytucją Ukrainy, a które Wy, jako władza, wcielacie w życie, reprezentując nasz interes. Jeszcze raz prosimy o wykonywanie powierzonych Wam przez obywateli funkcji – dbania o nasze dobro wspólne. Postulujemy tym samym o zwrot Domu Parafialnego Sanktuarium św. Antoniego. Parafia św. Antoniego to: 300 rodzin, 19 wspólnot parafialnych, ok. 200 dzieci uczęszczających na katechezę, ponad 1 tysiąc parafian.
Apelujemy do władz – usłyszcie nas
I co? Ktoś nas usłyszał? Ktoś przejął się losem i tak zapomnianych i wyrzuconych za linię Curzona rodaków? M.in. niedługo rocznica przyjęcia owej linii, 5 lutego minie 70 lat. Tylko 70. A my już jesteśmy wykończeni, rozproszeni i wyczerpani.
Drogi czytelniku, w nieustannej walce tracimy siły i energię. A walkę toczymy z wiatrakami. Sprawiedliwości nie ma też w Strasburgu, bo tam liczą się sprawy państwowe, a my jak zawsze jesteśmy na uboczu. Nawet władze sowieckie podpisały w 1946 roku zarządzenie o tym, że kościół i dom parafialny tworzą jeden nierozerwalny pomnik architektury. Natomiast europejska władza ukraińska uczyniła tam oficjalną szkołę muzyczną w 2012 roku, która istniała od lat 70., zajmując nieruchomość należącą do oo. franciszkanów i oczywiście, tak to w tym państwie bywa, papiery podpisała w trakcie rozprawy sądowej. W tym samym czasie jak księża udowadniali, prowadząc ekspertyzę z architektami, że jednak był i jest to dom parafialny.
Nikt nawet nie wspomina o zagrabionej parceli ogrodowej, innych pomieszczeniach, gdzie władza sowiecka uczyniła garaże z warsztatem naprawczym. Chodzi wyłącznie o budynek gdzie mogą pomieścić się wierni uczęszczający na naukę lub katechezę. Ale i tego w wolnym państwie za mało. Mówią, że chcieć to móc, a ja mówię guzik prawda! I to wielki z pętelką! Od lat istniejące problemy nikogo z rządzących nami nie obchodzą. Bo po co? Rzymskich katolików w tym mieście została garstka w porównaniu do innych.
Nie ma znaczenia, iż kościół i klasztor istniały przed "wyzwolicielską" władzą sowiecką. I nikt by sobie nie pozwolił czegoś takiego wybudować, kto by przewidział rządy wolnej Ukrainy w ich pradawnym mieście Lwowie. Cud nad Lwowem w postaci domu parafialnego zmieniającego się w latach już dwutysięcznych w szkołę to nic w porównaniu z kolejnym cudem nad cudami – salą organową z krzyżem u góry. I tylko niewdzięczni Polacy w mieście, gdzie kochający ich naród ukraiński nabudował im domy i pałace, teraz czegoś się domagają. Jakim prawem? Doprawdy nie wiadomo! Jedno jest pewne. Proces starań o zwrot Domu Parafialnego nadal trwa!
Maria Pyż
Marsz ku czci Bandery
Marsz ku czci największego kata polskiego narodu, tuż za granicą Polski, w polskim mieście Lwowie, pod hasłem "Sława Ukrainie" i "Śmierć wrogom", to normalne, przez ogół przyjęte wydarzenie, promowane na rzecz pojednania narodów i dobra wszecheuropejskiego – w wykonaniu ukraińskim.
Jeśli kiedyś podobna inicjatywa odbywała się tylko i wyłącznie na tzw. zachodniej Ukrainie, to teraz chora w swoim założeniu ideologia rozpełzła się po całym kraju. Za pomocą obecnego rządu kijowskiego owe zagrożenie – bo wszystko, co jest chore, jest zagrożeniem – przenika w coraz to nowsze miejsca i zbiera żniwa na dotąd nieznanej niwie.
Wiele obiecujące spotkanie z Prezydentem RP w Kijowie
Z całej Ukrainy pojechali Polacy, aby móc spotkać się z Prezydentem Rzeczypospolitej. Autobusy z delegacjami wyjechały ze Lwowa, Łucka, Żytomierza, Dniepropietrowska i jeszcze z wielu innych miast. Ale jechaliśmy z uczuciem takiego przygnębienia, z uczuciem, że jedziemy, po prostu żeby przyjechać i wyjechać do domu, aby każdy mógł zająć się swoimi przedświątecznymi sprawami.
Ale coś się zmieniło. Coś pękło w momencie, gdy podczas podróży dowiedzieliśmy się, że będzie możliwość, nie tak jak to było za poprzedniego prezydenta, czyli "oglądania władzy na scenie", a spotkania i rozmowy. Rzeczywiście, nie okłamano nas. Byliśmy, prawdę mówiąc, lekko zdziwieni. Jeszcze większe zdziwienie ogarnęło nas, gdy przyjechaliśmy na miejsce. Okazało się, że jest nas około 500 osób. Polaków.
Historia frajerów i rezunów
Artykuł pod takim tytułem ukazał się nie tak dawno na lwowskim ukraińskim portalu. Ukraiński historyk Wasyl Rasewycz pisze o historycznej niesprawiedliwości.
Czasami ubolewa nad oddawaniem ukraińskiej szlachty polskiej lub rosyjskiej historii, ale większą część autor poświęca pytaniu – dlaczego dzieci uczą o zdrajcach i wieśniakach? Pierwszy (a może i nie) zdrowy punkt widzenia na pomnik Gonty w Humaniu przemawia do czytelnika logiką, którą Pan Wasyl bardzo dobrze operuje.