Mówiliśmy już o kupowaniu auta z drugiej ręki, są jednak sytuacje – przyznaję to bez bicia – kiedy nowe auto ma sens.
Jeśli dojdziemy do takiego wniosku, sporo pieniędzy może nam zaoszczędzić dobre przygotowanie się do całego procesu zakupu. Niebawem też zaczniemy przedstawiać w Moto-Gońcu nowości na placach dealerowskich w tym roku...
A zatem zanim wejdziemy do pachnącego nowymi autami, lśniącego szkłem i aluminium salonu samochodowego, warto poczytać na ten temat. Pamiętajmy że w starciu o samochód sprzedawca ma nad nami wielką przewagę wynikającą z doświadczenia – on o wiele częściej sprzedaje samochody niż my kupujemy. Stąd też szanse są nierówne, co nie znaczy, że nie możemy własnym wysiłkiem nieco wyrównać pole gry.
Po pierwsze, zdecydujmy się na model, zanim jeszcze wejdziemy do salonu dealera – jedną z popularnych metod stosowanych przez sprzedawców samochodowych jest sprzedawanie nam tego, co chcą nam sprzedać.
W dobie Internetu możemy o naszym marzeniu motoryzacyjnym dowiedzieć się niemal wszystkiego – łącznie z ceną dealerowską, którą poznamy, zaglądając np. do carcostcanada.com.
Po drugie, jedną z podstawowych metod stosowanych przez sprzedawców (nie tylko samochodów) jest "zaprzyjaźnienie się" z nami, ergo zdobycie naszego zaufania.
Niestety, w tym biznesie trzeba patrzeć cały czas na ręce i liczyć, a nie opowiadać, gdzie ostatnio byliśmy na wakacjach i jaki nasz poprzedni samochód był zły czy dobry.
Dobry sprzedawca ocenia nas na wygląd, dobrze więc go zaskoczyć i trochę się z nim psychicznie pobawić.
Tak więc nie dajmy się zwieść i nie szukajmy przyjaciół ani powierników w salonie samochodowym.
Po trzecie, oddzielmy negocjowanie ceny samochodu od negocjowania pożyczki.
Standardowym pierwszym pytaniem sprzedawcy samochodów jest "na ile możemy sobie pozwolić miesięcznie na spłacanie auta?". Sprzedawcy nie powinien interesować nasz stan majątkowy, zaś nas interesuje przede wszystkim cena samochodu. Jeśli damy się wpuścić tę uliczkę, zazwyczaj sprzedawca samochodu będzie nas chciał przekonać do lekkiego podniesienia poprzeczki – np. o 20 dol. miesięcznie – postępujmy ostrożnie – z kalkulatorem w ręku liczmy całkowity koszt pojazdu.
Generalnie jednak dobrze jest powiedzieć "płacę gotówką" – wówczas wszystkie rzeczy ulegają uproszczeniu i widzimy czarno na białym, jaka jest cena tego, co kupujemy.
Po czwarte – bądźmy zawsze gotowi wstać ode stolika i iść do domu. Jedną z metod sprzedawców samochodowych jest wymęczenie klienta.
Wielokrotnie sam byłem poddawany negocjacjom "z trzecią osobą w tle" – kiedy to mój sprzedawca w czasie prowadzenia rozmowy co chwila wychodził, by uzyskać "zatwierdzenie" na moją kontrpropozycję i po pół godzinie przychodził z ze swoją kontrofertą...
Czymś takim może nas doprowadzić do stanu, kiedy będziemy chcieli mieć za sobą ten przykry proces i podpiszemy coś na odczepnego. Jest to najgorsze, co możemy zrobić.
Na początku lat 90. negocjowałem leasing forda taurusa u Rudiego w niestniejącym już dealershipie przy Weston Rd. i dokładnie tak się to odbywało – straciłem na niego całe popołudnie.
Nie dajmy się "zamknąć w biurze" – wyjdźmy na plac się porozglądać.
Po piąte, trade-in – zawczasu dowiedzmy się, ile możemy dostać, żebyśmy czasem wartego 3 tys. dol. auta nie oddawali za 500 dol. – no chyba że komuś 2500 dol. chodzi piechotą...
Po szóste – nie dajmy się zaskoczyć propozycjami dodatkowych gwarancji czy opcji – lepiej te rzeczy przemyśleć zawczasu – zazwyczaj gwarancje takie są niepotrzebne i służą poprawie opłacalności transakcji dla sprzedającego.
Po siódme, zapytajmy, czy to jest najlepsza cena, i "idźmy się z nią przespać".
Po ósme – jeśli jesteśmy we dwójkę – zgódźmy się co do warunków – nie negocjujmy między sobą vis-a-vis negocjowania ze sprzedawcą.
Po dziewiąte, żadnych depozytów na stół – w momencie rozpoczynania rozmów.
I po dziesiąte…
Poszukajmy – czy to przez znajomych, czy rodzinę, sprzedawcy, do którego możemy mieć zaufanie, który ma dobrą opinię, który się nie raz sprawdził etc.
Oczywiście my w "Gońcu" polecamy polski zespół z Lakeshore Honda, zwłaszcza zaś tych, którzy czytają tam "Gońca"...
Na koniec zaś jedna zasadnicza uwaga – więcej luzu, unikajmy spięć i nerwów.