Dzisiaj ponownie będzie o starych, używanych samochodach – tym razem o czymś dla prawdziwego mężczyzny, któremu marzy się stara Ameryka. Jak wiadomo, w świecie turbosprężarek i paliwowych oszczędności coraz trudniaej znaleźć coś o dużych garach i wielkoprzestrzennych kabinach – ale wciąż są. A więc dzisiaj namawiam na dziesięcioletniego chryslera 300. – Duży, pojemny, obszerny w środku, wygodny i mocny.
Wybierzmy rocznik 2008, Chrysler proponował wówczas sześć różnych wersji, od najsłabszej LX z napędem na tylne koła, napędzanej 2,7-litrową szóstką o mocy 178 KM (jak na takie auto to jednak trochę mało), poprzez edycje touring oraz limited, również z szóstką, ale już 3,5-litrową, dającą 250 KM mocy i z opcją napędu na wszystkie koła (70 proc. tył i 30 proc. przód), po 300C z 5,7-litrową ósemką Hemi o mocy 340 KM, i również opcją napędu na cztery koła. Do tego touring i 300C można było kupić w wersji walter P. chrysler executive, która miała o 6 cali poszerzony rozstaw kół. Jeśli poszukamy jeszcze bardziej, to być może trafimy na prawdziwego mięśniaka 300C SRT8, wyposażonego w ponad sześciolitrową ósemkę o mocy 425 KM.
Chrysler 300 osiągnął komercyjny sukces, ponieważ wszystko w nim było takie, jak w amerykańskim samochodzie być powinno – moc, agresywna stylistyka i superprzyjemne wrażenia z prowadzenia. Dzisiaj, po latach, różnice w cenach między wersjami znacznie się zniwelowały, dlatego warto poszukać coś z wyższych półek. Bo też pod tą samą maską siedzą często bardzo różne wnętrzności. W przypadku tej najbardziej usportowionej oferty dostaniemy hamulce Brembo, sportowe zawieszenie i 20-calowe koła, a czasem i adaptacyjny tempomat. Tak, tak, w tamtych czasach w samochodach uważanych za luksusowe, można było już dostać wiele gadżetów, które dzisiaj na co dzień widzimy w hondzie civic. Jest więc nawigacja, satelitarne radio itp. Oczywiście, kupując stary samochód, nie patrzymy na takie bzdety, lecz na ogólny stan, ale jak mówię, można się pokusić o wybranie czegoś luksusowego za tanie pieniądze.
Trzysetka to duży, dobrze zbudowany sedan, który w testach na zderzenie z przodu ma najwyższą pięciogwiazdkową ocenę. Za wypieszczoną rakietę 300C zapłacimy dzisiaj od 6 do 10 tys. dolarów.
Owszem, nie jest to modny SUV, ani CUV, nie jest to auto, które będzie oszczędnie, małymi łyczkami pić benzynę, ale jest to samochód bezpieczny, pakowny (jeśli nam mało miejsca, możemy zapolować na kombi) i przyjemny w prowadzeniu. ósemka po mieście z napędem na cztery koła spali nam 16 litrów na sto, a na autostradzie nieco ponad 10. W przypadku SRT8 i napędu na tył wskaźniki te zredukowane zostaną do 15 i 9 litrów, w jeździe mieszanej – trzeba liczyć około 12 litrów, a więc nie tak źle. Oczywiście w środku wiele luksusowego wyposażenia – skóry, podgrzewane fotele etc. Nie jest to propozycja dla każdego, jak mówię, co człowiek, to samochód, a raczej motoryzacyjny gust, z pewnością jednak chrysler 300 z ośmiocylindrowym silnikiem to limuzyna posłuszna każdemu drgnięciu stopy na pedale, przypominająca o dawnych dobrych amerykańskich czasach, kiedy na światłach trzeba uważać, żeby nie palić gumy.
A o tym, że to amerykański samochód, przypominają nam choćby… kompas czy analogowy zegar w wyposażeniu.
O czym zapewnia Wasz Sobiesław