Nie ma dla samochodu gorszych warunków eksploatacyjnych niż częsta jazda na krótkie dystanse, a niestety bardzo wiele aut w wielkich miastach tak właśnie jest eksploatowana.
Wiem to po sobie. Do pracy mam jakieś 15 minut – zanim wszystko zdąży się rozgrzać – wyłączam silnik.
Między innymi powoduje to szybsze rozładowywanie akumulatora, który nie jest odpowiednio doładowywany po dużym wysiłku, jaki idzie na rozruch. Wyczerpanie akumulatora prowadzi zaś do obniżenia napięcia. Właściwe napięcie jest zaś bardzo potrzebne do dobrej pracy sensorów, jakimi nasz samochód jest naszpikowany. Często zdarza się tak, że lampka check-engine zapala się właśnie dlatego, że nastąpił drenaż systemu elektrycznego – i komputer ma błędne wskazania – na przykład – czujnika CCV układu przewietrzania skrzyni korbowej. Układ ten umożliwia utrzymanie w niej właściwego podciśnienia; gdy podczas pracy silnika powstające spaliny i pary oleju przenikają do skrzyni korbowej (na skutek tzw. przedmuchów), co skutkować może powstawaniem nadciśnienia. Odprowadzanie par oleju i spalin poprzez układ przewietrzania skrzyni korbowej do układu dolotowego zmniejsza niebezpieczeństwo zakłócenia pracy. Przy zimnym silniku układ ten lubi się przytykać – dobrze jest, aby praca silnika trwała co najmniej 30 min.
Ale to nie jest główna rzecz.
Przede wszystkim, problem jest ze smarowaniem, nie tylko silnika, ale też turbosprężarek – tak powszechnych w dzisiejszych wyżyłowanych motorach – spowodowany przez rozrzedzenie i zanieczyszczenie oleju. Zwiększone zużycie paliwa na krótkich trasach to nie tylko dodatkowe koszty. Duża porcja paliwa, która trafia do silnika, nie spala się całkowicie. Część niespalonego paliwa osiada na ściankach cylindrów i spływa po nich do wspomnianej skrzyni korbowej, gdzie miesza się z olejem. Rozcieńczony paliwem olej traci swoje własności. Olej silnikowy jest potrzebny także do właściwej pracy napinacza paska/łańcucha rozrządu, a także regulatorów luzów zaworowych. Jeśli ma gorsze właściwości – mamy problem.
Jedną z pięt achillesowych współczesnych silników są łożyska turbosprężarek, na dodatek ich wymiana nie jest tania, a często konieczna staje się już po ustaniu okresu gwarancyjnego. Przez pierwsze chwile od rozruchu olej silnikowy dopiero jest rozprowadzany do elementów silnika i pracują one na sucho. Turbosprężarki w dzisiejszych samochodach są praktycznie włączone cały czas – dawniej turbo włączało się jedynie na wyższych obrotach –to oznacza, że nie można ostrożnie jadąc z lekką nogą, nie włączyć turbosprężarki już w tym pierwszym zimnym okresie.
Tu wracamy do poruszanego kiedyś tematu. Wbrew namowom obrońców środowiska, jeśli chcemy oszczędzać silnik, powinniśmy jednak trochę rozgrzać takie turbodoładowane auto, poczekać ze sprężarką, która zazwyczaj włącza się przy 1500 obr./min, czyli – poczekajmy więc minutkę z turbem, żeby olej był w nim cieplejszy i lepszy jakościowo.
Jak dbać o samochód eksploatowany na krótkich dystansach? Przede wszystkim często wymieniać olej, a od czasu do czasu auto przewietrzyć na dłuższej trasie, jeśli widzimy na korku wlewu oleju żółtawą maź – może to oznaczać nie tylko pęknięcie uszczelki pod głowicą, ale właśnie złe działanie układu przewietrzania skrzyni korbowej i obecność pozostałości spalania paliwa w oleju. Kolejna rzecz zalecana zwłaszcza zimą, to doładowywanie akumulatora. Właściwe napięcie pozwoli nie tylko odpalić w każdej sytuacji, ale też zapewni dobrą pracę wszystkich czujników.
Bądźmy świadomi, że auto, które często jeździ po kilka kilometrów, to auto specjalnej troski,
o czym zapewnia Wasz Sobiesław.