Wspomniany silnik jest standardowy we wszystkich trzech wersjach auta. Oczywiście model R-Spec jest sprzedawany z myślą o entuzjastach sportów samochodowych i tak jest wyposażony i skrojony.
W nim właśnie dostaniemy kubłowe fotele, w których będzie nam bezpiecznie na zakrętach, dostaniemy sportowe hamulce wielkotarczowe Brembo, specjalny dyferencjał typu Torsen i oczywiście sportowo ustawione zawieszenie, które osobom przyzwyczajonym do miękkiej jazdy nie musi przypaść do gustu, za to każdemu w miarę średnio rozwiniętemu kierowcy zapewni euforię wychodzenia z zakrętu.
Do tego Hyundai dorzuca opony Bridgestone Potenza na 19-calowych felgach.
Co ciekawe, przy genesis Hyundai odwraca kota do góry nogami i wersję sportową R-Spec sprzedaje jako... najniższą z serii genesis coupe. Więcej zapłacimy za modele Premium i GT. Za R-Spec wystarczy tylko 29 499 dol. Dosiąść 350 koni mechanicznych za takie pieniądze to naprawdę gratka.
W przypadku hyundaia genesis coupe premium za 32 199 dol. Hyundai dorzuci nam szyberdach, lampy HID, lampy dzienne LED, podgrzewane przednie fotele, zbliżeniowe otwieranie drzwi, start silnika na przycisk, kamerkę wstecznego biegu, 10-głośnikowy zestaw nagłaśniający Infiniti i siedmiocalowy ekran nawigacji. O kolejny szczebel wzwyż, w modelu GT za 37 199 dol., dostaniemy bardziej luksusowe wykończenie wnętrza.
Wszystkie modele jako standard mają sześciobiegową skrzynkę biegów – no bo w sportowym samochodzie nie ma nic lepszego niż standard. Za dopłatą 1800 dol. otrzymamy 8-biegowy automatik, z motylkami bezsprzęgłowej zmiany biegów przy kierownicy.
Jeśli zastanawiamy się nad kupnem czterokołowego mięśniaka, to Koreańczycy nas zaskoczą – Genesis ma silniejszy motor od większości amerykańskich modeli; chevy camaro ma 232 KM, mustang – 300 KM. Mocą nie dorastają genesisowi również konkurenci ze stajni Subaru czy Toyoty.
Genesis na regularne proporcje sportowych coupe – długa maska z przodu, krótki tyłek i szeroki rozstaw kół. Klasyczny wygląd, który wolno się starzeje. Co prawda tylne siedzenia nie są zbyt wygodne, ale kto 350-konnym samochodem wozi pięcioosobową rodzinę do kościoła. Szczęśliwie, 322-litrową przestrzeń bagażnika wydatnie da się powiększyć, składając tylne oparcia.
Sportowe samochody muszą palić, bo nie da się takiej liczby koni poić powietrzem. Genesis nie jest tu wyjątkiem – w jeździe miejskiej przy przekładni standardowej pali 14,4 l, na autostradzie 9,9 l, a przy automatiku te wielkości odpowiednio zmieniają się do: 14,6 litra i 9,6 litra na sto.
Prawie 350 KM przy 1,6 tony wagi sprawia, że auto zrywa się przy muśnięciu gazu. Automatyczna skrzynia ma jednak pewne zawahanie i dlatego standard w tym przypadku po prostu nie psuje nam auta.
Genesis ma trzystopniowy system elektronicznego wspomagania przyczepności, który na zakrętach trzyma wóz w trasie jazdy. Szczęśliwie, jeśli chcemy wypróbować własne siły, wyczucie i nieco pomachać ogonem, możemy ten system wyłączyć. Oczywiście, raczej powinniśmy to czynić na torze, a nie na ulicy.
Słowem, za przeciętne pieniądze możemy mieć pod ręką samochód, którym pozostawimy w tylnym lusterku niejedno BMW. Jeśli ktoś nie lubi markowej odzieży czy markowych aut, zaoszczędzi sobie sporo pracy, wybierając hyundaia, zamiast podobnie brzmiących rakiet niemieckiej produkcji.
O czym zapewnia Wasz Sobiesław