Przy takiej zimie, jak w minionym tygodniu, wrócił bumerangiem odwieczny problem, czy grzać auto, czy też wsiadać i ruszać z kopyta.
Ekoszantażyści wymusili jakiś czas temu przepisy municypalne zabraniające pracy silnika na wolnych obrotach dłużej niż ileś tam, ale przepisy te – szczęśliwie – jeszcze nie obowiązują w mrozach czy ekstremalnych upałach. Mimo to zachęca się nas, byśmy nie grzali aut, bo to oszczędza środowisko, energię i... samochody.
Ponoć rozgrzewanie było OK przy silnikach gaźnikowych, zaś dzisiaj w dobie elektronicznych wtrysków i całej gamy oprogramowania elektronicznego różnych funkcji samochodu, nasza maszyna łatwo przystosuje się do każdych warunków otoczenia. Jedyne, czego trzeba, to żeby olej zaczął krążyć w żyłach naszego silnika, a to – ponoć – stanie się już po 30 sekundach i można ruszać.
Również, jeśli chodzi o naszą wygodę, to ponoć rozgrzejemy kabinę szybciej, gdy będziemy spokojnie jechali. Ponoć też praca na wolnych obrotach ma przyspieszać zużycie silnika, ale tak do końca nie wiadomo dlaczego – jest kilka szkół. Ponadto uruchamianie silnika w samochodzie stojącym w domowym garażu może się źle skończyć z powodu zatrucia i tak niezdrowymi spalinami.
Tak czy owak, jeśli chcemy rano z domu szybko ruszać, dobrze jest mieć auto wyposażone w grzałkę bloku – tego rodzaju ustrojstwo daje rano pewność odpalenia motoru i względnie szybkiego uzyskania temperatury roboczej.
No dobrze, a co na to mój zdrowy rozum?
No właśnie, grunt to rozsądek. Nie bądźmy purystami i w sytuacji, gdy na zewnątrz jest minus 30, nie ruszajmy po minucie autem z miejsca.
Rozgrzewanie auta oprócz ustabilizowania pracy silnika benzynowego pozwala też nieco nagrzać kabinę kierowcy, tak by nam odtajały szyby.
Owszem, jeśli auto stoi nam przy domu w garażu, no to możemy nim szybko jechać, jednak kiedy wsiadamy do pojazdu, który nocował na dworze, pierwsze powinniśmy go odpalić, drugie oczyścić ze śniegu, a po trzecie odskrobać z lodu. Wszystkie te kilkuminutowe czynności pozwolą na tyle rozgrzać się samochodowi, by bezpiecznie odjechać i włączyć się do ruchu.
Rozgrzewanie to nie tylko kwestia komfortu jazdy, ale również bezpieczeństwa. Podobnie jak przed startem samolotu, dobrze jest spokojnie uruchomić silnik i przejść przez wszystkie wymagane punkty check-listy, tak również przy jeździe samochodem nie ma się co spieszyć. Odśnieżmy auto, odskrobmy, niech sobie trochę popracuje silnik, posiedźmy trochę, żeby szyby przestały nam zachodzić, posprawdzajmy to i owo, aby ruszyć w zimową drogę spokojnie z pełnym zbiornikiem płynu do spryskiwacza. Ja stosuję zasadę, że wskazówka temperatury musi iść w górę, dopiero wtedy ruszam.
A co zrobić, jeśli silnik odmawia posłuszeństwa i starter stać tylko na kilka obrotów?
Wiele razy przypominałem, by troszczyć się o akumulator. Niektórzy sądzą nawet, że trzeba prewencyjnie wymieniać go co cztery lata.
Jeśli akumulator nie jest najlepszy, to: gdy uruchamiamy starter, wyłączamy wcześniej wszystko, co bierze prąd w aucie – od dmuchawy po światła.
Uruchamiając starter, pamiętajmy, by nie kręcić dłużej niż 10 sekund i po 3 – 4 razach dać odetchnąć starterowi, który się nagrzewa, na mniej więcej minutę. Warto też sprawdzić w instrukcji, co producent zaleca przy konkretnym modelu... ja zazwyczaj lekko jednak naciskam na pedał gazu.
Jeśli zaś musimy poprosić o boost – no to przede wszystkim uważajmy, by podłączając przewody, nie spowodować zwarcia. Akumulator przeważnie jest w komorze silnika, a jeśli go tam nie ma, to są tam wyprowadzone punkty do przyłączania.
Najpierw podłączamy plus przewodu do akumulatora "dawcy", a następnie przyczepiamy do plusa akumulatora "biorcy", następnie to samo robimy z minusem – najpierw do dawcy, potem do biorcy. Jeśli auto po kilku próbach, mimo kręcenia silnikiem, nie zaskakuje, to znaczy, że nie ma co się wysilać i problem jest poważniejszy. I znów kręcąc silnikiem, robimy przerwy, żeby nie zajeździć startera w aucie "biorcy".
Podsumowując, jeśli jedziemy zimą, ubierajmy się do samochodu ciepło i nie podgrzewajmy silnika do momentu, kiedy będzie tak ciepły, że pozwoli nam to jechać w podkoszulku. Z drugiej strony, nie wyrywajmy na drogę skamieniałym i zlodowaciałym autem, które szroni nam się od środka, a ręce mróz przyspawuje do kierownicy, bo po prostu jest to niebezpieczne.
Przed czym przestrzega Wasz Sobiesław