Lato zaczęło dawać się we znaki, więc dzisiaj porozmawiajmy nieco o jeżdżeniu w upałach. Zacznę od rzeczy podstawowych, czyli od tego, byśmy zawsze pamiętali o dowodnieniu siebie i bliskich, a w samochodzie wozili galonowy baniaczek z czystą wodą. Po co?
Na wypadek, gdy zdarzy nam się coś nieprzewidzianego – choćby stanie w korku na autostradzie, albo gdy zepsuje się klimatyzacja. Zresztą pamiętam – wożenie galona wody na osobę jest zalecane np. przy wjeżdżaniu na amerykańskie pustynie, gdzie upał walczy z nami od świtu do nocy.
Tak czy owak galon nie zaszkodzi.
Druga bardzo ważna sprawa to by nigdy nie zostawiać w samochodzie nie tylko dzieci, ale żadnych zwierząt domowych. Wyłączając klimatyzowany samochód i wyskakując po jakiś drobiazg na plazie, łatwo odnieść wrażenie, że ta klimatyzowana kubatura jakoś tam utrzyma się do naszego powrotu, tymczasem temperatura wewnątrz samochodu zostawionego na słońcu szybko wzrasta czasem nawet do 90 stopni Celsjusza. Na dodatek małe stworzenia – dzieci nie wykluczając – mają gorszy od naszego stosunek powierzchni do masy ciała i ulegają szybszemu wychłodzeniu i przegrzaniu.
Jeśli widzimy, że w zostawionym na słońcu samochodzie jest dziecko albo miłe sercu stworzenie, bierzemy klucz do opon lub blokadę kierownicy albo co tam kto ma pod ręką i wybijamy szybę – proszę pamiętać, by było to zawsze jak najdalej od miejsca, gdzie jest ratowana osoba czy stworzenie – a następnie wzywamy policję, dzwoniąc na 911, i udzielamy pierwszej pomocy.
W upały, podobnie jak przy wielkich mrozach, trzeba pamiętać o wczesnym tankowaniu, nie zostawiajmy 1/10 baku w nadziei, że jutro dotankujemy – możemy utknąć w korku pozbawieni nagle klimatyzacji i to będzie kanał.
Tak więc generalna zasada jest taka, aby myśleć zawczasu i zdawać sobie sprawę, że upał podobnie jak mróz, może nas zabić.
Niebezpieczne jest zwłaszcza przegrzanie, które prowadzi do błędnej oceny sytuacji, majaków i w konsekwencji wypadku.
A co, jeśli nasze auto nie ma klimatyzacji, a na zewnątrz temperatura sięga 35 stopni?
Pierwsza zdroworozsądkowa zasada mówi – nie jedź! Po co narażać się na niebezpieczeństwo dla błahych powodów. Druga – jeśli musisz jechać – zaopatrz się w wodę, dobrze działa zmoczona chustka z lodem na głowę – generalnie wszystko, co pozwoli nam się nieco schłodzić.
Jeśli zostawiamy auto na nasłonecznionym parkingu, dobrze też jest mieć zasłony odbijające promienie tak na tylną, jak przednią szybę, gdy wrócimy, będziemy mogli mieć nadzieję, że temperatura jednak nie zetnie nam białka. Kupić te zasłonki można nawet w Dollaramie. Jest to pomysł prosty i skuteczny.
Co jeszcze?
Kolejna rzecz to polaryzowane okulary przeciwsłoneczne, które ochronią nas przed nadpowierzchniową fatamorganą drogową, kiedy to nagrzane powietrze nad asfaltem powoduje, że wydaje się nam, iż jest to tafla jeziora.
Spolaryzowane szkła usuwają ten problem, a co za tym idzie, zmniejszają zmęczenie długotrwałą jazdą w upałach.
W Ameryce problemem może być też usytuowanie słońca. Może to nie brzmi zbyt mądrze, ale chodzi mi o to, że wiele autostrad biegnie po prostej na wschód lub zachód. Wówczas to możemy mieć przed sobą lampion słońca na wprost oczu, i to nie przez 5 minut, a na przykład przez trzy godziny jazdy. Powoduje to majaki i prowadzi do zmęczenia. Na dodatek nie zawsze problem da się zlikwidować samochodową przesłoną przeciwsłoneczną.
Lepszym rozwiązaniem jest czapka z długim daszkiem – jest to rozwiązanie stosowane często przez pilotów mniejszych samolotów, którzy podobny problem mają o wiele częściej niż kierowcy.
Inne niebezpieczeństwo letniej jazdy to zmęczenie poplażowe. Jesteśmy cały dzień na plaży lub w jakichkolwiek innych okolicznościach "przyrodniczych", a potem czas do domu, i to często w dużym ruchu i korkach. Na dodatek poprzedniego dnia jeszcze nieco zabalowaliśmy. Już po pół godziny drogi wiemy, że będzie ciężko, głowa nam się kiwa, i najchętniej byśmy się położyli na leżance.
Znów, Drogi Kierowco, zacznij myśleć zawczasu, i myśl nie o tym, jaki jesteś chojrak i zawadiaka, tylko o tym, jak sobie Twoje dzieci poradzą bez ojca lub matki, lub o tym, jak sobie poradzisz w dalszym życiu ze świadomością, że zabiłeś własne dzieci, bezrozumnie prowadząc auto. Te myśli zawsze powinny nam towarzyszyć, gdy sięgamy po szklankę piwa albo uznajemy, że zostaniemy na plaży do zachodu słońca i wrócimy nocą (co wszystkie opisane problemy zmęczeniowe jeszcze potęguje).
Oczywiście, podczas jazdy w upały, jak i w czasie jazdy w mrozy dobrze jest się często zatrzymywać, robić sobie odpoczynek dla rozprostowania kości i schłodzenia w jakimś przydrożnym wodopoju.
To tyle, jeśli chodzi o ludzi.
Jeśli chodzi o nasze auto, ważne są właściwie napompowane opony, sprawdzone – a najlepiej wymienione paski klinowe – sprawdzona i nabita klimatyzacja; sprawdzone przewody z chłodnicy. Czasem w upały da nam znać rzecz, którą zaniedbywaliśmy wcześniej, jak na przykład włącznik wentylatora chłodnicy. W każdym razie, gdy nasz silnik zaczyna się gotować, stajemy na poboczu, trzymamy na wolnych obrotach i patrzymy, co się dzieje – te wolne obroty powodują, że motor nadal jest chłodzony – chyba że poszła cała chłodnica lub jakiś przewód do niej – wówczas dobrze jest mieć nieocenioną duct tape, którą każdą gumę idzie zreperować – wodę w miarę czystą możemy dolać skądkolwiek. – Oczywiście, z otwarciem korka chłodnicy czekamy do całkowitego wychłodzenia, bo to naprawdę może nas mocno poparzyć.
Lato to najprzyjemniejsza pora roku, przyjemności nie zwalniają nas jednak od używania szarych komórek, do czego Państwa szczerze zachęcam, życząc wspaniałych wojaży po drogach Ontario i nie tylko.
Wasz Sobiesław