Lubię auta kierowców, czyli takie, które prowadząc, człowiek czuje, że żyje.
Jest ich coraz mniej na rynku, bo główne wyznaczniki sprzedaży to jednak zużycie paliwa, bezpieczeństwo i automatyzacja samego jeżdżenia. Coraz mniej rzeczy pozostawianych jest decyzji kierowcy, a fakt, że nawet w samochodach sportowych zaczynają królować automatyczne skrzynie biegów, woła o pomstę do nieba.
Dlatego trzeba wyłapywać te rodzynki, gdzie jeszcze nie wszystko stracone i którymi może człowiek jednak z przyjemnością hulać po drodze. Dzisiaj napiszę więc o kolejnym scionie, czyli zamerykanizowanej marce Toyoty; tym razem pod postacią usportowionego sciona FR-S.
Podobnie jak jego subarowy bliźniak BRZ FR-S jest owocem partnerstwa Subaru z Toyotą, i to raczej z przewagą wpływu tej pierwszej marki (co samochodowi wychodzi tylko na dobre).
1250 kg auta wyposażone w moc 200 koni mechanicznych oraz sześciobiegową ręczną skrzynię o krótkich przełożeniach daje podstawę do dobrego sportowego coupe. Do tego można dodać całkiem nieźle wyważone zawieszenie, w którym uzyskano złoty środek między potrzebami codziennego życia a zapobieganiem pływaniu na zakrętach. Dodajmy do tego wnętrze przyjemne w dotyku i niesprawiające wra-żenia odlewu od jednej plastykowej formy oraz cenę 25 tys. dol., a otrzymamy jeden z lepszych modeli wypuszczonych w 2013 roku.
http://www.goniec24.com/goniec-automania/item/2358-udane-dziecko-dw%c3%b3ch-rodzin#sigProId326c459481
Samochód trzyma się świetnie nawierzchni; nieco sztywniejsze sprężyny tylne sprawiają, że z zakrętów wychodzimy zwycięsko z miłym głębokim warkotem czterocylindrowego silnika. Tylne siedzenie mieści bez trudu osoby o amerykańskich gabarytach, a bagażnik zaskakuje pojemnością.
Podobnie jak subaru scion FR-S ma silnik typu boxer, który daje – jak już mówiliśmy – 200 koni mocy i 151 funto-stóp momentu obrotowego.
Większość ekspertów zgodnie twierdzi, że za taką cenę i z tymi bebechami jest to samochód wart płaconych pieniędzy.
Wszystkim, którzy lubią prowadzić, nie trzeba tłumaczyć, że sportowy charakter samochodu nie polega jedynie na liczbie koni mechanicznych czy przyspieszeniu, jakie można uzyskiwać na prostej. Scion do setki rozpędza się w 7,6 s, co może nie jest w zakresach ferrari, ale całkiem nieźle, zaś przyjemność zmiany biegów 6-biegowej skrzyni sprawia, że chce się nimi mieszać bez końca.
Przy 100 km/h scion FR-s ma 2750 obrotów, co też nie jest źle, zważywszy na ułożenie sportowych przełożeń. Przeciętne spalanie to ok. 8 litrów na setkę. Niestety, auto wymaga benzyny super.
Słowem, jakby tak stanąć z zewnątrz i popatrzeć, jest to bardzo udane dziecko Subaru i Toyoty, które z obydwu tych tradycji konstrukcyjnych dziedziczy najlepsze cechy.
O czym zapewnia wasz Sobiesław
Jak to jest z mandatami za parkowanie?
Wiele razy zachodziłem w głowę, czy policja może dać mandat na terenie prywatnym – w końcu parkingi przed galeriami handlowymi czy przy różnych instytucjach to jest teren prywatny. Co się dzieje, jeśli tam dostaniemy mandat? Kto może nam go wypisać? Co będzie, jeśli zatrzymamy się przy krawężniku na plazie przy znaku No parking Fire Route i wybiegniemy na chwilę do sklepu? Czy tego rodzaju zakazy parkowania są egzekwowalne?
Odpowiedź jest taka, że o ile nie zablokowaliśmy wozu strażackiego w trakcie gaszenia pożaru, to prawo prowincyjne, a takim są przepisy ruchu drogowego, do nas się nie stosuje – ale obejmują nas lokalne przepisy stanowione przez władze municypalne. Przepisy takie mają zazwyczaj zastosowanie do parkingów przy galeriach handlowych, ale w Ontario (i tylko w Ontario) przepisy prowincyjne takich parkingów nie dotyczą, nikt więc nie może nam dać mandatu za nieprzestrzeganie ograniczenia prędkości na parkingu, choć możemy dostać mandat miejski za naruszenie zakazu parkowania w danym miejscu. I tak, na przykład, w Toronto przepis zakazujący blokowania drogi strażackiej stosuje się tak do ulic miejskich, jak i terenów prywatnych – czyli parkingów na plazach.
Czy jest jakaś różnica między mandatem drogowym a mandatem za parkowanie?
Jedynie taka, że mandaty za parkowanie nie są wliczane do naszego dossier drogowego, a więc w żaden sposób nie wpływają na wysokość składek ubezpieczeniowych.
Jeśli nie zapłacimy mandatu drogowego – Ministerstwo Komunikacji może nam zawiesić prawo jazdy; jeśli nie zapłacimy mandatów miejskich za niewłaściwe parkowanie – nie przedłużymy rejestracji, choć nasze prawo jazdy w żaden sposób nie będzie przez tę sytuację zagrożone.
Właściciele prywatnej posesji mogą informować policję o naruszeniu przepisów parkingowych, albo – co jest częstszym przypadkiem, zatrudniać firmy ochroniarskie, które mogą wystawiać oficjalne mandaty miejskie. Jeśli firma chce, by jej pracownicy mieli do tego uprawnienia, musi najpierw przeprowadzić szkolenie, a jej ochroniarze uzyskać świadectwo Municipal Law Enforcement Officers. Wówczas nabywają oni prawo do wystawiania mandatów.
I tu jest pewien kruczek działający na naszą, niesfornych kierowców, korzyść – niektóre firmy prywatne nie są autoryzowane do wystawiania mandatów municypalnych, wówczas wystawiają własne mandaty (łudząco podobne do miejskich), na których każą sobie płacić karę na własne konta. Tego rodzaju prywatne mandaty nie mają wpływu ani na odnawianie prawa jazdy, ani tablic rejestracyjnych... (sk)