Pogoda nareszcie nas trochę zaczęła rozpieszczać i robi się głupio w trąbie, gdy zamiast korzystać z pięknego dnia, musimy zatłoczonymi ulicami dopychać się do pracy.
Nie wszystko jednak stracone, ponieważ nawet najgorszą kluchę można jakoś sensownie doprawić, dlatego dzisiaj porozmawiamy o tym, czym dobrze jest dojeżdżać do biura, zakładu czy klienta. Nasze dojazdy mogą się stać swego rodzaju mikrowakacjami, zaś samochód dawać chwilę jakże potrzebnego wytchnienia.
Przede wszystkim przyjmijmy do wiadomości, że nie żyjemy jeszcze w czasach teleportacji i fakt czasowości przemieszczania się trzeba przyjąć za coś oczywistego i normalnego; rzecz, z którą musimy się pogodzić i sensownie otorbić. Jeśli ten czas będzie miły, to nie będzie nam go tak bardzo szkoda.
Zacznijmy od organizacji – dobra muzyka, książka głośno mówiona czy słuchowisko oraz dobra trasa – popatrzmy sobie na ulice, którymi dojeżdżamy, w Google'u Earth, zastanówmy się, czy nie powinniśmy może nadłożyć drogi i zamiast zapchaną autostradą jechać sobie boczkiem, boczkiem, ale w miłych okolicznościach przyrody.
Na przykład, zamiast QEW do Oakville przejedźmy się po Lakeshore nad jeziorem; wolniej i przyjemniej wśród starych drzew i eleganckich domów. Musimy po prostu odejść nieco od ustalonego schematu, zerknąć, jakie mamy możliwości, i przede wszystkim nie denerwować się – nie ma po co się spieszyć i tak wszyscy zdążymy umrzeć, a więc spoko.
Być może powinniśmy sobie sprawić motocykl, może elektryczny rower, by nasza trasa latem stała się jeszcze bardziej urozmaicona. Jeśli jednak zostaniemy przy samochodach, to oczywiście zalety ma tutaj odkrywany dach. Z drugiej strony, proszę uważać, bo stanie kabrioletem w korku na 401 to średnia przyjemność.
Jeśli auto odkrywane, to może jakiś classic. Pamiętają Państwo "Absolwenta" z Dustinem Hoffmanem? To, co tam grało, być może nie zbyt praktyczne, alfa romeo spider, wymagałby od nas więcej zachodu niż prosty i wciąż do nabycia w dobrym stanie, a bardzo podobny roadster MGB z lat 70. Ma on co prawda ten mankament, że jest dwumiejscowy, ale auto daje dużą przyjemność – tak akustyczną, jak kręcenia kierownicą i operowania pedałami. Oczywiście, nie oczekujmy tutaj automatycznej skrzyni biegów. Krótka peregrynacja w kijiji wyrzuciła mi trzy wozy rocznik 71 do 77 w cenie od 6500 do 10 000 dol. Za 10 tys. dostaniemy auto z odbudowanym silnikiem; za 8,5 tys. – kompletnie odbudowane 5 lat temu.
Oczywiście wśród starych aut można przebierać, jeśli ktoś lubi starą Europę, całkiem niezła propozycja to vw beetle – te składano w Meksyku jeszcze całkiem niedawno. Garbus nie stanowi nawet namiastki porsche, ale dla Volku do jeżdżenia po ontaryjskich drogach, gdzie 100 km/h jest najwyższą dopuszczalną prędkością, są w sam raz. Tu też do nabycia za 10 tys. dol. Garbus to praktyczny, bo 4-miejscowy kabriolet. Zresztą nawet zwykły beetle – powiedzmy – z odsuwanym dachem to miłe auto na lato. Przygodą stanie się każdy dojazd do pracy.
Tak więc jeśli tylko mamy po drodze "do roboty" kawałki nadające się na spacerową jazdę – jak choćby Mississauga Rd. – to naprawdę za niewielkie pieniądze możemy mieć sporo przyjemności, i to nie tylko przy dojazdach do pracy.
Taki MGB to samochód zdolny zaspokoić niejednego smakosza, z napędem na tylną oś i od czasu do czasu nawet sześciocylindrowym silnikiem.
Ot taka mała torpeda, łatwo się zabić, a zatem zmusza nas do myślenia o sprawach ostatecznych.
Tyle fanaberii, teraz na poważnie – samochody rocznik 2013 uznane za najlepsze na dojazdy – z różnych powodów i bez oglądania się na grubość portfela. Oczywiście, dojazd dojazdowi nierówny i inne są potrzeby, gdy wskakujemy na 15 minut i jesteśmy na miejscu, a inne gdy liczy się spalanie, bo mamy do pokonania w obie strony 200 km. Oczywiście wszelkie porównania nie mają tu sensu, no bo trudno o wspólną kategorię, na czele listy może być na przykład toyota prius robiąca na jednym baku 1100 km czy golf gti – nie dość, że oszczędny, to jeszcze komfortowy i przyjazny kierowcy.
Jeśli pieniądze nie grają roli, poradzić można audi A6 – superkomfortowe obszerne i dopracowane technicznie pod każdym względem, cudowne w prowadzeniu; jeśli jeszcze znajdziemy osoby chętne do dzielenia się kosztami za wspólne dojazdy – czegóż więcej chcieć od życia?
Mówiliśmy starych kabrioletach, a z nowych z pewnością dużo przyjemności da nam mazda miata mx-5, samochód praktyczny, niezbyt drogi i niezbyt kosztowny w eksploatacji.
Jeśli na dodatek postanowimy ją nieco wypróbować przez weekend, to okaże się, że jest to perfekcyjnie wyważony wózek, z dynamicznym silnikiem i dobrą skrzynią biegów.
Z pewnością też na naszej liście powinny się znaleźć łatwe do parkowania i wciskania się "gokarty" w rodzaju fiata 500 zwłaszcza abarth, za którego niestety będziemy musieli nieco przepłacić, czy mini – doskonałe prowadzenie, a do tego oszczędne silniki sprawiają, że nie będzie się nam chciało z nich wychodzić nawet przed domem po powrocie.
Pozostając przy wózkach wielkomiejskich, pozwolę sobie pominąć smarta – dlaczego, o tym innym razem – a zaproponować całkiem nieźle wyglądającego sciona iQ, który w jeździe mieszanej miejsko-wiejskiej narazi nas na opłacenie zaledwie 6,36 litra na sto kilometrów. Co ciekawe, w środku auto nie sprawia wrażenia ciasnego.
Mówiliśmy o golfie GTI, ale dla oszczędnych jeszcze lepszy byłby diesel tdi golf lub jetta, samochody, które biorąc pod uwagę wartość odsprzedażną, są naprawdę tanie i ekonomiczne w użyciu. Mamy więc do koloru do wyboru, ale proszę pamiętać – nie o markę tu chodzi, lecz o to by idąc do dilera wybierali Państwo coś, co się podoba, w czym dobrze się czujemy, co nas oblecze jak poszewka kołdrę.
I nie przeglądajmy się tym samochodem w oczach sąsiada - tu chodzi o nas i o nasze kilka lat w nim spędzone. Ma być przyjemny, i leżeć nam w rę-ku. A to jak może wyglądać około 9.00 rano 6-kilometrowa trasa "opłotkami" do pracy w Mississaudze, proszę sobie obejrzeć na youtube.
O czym zapewnia Wasz Sobiesław