Pamiętam, ładnych kilka lat temu zastanawiałem się nawet nad fordem focusem – bodajże pierwszym "europejskim" modelem, który Ford postanowił sprzedawać po obu stronach Atlantyku; mały, zborny, z całkiem niczego sobie silnikiem. Nie wiem, czemu mi wtedy przeszło, ale w sercu pozostał do focusów mały kawałek sympatii.
Dlatego dzisiaj będzie o tym właśnie modelu, a raczej jego przyjemniejszej odmianie – ST, czyli czymś, co z powodzeniem może konkurować z volkswagenem GTI, peugeotem 205 Gti, czy nawet – suprise, suprise – subaru WRX.
Zresztą ST to auto, które czuje się jak u siebie w domu, w każdym zakątku globu, a na autobahnie nie dostaje nagłego bólu głowy czy trzęsawki autostradowej jak większość podrzędnych modeli.
Focus ST to auto dla ludzi, którym nie odeszła jeszcze ochota agresywnego pilotażu, napędzany nowym silnikiem serii EcoBoost budowanym w Walencji, a dostarczającym 252 konie mechaniczne mocy przy 270 ft momencie obrotowym. Ta mała czterocylindrowa fabryczka daje podrasowanemu focusowi zdolność osiągnięcia 100 km/h w 6,5 sekundy.
Szczęśliwie auto pozbawione jest możliwości zepsucia przyjemności prowadzenia automatyczną skrzynią biegów – dostaniemy za to od Forda cudownie zestrojoną sześciobiegową skrzynkę "manualną" zaprojektowaną do zdecydowanego, dokładnego przekładania.
Maksymalna prędkość ograniczona czipem wynosi 250 km/h. Czyli bez zbytnich problemów możemy naszego focusa zabrać na autobahn do Reichu (niestety, europejska wersja jest jeszcze bardziej nastawiona na kierowcę).
Silnik ST, nie dość, że dosłownie liże paliwo ze zbiornika, to jeszcze wyposażony został w turbo, które wskakuje już przy 3000 obrotów. Kop jest odczuwalny, czujemy, jakby nam ktoś dmuchnął w plecy.
ST ma tę samą platformę co zwykły focus (też niezłe auto) i kilka innych modeli – jak escape czy zapowiadany C-Max.
Układ kierowniczy jest z elektronicznym czuciem wspomagany elektrycznie w zależności od warunków jazdy. Auto trzyma się doskonale drogi, i właściwe pełne jego uroki możemy poznać dopiero na niektórych krętych widokowych trasach Ontario czy Pensylwanii, gdzie można się pokusić o klasyczne wchodzenie w zakręt.
Odpowiednio umieszczony stabilizator poprzeczny poważnie ogranicza podsterowność.
Zadowolenie kierowcy dopełnia centralnie położona rura wydechowa, 18-calowe koła z letnimi oponami P235/40R18 Goodyear Eagle F1 czy siedzenia Ricardo (niestety w Kanadzie wyłącznie skórzane) – wszystko to za niewygórowaną cenę 29.999 dol.
Gdy zebrać to razem do kupy, okaże się, że ford focus ST jest samochodem zdolnym zadowolić nawet podtatusiałych kierowców, którzy oprócz dynamicznej jazdy muszą jednak jeszcze od czasu do czasu odebrać dziecko z przedszkola.
Tak więc za całkiem tanie pieniądze możemy mieć tutaj, w Ameryce Północnej, namiastkę europejskiego jeżdżenia z niemieckim akcentem.
Mimo globalizacji sprzedaży Ford nie odważył się jednak sprzedawać na naszym kontynencie europejskiej wersji, która nie ma cruise control. Ale za to w Europie można kupić ST w wersji kombi, co dodatkowo kusi ludzi praktycznych.
Tak czy owak, ST plasuje Forda w czołówce koncernów, które nie boją się innowacji i mają globalne aspiracje. Jak powiedziałem, ST z powodzeniem może skusić nawet zepsutego kierowcę niemieckiego otoczonego wianuszkiem ofert VW czy Audi.
O czym zapewnia Wasz Sobiesław