Mamy nowy rok, więc proszę sobie zaparzyć dobrej mocnej kawy w szklance z przykrywką z podstawki, wypić, a następnie mocno dmuchnąć w fusy. Co tam widać?
Cóż, tendencje na rynku samochodowym idą niestety w tę samą stronę co kiedyś w lotnictwie, czyli eliminowania "wkładu ludzkiego". Według panów inżynierów, człowiek ma o wiele większą "błędalność" niż maszyny, dlatego wszędzie gdzie tylko można jego "czasami" nieracjonalne myślenie powinno być zastąpione przez automaty i programy komputerowe. Stąd też nasze samochody stają się komputerami na kółkach, a oprogramowanie zastępuje decyzję i umiejętności kierowcy.
Przykład? Najnowszy VW golf, sprzedawany w Europie, ma wbudowaną "panią od doradzania ekonomicznej jazdy" i generalnie założenie jest takie, żeby komputer mówiący do kierowcy ludzkim głosem pomógł mu wyrobić nawyki bezpiecznego i ekonomicznego jeżdżenia...
Przepraszam bardzo, ale na mój gust, taki komputer – mimo z pewnością milszego głosu – gorszy jest od teściowej siedzącej na siedzeniu pasażera obok. No więc nie dość, że doradzi nam, żeby zamknąć okno w celu zaoszczędzenia paliwa, to jeszcze kilkoma kamerami śledzi znaki drogowe, te na słupach i te na nawierzchni, ostrzegając, że przekraczamy dopuszczalną prędkość. Golf posiada też system utrzymywania nas w pasie, który trzyma nas w środku pasa ruchu na autostradzie i powoduje, że w przed zmianą pasa odpowiednio wcześnie musimy włączyć kierunkowskaz – jeśli tego nie uczynimy, będziemy się mocować z kierownicą, bo komputer auta będzie myślał, że planujemy wjechać z drogi w krzaki.
Powiem szczerze: o ile kocham maszyny, które pomagają mi w zajęciach "fizycznych", o tyle nienawidzę maszyn, które chcą mi pomagać, a już nie daj Boże zastępować, w myśleniu.
Niestety, idą takie czasy i nic nie poradzimy na auta, które samoczynnie przed przeszkodą uruchamiać będą wszystkie dostępne hamulce, mimo że my akurat mamy ochotę popełnić samobójstwo.
Poważnie zaś mówiąc, Drodzy Państwo, to w nowym roku, 2013, możemy się spodziewać następujących tendencji.
Po pierwsze, kurczenia się silników. – Co rusz słyszymy, że producenci rezygnują z 6-cylindrowych jednostek na rzecz czwórek, a nawet dwójek – wspomniany volkswagen będzie miał silnik, w którym na autostradzie, czwórka podzieli się w pół, unieruchamiając dwa cylindry – oczywiście turbodoładowanych. Turbodoładowacze stają się coraz bardziej dopracowane i mniej wyniszczające silniki niż kiedyś; tak więc możemy się spodziewać małych silników dużej mocy z turbodoładowaniem. – Widzieliśmy to już na przykładzie omawianego w tej rubryce BMW, który zszedł do czterech cylindrów przy zachowaniu mocy i wrażenia kierowców są bardzo pozytywne.
2. Kolejna tendencja, to coraz większa liczba biegów przekładni automatycznych. W latach 50. zdarzały się auta, które miały w automatach dwa biegi, potem standardem były trzy, w latach 90., automatyczna skrzynia miała zwykle cztery biegi, dzisiaj... A dzisiaj ma sześć . I mówi się o ośmiu. Podobnie jak z turbodoładowaniem, chodzi o zmniejszenie zużycia paliwa i bardziej ekonomiczną jazdę.
3. Trzecia sprawa – waga. Coraz większe zastosowanie mają materiały niemetalowe – włókna węglowe, które tanieją, a co za tym idzie, nadają się w większym stopniu do instalacji w samochodach. Do 2020 roku Ford, we współpracy z Dow Chemicals, instalować będzie części z włókien węglowych lub też produkował całe szkielety nośne we wszystkich modelach.
4. Czwarta sprawa to właśnie wspomniane komputery – będą wszechobecne. Wskaźniki pokładowe – podobnie jak to miało miejsce w samolotach – zastąpi "szklany kokpit", czyli coś na kształt samochodowego iPada, który wyświetlać będzie wszystko, czego potrzebujemy, i odpowiadać nam głosem na pytania i polecenia.
Już dzisiaj w niektórych modelach, gdy kończy się paliwo, auto wyświetla listę stacji benzynowych pozostających w zasięgu paliwa, jakie pozostaje w zbiorniku. Gdy wybierzemy jedną z nich, system nawigacji do niej poprowadzi.
Tego rodzaju systemów, gdzie auto prawie samo jeździ, będzie coraz więcej – m.in dzięki zastosowaniu technik radarowych i doskonaleniu obecnych już opcji samoparkowania, inteligentnego cruise control czy wspomnianego utrzymywania pojazdu w pasie ruchu.
Wszystko to jest niby z korzyścią dla nas – dlaczego niby? Już mówię
– proszę sobie wyobrazić, że nasz samochód jest nie tylko "nasz", ale też "ich" i informuje, jak to robią już dzisiaj samochody z wypożyczalni, odpowiednie organa i czynniki, z jaką prędkością, gdzie i kiedy jechaliśmy, jakie przepisy przekroczyliśmy i jakie znaki drogowe zlekceważyliśmy.
To możliwe jest już przy obecnej technologii. Drogi i ulice mogą być wolne od radiowozów, pułapek radarowych i czego tam jeszcze, a my będziemy pilnowani przez własne auta.
Nie zgodzicie się Państwo? Ale gdzie tam! Sami podpiszecie cyrograf. Początkowo po to, by dostać zniżki w składkach ubezpieczeniowych; przymus wprowadzi się dopiero w kolejnym pokoleniu.
Mandaty będziemy dostawać –mailem raz na miesiąc po przeanalizowaniu przez komputer Ministerstwa Komunikacji zapisów naszego samochodu i wszystkich innych samochodów, z których korzystaliśmy.
Kolejny etap, to jest wbudowanie systemów bezpieczeństwa w sam pojazd i na przykład wprogramowanie niemożliwości przekroczenia maksymalnej prędkości dopuszczalnej na danym odcinku o więcej niż 15 km/h.
Podkreślę, to nie są jakieś opowiastki science fiction – to jest technologia, którą – jakby się człowiek uparł – dzisiaj można byłoby wprowadzić.
W najbliższych latach będzie się nas odpowiednio mentalnie urabiać, abyśmy wiedzieli, że musimy je przyjąć ze względu na własny najlepiej rozumiany interes.
Aby się jednak nie przygnębić dokumentnie, na koniec zostawiłem sobie 5 tendencję – coraz większe wykorzystywanie silników elektrycznych – montowania nie żadnych hybryd czy innych frankensteinów, tylko prostych aut na baterie.
Pisaliśmy już o skasowanym dawno temu EV General Motors.
Tymczasem w roku 2013 Motor Trend Car of The Year jest... najszybszy czterodrzwiowy sedan, jaki kiedykolwiek zbudowano w Ameryce, samochód o wspaniałych osiągach, zwinny jak ryś, cichy jak rolls i piękny jak modelka nad ranem – tesla model S.
Nie muszę dodawać, że jest to auto w pełni elektryczne – to znaczy tylko elektryczne – o mocy... 362 koni mechanicznych i zasięgu ponad 250 mil. Tesla posiada też wersję sportową o mocy 416 KM. Budowana w zakładach Fremont w Kalifornii, wykorzystuje baterie Panasonica.
Silnik umieszczony jest między tylnymi osiami, pod podłogą baterie, – a kabina otwarta na przestrzał.
Karoseria, zaprojektowana przez Franza von Holzhausena, wygląda supersportowo. Na razie jedynym problemem jest cena i nikła liczba stacji wymiany baterii. Cena nie jest zaporowa – dostępna dla osób planujących kupno luksusowego mercedesa – zmieścimy się w 80 tys. dolarów. Tesla – nazwana tak od genialnego amerykańskiego wynalazcy i twórcy systemu sieci elektrycznej Nikolaja Tesli (zwolennicy teorii spiskowych uważają nawet, że odkrył on źródło niewyczerpanej energii – wykorzystując ziemskie pole elektromagnetyczne i fakt ruchu przezeń każdego punktu Ziemi wraz z ruchem obrotowym – zbudował samochód, który jeździł "na niczym").
Tesla S spełnia i przekracza wszystkie wymogi pod względem bezpieczeństwa w wypadkach.
Z pewnością jest to prekursor całej gamy modeli elektrycznych aut pozbawionych rury wydechowej. I w roku 2013 coraz więcej będziemy ich widzieć na ulicach naszych coraz bardziej stłoczonych miast.
O czym Państwa zapewnia
Wasz Sobiesław.