Tymczasem przepisy, które mają pomóc wyłapywać kierowców jeżdżących po pijanemu jakie weszły obecnie w życie są iście drakońskie. Po pierwsze pozwalają policji na badanie alkomatem wszystkich i wszędzie.
Jest to postępująca erozja wolności obywatelskich, bo pamiętam czasy, kiedy rozpoczynano akcję RIDE - wówczas policjanci dawali jakieś upominki za to że ktoś zechciał się zatrzymać - prawo stanowiło że policjant mógł zatrzymać samochód jedynie wówczas jeżeli nabrał podejrzeń i miał ważny powód; zatrzymywano tymczasem samochody do kontroli ot tak jak leci. Dostawało się więc skrobaczkę do lodu albo jakiś kupon do McDonalda.
Potem już wszyscy i tak się przyzwyczaili że żadnych upominków nie było, natomiast policjanci zaczęli zadawać bezczelne pytania, typu: skąd jedziesz, dokąd jedziesz; jak gdyby uzupełniając swoją misję wyłapywania pijanych o dodatkową kontrolę. Chodziło też o to żeby kierowca się odezwał, bo wtedy można było od niego poczuć woń alkoholu. I znowuż prawo stanowiło, że dopiero, kiedy policjant nabrał podejrzeń, iż kierujący jest pijany, mógł poprosić o dmuchnięcie w alkomat. Musiała to być jednak - jak to prawo stanowi - „rozsądna przyczyna”.
Obecna nowelizacja znosi właśnie ten wymóg; policjant może prosić o dmuchnięcie w alkomat bo akurat tak mu się tak podoba; co więcej może przyjść do nas do domu i do 2 h po tym, jak skończyliśmy jazdę zażądać dmuchnięcia.
To już zakrawa na lekką przesadę, bo sam wiem po sobie, że po długiej jeździe chętnie bym się czegoś napił - na przykład zimnego piwa z lodówki. I co? Będę teraz musiał czekać dwie godziny bo a nuż wpadnie pan mundurowy i zażąda badania alkomatem? Przecież to jakaś bzdura!
Dochodzi do takich komediowych sytuacji jak opisana w wheels.ca, gdy siedemdziesięcioletni mężczyzna ze Streetsville został poproszony przez policjanta o dmuchnięcie w alkomat po tym jak oddał w Beer Storze butelki. Policjant miał mu powiedzieć, że było ich wyjątkowo dużo”, dlatego postanowił poprosić go dmuchnięcie. Kiedy mężczyzna zapytał co będzie jeśli odmówi, policjant poinformował, że zostanie wówczas aresztowany, przedstawione mu będą zarzuty kryminalne, a jego prawo jazdy zostanie zawieszone. Ofiara tej policyjnej dezynwoltury dmuchnęła, ale twierdzi że poczuła się nieswojo, bo jednak ktoś naruszył jej fundamentalne prawo - gdy policja kontroluje nas pomimo tego że nie robimy nic złego.
Mnie również przydarzyła się kiedyś podobna historia - kiedy kupowałem wino przed południem i wychodząc ze sklepu radośnie i głośno rozmawiałem przez telefon. Okazało się, że przed sklepem stał radiowóz, który ruszył za moim samochodem i po kilkuset metrach mnie zatrzymał. Policjant wsadził mi głowę do auta i zapytał, kiedy piłem ostatni raz alkohol. To wprowadziło mnie w dużą konsternację, bo nie mogłem sobie przypomnieć.
Tak czy owak, bezpieczeństwo na drogach to jedna rzecz, a państwo policyjne druga i wcale nie jest udowodnione, że kiedy będziemy żyli w systemie powszechnego strachu i inwigilacji będzie mniej ludzi jeżdżących pod wpływem środków odurzających. Zdaje się, że to tak nie działa
- o czym zapewnia Wasz Sobiesław